wtorek, 11 lutego 2014

"Supra Vires"


Jest to moje ukochane opowiadanie . Bije na głowy wiele innych i dobrych opowiadań.

Tą historie pokochałam całym sercem i duszą <3 Później dodam drugą część tego opowiadania.
Autorka miała naprawdę niesamowity pomysł żeby napisać takie arcydzieło ! ;) Opowiadanie jest dosyć ciężkie , ale za to jakie wciągające ;]

http://forum.mirriel.net/viewtopic.php?t=18984

Tytuł: "Supra Vires"
Autor: Sorciere Lúthien
Czasy: Voldemort żyje i ma się bardzo dobrze.
Status: ZAKOŃCZONE

Fragment Opowiadania:

"— Chyba przeoczyłem małżeństwo najlepszego kumpla z tobą — powiedział Draco i odszedł od drzwi, podziwiając skromnie urządzony pokoik. Gdyby nie wiedziała, że w tej chwili jest Malfoy’em, z pewnością nie poznałaby właściciela ciała, przynajmniej nie po głosie. Był inny, o ton wyższy, jeszcze bardziej szorstki niż w rzeczywistości. Zauważyła, bądź zrobił to Draco, że dziewczyna podnosi brwi uświadamiając sobie, co chłopak miał na myśli. Chyba trochę się zarumieniła.
— Wyjaśnisz mi, czemu miałem tu przyjść? — zapytał. Krążył dookoła pokoju chyba nieświadomie zbliżając się do niej, choć ona uniosła różdżkę, by dać mu do zrozumienia, by nie podchodził bliżej.
— Nie mogę pozwolić na to, co chcesz zrobić — wymówiła. To była na pewno jedna z tych sytuacji, w której Hermiona, gdyby była sobą otworzyłaby usta. Ona też brzmiała inaczej. To było tak nienaturalne słyszeć swój głos, nie ze środka głowy, ale z odległości. Był inny, taki jak czasami słyszała na kamerze u rodziców. Jej ojciec często nagrywał ją, więc od razu skojarzyła swój głos.
— Granger właśnie mnie zawiodłaś — rzekł z lekkim uśmiechem. Cała sytuacja nie wydawała mu się straszna, co najwyżej zabawna. Zrobił kolejne kółko dookoła pokoju, zatrzymując się nieopodal stolika. Świeca oświetliła jego profil, nigdy wcześniej nie wyglądał równie mrocznie, co teraz. Wiedziała, że jej postać, która wcale nie była daleko od niego, powinna się go bać, pomimo tego chyba nie czuła niepokoju. — Nie chcesz wiedzieć, dlaczego? — zapytał znów Malfoy ostrym tonem.
Odwrócił się, teraz dokładnie widział jej bladą twarz. Hermiona nie zdawała sobie sprawy, że wyglądała aż tak mizernie.
— Chyba wiem, dlaczego — powiedziała tym samym co wcześniej, nienaturalnie zmienionym głosem.
Jęknęła w duchu, nie pamiętała, by taka rozmowa miała kiedykolwiek miejsce.
— Wątpię — odparł żywo. Chyba się uśmiechnął, bo jej postać natychmiast zmarszczyła brwi, jakby zastanawiała się, co też planuje. Postać z przeszłości wyraźnie nie wydawała się przejęta tym, że Hermiona nie pamiętała tej rozmowy, jakby było to dla niej normalne. Granger zamyśliła się. Czyżby usnęła i miała kolejny koszmar? Nie... Nawet sny nie są tak realistyczne.
— Widzisz, zawiodłem się, kiedy tu wszedłem. Myślałem, że przywiodłaś mnie tu z bardziej kreatywnego powodu — Spojrzał na nią z ukosa, a potem przeniósł wzrok na łóżko. Zazgrzytała zębami, ten tekst podjuszył ją do użycia różdżki.
— Wydaje ci się, że jesteś na to gotowa? — zapytał Malfoy tym samym swobodnym tonem, którym mówił od początku.
