czwartek, 30 stycznia 2014

"Tatuaże"

Słodka miniatureczka , którą bardzo szybko się ją czyta ;]

Same dialogi ;]

http://dziurawykociol.nora.pl/viewtopic.php?t=8997

Tytuł: "Tatuaże"
Autor: bored2hyperness
Tłumaczenie: Veronique
Czasy: Hogwart
Status: ZAKOŃCZONA

Fragment opowiadania:

"...- Och!
- Au!
- Och, przepraszam... O. To ty.
- Cóż, również miło mi cię spotkać, Hermiono. Ale proszę powstrzymaj swój entuzjazm przy wchodzeniu w kontakt z moim cudownym ciałem. Ludzie mogą coś pomyśleć.
- I co by pomyśleli, Malfoy?
- Jesteś inteligenta, Hermiono, sama wiesz dobrze co.
- ...
- Co?
- Powiedziałeś do mnie Hermiona... I przyznałeś, że jestem inteligentna.
- Nie musisz być tak zdziwiona. Poza tym, tak się nazywasz, prawda? I nie widzę powodu zaprzeczać oczywistej prawdzie: jesteś najlepszą uczennicą tej szkoły... Oczywiście, zaraz przede mną.
- Nigdy nie sądziłam, że dożyję dnia w którym przyznasz się do bycia drugim w czymkolwiek, Malfoy.
- Och, teraz kiedy mówię do ciebie Hermiona, domagam się, abyś mówiła do mnie Draco.
- A niby dlaczego miałabym to robić, Malfoy?
- Bo tego chcesz. Gdzieś, w głębi chcesz wiedzieć, jakie to uczucie móc ciągle wypowiadać moje imię.
- Nie! Nie chcę!
- Och tak... Chcesz.
- Malfoy, co ty robisz? Dlaczego się do mnie zbliżasz? Mamy tu jakąś poważną osobową inwazję entuzjazmu.
- Osobowa inwazję entuzjazmu? Wiesz, słodka jesteś jak się wkurzasz... Hermiono.
- Jaka jestem? To znaczy... muszę iść. Tak. Teraz. Cześć.
 - I tyle z planu A..."

środa, 29 stycznia 2014

"Last Kiss"

Smutna a zarazem szczęśliwa miniaturka ;)


http://dziurawykociol.nora.pl/viewtopic.php?t=7148

Tytuł: "Last Kiss"
Autor: BB Knight
Tłumaczenie: Kapuzine
Czasy: Dorosłe życie
Status: ZAKOŃCZONA

Fragment Opowiadania:

"...- Draco, nie chcę zostawiać Josie z żadną opiekunką. Nie sądzę, abyśmy powinni iść. – Draco objął swoją żonę ramieniem.
- Daj spokój, kochanie – mówił, całując ją delikatnie – Jo jest miła i bezpieczna z Lilly, ponieważ jesteśmy wciąż młodzi, myślę, że potrzebujemy jednego, ostatniego święta. Hermiona popatrzyła na niego.
- Chyba masz rację.
- Wiesz to. A teraz już chodź! – chwycił ją, i odciągnął od miejsca przy łóżku Josie. Pobiegł z nią do samochodu.
- Draco, to jest całkiem fajny wóz!
- Taa... wynająłem go właśnie dla Ciebie – Hermiona uśmiechnęła się i oparła się plecami.

- Draco, patrz! – powiedziała, patrząc na zewnątrz – Pada śnieg! – Draco popatrzył w stronę żony. Wyglądała tak szczęśliwie, patrząc na padający śnieg.
- Nasze dziecko będzie właśnie takie jak ty – powiedział Draco, szczerząc zęby. Hermiona zaśmiała się.
- Żeby – obydwoje uśmiechając się, myśleli o swojej miłości i o swojej kochanej córce.
 - Trzymaj się, będzie ostry zakręt – powiedział Draco, skręcając kierownicą. Hermiona złapała za uchwyt nad oknem i nie puszczała go..."

"I dare you!"


Dosyć fajna miniatureczka.Praktycznie sam opis ,ale ciekawy ;)


http://dziurawykociol.nora.pl/viewtopic.php?t=5958

Tytuł: "I dare you!"
Autor:  Lilie Blaze
Tłumaczenie: Lanvin
Czasy: Dorosłe życie
Status: ZAKOŃCZONA

Fragment Opowiadania:

"...Dlatego teraz, jak patrzę w twoje oczy, przygnębione szare oczy, pamiętam prawdziwego ciebie. Tego „ciebie” kochałam widzieć, kochałam spędzać z nim czas.
Na ten ułamek sekundy widzę światełko w twoich oczach. Widzę ślady śmiechu i szczęścia.
Na ten ułamek sekundy jesteś tym słodkim, niewinnym chłopcem, którego tak bardzo chciałabym znów spotkać.
Na ten ułamek sekundy jesteś prawdziwym tobą, moje serce mocno bije i pamiętam, jak było kiedyś.
Ale nagle mrugnąłeś…
 Światełko znikło..."


wtorek, 28 stycznia 2014

"Fałszywy stopień"



Miniaturka jest naprawdę bardzo fajna pomimo ,że nie ma żadnych opisów tylko same dialogi ;]


http://forum.mirriel.net/viewtopic.php?f=2&t=1061

Tytuł: "Fałszywy stopień"
Autor: Sonka
Czasy: Hogwart
Status: ZAKOŃCZONA

Fragment Opowiadania :

"...- A ty znowu z tą „grzeczną rozmową”. Trudno nie mówić o mojej rodzinie, jeśli cały czas powtarzasz moje nazwisko. Prawdę mówiąc, to mnie rozprasza. Chciałbym żebyś, do cholery... przestań to robić.

- Więc jak inaczej mam się do ciebie zwracać?

- Możesz spróbować po imieniu.

- Ale... Tylko Pansy tak robi.

- Błagam, nie wspominaj teraz o Parkinson. Wystarczająco mnie mdli od bliskiego kontaktu z tobą.

- Ale wszyscy nazywają cię „Malfoy”.

- I dlatego uważasz, że zawsze gadam o mojej rodzinie?

- To znaczy... to jedyny powód dla którego poruszasz kwestię swojego ojca.

- Jeden z powodów, Granger.

- Więc, jak powinnam się do ciebie zwracać, jeśli nie „Malfoy”?

- Wiesz, mam na imię Draco.

- Hympf, hympfmm. Hehehe... hehehe... Hehehe...

- Co? Przecież nie łaskoczę cię znowu, prawda?

- Nie. Hehe... hehe. Po prostu... to takie zabawne imię. Heheh... hehe... przepraszam. Naprawdę.

- Najpierw ten żałosny Weasley, a teraz ty. Nie widzę nic zdrożnego w moim imieniu. Jest mocne, wyjątkowe, a nawet ośmielę się powiedzieć...

- Głupie?

- Wiesz, „Hermiona” też nie zgarnia wszystkich nagród.

- Powiedziałeś... powiedziałeś moje imię.

- I...? (Skrępowany.)

- Nie miałam pojęcia, że w ogóle wiedziałeś jak mam na imię.

- Jestem prefektem, Granger. To mój obowiązek znać imiona...

- No tak, ale ... zawsze nazywałeś mnie, używając mojego nazwiska. Czułam się jakbym była w wojsku, czy coś w tym rodzaju, a ty krzyczałeś, poniżając mnie i używając jedynie mojego nazwiska.

- A kim ja niby jestem? Twoim sierżantem? Będziesz musiała robić pompki za to trzepnięcie w trzeciej klasie.

Parsknięcie.

- Czy to był śmiech, Granger? Zabawne, myślałem, że przyjaciele Harry`ego Pottera nie śmieją się ze Ślizgonów.

- Czyżbyś to teraz ty promował międzydomową solidarność? Tak, śmiałam się, jeśli już musisz wiedzieć.

- A dlaczegoż to doskonała Hermiona Granger śmiała się ze złego Dracona Malfoya, jeśli wolno mi spytać?

- Ponieważ pierwszy raz jak słyszałam jak żartujesz z kogoś i ten dowcip nie poniżał drugiej osoby.

- Technicznie to miało poniżyć ciebie.

- Nie jestem taka nieczuła, dlatego nie będę się przez chwilę śmiała z siebie.

- A ja nie jestem taki nieczuły, i dlatego nie będę się przez chwilę śmiał z ciebie.

Westchnienie.

- Wygląda na to, że odbyliśmy cywilizowaną rozmowę.

- Otóż to. Zresztą, pieprzyć to. To było zbyt dziwne dla mnie. Znowu to robię, pieprzyć cię. Nie, to musi być coś okropnego: idź się pieprz.

- Znowu jesteś na mnie wściekły.

- Zawsze jestem na ciebie wściekły.

- Nie byłeś minutę temu. Dlaczego znowu się na mnie złościsz?

- Stroiłaś sobie żarty z mojego imienia.
- Ach, teraz to dla ciebie takie ważne.

- Proszę! Jakbyś ty nigdy nie była przewrażliwiona na punkcie swojego imienia.

- Nie byłam.

- Albo co ty na to: nigdy nie byłaś wrażliwa na punkcie swoich metod nauki? Słyszałem plotki, że nigdy nie opuszczasz biblioteki chyba, że idziesz na lekcje. Wybudowałaś sobie malutki szałas z tyłu za regałami. I dostajesz zeza od zbyt długiego gapienia się w książki.

- Zamknij się, Malfoy.

- Widzisz? Małe rzeczy mogą być ważne dla kogoś.

- Ale to.. to jest to, co ja robię, jak sięzachowuję. Coś, co kontroluję. Nie możesz kontrolować swojego imienia.

- Spróbujmy z drugiej strony: czy kiedykolwiek byłaś zirytowana, kiedy ludzie nazywali cię
”molem książkowym”?

- Oczywiście, że tak. Co to za głupie pytanie? To okropne mówić tak o kimś, sugerujesz, że ja nigdy...

- Ale nie możesz kontrolować swojego przezwiska, Granger. Więc dlaczego nie dać sobie z tym spokoju?

- ...

- Słuchaj, Granger, gdyby twoja matka nazywała cię swoim Smoczątkiem, mogłabyś być troszeczkę przewrażliwiona na tym punkcie, no nie?

- Heheheh. Nadal cię tak nazywa?

- Tak. O, cholera! Teraz możesz mnie szantażować!

- Acha! Masz rację! Zastanówmy się do czego mogę cię zmuś... Ha! Masz stepować na stole nauczycielskim w Wielkiej Sali!

- Co?! Nie możesz mi tego zrobić, Granger!

- Jasne, że mogę. W różowym stroju baletnicy. Z falbankami. – śmiech – Inaczej wszyscy usłyszą o twoim uroczym smosio-posio...

- Co!?

- Nie, czekaj, czekaj! To jest dobre! Zamierzam ogłosić twoje sekretne zaręczyny z Crabbe`m i Goyle`m! Ha! To bigamia i homoseksualizm! Będziesz skończony! – (więcej śmiechu)

- Nie! Nie możesz mi tego zrobić! Jestem Malfoyem! Mam honor! Mam szacunek! Mam...

- Nie, nie, czekaj! Co, jeśli...

- Planowałaś to od dawna, prawda Granger? Knułaś, podpuszczałaś, próbowałaś znaleźć na mnie jakiegoś haka! Otóż, nie zamierzam brać w tym udziału. Będę silny! Będę...

- Nie pozostaniesz zbyt silny jeśli się dowiedzą, jak twoja mama cię nazywa. Nie bądź śmieszny, Malfoy, nie planowałam cię szantażować. Prawdę mówiąc, będę po prostu szczęśliwa, jeśli nie spędzę reszty życia rozmawiając z tobą!

- Mam dokładnie to samo.

- Dobrze, więc doszliśmy do porozumienia.

 - Doszliśmy..."

,,Noc mówi dobranoc''

Bardzo ciekawa i godna przeczytania miniaturka ;]

http://www.magiczne.pl/index.php?showtopic=11583&mode=threaded&pid=346299


Tytuł: ,,Noc mówi dobranoc''

Autor: Kolis
Czasy: dorosłe życie
Status: ZAKOŃCZONA

Fragment Opowiadania:

"...,,Och, Granger gdybyś znała prawdę!
Ale wiedziałem, że nie mogę ci powiedzieć’’. To zbyt ryzykowne. Kiedy wszedłem do przedpokoju Hermiona podeszła do mnie i uśmiechnęła się lekko – przytuliłem ją najmocniej jak mogłem. Westchnąłem i bez słowa skierowałem swoje kroki do sypialni. Zacząłem wyrzucać swoje rzeczy z szuflad i wkładać do walizki.
-Co robisz? – spytała. Na jej twarzy malowało się zaskoczenie. Popatrzyłem na nią smutno.
-To koniec, przykro mi – tylko to potrafiłem jej powiedzieć. Myślałem, że ona zacznie mi robić wymówki i krzyczeć, ale ona stała spokojnie nie odzywając się ani słowem. Zdziwiło mnie to, ale nie zaprzestałem pakowania. Pamiętam kiedy obiecałem jej, że nigdy nie będzie przeze mnie płakać. Właśnie złamałem tą obietnicę. Spojrzałem na nią przelotnie i zauważyłem pojedynczą łzę spływającą po jej policzku. Odwróciłem się. Nie potrafiłem patrzeć na to jak cierpi z mojego powodu. Gdy skończyłem chwyciłem walizkę i ruszyłem drzwi. Bardzo chciałem ją przytulić, pocałować… Ale wiedziałem, że gdybym to zrobił nie potrafiłbym jej zostawić.
-Kocham cię – dotarł mnie ledwo słyszalny szept Granger. To było bardzo trudne. Nie wyobrażałem sobie bez niej jutra. Ale nie miałem wyboru.
 -Zapomnij – powiedziałem gorzko i wyszedłem z mieszkania pewien, że nigdy jej już nie zobaczę. To tak bardzo bolało..."

poniedziałek, 27 stycznia 2014

"Róża Gryffindoru czyli Hogwart Love Story"

Bardzo zabawna i miła miniatureczka ;)


http://forum.mirriel.net/viewtopic.php?f=2&t=4


Tytuł: "Róża Gryffindoru czyli Hogwart Love Story"
Autor: Toroj
Czasy: Hogwart
Status: ZAKOŃCZONA

Fragment Opowiadania:

"...- Czy wiesz, o piękna, że czerwień jest barwą miłości? - rzekł Draco tkliwie do skarpetki. Odpowiedzi się nie doczekał, może dlatego, że skarpetki na ogół są mało rozmowne. Wzrok Malfoya juniora podążył w górę, rejestrując po drodze kobiece kolana (fascynujące), spódniczkę w szkocką kratkę (cudowną) naręcze książek (obłędnie kanciastych, bibliotecznych i takich... bardzo... książkowych) a ponad nimi oblicze TEJ absolutnie wyjątkowej Hermiony Granger... które aktualnie było wzruszająco zalane łzami. Serce Dracona podskoczyło jak żaba (do której nie mógł znaleźć rymu) i młodzieniec doznał olśnienia. Całe jego wnętrze, jaźń, ego, duszę, tudzież bardziej materialne utensylia w rodzaju wątroby i trzustki... i co tam jeszcze miał w środku, wypełniła ONA. Był piękny, majowy dzień 1996 roku, a dziedzic Malfoyów - motto rodu "Draco veritas sapiens aqua minerale" - znalazł sens życia.
Hermiona zerknęła na chłopca, klęczącego rycersko u jej stóp, po czym na nowo wybuchnęła rozdzierającym łkaniem, płynącym z głębi jestestwa.
- Ukochana!!! - ryknął Draco i ucałował brzeg spódniczki w szkocką kratkę. - Ukochana, kto cię skrzywdził!?
- Jeeesteeem nieeeszczęęęśliiiwaaaa... - wyznała panna Granger, opadając wdzięcznie na ogrodową ławkę w pozie romantycznej, przy czym nieco przeszkadzały jej podręczniki, więc dyskretnie odłożyła je na bok i załamała ręce. - Nikt mnie nie kocha!!
- To znaczy mama i tata mnie kochają - dodała rzeczowo. - I Krzywołapek...
- Ale to jest straszne, żeby być obiektem uczuć koootaaaa... - zaszlochała znowu.
 - Ja cię kocham!!! - sprostował natychmiast Draco, zastanawiając się, gdzie do tej pory miał oczy, skoro nie docenił zalet tej olśniewającej dziewczyny, z którą przecież spotykał się dzień w dzień podczas posiłków i na lekcjach. Co prawda jej pochodzenie zostawiało wiele do życzenia, ale jakże romantyczne i słodkie będzie wspólne przezwyciężanie trudności w postaci obiekcji rodzicieli. A finał miłosnej epopei zapowiadał się tym bardziej atrakcyjnie, że będą poprzedzały go przelotne spojrzenia, ukradkowe uściski dłoni, listy kipiące uczuciami, pozostawiane w podręcznikach i tajne spotkania w uroczych zakątkach Zakazanego Lasu... no, chyba żeby padało..."

piątek, 24 stycznia 2014

"Are"

Kolejna miniaturka świetnej NOX ;]

Miniaturka w całości.

ZAPRASZAM DO CZYTANIA !

- Wiesz - westchnęła Hermiona - przez pół roku nie było mnie w kraju...
-To gdzie byłaś? - zapytała tylko Pansy.
-W - zawahała się z odpowiedzią - w Norwegii...
-Co? - przerwała jej ostro Pansy- przecież ty nienawidzisz zimna!
Uśmiechnęła się ponuro.
-Niech to zostanie u mnie. Byłam w Norwegii i wiesz, spotkałam faceta...
-Zdradziłaś Draco? - zapytała chłodno brunetka - Draco?
Hermiona wzruszyła ramionami.
-On też miał wiele przez ten czas - odpowiedziała tylko.
-Co dalej?
-Ten facet... Are - uśmiechnęła się lekko - on był przeciwieństwem Draco - powiedziała jakby nieświadomie - Miał chyba jakieś powiązania z arystokracją. Był pewny siebie i nonszalancki. Ciemne włosy, naprawdę czarne oczy, wysoki, przystojny i ten chłód w oczach. Tylko to ich łączyło. Miał w sobie taką władzę i autorytet... Ta siła... Ale potem zaczęłam dostrzegać coś czego nie widziałam wcześniej. Siła była tylko sprytnymi czarami, władzę miał. bo miał to jego ojciec i cała rodzina. Pewny siebie był tylko do ludzi niższych społecznie od niego. Nonszalancja to była zwykła pycha, że jest kimś lepszym. A autorytet.. no cóż, widziałam jak rozmawiał z tamtejszym Ministrem... był przerażony i jąkał się jak niemowlę. Nie tego szukałam. Poza tym - westchnęła ciężko - przez te pół roku spałam z nim tylko raz. Naprawdę. Ale niczego nie czułam. Wiem, że to głupota ci o tym mówić... nie powinnam...
-Mów! - powiedziała z naciskiem Pansy.
-Ja... Pan, ja naprawdę... nie wiem. Na Arego leciała prawie każda kobieta, a ja go miałam, ale miałam go gdzieś. Wszędzie rozpowiadano jaki to on jest dobry w łóżku, a mnie nie umiał rozpalić! Po prostu, robił to samo co każdy facet, a... - Hermiona pokręciła głową zrezygnowana - ja nic nie czułam.
-Hermiono Jean Granger - powiedziała Pansy - posłuchaj mnie uważnie, bo więcej nie powtórzę i nie jest to dla mnie łatwe. Draco był moją pierwszą wielką miłością. Byłam i nadal jestem jego przyjaciółką, ale również jego byłą. Żaden facet nie działa na kobiety tak jak Draco. Żaden. A ty miałaś coś czego nie miała żadna jego dziewczyna czy nawet ja - dodała nieskromnie Pansy, ale każdy kto znał Dracona wiedział, ile dla niego znaczy Pansy - miałaś jego serce. Tak, dziewczyno, na wyciągnięcie ręki. Draco nigdy, przenigdy nie wariował na punkcie żadnej dziewczyny tak jak na tu odbiło na twoim punkcie. Choć jestem jego byłą i szczęśliwą mężatką, to Draco zawsze zostanie dla mnie wzorem faceta. Nikt nie umie się kochać tak jak robi to Draco, nikt. Miałam wiele facetów po nim i przed. Każda, która wyszła z jego sypialni nie czuła tego samego z innym facetem. Ten dotyk i chłód w oczach... - Pansy pokręciła głową - tego się nie zapomina.
-A Harry? - zapytała bezwiednie Hermiona
-Granger - zmarszczyła brwi Pansy - byłaś z Harrym, wiesz jaki jest i wiesz jaki jest Draco. Byłaś z nim i wiesz jak się kocha w takim samym stopniu jak ja. Ten chłód w oczach, opanowanie nawet wtedy, gdyty krzyczysz i jego palce na skórze, zresztą znasz to. A ten facet z Norwegii, Are... to tylko marna kopia Draco. On nigdy nie tracił rezonu ani zimnej krwi jak rozmawiał z ludźmi swojego stanu, baronem, królem czy cholera wie kim. Draco ma większą władzę niż minister i jego ojciec za swoich najlepszych lat. Czy musiałaś marnować pół roku życia żeby się o tym przekonać?
-O czym? - prychnęła Hermiona, bo ton Pansy zaczął ją wkurzać, a po za tym dziwnie się poczuła jak powiedziała do niej Granger. Dawno nie używała tego nazwiska.
-Kochasz go.
-Kogo?!
-Nie udawaj idiotki, bo nią nie jesteś! Po jaką cholerę jechałaś na drugi koniec świata? Po to żeby uciec od Draco, od władzy jaką miał w całej Anglii! Czy to nie tego chcesz do faceta? Władzy, żeby zapanował nad tobą? Dziewczyno, Draco jest tym draniem, którego potrzebujesz! Niepotrzebny ci żaden Are, Mare czy Villemo!* (imię nadawane i chłopcom i dziewczynką) tylko Draco!
-Pan, ja...
-Dziewczyno, czemu się wahasz?
-Kiedyś, kiedyś - zaczęła powoli - Draco powiedział mi, że uwielbia się bawić. Że żadna dziewczyna go nie usidli i że szybko się nudzi. Dlaczego mi ma się udać?
-Dobra, Granger. Zaczynasz dramatyzować. Draco Ccę kocha...
Hermiona zaśmiała się.
-On?! Draco i kochanie kogokolwiek? Pansy, proszę cię! On nie widzi świata po za czubkiem własnego nosa! Liczy się tylko szanowny Pan Malfoy na Malfoy Manor i jego cholerna arystokratyczna duma!
-A nie za to go kochasz? - zapytała spokojnie Pansy patrząc w jej oczy.
Z twarzy Hermiony spełzł uśmiech. Ramiona opadły, a oczy zgasły. Przez kilka chwil unikała spojrzenia Pansy, a potem spojrzała w jej chłodne zielone oczy.
-Właśnie za to – szepnęła, w jej oczach zabłysły łzy.

~*~*~*~

-Pan... ja, ja się boję - szepnęła Hermiona chwilę po tym jak się uspokoiła i przestała płakać.
Położyła głowę na kolanach Pansy.
-On uwielbia zabawę i spontaniczność... Boję się, że on mnie kiedyś zostawi. Owszem, jest tym draniem, którego mogłabym kochać, ale...
-Granger, zrozum... - westchnęła Pansy - on już taki będzie. Jeśli cię zostawi to tylko po to żeby ci pokazać, że on cierpiał jak cię nie było. Ale nie zrobi tego.
-Skąd ta pewność? - mruknęła Hermiona.
-Bo sama myśl, że miałby Cię znów stracić go przeraża.

"Everything I Do, I Do It For You"

To jest bardzo piekna i wzruszająca miniaturka ;)


http://dziurawykociol.nora.pl/viewtopic.php?t=2607

Tytuł: "Everything I Do, I Do It For You" 
Autor: Pokakontas
Czasy: Hogwart/dorosłe życie
Status: ZAKOŃCZONE

Fragment opowiadania:

"...- Proszę nie odrzucaj mnie. Wiem, że nie zasługuję na tak wyjątkową osobę, jednak proszę żebyśmy spróbowali.
 Łzy płynęły obficie po bladej twarzy szatynki. Jedyną przeszkodą był strach i niemiłe wspomnienia. Musiała to przyznać, Dracon zawrócił jej w głowie i to dość dawno. Wszystko zaczęło się od zwykłego spotkania. Coraz częściej o nim myślała, raz nie spała w nocy. Przyczyną tego był mały wypadek na schodach. Ale wszystko jest teraz nieważne. Bała się spróbować, bała się, że zostanie odrzucona. Zaangażuje się, a Draco ją porzuci..."

czwartek, 23 stycznia 2014

"To była krótka historia..."


Cudowna miniaturka , ale kto nie uwielbia twórczości wspaniałej NOX ;)

Miniaturka w całości.
Mam nadzieje,że Nox się za to nie obrazi ;)
Po prostu dodaję to, ponieważ uwielbiam jej opowiadania ! *-*

ZAPRASZAM DO CZYTANIA !!!  +18


Spotkali się w jednym z najbardziej pożądanych klubów świata. Pulsujące światło i ogłuszająca, ale wprowadzająca w trans muzyka nie pozwalała na rozmowę czy głębokie spojrzenia w oczy. Wpadli na siebie przypadkowo. Ona przyszła odpocząć od pracy i nawału zajęć jakie miała na głowie w ciągu dnia. Chciała potańczyć, wypić coś, poflirtować trochę chociaż miała chłopaka, ale on nie musiał o tym wiedzieć. Był daleko i tylko to się liczyło. Tańczyła na samym środku parkietu w rytm pulsującej muzyki. Ubrana była w krótką niebieską mini i biały króciutki i prześwitujący top. Na to miała założoną czarną koronkową asymetryczną koszuleczkę. Wiedziała jakie spojrzenia ślą za nią faceci w klubie i była z tego bardzo zadowolona. Brązowe niegdyś włosy teraz były czarne i proste. Sięgały talii i pobudzały wyobraźnię każdego. Bursztynowe oczy podkreślone drapieżnie na czarno przyciągały spojrzenia. Dziesięciocentymetrowe czarne szpilki dopełniały seksowny strój. Była po kilku kieliszkach, ale ogarniała, wiedziała co się w oku niej dzieje. Większość drinków miała za friko. Tańczyła sama. Bardzo, ale to bardzo chciała wzbudzić w kimś dzisiaj zazdrość. Miała taki kaprys. Szukała odpowiedniej osoby. Znów polowała. Po raz pierwszy od bardzo długiego czasu.
On przyszedł do klubu z czystej nudy, bez konkretnego planu. Idąc do baru szukał kogokolwiek, kogoś kto go zainteresuje. Czegoś na co warto zwrócić uwagę i chwilę się pomęczyć. Jasne wręcz platynowe włosy były początkowo zaczesane gładko do tylu, ale teraz były rozsypane i tworzył przyciągający wzrok artystyczny nieład. Stalowoszare oczy patrzały chłodno i obojętnie. Na pełnych ustach igrał lekki zmysłowy uśmieszek, pełen ironii i samozadowolenia. Oj, tak wyglądał jak polujący lew, znający doskonale własne atuty. Co było szczerą prawdą. Jasne niebieskie jeansy były modnie powycierane na udach i kieszeniach. Z tyłu na lewej nogawce miał wyszytego białego orła. Czarna koszula z jedwabiu była po połowy rozpięta, na to miał narzuconą czarną marynarkę. Podszedł do baru, skinął na barmana i już miał drinka. Upił powoli łyka i obrócił się w stronę parkietu. Tysiące ciał i ogrom emocji. Pewnie nie jedna para nie znająca swoich imion, wyląduje dzisiaj w łóżku i więcej się nie spotkają. On też miał na to coraz większą ochotę i miał zamiar zapamiętać to imię, tak dla zasady.
Lustrował wzrokiem kilka dziewczyn, ale jak dla niego to nie było nic ciekawego. Za krótkie nogi, małe piersi, krzywy nos, rude włosy, zajęta (to nie było problemem, ale nie miał ochoty na rozróbę) za DUŻO tapety, nie ten krój brwi. Spojrzał w bok. Blondyna z odrostami na pół głowy, nie. Ruda, loczki i piegi. Nie do końca. Ciemny blond, no no no... nie, ma ślad na lewej ręce po obrączce. Czekoladowe włosy, mniam, ale nie, ten wzrok jest zaćpany.
O, O, KURWA!
Zlustrował dziewczynę od stóp do głów.
Czarne wysokie szpilki, długie opalone nogi, smukła talia, długie czarne włosy, króciutka mini, zaokrąglone biodra, piękny tyłek, biała bluzeczka i ten bardzo interesujący koronkowy dodatek. Czy nie wspominał o tym, że koronki to to co on lubi najbardziej?
Czarne wysokie szpilki, długie opalone nogi (idealne żeby objąć jego biodra), smukła talia (ciekawe czy byłby w stanie objąć ją dłońmi), długie czarne włosy, (jego ręka wpleciona w nie, gdy dziewczyna dochodzi, siedząc mu na udach) króciutka mini, (szybko się jej pozbędzie), zaokrąglone biodra, (oj, tak zostaną jej ślady) piękny tyłek, (będzie miał dzisiaj dużo do roboty) biała bluzeczka(boże, jakie ona skrywa piersi) i ten bardzo interesujący koronkowy dodatek. Czy nie wspominał o tym, że koronki to to co on lubi najbardziej?
Ideał. Brak obrączki czy pierścionka zaręczynowego. Tylko platynowa obrączka na lewym kciuku z różową obwódką. Żaden menel się koło niej nie kręci.
Hej, panienko, dzisiaj będziesz moja.
Obserwował jak uśmiecha się do barmana i bierze dżin z lodem i cytryną. Wypija kilkoma łykami i przesuwa językiem po ustach. Oj tak, będziesz moja skarbie.
Odchodzi w stronę parkietu, seksownie kręcąc biodrami. Na jej tyłku skupia się połowa badziewia w klubie, a ona ma to gdzieś. Zaczyna się bardzo ciekawa piosenka...

sextasy...
way-y-y to fuck-fuck-fuck...
touch
feel
lick
touch... my ass
feel... my lips
smell... my skin
lick... my hips
sextasy

Z chęcią skarbie, już nie długo.
Dziewczyna zaczyna tańczyć. Te dłonie przesuwające się po biodrach i po chwili tuż nad głową.
Dopił drinka i wtopił się w tłum tańczących. Kilka dziewczyn rzuciło mu bardzo jedno znaczące spojrzenia. "Weź mnie, tu i teraz". Zignorował je lekko rozbawiony. Jego cel był tuż przed nim.

Poczuła w tali czyjeś dłonie, które po chwili zsunęły się na jej biodra i tam zostały. Chciała się obrócić, zaciekawiona kto jest na tyle bezczelny, ale uniemożliwiono jej ten ruch. Dłonie na jej biodrach zacisnęły się. Poczuła woń zmysłowych męskich perfum i głos koło ucha.
-Bez pytań, skarbie, tak? - poczuła na szyi gorący oddech i zapach mięty pomieszany z whisky.
Mmm, idealnie.
Skinęła głową i przesunęła obejmujące ją dłonie na uda.
Miała gdzieś, że ma faceta, że w tym momencie zaczyna go zdradzać. Musiała mieć tego faceta, którego dłonie czuła na udach. Musiała wiedzieć jak smakują jego usta i jak posługuje się językiem. Musiała go mieć, inaczej nie odzyska spokoju. Siła jaką emanował była powalająca. Ciężar dłoni na udach, rozpalał wyobraźnię.
Poczuła, że przyciąga ją do siebie,żeby ich ciała ściśle do siebie przylegały. Był wysoki, wiedziała o tym, był wysportowany i miał na sobie jedwab. Tyle wyczuła tylko się w niego wtulając. Jego biodra były wąskie. Hmm, a jakby objąć je nogami, jego język na szyi, dawno tego nie czuła. Obróciła się w jego objęciach i spojrzała mu w oczy.
Pierwsza jej myśl to stal.
Druga o ja pierdole, człowieku....
Trzecia o kurwa jego pierdolona w dupę mać.
Uśmiechnęła się figlarnie i z premedytacją rozpięła jeszcze jeden guzik jego koszuli.
Bez skrępowania zsunął dłonie na jej pośladki.
Doskonale.
Przysunęła się bliżej i zaczęła ruszać biodrami w rytm muzyki.
Dziewczyno, jesteś moja, pomyślał z uśmiechem.
Jego dłoń wsunęła się pod materiał jej mini. Pod spodem miała cieniutkie stringi. Patrząc w jej oczy, zacisnął dłoń na cienkim sznureczku i pociągnął lekko. Rozchyliła usta i przymknęła oczy.
Nagle pomyślał, że już gdzieś to widział, ale nie. Gdyby tak było wiedziałby jak ta dziewczyna się nazywa, jaka jest jej ulubiona pozycja i znał na pamięć każdy szczegół jej ciała i sypialni.
Sugestywna piosenka skończyła się i zaczął remix twista. Uniósł brew. Twista odważyło się tańczyć kilka dziewczyn jakie znał. On sam uważał, że to najbardziej erotyczny taniec, rumba czy salsa się przy tym chowa. Ten stary, oryginalny twist. Bliskość ciał, uda dziewczyny między jego udami i jego dłonie na jej udach i pośladkach.
Roześmiała się i odrzuciła głowę. Ukazała głęboki dekolt i kuszące piersi.
Dziewczyno, wiesz co robisz i wiesz jak skończy się ten wieczór.
Przetańczyli jeszcze kilka piosenek i pochylił się nad czarnowłosą.
-Drinka? - szepnął jej do ucha.
-Z chęcią – uśmiechnęła się.
Przecisnęli się do baru.
Cały czas trzymał dłoń na jej plecach. Dla zasady. Jest jego i nikogo więcej. Była seksowna, nieźle tańczyła i ten uśmiech. Dziewczyna musi wylądować w jego łóżku.
Podeszli do baru, ale wypatrzyli tylko jedno miejsce wolne. Dziewczyna pociągnęła go w tamtą stronę. Popchnęła go na wysokie krzesło barowe. Gdy rzucił jej oburzone spojrzenie ( był wychowany i kobieta, szczególnie kobieta z nim, nie będzie stać w jego towarzystwie) uśmiechnęła się i władowała mu na kolana twarzą do niego. Zaśmiał się jej do ucha i objął w tali.
-Co pijesz? - zapytał swobodnie.
-Wódkę z colą i cytryną – powiedziała.
-Dwa razy – rzucił do barmana.
-Bez pytań? - zapytała, przekrzywiając głowę.
-Bez pytań, bez zobowiązań – skinął głową.
-Okej, w takim razie podaj mi jakiś pseudonim, chyba, że mam cię nazywać Tajemniczym Przystojnym Nieznajomym?
-Nie obraził bym się – zaśmiał się – czemu nie zapytasz o imię?
-Bo mi go nie podasz – odpowiedziała figlarnie – jestem Jean– dodała.
-Imię? - uniósł brew.
-Babki siostry ze strony ojca .
Skinął głową udając, że się zastanawia.
-Luke – powiedział po chwili i zaśmiał się w duchu, podając odmianę imienia ojca.
-Baaardzo miło mi poznać – powiedziała przeciągając lekko samogłoskę.
-Wzajemnie – dodał i podał jej drinka, dziękując barmanowi skinieniem głowy - Zdrowie babki siostry ze strony ojca – powiedział poważnie.
-Zdrowie naszych pięknych mężczyzn – odpowiedziała.
Stuknęli się szkłem i wypili kilka łyków.
Rozmawiali chwilę o nic nie znaczących szczegółach. Już mieli wracać na parkiet, gdy złapał dziewczynę za rękę i obrócił w swoją stronę. Spojrzał jej krótko w oczy i wpił w jej usta. Nie planował tego ani nie żałował. Jean nie zaskoczona, odwzajemniła pocałunek. Rozchyliła usta i pozwoliła mu wsunąć do nich język. To był dobry ruch. Całował niesamowicie. Wsunął jej palce we włosy i przyciągnął bliżej by pogłębić pocałunek.
Odsunął się od niej po bardzo długiej chwili. Uśmiechała się i miała wilgotne usta od pocałunku.
Wrócili na parkiet bez słowa.
Tańczyli bardzo blisko siebie. Miał nieodparte wrażenie, że dziewczyna nie jest tak na co dzień. Nie zachowuje się, tak nie ubiera. I co najgorsze tęskni za tym, bo zabrania jej tego opinia, która jest dla niej bardzo ważna.
Dziewczyna wiła się wokół niego. Był co raz bardziej podniecony. Wiedział, że musi mieć tą dziewczynę i musi zacząć działać.
Zastosował chwyt, który znali ludzie od dekad, każda kobieta wiedziała co się za tym kryje.
-Zmienimy otoczenie? - zapytał w przerwie między piosenkami.
Spojrzała mu na chwilę w oczy i skinęła głową.
Poszli w stronę wyjścia. Szybko wzięła krótką skórę i wyszli. Było koło drugiej w nocy. Szli rozświetlonymi ulicami Londynu, szukając taksówki. W końcu znaleźli jedną i bez ceregieli władowali się do niej.
-Dokąd? - zapytał kierowca.
Spojrzeli na siebie i Luke rzucił adres.
Starszy facet skinął głową i ruszył.
Jean spojrzała na niego figlarnie i usiadła mu na kolanach. Oplotła jego szyję ramionami i zaczęli się całować. Taksówkarz spojrzał na nich we wstecznym lusterku i westchnął cicho.

~*~*~*~

-Jesteśmy na miejscu – mruknął kierowca.
Oderwali się od siebie. W jego oczach był głód.
-Dzięki – powiedział opanowany i dał taksówkarzowi 50 funtów – reszta twoja – dodał i zanim kierowca zdążył coś powiedzieć już ich nie było.
Stanęli przed willą.
-Twoja? - zapytała tylko.
-Aha – mruknął szukając kluczy do furtki.
Znalazł je w końcu, zwinnie otworzył i puścił Jean przodem.
Usłyszała trzask metalu i był tuż koło niej. Czuła jego dłoń na pośladkach. Podeszli do ogromnych drzwi. Nie rozróżniała kolorów bo było za ciemno.
Otworzył drzwi i weszli w mrok.
-Chodź – powiedział ochryple i nawet nie zapalając światła wbiegli na piętro.
Czwarte drzwi na lewo zamknęły się z hukiem, gdy uderzyło o nie ciało Jean. To Luke przyparł ją do ściany i zaczął namiętnie całować. Nie bawił się w delikatność, po prostu zerwał z niej ubranie. Została w samych stringach i szpilkach, ale śmiało patrzała mu w oczy. Oplotła mu biodra jedną nogą, Luke zrozumiał natychmiast sugestię i podniósł ją. Oplotła go nogami i tak jak myślał zrobiła to bez trudu. Westchnęła, gdy zaczął ją całować po szyi. Obrócił się i zaniósł ją do łóżka. Położył ją na chłodnej pościeli i zaraz był nad nią. Rozerwała mu koszulę, nie zwracając uwagi na to, że to jedwab i że jest on cholernie drogi. Odrzuciła ją. Spadła na podłogę z cichym szumem. Przesunęła palcami po jego torsie, zostawiając na nim różowe ślady paznokci. Całował ją po szyi i wiedziała, że zostaną po tym ślady, ale miała to gdzieś. Nic nie było ważne, tylko ten facet tuż nad nią, jego język na jej skórze i chłodne palce oraz jej wrażliwe na jego dotyk ciało.
Zaczęła się szarpać z jego paskiem od spodni.
-Cholera – warknęła, gdy nie chciał się rozpiąć.
Przestał całować jej piersi i zaśmiał się.
-Pomogę Ci, skarbie – szepnął cicho i szybko uwolnił się ze spodni.
Został tylko w bokserkach. Jego usta sunęły po jej szyi, obojczykach, piersiach i brzuchu. Na dłużej zatrzymał się przy jędrnych półkulach, które ledwie mieściły mu się w dłoniach, potem bardzo zainteresował go jej pępek. Jęknęła cicho i zacisnęła palce na jego włosach. Jego cichy śmiech niósł się po pokoju i nikł w mroku. Wygięła się w łuk, gdy dotknął językiem jej wrażliwego podbrzusza. Zmusił ją, żeby leżała spokojnie, jego dłonie podążały śladem języka. Gorący oddech, zastępował chłód delikatnych palców.
Krzyknęła cicho, gdy zerwał jej stringi.
-Luke – westchnęła.
Zaczął masować jej uda i nie dał jej tego co chciała.
Usłyszał jej mruczy pod nosem i to na pewno nie były ody pod jego adresem. Raczej wymyślne przekleństwa.
-Poczekaj – szepnął z ustami tuż koło jej uda.
Jęknęła i wiedział, że ona nie chce czekać. Uśmiechnął się w duchu. Dawno nie miał tak niecierpliwej dziewczyny w łóżku, wiedział, że chciała go już teraz, w tym momencie. Była gotowa i bardzo chętna, a on chciał się pobawić.
Powoli z premedytacją zaczął całować jej stopy, kostki, kolana, uda by przejść do bioder.
-Cham – warknęła.
-Dziękuję – mruknął i musnął delikatnie jej wejście by zaraz się odsunąć.
Wbiła mu paznokcie w ramiona i wiedział, że śladów nie pozbędzie się przez tydzień jak nie dłużej. I po raz pierwszy mu się to spodobało.
Zaczął pieścić leniwie jej łechtaczkę językiem. Szarpnęła się gdy znów się odsunął, w jej mniemaniu stosunkowo za szybko.
-Proszę... - westchnęła gdy znów zaczął całować jej piersi. - proszę cię, Luke...
-Ćśśś, skarbie – szepnął.
-Dlaczego mi to robisz? - jęknęła, gdy jego język niespiesznie sunął po jej obojczyku.
-Zobaczysz. Zaufaj mi. Obiecuję, że nie pożałujesz.
Sytuacja powtarzała się kilka razy. Pieścił ją i zaczynała czuć pierwsze skurcze, chciała tylko dojść, ale właśnie wtedy się odsuwał. Jakby nagle przypomniał sobie, że nie poświęcił ani jednej sekundy innym częściom jej ciała i chciał to nadrobić.
Pojawiły się skurcze, kolejne i wiedziała, że zaraz się odsunie. Nie da jej tego czego pragnie.
-Luke, błagam.. - jęknęła – Boże! - krzyknęła gwałtownie, gdy niespodziewanie wsunął w nią dwa palce – O Bożę, Luke!
Uśmiechnął się z satysfakcją.
Nauczył się tego jakiś czas temu i dalej nie przestało go fascynować.
Powolne, leniwe pieszczoty, po dwóch rundach nie do zniesienia dla dziewczyny, bo po kilku ruchach przychodzą skurcze i pojawia się początek orgazmu. Kilka rund, gdy dziewczyna się wije pod nim i błaga o więcej, a potem raptowna zamiana. Dziewczyna dochodzi na miejscu.
Poruszał palcami jeszcze parę chwil i wycofał się.
Podciągnął się i już patrzał ze spokojem w jej oczy. Były zamglone i przymknięte, usta miała rozchylone i oddychała szybko.
-Jesteś bezczelny, wiesz? - szepnęła.
-Wiem, skarbie, wiem – powiedział i pocałował ją namiętnie w usta.
Ot tak, po prostu jakby znali się od lat i byli razem dobry kawałek czasu.
Niespiesznie poznawał jej usta, ciało, reakcje na jego dotyk, ale nie posunął się dalej. Gdy padła jej niema prośba, że teraz to ona chce coś dać jemu, pokręcił głową z uśmiechem i powiedział „To mój czas, kochanie, nie będziesz chciała innego faceta po mnie”
I miał rację. Wystarczył lekki dotyk, a już płonęła. Szybko załapała, że uwielbia na to patrzeć. Jak jej oczy gasną, bo nie dostała tego czego pragnęła i o co prosiła. Widzieć jej zawiedzioną minę, gdy przerywał kolejny pocałunek.
Błagała, prosiła i obiecywała.
Jakby waliła głową w mur.
-Luke – jęknęła, gdy palił ją nieznośny ogień i nie mogła go ugasić. Jej ciało było tak rozluźnione i rozpieszczone, że nie mogła się ruszyć. - Luke, błagam, proszę, chcę.. proooszę, no proszę...
-Chce znać twoje imię.
-Możemy o tym pogadać jutro?
-Obiecujesz? - zapytał.
-Tak - jęknęła i poczuła, że ściągnął bokserki. Otarł się o jej wejście.
Gdzieś podświadomie wiedziała, że jest idealnie zbudowany. Długi i gruby. Zawsze uważała, że lepszy seks z facetem, który ma penisa grubości jej nadgarstka niż długości jej ramienia.
Jak będzie tym razem?
-Na pewno? - dopytywał się.
-Przysięgam... błagam, chcę cię... już... nie mogę... Luke... daj mi...
Zlitował się widząc jak wije się pod nim i pragnie właśnie jego.
Wiedział, że od teraz będzie każdego faceta porównywać właśnie do niego.
W końcu był Bogiem Seksu.
Wszedł w nią powoli i do końca.
-O Boże – usłyszał jej szept – słodki Jezu, Luke!
Uśmiechnął się.

~*~*~*~

Kolejnych kilka godzin to mieszanina jęków, szeptów, przyspieszonych oddechów, krzyków i śmiechu. Ciał oblanych potem, mokrych czarnych włosów, przyjemności i rozkoszy.

~*~*~*~

Wstawał kolejny dzień.
Jean wtuliła się mocniej w Luke' a.
-Bez pytań i bez zobowiązań? - mruknęła.
-Takie było założenie – zgodził się.
-A co teraz?
-Pomyślę jak się wyśpię – mruknął sennie.
-Nie ma tak, skarbie – szepnęła mu do ucha i usiadła mu na udach.
Chociaż padał ze zmęczenia to wciąż był gotowy i podniecony.
-Jeszcze jedna runda? - zapytał zdziwiony.
Uśmiechnęła się.
Osunęła się na niego powoli i zaczęła poruszać biodrami w leniwym rytmie.
Westchnął zadowolony i złapał ją za biodra, przyciągając bliżej. Odrzuciła głowę do tyłu i poczuł jej włosy na udach. Pociągnął za nie lekko i jęknęła.
-Grzeczna dziewczynka – mruknął.
Pokręciła głową i przyspieszyła tempo.
Zacisnął dłonie na jej biodrach i przytrzymał. Nie ruszała się patrząc mu w oczy. A potem poczuł jak się na nim zaciska.
Zaskoczony, zaczerpnął gwałtownie powietrza.
-No proszę, profesjonalistka – powiedział z uznaniem.
-Jakbyś nie wiedział.
-Za pierwszym razem doszłaś po minucie – zarzucił jej.
-Też trzeba umieć.
Zapadła cisza przerywana jedynie ich oddechami.
W końcu rozległ się cichy gardłowy krzyk Luke' a, a potem jęk Jean, gdy doszła chwilę po nim.
-Chcę to powtórzyć – szepnęła – setki razy.
-Pogadamy jutro – powiedział przewracając się na plecy i przyciągnął ją do siebie.
Przełożyła nogę przez jego biodra i położyła mu głowę na piersi. Objął ją jedną ręką, a drugą niespiesznie sunął od jej piersi do biodra.
Zasnęli wsłuchani w bicie dwóch serc.

~*~*~*~

Luke obudził się gdy słońce już zachodziło.
-Jean? - zapytał, mrużąc oczy przed jasnością.
Cisza.
Sięgnął rękę w bok i natrafił tylko na chłodną pościel.
-Jean? - wychrypiał.
Nic.
Usiadł, krzywiąc się lekko. Głowa go napierdalała jakby wczoraj obalił z cztery Ogniste.
Na szafce nocnej były kartka złożona na pół z pochyłym napisem
„Luke”
Sięgnął po nią i rozłożył ją. W środku było kilka zadań.

„Tajemniczy Nieznajomy.
Dziękuję, za niezapomnianą noc i kilka dobrych lekcji.
Pamiętasz, że chce to powróżyć? Mam nadzieję. Czekam w tym
samym klubie dzisiaj wieczorem. Odważysz się?

P.S
Chciałeś poznać moje imię,
Draconie Lucjuszu (Luke 'u )Malfoy.
Oto one : Hermiona Jean Granger.


sextasy...
dotknij...
poczuj...
powąchaj...
liż...
dotknij mojego tyłka...
poczuj moje usta...
powąchaj moja skórę...
liż moje biodra..


Kilka słów od Nox
to jedna z pierwszych miniaturek Dramione jakie napisałam.
Chciałam ją wrzucić na bloga wcześniej, ale jakoś nie miałam na to odwagi.
Coś podobnego możecie znaleźć na blogu Roni (tajemnice Hogwartu.blogsopt.com). To jest pierwowzór tamtej historii, ponieważ Roni widziała moją miniaturkę jako pierwsza.

"Jestem tylko człowiekiem"

Prolog kolejnego opowiadania świetnej Princess Expecto.


http://dramione-im-only-human.blogspot.com/

Tytuł: "Jestem tylko człowiekiem"
Autor:  Princess Expecto
Czasy: dorosle życie
Status: AKTUALNE

Fragment opowiadania:

"...Byłam zupełnie inna. Radosna, błyskotliwa, pełna energii do życia. Jednak wraz z zakończeniem nauki w Hogwarcie, zniknęłam. Swoje życie traktuję na równi z rolą teatralną w jakiejś beznadziejnej sztuce. Zarówno aktorzy jak i widownia są zmęczeni oglądaniem kiepskiego spektaklu, ale ciągną to dalej, byle do końca. Nie spodziewam się oklasków, bo zawsze byłam i będę okropną aktorką. Wiedzą to mój mąż jak i moi przyjaciele..."

środa, 22 stycznia 2014

"Everytime"

Bardzo fajna miniaturka ;)

taa... nawiązuje do piosenki Britney Spears.

http://forum.mirriel.net/viewtopic.php?f=2&t=210&sid=c8783aeb6a8a8b3beffbeec8e8bae681

Tytuł: "Everytime"
Autor: Kitiara uth Matar
Czasy: Hogwart
Status: ZAKOŃCZONE

Fragment opowiadania:

"...- Hej, Granger – Malfoy nie mógł przepuścić takiej okazji. Hermiona zacisnęła zęby i przymknęła powieki.
- Wiesz jaka jest różnica między szlamą a dziwką? – dziewczyna nie uznała za stosowne odpowiadać.
- Nie chcesz wiedzieć?... I tak cię oświecę, w końcu to dotyczy bezpośrednio ciebie.
- Nie mam ochoty tego słuchać – warknęła Hermiona.
Chciała po prostu przejść obok Malfoya, jego ochroniarzy, Zabini i Parkinson, ale blondyn złapał ją za rękę.

- Ale posłuchasz... Chodzi o to – chłopak nachylił się do ucha Hermiony ale mówił tak, żeby słyszeli go wszyscy – że nie każda dziwka jest szlamą, ale każda szlama rodzi się dziwką.
Hermionie zrobiło się słabo z upokorzenia. Oni się śmiali. Nawet Parkinson, jedynie Zabini uśmiechała się pobłażliwe a Draco wbił w Gryfonkę wzrok pełen pogardy i zimnej drwiny.

- Puść mnie – Hermiona czuła, że za chwilę albo zemdleje, albo się popłacze, było jej niedobrze.
- Puszczę cię, ale najpierw powiesz ile bierzesz za jeden numerek.
Hermiona się mocno wkurzyła. Ten tekst spowodował, że poczuła się dotknięta do żywego.
- Nie stać cię – powiedziała ze złością.
- Mnie na wszystko stać – w głosie Malfoya zabrzmiała niebezpieczna nuta, ale to tylko rozwścieczyło Gryfonkę. Pancy się znowu zaśmiała.
- Na manie cię nie stać – odpowiedziała zimno. - Jestem dużo droższa od tej suki, Parkinson.
- No, jesteś wyszczekana. Nie radzę ci. Więcej. Tak mówić.- Głos Malfoya był jak płynny lód.
- No, uderz mnie – powiedziała wyzywająco Granger – nie masz odwagi?
- Ty szmato! – warknęła tleniona Ślizgonka i chciała dać w twarz Hermionie, ale Zabini ją przytrzymała.
- Po co mam cię bić? – zadrwił Draco – Poczekam aż zdechniesz... Nie mogę się już doczekać tego dnia.
- Ja też – Hermiona powiedziała to tak cicho, że usłyszał ją tylko Malfoy.
Wyglądał na zaskoczonego, a nawet zaszokowanego jej słowami, ale tylko przez chwilę. Jego twarz odzyskała w ciągu sekundy zwykły, pogardliwy wyraz. Puścił ja.
 - Spadaj, Granger – powiedział beztrosko i odwrócił się do swoich „przyjaciół.”..."

poniedziałek, 20 stycznia 2014

"Prawdziwie kochasz wtedy kiedy nie wiesz dlaczego"


Opowiadanie jest napisane z perspektywy Dracona Malfoya co bardzo mi sie spodobało ;)

Jest dosyć dramatyczne ,ale za to niesamowicie ciekawe ;]
mam nadzieje,że autorka sie nie obrazi za to ,że zapożyczyłam fragment jej opowiadania ;p

http://malfoysdiary.blogspot.com

Tytuł: "Prawdziwie kochasz wtedy kiedy nie wiesz dlaczego"
Autor: K. Bellum
Czasy: Voldek żyje
Status: AKTUALNE

Fragment Opowiadania:





wtorek, 14 stycznia 2014

"Kocham Cię, Tygrysico"

Jeżeli ktoś pamięta bloga NOX to jest jej kontynuacja ;)

Na tym blogu znajdują się 3 miniaturki ;]

http://powrot-dramione-nox.blogspot.com/

Tytuł: "Kocham Cię, Tygrysico"
Autor: Nox
czasy: rózne ;p
Status: AKTUALNE

Fragment opowiadania :

"...Durmstrang.
To były jej ostatnie dni w tamtej szkole.
Siedziała właśnie przy obiedzie z poznanymi kilka miesięcy wcześniej dziewczynami, gdy na sali rozległ się szum. W drzwiach pojawił się chłopak mniej więcej w jej wieku. Hermiona zmierzyła go obojętnym spojrzeniem. Był wysoki, miał szare oczy i platynowe włosy. Zupełnie nie w jej typie.
-O Chryste – mruknęła Chis – znam go ze słyszenia! To Draco Malfoy!
-Kto? - zdziwiła się Hermiona.
-No tak, nie wiesz. To najlepszy chłopak w tej szkole. Ostatnio był gdzieś za granicą, nie wiem dokładnie. Tam się uczył. Teraz wrócił do nas, bo jego rodzice chcieli, żeby się tutaj uczył.
Hermiona wzruszyła ramionami i nie skomentowała tego.

Durmstarang
Kilka dni później.

Hermioa już wiedziała, że to są jej ostatnie dni w tej szkole, rodzice znów planowali kolejną wyprawę, tym razem do Francji.
Tutaj został jej może tydzień.
Wyszli akurat z klasy transumtacji, gdy zaczepił ją Draco Malfoy.
-Ej, jesteś nowa, tak?
Obróciła się i zmierzyła go z góry na dół spojrzeniem. Owszem, był atrakcyjny, ale jakoś to na nią nie działało.
-Tak, a co?
-Nie potrzebujesz przypadkiem przewodnika?
Hermiona uśmiechnęła się krzywo.
-Nie, dzięki, już nie potrzebuję.
Odeszła, nie oglądając się na niego..."

poniedziałek, 13 stycznia 2014

"Zachód Słonca"


MINIATURKA W CAŁOŚCI ! ZAPRASZAM DO CZYTANIA!


Nastała jesień.
Było pochmurne wrześniowe popołudnie, na wielkim łożu w kolorze mahoniu spoczywał
człowiek. Odchodził do krainy wiecznych snów. Przy jego boku stała rodzina oraz lekarz
w białym kitlu.
Oddychał powoli i ciężko, a jego klatka piersiowa podnosiła się z coraz większym
trudem. Staruszek o stalowoszarym spojrzeniu przeżył wiele w swoim długim życiu,
liczył sobie już osiemdziesiąt siedem lat.
Jak na arystokratę przystało ożenił się z potrzeby nie z miłości.
Miłość – tym pięknym uczuciem obdarował pewną dziewczynę o bujnych kręconych
włosach i żywym czekoladowym spojrzeniu.
Starzec cichutko jęknął, wspomnienia powróciły teraz w chwili jego śmierci.
A wszystko zaczęło się podczas ostatniej klasy w Hogwarcie, tak – On Wielki Pan i
Władca Draco Malfoy wrócił jednak po incydencie z dyrektorem z zeszłego półrocza.
Jednak w jego zachowaniu dostrzec można było niewielką zmianę – coraz częściej
chodził samotnie zamyślony korytarzami zamku i rzadziej zaczepiał młodsze roczniki.
Niestety jego stosunek do „Wielkiej i Świętej Trójcy” nie zmienił się wcale. Nadal
uwielbiał ich ‘męczyć’.
Więc jak to się stało, że jedna trzecia tej trójcy tak mu zawróciła w głowie? Mowa
oczywiście o najlepszej uczennicy szkoły, córce mugoli – Hermionie Granger.
Sam nie wiedział, kiedy to się stało, może zbyt często ich ‘nawiedzał’? A może
niepotrzebnie zawiesił z nimi broń?
Tak, właśnie. Będąc siedemnastolatkiem z ojcem śmierciożercą siedzącym w Azkabanie i
martwą matką został sam. To go zmusiło do tej przemiany. Nie było łatwo, nie pałał,
bowiem miłością do Grzmotter’a i Wieprzleja, zresztą i vice versa. Tak pozostało do
teraz, kiedyś, Hermiona powiedziała mu, że to, co go przy nich trzyma to właśnie te ‘ich’
kłótnie. On oczywiście tylko prychnął.
Czy ich polubił?
Tak, chyba tak. W każdym bądź razie tolerował ich w jakiś sposób.
A Hermiona... To była zupełnie inna bajka. Była jedyną dziewczyną w tej paczce, a on
Draco Malfoy znany ze swoich podbojów miłosnych miał podejście do dziewczyn. No
przynajmniej do większości...
Flashback
Granger, Potter i Weasley siedzieli pod wielkim rozłożystym dębem, był środek
października, więc gdzie by nie spojrzeć leżały pożółkłe liście. Hermiona pogrążona w
jakiejś lekturze opierała się o pień drzewa natomiast Harry i Ron zawzięcie o czymś
dyskutowali.
On blond włosy bóg seksu wyszedł właśnie ze swoją ekipą na błonia. Rozmawiał z
Blaise’em Zabini’m swoim najlepszym kumplem. Niestety wzrokiem upatrzyła go już
Pansy Parkinson – dziewczyna, której nie cierpiał, chociaż wcale nie była taka brzydka.
Dla niego posiadała dwie najistotniejsze wady: po pierwsze brak mózgu i po drugie
spłaszczoną twarz. Draco widząc jak zbliża się do niego z zastraszającą szybkością
chwycił przyjaciela za rękaw i odwrócił w jej stronę. Parkinson nie zdążyła wyhamować i
wylądowała na Zabini’m, który zaczął ją określać coraz to bardziej wymyślnymi
epitetami. Blondyn ze śmiechu musiał się chwycić za brzuch. Chwilę potem dobiegły go
znajome głosy, odwrócił się i zobaczył Świętą Trójcę. Postanowił im trochę uprzykrzyć
życie...
„Widziałeś tą akcję!” mówił podniesionym głosem Ron Weasley machając równocześnie
rękoma.
„To było naprawdę dobre...” Potter kiwnął głową, „Chociaż, że to nasz wróg” dodał.
„A co tam!” Machnął ręką rudzielec „Ważne, że było masę śmiechu”
„Chłopaki ja tu próbuję czytać” odezwała się Hermiona. „Czy moglibyście tak?..”
„A widziałeś minę tej Parkinson!” przerwał brązowowłosej Ron i ryknął śmiechem.
„A kto by nie widział” Zaśmiał się Potter.
„Harry Ron, ja czytam...” powiedziała nieco głośniej obruszona Granger. Jednak oni
nadal mówili głośno raz po raz wybuchając śmiechem. Dziewczyna się zdenerwowała i
zakryła dłońmi uszy nadal czytając.
„Z czego tak rżycie, głąby?”
Tuż obok trójki przyjaciół pojawił się ich szkolny wróg Malfoy we własnej osobie. Potter
i Weasley natychmiast ucichli, i popatrzyli na niego jak na kosmitę, a Granger siedziała
niewzruszona. Blondyn uważnie na nich spojrzał i... Wybuchł śmiechem. Kiedy młody
Malfoy zalewał się łzami Hermiona w tym czasie zauważyła, iż rozmowa się zakończyła
i spojrzała ponad tekst.
„Dzięki, że ich uciszyłeś Malfoy” rzuciła nagle znad książki, lecz od razu powróciła do
lektury. Stalowooki się uspokoił i popatrzył na nią, nadal czytała.
„Hermi czy ty wiesz, co właśnie zrobiłaś?” odezwał się w końcu Harry.
„Tak” odparła krótko.
„Ale Malfoy’owi?!” Wściekł się Ron, a jego twarz nieco zmieniła barwę.
„Ekhm...” odchrząknął Draco. „Wiewiór ja tu stoję” odezwał się i założył ręce na klatce
piersiowej.
„Wiem” wtrącił się Ron, na co brwi Malfoy’a juniora powędrowały ku górze.
„A dlaczego nie?” odezwała się znowu Hermiona i wszyscy zrobili pytające miny
włącznie z blondynem.
„Ale...” zaczął rudowłosy.
„Możesz się przymknąć, Ronaldzie?!” oburzyła się dziewczyna.
„Hermi...” kontynuował rudowłosy. „To Malfoy, ta fretka!” uniósł się, na co Malfoy
znowu dał o sobie znać.
„Wieprzlej, zamknij się wreszcie...”
„Nie wtrącaj się Malfoy?!” odparł Ron
„A bo co??”
„A bo właśnie to!”
„Co?”
„To Freciu...”
„Jakoś nic nie widzę Wiewiór...”
„Przestań na niego mówić Wiewiór!” włączył się Potter, który do tej pory siedział cicho.
„O Grzmotter jak miło, może przyłączysz się do konwersacji?”
„Nie mam takiego zamiaru Malfoy”
„Dziwne, bo właśnie to robisz, Potter...”
„Cisza!” krzyknęła Hermiona wstając z książką, jednak chłopacy tego chyba nie słyszeli i
dalej się kłócili...
„A właśnie, że nie Malfoy bo zaraz skończę...” zaczął czarnowłosy.
„Przestańcie?!” próbowała wtrącić brązowowłosa
„Właśnie, Potter” wtrącił Smok „Skończysz jako Wybraniec bez wybranki na bal...”
Blondyn zaśmiał się.
„Że co?”
„A właśnie to, Potter i nie rób takiej miny, bo przez to wyglądasz na jeszcze głupszego
niż jesteś”
„A ty Malfoy rżysz jak koń!!” wtrącił rudzielec.
„Wiewiór, czy nikt Cię nie nauczył, że jak ktoś rozmawia...”
„Nie rozmawiam z tobą Malfoy!” Potter się wściekł i wstał, a zaraz po nim Weasley.
„Ja idę do biblioteki...” powiedziała Hermiona.
„Nie wtryniaj się, kiedy ja mówię, Grzmotter”
„On nie jest Grzmotter!!” huknął czerwony na twarzy Ronald.
„...jakby coś tam mnie znajdziecie...” kontynuowała Granger niewzruszona.
„To ty Malfoy jesteś Ulizaniec w takim razie!” powiedział Chłopiec z Blizną.
„...właściwie do kogo ja to mówię..?” spytała sama siebie kręcono włosa i nic więcej nie
mówiąc poszła do zamku.
„Ja Ulizaniec, Grzmotter?”
„Tak, ty Malfoy” powiedzieli równocześnie Potter i Weasley. Na ich twarzach zagościły
uśmieszki triumfu, natomiast blondyn się skrzywił. Chwilowo nastała cisza...
„E?.. Harry...” odezwał się po jakiś pięciu minutach rudowłosy.
„Co?!”
„No... E?.. Gdzie jest Hermi?” spytał rudzielec patrząc za ramię przyjaciela, ten wzruszył
ramionami, a Malfoy... Dostał głupawki.
„Wy to potraficie nawet swojego zgubić!!” zawył blondyn dalej się śmiejąc.
„Uważaj, bo zacznę się śmiać...” burknął pod nosem Ron, ale Malfoy to usłyszał.
„Tak? O nie... To lepiej się stąd ewakuuję jak najszybciej... Zaraz cały teren będzie
skażony” rzucił nadal się śmiejąc Malfoy. „Narazie głąby!”
„Głąby?!” wykrzyknęli równocześnie Potter i Weasley na co odchodzący Ślizgon się
odwrócił.
„A myśleliście, że kto?” ponownie zaniósł się śmiechem i udał w kierunku szkoły lekko
potrząsając swoją blond czupryną.
Wszedł do zamku i zaczął po nim krążyć, nie wiedział, po co i gdzie, tak po prostu
spacerował. Zatrzymał się na czwartym piętrze i spojrzał za okno, Potter i Weasley nadal
tam stali. Mimowolnie się uśmiechnął na myśl o tej beznadziejnej wymianie zdań i ich
minach. Po chwili ktoś obok niego przeszedł szybkim krokiem, obejrzał się, ale zdążył
jedynie wyłapać fragment szaty z Gryffindor’u i kilka pukli kręconych, brązowych
włosów.
Poszedł za nią.
Znalazł się w bibliotece, zauważył ją siedzącą samą w najciemniejszym zakamarku,
chociaż biblioteka i tak była niemal pusta. Podszedł do regału z książkami i wziął
pierwszą lepszą.
Usiadł naprzeciwko niej. Zmrużył oczy patrząc przeciągle na jej twarz i czekał na jej
reakcję. Spodziewał się krzyku, obelg, płaczu... Niemal wszystkiego oprócz... Ciszy. Po
jakiś piętnastu minutach miał już dosyć.
„Granger” powiedział niemal szeptem.
„Mmm...”
„Co czytasz?”
„Książkę” odparła obojętnie nie patrząc na rozmówcę i nadal czytając.
„To widzę, Granger...”
„To miło” wtrąciła Hermiona.
„Co??” spytał zaskoczony blondyn.
Nie tego się spodziewał po Gryfonce, którą przez tyle lat wyzywał od szlam. Teraz ten
podział dla młodego Malfoy’a wydawał się, co najmniej głupi i śmieszny. Bo w końcu,
jeśli ktoś umie czarować ten jest magiem i koniec kropka.
„Granger...”
„Mmm... Malfoy jeszcze tu jesteś?”
„Skąd wiesz, że to ja, jeśli nawet ani razu na mnie nie spojrzałaś?”
„Kobieca intuicja, Malfoy” odparła, spokojnie zamykając księgę i spoglądając na
blondyna.
„...?” Malfoy zrobił pytającą minę.
„Twój głos, Malfoy...” zaczęła, „...rozpoznałabym wszędzie”
„Czuję się zaszczycony” wszedł jej w słowo arystokrata.
„Malfoy nie przerywaj mi” zagroziła mu palcem.
„Bo co mi zro...”
„Rozumiesz?” spytała z naciskiem i zmrużyła niebezpiecznie oczy. „A teraz słuchaj mnie
uważnie, bo nie będę powtarzać...” Chłopak nieco zdezorientowany zmrużył swoje szare
oczy i czekał w ciszy na ciąg dalszy wywodu Granger, ta kontynuowała.
„Przez te siedem lat tyle razy się nasłuchałam obelg na mój temat, że teraz nie muszę
nawet widzieć, kto to mówi, bo ja i tak wiem, że to ty. Upokarzałeś mnie, szydziłeś ze
mnie nazywając szlamą, a to bolało i to mocno, wiesz..? Dlatego zastanawia mnie fakt,
czego chcesz od nas, bo jeśli dobrze wiesz nie pałamy miłością do Ciebie, Malfoy. Więc
daj sobie lepiej spokój...”
„Już? Skończyłaś?”
„Słucham?? Malfoy czy do Ciebie dotarło, co przed chwilą powiedziałam??” Hermionie
powoli zaczynały puszczać nerwy, a Malfoy świetnie się bawił widząc jak ta Gryfonka
walczy sama ze sobą by nie zrobić głupstwa.
„Większość” odparł blondyn uśmiechając się ironicznie. Dziewczyna wstała, odłożyła
książkę i wyszła. Draco natychmiast za nią poszedł.
„Granger.” Hermiona znowu usłyszała szept koło swojego ucha i przeraziła się,
odskoczyła w bok.
„Malfoy!” warknęła rozzłoszczona. „Zostaw mnie w spokoju!”
„Nie”
„Dlaczego? Znowu chcesz się ze mnie ponabijać, tak?” syknęła w jego stronę. W końcu
najlepszą obroną jest atak.
„Nie, mam zamiar trochę Cię podręczyć” odparł z szelmowskim uśmieszkiem
podchodząc do dziewczyny.
„Nie masz już innych rozrywek, Malfoy?” spytała go, a blondyn na chwilkę przystanął,
spojrzał na sufit robiąc przy tym zamyśloną minę.
„Nie” odparł i zaczął znowu do niej podchodzić, ku jego zdziwieniu dziewczyna zaczęła
chichotać.
„ Co ci Granger?”
„Nie, nic” odparła z szerokim, chytrym uśmiechem i... Wyminęła go lekko potrącając
ramieniem. Chłopak stał oniemiały w miejscu. Po minucie odwrócił się w stronę, którą
podążyła Gryfonka. Patrzył w plecy odchodzącej dziewczyny, cicho westchnął i
zmierzwił swoje blond kosmyki, po czym udał się w kierunku lochów.
Flashback End
Staruszek uśmiechnął się lekko na to wspomnienie, to była ich pierwsza w miarę
normalna rozmowa. Jeśli można było to tym mianem określić. Poczuł ciepło w swojej
lewej dłoni, to właśnie przyszła jego córka i chwyciła jego starą, zmęczoną dłoń.
Przed oczami pojawiło się kolejne wspomnienie.
Flashback
Ciepłe kwietniowe południe. Słońce górowało wysoko na niebie muskając promieniami
roześmiane twarze dwójki uczniów. Chłopaka o jasnych blond włosach i dziewczyny z
burzą loków na głowie.
„No jak tam gołąbeczki?” Harry Potter podszedł do śmiejącej się pary z iście
Ślizgońskim uśmieszkiem na twarzy.
„Jakie znowu gołąbeczki, Harry?” spytała Hermiona.
„A bo tak sobie gruchacie” dodał Ron, który był tuż za Harry’m i właśnie wyszczerzył
się do dziewczyny.
„No wiecie...” zaczęła się tłumaczyć unosząc dłonie ku górze w geście obrony. „Jak was
się pytałam czy ze mną pójdziecie to byliście tacy zajęci...” odgryzła się brązowo oka,
Malfoy się zaśmiał.
„Więc proszę się mnie nie czepiać...” dodała i wstała z miękkiej trawy.
„Dokąd idziesz?” spytał Weasley.
„I tak ci nie powiem” odgryzła się Granger i poszła w stronę zamku. Kiedy odeszła Ron i
Harry usiedli koło Malfoy’a.
I jak?” spytał Chłopiec-Który-Przeżył.
„Nijak” odparł Malfoy beznamiętnie i cicho westchnął.
„Współczucia...” powiedział Rudy.
„Dlaczego?”
„Bo wybrałeś sobie najdziwniejszą dziewczynę z całego Hogwartu” dokończył Ron.
„Phi!” prychnął Malfoy „Ciesz się Wiewiór, że tego nie słyszała bo prawdopodobnie już
do końca roku by się do Ciebie nie odezwała... Nie wspominając o esejach”
„Nie wydasz mnie, Malfoy?” spytał z przerażeniem w oczach Rudy. „Prawda, Freciu..?”
„Zjeżdżaj na bambus, Ronaldzie...” odparł Smok, na co Potter się zaśmiał.
„No, ale wiesz Malfoy. Ron ma rację, co do niej” odezwał się Chłopiec-Z-Blizną, Malfoy
spojrzał na niego z niedowierzaniem.
„Potter czy ty wiesz, że właśnie mówisz o swojej przyjaciółeczce?” Blondyn uśmiechnął
się drwiąco.
„Wiem, Malfoy. I dobrze Ci radzę odpuść ją sobie...”
„Czy aby wy” tu Malfoy spojrzał na Potter’a i Weasley’a „nie postradaliście rozumu?
Coś się wam chyba uroiło w tych mini-móżdżkach” zrobił pauzę „Ja i Granger?” zaśmiał
się.
„Nie mów, że nic nie ma. Ślepi Malfoy nie jesteśmy” odparł Potter, a jego oczy groźnie
zabłysły.
„Powaliło was!” Malfoy wstał i poszedł w stronę zamku kończąc tym samym rozmowę.
Jednak idąc słyszał jeszcze pogaduchy Potter’a i Weasley’a.
„Mówiłem...” Ron ciężko westchnął „Mówiłem ci Harry...”
„Dziwne, nie? Od kiedy on się przejmuje, co mówią na jej temat. To jest podejrzane...”
stwierdził czarnowłosy.
„On się w niej zabujał” Ron ponownie westchnął. „A najgorsze, że ona woli jego nie
mnie” Rudy spuścił głowę, a Potter go poklepał po ramieniu.
„Będzie dobrze, zobaczysz...”
Flashback End
Malfoy senior westchnął i zacisnął swoją dłoń. Ponownie się lekko uśmiechnął, Potter i
Weasley mieli rację. Coś było między nim, a Granger. Często zdarzało im się razem
udawać do biblioteki czy nawet w późniejszym czasie uczyć się w jej dormitorium.
Uwielbiał na nią patrzeć, kiedy w skupieniu przeglądała księgi, raz po raz zakładając za
ucho kosmyk włosów, który opadał jej na oczy.
Flashback
Hermiona siedziała na podłodze oparta o swoje łóżko natomiast młody arystokrata
wylegiwał się na jej pościeli. Oboje trzymali w dłoniach opasłe tomy od eliksirów.
Wokół tej dwójki panowała dziwnie magiczna atmosfera, a ciszą, którą dzielili napawali
się oboje. Chłopak miał dosyć, więc zamiast czytać księgę trzymaną w rękach patrzył na
siedzącą Gryfonkę. Wyglądała tak niewinnie i tajemniczo. Była 23:52, a ich twarze
oświetlały jedynie pochodnie znajdujące się w dormitorium.
„Granger” W pomieszczeniu rozległ się szept blondyna.
„Hm?”
„Może się usiądziesz?”
„Nie trzeba” Obróciła głowę by spojrzeć na Ślizgona i uśmiechnęła się do niego
delikatnie.
Powoli wstała i rozprostowała kości przeciągając się mocno. Nie wiedziała, że każdy
najmniejszy ruch, szczegół jej ciała został wychwycony przez stalowoszare tęczówki
Draco Malfoy’a. Dziewczyna właśnie chciała się odwrócić twarzą do chłopaka, gdy
pośliznęła się na okładce podręcznika i poleciała prosto w jego ramiona.
„No Granger wiedziałem, że na mnie lecisz” wyszeptał jej do ucha trzymając w
ramionach jej kruche i delikatne ciało. Hermiona spojrzała mu w oczy i zauważyła ich
piękno, te stalowoszare tęczówki patrzące z takim nieodgadnionym uczuciem... Lekko się
uśmiechnęła, chociaż czuła się nieco niezręcznie.
„Wiesz Malfoy wszystkie na Ciebie lecą” odparła z lekkim szelmowskim uśmieszkiem,
Malfoy się zaśmiał.
„Wszystkie powiadasz. A czy ty też się do nich zaliczasz..?” spytał, a w jego oczach
pojawiły się wesołe iskierki.
„Eee... Chyba musisz już iść zobacz, która godzina!” odparła szybko brązowowłosa
unikając tych przenikliwych tęczówek chłopaka, czuła się dziwnie w objęciach swojego
dawnego wroga, a najgorsze było to, że ona... Ona chciała posmakować jego ust. Tych,
które najczęściej wykrzywiały się w drwiącym uśmieszku, ale także tych, na których
coraz częściej pojawiał się szczery i prawdziwy uśmiech. Teraz w tej tajemniczej
atmosferze czuła, że gdyby to on wykonał pierwszy ruch to zatraciłaby się w nim
całkowicie.
Draco zobaczył w jej oczach pożądanie i namiętność, ale także niezdecydowanie i strach
przed tym, co nowe... Uśmiechnął się w duchu do siebie. Nie wiedział, dlaczego, ale
poczuł nagły przypływ ciepła, euforii i szczęścia, a w żołądku przysłowiowe „motyle”.
„Granger”
Blondyn złapał jedną ręką jej dłoń, a drugą podbródek i odwrócił jej twarz w swoją
stronę. Miała delikatną cerę i miękką skórę, którą mógłby dotykać godzinami i pieścić jej
rumiane policzki.
„Nie bój się ja nie gryzę...” szepnął zbliżając swoją twarz.
Zatrzymał się na kilka milimetrów przed jej ustami, zauważył jak kąciki jej warg drżą,
dziewczyna nie była pewna. Po chwili delikatnie przysunął jej twarz ku swojej i złożył na
jej ustach delikatny pocałunek. Najpierw delikatnie, później nieco odważniej zaczęła
oddawać mu pocałunki. Namiętność dała o sobie znać w tańcu ich języków, które
współgrały z rytmem ich przyśpieszonych oddechów.
Hermiona porzuciła za siebie reguły, przestała się bać tego, co nowe tego, co ma w życiu
jeszcze doświadczyć. Jej dłonie niepewnie wędrowały po plecach by zakończyć
wędrówkę w blond kosmykach Malfoy’a. Draco nie pozostawał dłużny i jego dłonie
również krążyły po jej plecach, powoli i delikatnie zaczął zjeżdżać nimi coraz niżej.
Chwilę później jego zimne dłonie wśliznęły się pod bluzkę dziewczyny. Mogliby tak
trwać wiecznie i zapewne trwaliby gdyby nie wybiło właśnie północy. Oderwali się od
siebie.
„...mocno.” dokończył sapiąc Malfoy, Hermiona posłała mu iście szelmowski uśmiech.
„Idź już północ”
„A nie mógłbym zostać?” spytał Smok robiąc jak najbardziej niewinną minę.
„Nie, bo nie zasłużyłeś...” odparła patrząc mu w oczy. Chłopak niechętnie wstał z
posłania i zabrał księgę. Skierował się do wyjścia i zrobił coś, czego się nie spodziewała,
poderwał ją z łóżka i jeszcze raz pocałował.
„Dobrej nocy” szepnął na ucho i delikatnie musnął jej zaróżowiony policzek.
„Wzajemnie” odparła, a chwilę potem jego już nie było...
Flashback End
Senior poczuł się senny jednak nie chciał jeszcze opuszczać tego domu, tych ludzi.
Swoich dzieci i ich dzieci. Zamknął na chwilę ciężkie powieki. Przypomniał sobie tą
radość, gdy w końcu odważył się na ten krok. Co prawda zwlekał z tym długo, ale go
wykonał...
Flashback
Ostatni czerwcowy dzień zapowiadał ciepłe i słoneczne lato. Draco Malfoy od samego
rana chodził jak na szpilkach. Myślał nad tą decyzją długo. I dokonał wyboru, postanowił
spróbować. Siedział właśnie na głazie tuż przy jeziorze czekając z niecierpliwością na jej
przybycie. Pięć minut później usłyszał kroki i serce podeszło mu do gardła.
„Cześć Smoku” rzuciła na powitanie brązowowłosa i ucałowała blondyna w policzek.
Spoczęła obok niego.
„Cześć Granger” powiedział i w tym samym czasie poczuł jak cały drętwieje,
sparaliżował go strach. Dziewczyna to zauważyła i na tyle go poznała, że wiedziała, iż
nie warto zaczynać rozmowy. Więc siedzieli w ciszy, oboje patrzyli na gładką taflę
jeziora. Akurat słońce chyliło się ku zachodowi i jego promienie oświetlały całą okolicę.
Dziewczyna westchnęła, patrzyła jak zauroczona w taniec barw, który pokrywał niebo i
wodę. Od koloru szczerego złota, przez czerwień krwi aż do granatu zbliżającej się nocy.
Draco patrzył na nią, na jej piękne oblicze. Wyglądała tak inaczej, niecodziennie, uroczo
i czarująco, zapewne przez kolory widniejące, wokoło, które wesoło odbijały się w jej
brązowych oczach. Otoczeni lekkim wiatrem, który powiewał powoli od czasu do czasu
mocniejszym podmuchem delikatnie rozwiewał ich szaty i włosy. Młody Malfoy zacisnął
mocno pięści i przymknął powieki. Wstał i zaczął nerwowo chodzić w tą i z powrotem.
Hermiona popatrzyła na niego rozbawiona.
„No... E... Granger, ja... Ja chciałbym...” zaczął się jąkać nie mogąc znaleźć
odpowiednich słów, a do tego emocje mu to utrudniały. Draco Malfoy był
zdenerwowany.
„Co z tobą, Draco?” Na dźwięk swojego imienia chłopak przystanął i popatrzył na
uśmiechniętą Gryfonkę.
„No... E...”
„I proszę uspokój się, bo jak będziesz cały czas zaczynał od ‘No... E...’ to mogę
przypadkiem nie zrozumieć...” powiedziała ironizując, Draco załapał aluzję i wziął
głęboki oddech.
„GrangerCzyZamieszkałabyśZeMnąWiemŻePewnieSięNieZgodziszAle...” mówił
ciągiem na jednym wydechu blondyn.
„Zgadzam się”
„...ProszęDajMiSzansęMójOjciecJestWAzkabanieI...” Chłopak zrobił przerwę i spojrzał
na uśmiechniętą twarz dziewczyny. „Słucham?” spytał nie wierząc w to, co usłyszał.
„Powiedziałam - zgadzam się...” odparła Hermiona. Na twarzy Draco namalowało się
zdziwienie, lecz po chwili ustąpiło miejsca szczeremu uśmiechowi.
„Ale ja mówiłem serio, Granger”
„Ja też, Malfoy”
„A twoi rodzice?”
„Co moi rodzice?”
„Pewnie się nie zgodzą”
„Posłuchaj, Malfoy... Ja i tak chciałam po szkole się stamtąd wyprowadzić, a ty mi po
prostu z nieba spadłeś...” powiedziała i się uśmiechnęła jeszcze szerzej. „To wszystko?”
„Tak”
„Dobra to ja lecę, narazie!” rzuciła na pożegnanie i pobiegła do zamku odprowadzana
przenikliwym wzrokiem stalowo-szarych tęczówek. Chłopak zaśmiał się i odwrócił w
stronę zachodu. Wyglądał tak jakby zapatrzył się gdzieś w dal. Stał wyprostowany, a jego
szata i włosy powiewały na wietrze. Pomarańczowe promienie słońca padały na jego
sylwetkę...
Flashback End
Później to wszystko wydarzyło się dla niego tak szybko, nawet nie zauważył, a od jej
przybycia do jego willi minęły dwa wakacyjne miesiące. Poznawali się, poznali swoje
wady i zalety. Zdarzało im się kłócić i oboje wracali do przeszłości, ranili się wzajemnie,
zadawali ciosy nie zdając sobie sprawy jak to boli tą drugą osobę.
Jednak po każdej burzy wychodzi słońce... I tak było również z nimi.
Mijały kolejne miesiące, a oni zbliżali się do siebie. Byli ze sobą, było im wspaniale. Do
czasu. Następne dni pamięta jak powyrywane skrawki kartek z pamiętnika. Ona zaszła w
ciąże, a on nie był na to gotowy. Dla niego to było dużo za wcześnie. Hermiona znosiła
jego humory i chłodny stosunek wobec swojej osoby. Draco odsunął się od niej i
zamknął w sobie, wrócił dawny Malfoy. Pewnego dnia jednak...
Flashback
Brązowowłosa dziewczyna siedziała przed kominkiem w sporym salonie i głaskała dość
spory już brzuszek. Była w ósmym miesiącu ciąży i jej głowę coraz częściej nachodziły
czarne myśli. Młody mężczyzna siedział w fotelu obok sofy z kubkiem ciepłej herbaty w
ręku i przyglądał się Hermionie. Jak delikatnie gładzi swój brzuszek. Przymknął powieki
i westchnął.
„Granger” Jego delikatny szept rozległ się po pomieszczeniu, dziewczyna go usłyszała i
spojrzała swoimi brązowymi oczami w jego kierunku. Ich wzrok się spotkał, jej pełny
smutku i rozczarowania, a jego tęsknoty i ciepła. Oboje skrzętnie ukrywali uczucia, które
żywią do siebie nawzajem.
„Jak urodzę to się wyprowadzę” zakomunikowała Hermiona ponownie spoglądając na
płomienie w kominku.
„Wyprowadzasz się powiadasz” powtórzył Draco i odłożył kubek na stojący obok
stoliczek. Wstał i przysiadł się do Granger na sofie. „A skąd masz pewność, że Cię stąd
wypuszczę?”
„Nie rozśmieszaj mnie, Malfoy”
„Podaj mi powód, dlaczego miałbym ci na to pozwolić”
„Powód? Dobrze sam tego chciałeś. Po pierwsze jestem małą, brudną i nic nie wartą
szlamą, której kosztem się po prostu zabawiłeś. Po drugie ja głupia myślałam, że... Ach
szkoda słów. I po trzecie to...” wskazała na swój brzuch „...uwolnię Cię od tego
obowiązku. Zniknę z twojego życia, Malfoy”
Młody Malfoy patrzył na nią, była zła i rozgoryczona. Ba to mało powiedziane! Chciała
odejść, sama, tak po prostu usunąć się z jego życia, a on tego nie chciał. Przeklął się w
myślach za tą swoją durną dumę to przez nią dawał jej do zrozumienia, że ma ją gdzieś i
nie obchodzi go ani ona ani ich dziecko, którego jest ojcem.
„Jaki byłem głupi” zachodził w głowę młody arystokrata. Spojrzał jej w oczy i zobaczył
smutek, po jej policzku spłynęła łza, wstała i odeszła. Młody Malfoy siedział i myślał, co
powinien zrobić by odzyskać ją, jej uśmiech, jej radość i szczęście. W końcu udał się do
sypialni, zastał ją tam. Była cała zapłakana, siedziała na łóżku. Mężczyzna ją ominął i
podszedł do biurka, wyciągnął pergamin i pióro. Naskrobał coś, a po chwili jego sowa
poleciała. Hermiona czuła jego spojrzenie na sobie i wytarła gorzkie łzy. Nie miała
odwagi na niego spojrzeć.
Jakieś pięć minut później usłyszeli kroki, ktoś wszedł do pokoju. Granger niepewnie
podniosła głowę i zamarła, tuż przed nią stał ojciec Draco, Lucjusz Malfoy we własnej
osobie. Wszedł do pokoju dostojnym krokiem i spojrzał na syna srogo.
„Żarty sobie ze mnie stroisz?” spytał Malfoy senior.
„Nie, tatku. Napisałem to na poważnie”
„Draco, ale ona jest szl...” Lucjusz spojrzał na oniemiałą byłą Gryfonkę, była bardzo
urodziwą kobietą. Sam musiał to przyznać, więc w porę ugryzł się w język. „...pochodzi z
mugolskiej rodziny”
„Wiem, ale dziecko potrzebuje oboje rodziców”
„Jesteś pewien?”
„Tak”
„W takim razie...” Lucjusz westchnął „...chodź ze mną” Malfoy senior wyciągnął rękę ku
Hermionie, ta patrzyła na niego z niemym strachem.
„Muszę poznać moją przyszłą synową” dodał widząc przerażenie w oczach kobiety i
uśmiechnął się szarmancko. Granger patrzyła szeroko otwartymi oczami to na jednego to
na drugiego Malfoy’a. Ci natomiast czekali na jakąś reakcję z jej strony. Po kilku
minutach ciszy Lucjusz chwycił ją za dłoń i pociągnął ku wyjściu.
„Porywam ją” Lucjusz uśmiechnął się w stronę syna „I nie przeszkadzaj nam” dodał
puszczając oczko do młodego arystokraty i ciągnąc za sobą zszokowaną Gryfonkę.
Draco drgnął. Po co on chce ją poznawać, przecież jest szlamą... Co mu odbiło? Blondyn
podszedł do barku i nalał sobie do szklaneczki Ognistej Whisky. Usiadł na łóżku i
rozmyślał nad tym czy dobrze zrobił. Czas mijał nieubłaganie, pół godziny, godzina,
dwie, trzy... Młody dziedzic Malfoy’ów zaczął się niepokoić, wyszli szmat czasu temu i
do tej pory ich nie ma... Powoli do jego mózgu docierały różne nieprzyjemne wizje.
„A jeśli on coś im zrobił, przecież to mój ojciec..” Blondyn zdenerwował się i poderwał
na równe nogi. Postanowił ich poszukać. Obszedł całe piętro – pusto. Zszedł na dół i
jakież było jego zdziwienie, kiedy usłyszał głosy dwójki osób, śmiejących się głośno.
Postanowił do nich dołączyć i tak też zrobił. Poszedł do kuchni...
Flashback
Wszystko zaczęło się dobrze układać, planowali ślub zaraz po narodzinach dziecka, więc
jak to się stało, że został sam?
Flashback
Wydarzyło się to pamiętnego dziesiątego października w szpitalu im. Munga. Hermiona
rodziła, a Draco cały czas chodził podenerwowany, chociaż ojciec go uspokajał. Jednak
młody arystokrata nie mógł od siebie odgonić złego przeczucia, że coś jest nie tak.
Było popołudnie, a mimo to na dworze rozszalała się burza i z chmur padały litry wody.
Przystanął i spojrzał na drzwi do sali, na której leżała Granger. Nic. Dopiero po dwóch
godzinach usłyszał płacz dziecka i zamarł – to płakało jego dziecko. Zaraz potem rozległ
się drugi płacz... Dwójka?
Lekarz w białym płaszczu i pielęgniarka wyszli z sali, podeszli do młodego blondyna.
„Czy pan jest ojcem?” spytał lekarz.
„Tak”
„Więc gratuluję ma pan wspaniałą dwójkę dzieci. Syna i córkę” powiedział lekarz.
„Jednak jest mi przykro z powodu pańskiej żony” Mężczyzna spuścił głowę.
„Co z nią?” spytał niepewnie Draco.
„Podczas porodu nastąpiły pewne komplikacje...” zaczął mężczyzna w białym kitlu.
„Ale co z nią?” wtrącił nieco pewniej młody Malfoy.
„Były one spowodowane tym, że nie spodziewaliśmy się bliźniąt i...”
„Co z Granger?!” warknął Draco, na co Lucjusz do niego podszedł i wysyczał do ucha by
się uspokoił.
„Dzieci są całe i zdrowe, ale pańska żona... Tak mi przykro nic nie mogliśmy zrobić...”
powiedział lekarz ze smutkiem w oczach.
Draco stał i patrzył tępo na lekarza. Słowa, które do niego wypowiedział jeszcze do niego
nie dotarły. Zamknął oczy i szybko je otworzył, a głuchym echem w jego głowie odbijały
się słowa ‘nic nie mogliśmy zrobić’. Z bezsilności zacisnął tylko pięści i patrzył na
lekarza nieodgadnionym wzrokiem.
„Czy mogę do niej wejść?” spytał młody Malfoy.
„Tak, oczywiście proszę” Lekarz skinął głową i wskazał dłonią na drzwi za plecami.
„W takim razie ja zajmę się formalnościami” stwierdził Lucjusz i wdał się w rozmowę z
lekarzem.
Blondyn o stalowoszarym spojrzeniu kroczył po cichu w stronę łóżka, na którym
spoczywała. Ukląkł przy niej i pogłaskał jej blade lico. Zauważył, że z jej lekko
uchylonych ust leciała stróżka jeszcze ciepłej krwi. Poczuł ból w głębi piersi jakby coś
zostało wyrwane z jego wnętrza i pozostała jedynie pustka. Zacisnął mocno wargi, a w
oczach wzbierały łzy. Wziął jej dłoń jeszcze nie tak dawno ciepłą i czule muskającą jego
policzki, a teraz zimną i bladą, ścisnął ją mocno i oparł o swoje czoło. Z jego kącików
oczu uleciały dwie łzy, łzy bólu i cierpienia. Szybko nimi zamrugał, a obraz zaczął mu
się rozpływać.
Nie hamował się więcej dał upust wszystkim uczuciom, które się w nim kłębiły. Płakał
jak nigdy przedtem, łzy leciały po jego alabastrowej cerze. Oczy miał już lekko
zaczerwienione, ale to mu nie przeszkadzało do niej mówić. Wyrzucał z siebie cały ból i
miłość, którą ją obdarzył. Mówił, że ją kocha, że nie może go teraz zostawić samego...
Wiedział, iż to nie pomoże, ale chciał, aby wiedziała o tym, co czuł, co przeżywał.
Po godzinie zmęczony i zapłakany usiadł na białej posadzce opierając się o jej łóżko,
ręce niedbale oparł o kolana i schował głowę między dłońmi. Cicho szlochał. Na dworze
burza ucichła, a ciemne chmury ustąpiły miejsca tym białym i puchatym. Słońce powoli
zaczynało swoją wędrówkę ku zachodowi.
Draco zmęczony i zrezygnowany delikatnie uniósł głowę, na policzkach nadal czuł
zaschnięte łzy. Patrzył przed siebie na białą salę, która teraz przybrała jednak
przyjaźniejszą barwę pomarańczu.
Powoli, ociężale wstał i podszedł do okna. Wpatrywał się jak zaczarowany w widok za
nim. Ciemno błękitne niebo skąpane w tańcu barw zachodzącego słońca, jego blask padał
na twarz i sylwetkę młodego mężczyzny. Już kiedyś to widział, wtedy w Hogwarcie nad
jeziorem.
Położył dłoń na zimnej szybie nadal wpatrując się w dal. Przed oczami pojawił mu się
widok zauroczonej Gryfonki z uśmiechem patrzącej na to piękne zjawisko. Poczuł się
lepiej, poczuł chwilową ulgę... Dlaczego? Czy to ten zachód tak na niego wpłynął? A
może to wspomnienie o niej i ciepłe uczucie, jakim ją obdarzył? Tego nie wiedział, ale
uśmiechnął się kącikami ust i spojrzał na ciało Hermiony.
„To twoja sprawka, prawda Granger?” spytał wciąż się jej przyglądając, a uśmiech znikł
z jego twarzy. Zastąpił go smutek... Spuścił głowę i zaczął wychodzić z sali, jednak w
połowie drogi się zatrzymał.
„Do zobaczenia” powiedział i wyszedł zostawiając ją samą pośród barw zachodzącego
słońca.
Flashback End
Draco Malfoy wredny, arogancki, cynik z drwiącym uśmieszkiem na ustach. Kto by
pomyślał, że los mu spłata takiego figla. Gdzieś tam wysoko w górze to wszystko zostało
spisane. On jednak uważał, że to była kara za jego charakter za to, że jest Malfoy’em.
Odebrano mu tą jedyną, którą obdarował prawdziwym i szczerym uczuciem.
Będąc samotnym ojcem z dwójką dzieci posłuchał rady ojca i ożenił się z arystokratką. Z
wyglądu była szczupłą blondynką o zielonych oczach, z charakteru przypominała mu
nieco Hermionę. Pewnie, dlatego ją wybrał jednak tą kobietę obdarował jedynie
szacunkiem i zaufaniem.
Widział jak jego dzieci robią pierwsze kroki, jak wypowiadają pierwsze słowa. Czuł się
dobrze, ale czegoś w tym uczuciu brakowało. Widział jak jego dzieci dorastają, jak jego
syn coraz bardziej staje się podobny do niego, a córka do Hermiony zarówno z wyglądu
jak i charakteru.
Uwielbiał patrzeć na córkę, tak bardzo mu ją przypominała. Kiedy jej brązowe loki
niedbale opadały na twarz, kiedy czytając lekko marszczyła nos, kiedy patrzyła na niego
tymi samymi brązowymi tęczówkami.
Czasami się zastanawiał, dlaczego on dostał szansę oglądania jak ich dzieci się zmieniają,
stają się nastolatkami. Przeżywają pierwsze smutki i radości. Pierwsze zerwania i
miłości. Ich uśmiechy i łzy. Potem oni wydorośleli i założyli rodziny, został dziadkiem.
Cieszył się życiem, chociaż Hermiony z nim nie było. Robił to dla niej, wiedział, że tego
by sobie życzyła.
Dla niego zawsze była tą jedyną
Najukochańszą
Najwspanialszą
Najpiękniejszą
Najjaśniejszą
Najsłodszą
Najmilszą
Po prostu
Najbliższą
Jednak ona odeszła
Bez pożegnania
Chociaż on krzyczał
Błagał
I płakał
Na nic się zdało
Jedynie
Wspomnienie pozostało
Jej uśmiechu szerokiego
Dotyku delikatnego
Miękkich ust
Oliwkowej cery
Bujnych kasztanowych loków
Śmiejącego się wzroku
Tych brązowych oczu.
Teraz jest już zmęczony, stary i pomarszczony. A ona nadal wygląda tak samo jak wtedy,
kiedy miała dziewiętnaście lat. Uśmiechnął się po raz ostatni, zamknął oczy i poczuł
nieskończoną błogość.
‘Zobaczył ją uśmiechniętą i zdrową, znowu stał się piękny i młody. Na powrót miał te
siedemnaście lat. Był w Hogwarcie, a ona stała w wejściu i go wołała, pobiegł do niej w
strugach promieni zachodzącego słońca... Tylko oni i miłość wypełniająca tęsknotę za ich
bliskością...’
Odszedł, wrócił tam gdzie pozostawił swoje serce... Do Hogwartu, do Hermiony, do
ludzi, których tam znał i którym uprzykrzał życie, oni też tam już byli...
KONIEC