poniedziałek, 9 marca 2015

"The cost of Victory"


Nie jest to typowe Dramione dlatego przyciągnęło mnie swoją oryginalnością :3
Pojawiają się tam watki Katie Bell,Lee Jordana,Angeliny Johnson,Olivera Wood,Georga Wesley'a,Alicji Spinnet,Theodora Nott i wielu innych osób co bardzo,ale to bardzo mi się podoba zawsze byłam ciekawa jakby potoczyły się losy innych Czarodziei po wojnie :)
Jeżeli też chcesz się tego dowiedzieć to ,to opowiadanie jest specjalnie dla Ciebie !!! :*

http://dramionetrans.blogspot.com

Tytuł: "The cost of Victory"
Autor: Lexie Song 
Czasy: Po wojnie
Status: ZAKOŃCZONE

Fragment Opowiadania : 

"... Draco zniknął.

Na początku nie była tego pewna. Nie widziała go w Wielkiej Sali podczas obiadu i wydawało jej się to dziwne, ale, podobnie jak ona, Draco nie zawsze przychodził na posiłki. Dopiero po tym, jak spędziła całe dwie godziny eliksirów czekając na niego, zaczęła się martwić. Najpierw poszła do Skrzydła Szpitalnego.

- Hermiona. – powiedziała Pani Pomfrey, uśmiechając się do niej ciepło. Nie zapomniała tego, jak Hermiona pomagała jej po Bitwie – Czy coś się stało, kochanie?
- Nic mi nie jest. – odpowiedziała, przeczesując wzrokiem pomieszczenie – Czy przypadkiem nie widziała Pani Draco?
- Draco Malfoya? – zapytała Pani Pomfrey – Nie, oczywiście, że nie.

Hermiona nie zatrzymała się by przemyśleć te słowa, ale poczuła lodowaty strach kiedy odwracała się i wychodziła z pomieszczenia. Jeśli coś stałoby się Draco, nikt by nie zareagował. Jeśli coś stało się Draco… Nie chciała o tym myśleć. To było głupie, nielogiczne. Mógł po prostu zrezygnować z dzisiejszych zajęć… Ale Draco nigdy nie opuszczał zajęć. Chciał by jego świadectwo było nieskazitelne, bo jego przeszłość była wystarczająco szarawa. Jeśli coś się stało Draco…

Mnie to obchodzi, pomyślała. Mnie to interesuje.

Potem poszła do Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Już wcześniej wiedziała gdzie jest, ale  - oczywiście – nigdy nie była w środku. Tylko tydzień temu, zapytała Draco o niego.

- Jaki jest?
- Zimny. – powiedział – I piękny.
- Potrzeba hasła by tam wejść?
- Tak.­ – powiedział – Salazar Slytherin i Godrick Gryffindor myśleli podobnie, przynajmniej na początku. – spojrzał jej w oczy i uśmiechnął się – Chcesz znać obecne hasło?
- Powiedziałbyś mi? – zapytała zdziwiona.
- Czemu nie? Przecież i tak zdradziłem mój dom już Ilion razy, tylko dlatego, że spędzam z tobą cza. Poza tym, wiem, że nigdy byś go nie użyła.

- Wężousty. – powiedziała w stronę ściany przed nią.

Ta powoli zniknęła i Hermiona przeszła przez otwór. Pokój Wspólny był dokładnie taki, jak go opisał Draco. Był ogromny, z drogimi meblami w czarniawych i zielonych odcieniach z dodatkami srebra. I był lodowaty. Hermiona zadrżała.

Nigdy nie była zwolenniczką uprzedzeń, ale nawet ona musiała przyznać, że od każdego Ślizgona biło czymś strasznym. Żadne z nich nie wydawało się wesołe z jej obecności. Nie było ich wielu i niemal każdy z nich zamarł kiedy weszła do pomieszczenia. Trochę spodziewała się, że któryś z nich wyciągnie w jej stronę różdżkę. Pansy Parkinson obserwowała ją z kąta Pokoju. Zabini, który opierał się o ścianę, czytając, nie podniósł nawet wzroku kiedy weszła. Theo ją obserwował, ale jego twarz była nie do odczytania i niezbyt pocieszająca. Kilku drugoklasistą się gapiło, po czym wstało i opuściło pomieszczenie. Cisza wisiała w powietrzu jeszcze przez moment.

- Co ty tu robisz? – wreszcie zapytała Pansy z wrogością w głosie.

Theo niemal niewidocznie odwrócił się w jej stronę. Zabini zamknął książkę i zaczął słuchać. Oni, zdała sobie sprawę z niemałym zaskoczeniem, szykowali się do obrony. Poza byciem perfekcyjną, Hermiona nie miała pojęcia, jaki autorytet ma tu ta mała, ograniczona Pansy. Zwłaszcza nad dużo wyższymi i dużo bardziej inteligentnymi lokatorami. Cokolwiek to było, było silne. To nie tak, że się jej bali, lubili ją lub byli na skinienie jej palca tak jak Crabbe i Goyle dla Draco. To było bardziej jakby ona zasłużyła na tą uwagę, w przeciwieństwie do Hermiony.

Popełniła błąd przychodząc tutaj. Widząc pogardę w oczach Pansy, zdała sobie z tego sprawę. Nikt jej tu nie chciał. Nawet ten, kto w pewnym sensie ją tu zaprosił, dając jej hasło, nie byłby zadowolony gdyby o tym wiedział.

Udało jej się zebrać trochę śliny w nagle suchym gardle i postanowiła wreszcie się odezwać.

- Theo…

Szybko przeniósł na nią wzrok na dźwięk swojego imienia. Jego oczy mówiły wystarczająco, ale zmusiła się by kontynuować.

- Szukam Draco.
- Nie ma go tu. – powiedział krótko Zabini.
- Tyle zauważyłam. – rzuciła – Gdzie on jest? Jest w swoim dormitorium?
- To nie twój interes.
- Nie ma go tam. – powiedziała Pansy, patrząc prosto na nią – Nie widziałam go cały dzień. Nie wiem gdzie jest.

Hermiona zauważyła zmartwienie w jej oczach i zaczęła się zastanawiać czy może mają ze sobą więcej wspólnego, niż kiedyś sądziła.

- Dziękuję. – powiedziała. Potem dodała to, co każdy myślał – Powinnam już iść.

Pansy kiwnęła głową, a Zabini wrócił do swojej książki. Dostrzegła tytuł zanim zagiął tekturową okładkę:Cierpliwość Drozda. Powieść?

Potem sprawdziła Pokój Życzeń. Bez sukcesu. Był pusty. Pokój automatycznie wypełnił się obrazami Draco, kiedy zdał sobie sprawę, że to jego szuka. Pomimo wszystko, wyszła z uśmiechem. Potem zajrzała do biblioteki, pobiegła na boisko do Quidditcha i z powrotem. Dopiero wtedy pozwoliła dobie ześlizgnąć się po ścianie na podłogę, wyczerpana. I właśnie w tym momencie przypomniała sobie o Mapie Huncwotów. Nie używała jej często. To był nawyk Harry’ego. Ale przegrzebała swoją torbę, po drodze wyrzucając kilka kałamarzy, i wyciągnęła Mapę.

- Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego. – wyszeptała, dotykając różdżką Mapy.

Nie było łatwo, z tuzinami kropek na każdym z pięter. Przeleciała wzrokiem po Wieży Gryffindoru i większości sal lekcyjnych, wiedząc, że Draco ma teraz przerwę, tak jak ona. Ole nadal było zbyt wiele imion. Chwilę jej zajęło znalezienie tego, którego szukała. Draco Malfoy.

Znalazła go w toalecie Marty, wymiotując w konwulsjach. Łzy płynęły po jego twarzy. Jego źrenice były tak rozszerzone, że ledwie widziała szary krąg wokół okropnej, bezdennej czerni.

- Och, Draco… - powiedziała, opadając na kolana obok niego – Co się stało?
- Czwartoklasista. – rzucił Draco pomiędzy torsjami – Mały skurwiel zaszedł mnie od tyłu.

Hermiona wyciągnęła swoją różdżkę.

Finite Incantatem.

Ku jej zaskoczeniu, Draco zaśmiał się dziwnie i pokręcił głową.

- Nie działa. Już próbowałem… Nie pomyślałaś o tym?
- Dlaczego nie poszedłeś do Skrzydła Szpitalnego?
- Pani Pomfrey… nie znosi mnie. – rzucił. Jego ramiona trzęsły się niekontrolowanie – Nie chciałem… się narzucać. To… przejdzie.

Przypomniała sobie słowa pielęgniarki: Nie. Oczywiście, że nie.

- Och, Draco… - znów powiedziała – Zależy mi na tobie, wiesz o tym. Mnie interesuje, co się z tobą stanie.

Znów pokręcił głowę i wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale potem się pochylił i znów zwymiotował. Odgarnęła jego przydługie włosy z jego twarzy i trzymała go w ramionach po wszystkim. W pewnym momencie zastanawiała się, czy Pansy kiedykolwiek musiała to robić.

- Czasami zastanawiam się czy jesteś aniołem. – mruknął kiedy bawiła się jego włosami – Zesłanym na ziemię by ocalić moją duszę.

Zaśmiała się delikatnie.

- Zastanawiam się, co to było za zaklęcie. Według mnie, bredzisz.
- Tak. – powiedział – Chyba powinienem się zamknąć. – ale tego nie zrobił – Dlaczego w ogóle ze mną rozmawiasz? Jakie masz prawo mówić takie rzeczy… że mi wybaczasz? Dlaczego, Hermiono? Dlaczego… - machnął rękami na siebie – to? Jeśli…
- Przysięgam, jeśli znów zaczniesz się nad sobą użalać, zwiążę ci język. Dosłownie. – ostrzegła go – Już powiedziałam ci tuzin razy. Może po prostu jestem człowiekiem, Draco...."



poniedziałek, 2 marca 2015

"Zapomniałam Cię na pamięć..."

Autorka ma świetny styl pisania :3 Pisze miniaturki ,które mnie urzekły :3 Polecenie od Cioci Ani droga Prim :*

http://zapomnialam-cie-na-pamiec.blogspot.com

Tytuł: "Zapomniałam Cię na pamięć..."
Autor: Oblivion
Czasy: różne
Status: AKTUALNE

Miniaturka w całości !!! (moja ulubiona,rewelacyjna,jedyna w swoim rodzaju :3 )


"Kusicielka"


Czy jesteś moją?

Zwrócił się do mnie z pytaniem

Wiatrem we włosach

Czerwienią szminki na ustach

Bladością skóry niewinną?

 
    Zamykam oczy i delektuję się ciszą panującą w pokoju. To już ostatni raz.

    Ubieram sukienkę. Kupiona przez niego w najdroższym sklepie, uwydatnia koszmarną bladość mojej skóry. Nienawidzę jej.

     Wkładam czarne szpilki. Tylko w nich nie wyglądam na niską. Spędziłam kilka tygodni na nauce chodzenia w nich. Nienawidzę ich.

     Maluję usta czerwoną jak krew szminką, oczy czarnym cieniem. Starałam się nie używać makijażu. Na próżno. Jestem przeciętna. Tylko tak mogę się wyróżnić.

     Zaklęciem doprowadzam do porządku moje brązowe loki. Spinam je w wytworny kok. Wszyscy powiedzą, że wyglądam niesamowicie.

***

      Czy jesteś moja?

    Zostało już tylko kilka minut do balu. Dzisiaj będę tam z nią. Dzisiaj powiem jej, co do niej czuję. Pokonałem wszystkie przeszkody na drodze do naszego szczęścia.

    Przygładzam jeszcze moje platynowe włosy i wychodzę.

***
 
    Wybacz nie

   Jestem Kusicielką

   Jestem winna

 
     Wiem, że nie zawsze jestem przy tobie. Tak rzadko bywam szczera. Ale teraz gdy widzę cię, z wszystkimi emocjami wypisanymi na twarzy, nie jestem już taka pewna mojej decyzji. Czy naprawdę mogłam cię, gdzieś tam w głębi pokochać?

     Nie, to niemożliwe. Podchodzisz i wyciągasz do mnie dłoń, a ja z uśmiechem ją ujmuję. Szczerym uśmiechem, o ironio.

-Pięknie wyglądasz - mówi.

    Unoszę tylko jeden kącik ust. Szkoda, że się tak nie czuję.

     Zmierzamy powoli do Wielkiej Sali i rozmawiamy. Mówimy do siebie o głupich błahostkach i słuchamy swoich głosów. Odpływam powoli we wspomnienia. Nasz pierwszy pocałunek, dotyk, pierwsza normalna rozmowa. Chciał tylko spłacić swój dług. Bo przecież go uratowałam.

     Moje intencje nie były szczere. W ramach rekompensaty miał spędzić ze mną trochę czasu. Poznać. Chciałam, żeby przeprosił mnie za te 7 lat nienawiści. Chciałam zemsty.

      Podczas żadnego z naszych spotkań w Pokoju Życzeń nie nazwał mnie Szlamą. Nie obraził, nie krytykował. Na początku tylko siedzieliśmy w milczeniu. W miarę upływu czasu i kolejnych wieczorów spędzonych razem, zaczęliśmy rozmawiać. Wiedziałam, że to ja pierwsza muszę się otworzyć. Opowiedziałam Malfoy'owi o tym, jak bardzo chciałabym odzyskać rodziców, którym przed wojną wyczyściłam pamięć. Pamiętam jak wtedy płakałam, a on nie wiedział jak ma się zachować.

 Gdy dziewczyna płacze, nie ma nikogo bardziej bezużytecznego niż mężczyzna.

     Muszę przyznać, że jednak wtedy byłam odważna. Zapytałam: "Przytulisz mnie?" Może to była desperacja, może pragnienie bliskości drugiego człowieka i pocieszenia. Ale najlepszą częścią tego wieczornego spotkania, było to, że on się zgodził. Nadęty, zakochany w sobie, arogancki arystokrata, przytulał mugolaczkę i pozwalał, aby plamiła łzami zmieszanymi z tuszem do rzęs, jego koszulę.

     Następnego dnia to on mówił. Mówił o ojcu tyranie, Śmierciożercach, służbie u Czarnego Pana. Nie płakał, ale w jego głosie słyszałam, że te wspomnienia bolą. Teraz jego rodzice są zamknięci w Azkabanie, a on tęskni za matką. Za tą, która go kochała, gdy wymawiał swoje pierwsze słowo i wtedy, gdy wpuszczał sługusów Voldemorta do Hogwartu. Kochała go mimo wszystko. To ja obejmowałam go tego wieczoru. Bo prawda bolała.

    Później wszystko było prostsze. Przeprosił mnie, błagał na kolanach o wybaczenie. A ja mu przebaczyłam. Bo tak miało być. Ale nie obchodziło mnie to, że przepraszał. Nie potrafiłam zapomnieć.

   Kusiłam go, jak to ujął. Każdego dnia, każdym ruchem, słowem i dźwiękiem. Powtarzał mi, że jestem piękna. Całował, przytulał i otaczał aurą bezpieczeństwa.

    Zaniedbałam przyjaciół, odwróciłam się od nich. Całe dnie spędzałam na nauce, nocą przychodziłam do Pokoju Życzeń i wychodziłam przed świtem. Planowałam, uzależniłam się od Malfoy'a i chorych myśli o zemście na nim. Za każdym, cholernym razem, gdy się całowaliśmy, a ja odpływałam i czułam się szczęśliwa, powtarzałam sobie: "To już ostatni raz. Nic do niego nie czuję." W pewnym momencie chyba przestało to działać.

     Tydzień temu zaprosił mnie na Bal Bożonarodzeniowy. Zgodziłam się, ale nie mówiłam, że przyjęłam także inne zaproszenie, od jego najlepszego przyjaciela. Zaczęłam wdrażać mój plan w życie.

Z Blaise'm miałam spotkać się w Wielkiej Sali. Nalegał, że przyjdzie pod moje dormitorium Prefekta Naczelnego, ale zbyłam go odpowiedzią, że nie jestem małą dziewczynką, i nie trzeba mnie odprowadzać. O dziwo, uwierzył.

     Wchodzimy do Wielkiej Sali. Draco mocniej ściska moją dłoń, dodając mi otuchy. Wszyscy wpatrują się w nas, jak w mugoli. Szlama i Arystokrata, to niezwykły widok. Malfoy miał rozsiać plotki, że razem pojawimy się na balu. Najwidoczniej tego nie zrobił. Albo mu nie uwierzyli.

-Malfoy? Miałeś powiedzieć swoim przyjaciołom ze Slytherinu, że przyjdziemy razem - powiedziałam.

-Zostawiłem to Blaise'owi - odpowiedział z szelmowskim uśmiechem.

     Cholera. No to po mnie. Czy Malfoy wie? A może Zabini zachował to, że przyjęłam jego zaproszenie dla siebie. A jeśli chcą się odegrać?


***


Czy jesteś moją?

Kaskadami włosów

Spływającymi leniwie przez kręgosłup

Muzyką kapiącą jak krew z warg?

 
    Zadziorna Granger myślała, że się nie dowiem. Nie powiedziałem niczego Draco. Ona ewidentnie coś knuje. Przyjęła zaproszenie ode mnie i od niego. Cholerna, seksowna, Kusicielka Granger.

     W co ty grasz dziewczyno?


***


 Wybacz jeśli kiedykolwiek cię kusiłam

 Jestem winna

 
    Tańce rozpoczynają Prefekci Naczelni. W tym roku dwie dziewczyny, które miały dobrać sobie partnerów. Tutaj rozpoczyna się drugi etap mojego planu.

    Blaise i Draco podchodzą do mnie i wyciągają dłonie. Potem patrzą na siebie pytającym wzrokiem.  Po kilku sekundach przenoszą go na mnie. Draco jest zszokowany. Blaise sztyletuje mnie wzrokiem. "Coś ty zrobiła?!", wydaje się mówić.

"Wybierz Zabiniego, wybierz, Zabiniego, wybierz go!" - mówi rozum.

 "Wybierz Malfoy'a, wybierz Malfoy'a, wybierz jego!" - krzyczy serce.

 "Co ja zrobiłam?", jęczę w duszy.

     To trwa już zbyt długo. Stoją i czekają. Cholera. Kogo mam wybrać? Czy mam dokonać zemsty na Malfoy'u? A może zawieść Zabiniego?

-Granger wybieraj! Ręka mnie boli - mówi Blaise.

     Jestem bliska płaczu. Drżącą dłonią ujmuję dłoń mulata. Draco patrzy na mnie z niedowierzaniem. Nie powinnam tego robić. Urażony blondyn odwraca się i zmierza do wyjścia z Wielkiej Sali. Zabini patrzy na mnie z politowaniem.

-No idź za nim! Ja idę odbić Ginny, Chłopcu-Który-Został-Wylosowany. - Uśmiecha się do mnie i znika w tłumie.

 

***


 Czy będziesz moją?

Najjaśniejszą na niebie gwiazdą

Szklanką wody gdy umieram z pragnienia

Promykiem szczęścia w smutku?

 
    Co zrobiłem nie tak? Nie rozumiem, dlaczego wybrała Blaise'a. Mówiła mi, że mnie kocha, że nie pragnie niczego tak bardzo, jak wirować ze mną na parkiecie gdy wszyscy patrzą. Trzymać mnie za rękę i siedzieć razem przy stole Slytherinu. Po Balu Bożonarodzeniowym wszystko miało się zmienić. Uczniowie mieli oswoić się z informacją, że dwie osoby, które nienawidziły się przez 7 lat, są teraz razem. Chciałem na nim wykrzyczeć, jak bardzo ją kocham.

-Niech to szlag! - Kopię ścianę na korytarzu.

    Wtedy ją zauważam. Idzie w moją stronę. Nie uśmiecha się i nie mogę powiedzieć, że się nie uśmiecha. Ubrała sukienkę, którą jej kupiłem. Wygląda w niej nieziemsko. Jeden niesforny lok wymknął się jej z koka. Podchodzi do mnie i kładzie dłoń na moim policzku. Patrzymy sobie głęboko w oczy i nic nie mówimy.

-Co zrobiłem źle, Hermiono? - przerywam ciszę.

-Nic. Ja… Od początku nie byłam z tobą szczera Draco. Chciałam zemsty za to, jak mnie traktowałeś przez te wszystkie lata w szkole. Jestem chora, tak bardzo chora. Stałeś się moją obsesją. Kochałam cię i nienawidziłam. Chciałam cię chronić i zranić, abyś poczuł mój ból. - Odsuwa się ode mnie.

   Opiera się o ścianę i siada na podłodze. Ukrywa twarz w dłoniach, ale nie płacze. Bo jest silna.

-Przepraszam, przepraszam cię Malfoy. Nie zasłużyłeś na to, co chciałam zrobić. Wiem, że mnie kochasz i wiem teraz, że kocham ciebie. Ale nie wiem czy mi wybaczysz. Czy chcesz mi wybaczyć - mówi.

Siadam obok niej, obejmuję ją ramieniem i mówię:

-Miłość wymaga od nas poświęceń Granger. Wybaczam ci. A teraz chodźmy na ten bal, bo mamy zaległy taniec. - Uśmiecham się, a ona patrzy na mnie z zaskoczeniem na twarzy.

    Potem się uśmiecha. Uśmiechem, który rozkwita na jej twarzy jak kwiat. To jest moja Hermiona.

 

***


Powiem tak

Bo Kusicielka

Dała się skusić


-Kocham ją! Kocham Hermionę Granger! - krzyczy Draco.

-Ja też go kocham! Kocham Draco Malfoy'a! - odkrzykuję.

Tańczymy ze sobą, szczęśliwi, że się mamy. Bo miłość, to największa magia na świecie. I nieważne, czy jesteś bogaty czy biedny, młody czy stary, przystojny czy brzydki. W końcu cię znajdzie.