— Jest — do pomieszczenia wkroczyła kolejna osoba, nieproszona, Pansy Parkinson. Postać Hermiony odetchnęła z ulgą, jakby chciała powiedzieć: No nareszcie, myślałam, że dziesięć minut nigdy się nie skończy.
Ale dlaczego miałaby to robić?
Przecież Ślizgonkę rok temu, w tym momencie złapał Filtch i wlepił jej szlaban, a potem sam zaprowadził do lochów. Nie mogła tu dotrzeć. Draco przeniósł wzrok na Pansy i obraz natychmiast zmalał, chłopak musiał zmrużyć oczy. To znaczyło, że był niezadowolony z nowo przybyłej. Westchnęła w duchu. To było stanowczo zbyt rzeczywiste.
Chłopak znowu zerknął na Hermionę. Przygryzała wargę, wyglądała jakby biła się z myślami. Dostrzegając jego wzrok pospiesznie odwróciła głowę w stronę Parkinson. Pansy mile zaskoczyło to, że Gryfonka unika oczu Malfoy’a, uśmiechnęła się ukazując rząd równych, białych zębów.
— Spójrz na mnie — blondyn nie dawał za wygraną. — Tylko o to cię proszę. Czy jesteś na to gotowa? — zapytał. Jego głos nie zawierał już drwiny czy sarkazmu i nawet ona mogła to teraz usłyszeć. Wiedziała co pomyślała rok temu, dokładnie to pamiętała, choć minęło tyle czasu:
Jak głos Voldemorta.
Celowo chciała wtedy podsycić w sobie nienawiść, celowo dodała to do siebie w duchu, by utwierdzić się, że to, co robi jest słuszne. Tyle, że wtedy była co do tego przekonana, teraz odtwarzając to na nowo, miała wątpliwości. Wiedziała, że ta sytuacja nijak ma się do déjà vécu, a mimo to przeżywała drugi raz coś, czego raz już doświadczyła.
— Przestań. Ty umiesz tylko kłamać — jej głos nie był przekonujący. Spojrzała w jego oczy, dla przewagi podnosząc wyżej różdżkę, gotowa użyć jej w każdej chwili. Brązowe oczy wydawały się w tym świetle czarne.
— Przyznaję to mi najlepiej wychodzi, jednak nie zawsze się da — odparł na to, pokonując odrobinę dzielący ich dystans.
— Hermiona... — warknęła Pansy niecierpliwie. Wiedziała czego oczekiwała od niej Parkinson, oczekiwała tego od samego początku.
Chłopak otworzył usta, ale zaraz potem je zamknął. Albo nie miał nic do dodania w tej kwestii lub uznał, że to, co powie nie będzie miało znaczenia.
— Ja... Przepraszam — wyjąkała skruszona. Podświadomie była pewna, jak czuła się jej postać, jakby lada moment kolana się pod nią ugięły a ona miała runąć na posadzkę. Za co przepraszała? Za to co zamierza zrobić, czy może za co zamierzała?
— Już dobrze — Podszedł do przodu, ale ona rzuciła się w tył, na ścianę, przestraszona jego reakcją. Hermiona powoli zdawała sobie sprawę, że to, co widzi to prawdziwe zdarzenie, w którym ona rok temu brała udział. Coś, co wydarzyło się naprawdę.
— Granger — chłopak był już zdenerwowany, nie podobało mu się jej zachowanie, a jeszcze bardziej zachowanie Pansy, która kiwała przecząco głową, by nawet nie ważyła się go słuchać. — Zrób to, co musisz albo chodź — wyciągnął dłoń i czekał. Nie zamierzał niczego tłumaczyć, po prostu wybór należał do niej, ale nie mogła inaczej postąpić. Och, gdyby tylko mogła wiedzieć tyle, ile wie teraz. Na pewno by się nie wahała.
 Draco odwrócił wzrok, zdawał sobie sprawę, że to już koniec, że decyzja dawno zapadła..."


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz