niedziela, 9 lutego 2014
"Rocznica"
Nie jest to miniaturka Dramione. Za to bardzo podoba mi się jej treść ;)
Autorka NOX ;]
MINIATURKA W CAŁOŚCI !
ZAPRASZAM DO CZYTANIA!
2 maja 1999r.
Hogwart, błonia.
Na zielonych zalanych promieniami słońca błoniach stał czarny tłum. Nikt nic nie mówił. Zamilkły nawet ptaki. Tylko potężne drzewa Zakazanego Lasu szumiały niespokojnie. Na łagodnie opadających pagórkach, parę metrów od jeziora, które obijało słońce, mieścił się biały grobowiec. Nadal błyszczał, choć do postawienia go minęły dwa lata.
Napis na nim głosił.
Albus Persival Wulfryk Brian Dumbledore
ur. 7 lipca 1881 zm . 30 czerwca 1997
W około niego zgromadził się czarny tłum. Wiele osób trzymało w dłoniach białe lilie lub róże. Koło białego grobowca była płyta wykonana z czarnego marmuru z grawerowanymi tysiącami liter układającymi się w słowa:
OFIRAOM I WOJNY Z LODREM VOLDEMORTEM
A pod tym wiele nazwisk z tą samą datą.
30 czerwiec 1997 lub 2 maja 1998.
W tłumie było wiele osób, które zjawiły się tu dwa lata temu jak i rok.
W czarnym tłumie mimo piekącego słońca byli Shacklebolt, wszyscy Weasleyowie z nowym pokoleniem Billa, Teddy Lupin, madame Maxime ze swoimi uczniami, Tom, barman z Dziurawego Kotła, Arabella Figg, tak samo siwa jak zawsze, cały zespół Fatalnych Jędz, Ernie Prang, kierowca Błędnego Rycerza, madame Malkin, byli wszyscy nauczyciele z Hogwartu, wszyscy uczniowie, członkowie GD, byli nawet ci, którzy dopiero jakiegoś czasu zrozumieli swoje błędy. Były wszystkie szychy z Ministerstwa, byli zwykli ludzie, którzy nie wiedzieli co tak naprawdę się stało na tych błoniach. Byli ludzie, którzy choć zajmowali ważne stanowiska zostali tymi samymi ludzi, którymi byli zawsze. Kingsley, choć był Ministrem Magii stał z ludźmi, którzy kiedyś nazywali się Zakonem Feniksa. Teraz cała organizacja była nie potrzebna.
Ale w tym milczącym tłumie brakowało wiele osób. Za to ich nazwiska widniały na tej marmurowej płycie.
Syriusz Black, Nimfadora Tonks, Remus Lupin, Fred Weasley, Moody, Lavender Brown, Severus Snape czy Colin Creevey nigdy mieli nie uczestniczyć w tej smutnej uroczystości.
Z tłumu wyszedł Kingsley i podszedł do grobowca. Musnął go lekko palcami, przymykając oczy. Jego wargi poruszył się w cichym pozdrowieniu dla zmarłego. Potem wolnym krokiem podszedł do marmurowej płyty. Tam zgrabnie ukląkł na sekundę chyląc głowę. Jego czarna dłoń dotknęła kilku nazwisk, których najbardziej mu brakowało. Potem wstał i obrócił się w stronę milczącego tłumu.
-Wiecie czemu tu jesteśmy – zaczął – to dla nas, dla mnie dzień bardzo dziwny i niespokojny. Każdy kto był tu rok temu wie co mam na myśli. Ten, któremu zostało to oszczędzone nawet nie wie jakie ma szczęście. Dla naszego świata to wielka ulga stać tutaj dzisiaj, ale też wielka strata. Bohaterem uważam tych, którzy oddali życie za nas, a było ich wielu, wymienianie ich nazwisk jest dla mnie ujmą na honorze. Każdy powinien je znać. Każdy zna choć jedno, bo każdy kogoś stracił. Nie będę się rozwodził nad tym co było. To ciemny okres w naszej historii, czas wielkich błędów i strat. Materialnych jak i wśród ludności. Wśród tych co przeżyli mamy ludzi co dostali miano Bohatera. Wiele osób z którymi rozmawiałem po wydarzeniach sprzed roku, mówi, że nie poczuwa się do tego. Cytuję : „Robiłem co musiałem, Kingsley. To żadne bohaterstwo, podejrzewam, że każdy bał się panicznie o siebie i tych, których kochał. Chciał przeżyć i zobaczyć bliskich. Żałuje, że im to się nie udało.” Zgadzam się z tym. Każdemu teraz doskwiera brak jakiejś osoby. Wiecie to na pewno Czujecie to. Ja również. Zginęło wieli moich przyjaciół i jestem dumny, że nimi byli. Kto nie znał młodego Blacka czy jednego z rudzielców - skinął głową w stronę pani Weasley i George' a, którzy mieli łzy w oczach – Molly, mi też go brakuje. Kto nie miał osób takich jak oni to miał pecha. Jest to dzień bardzo przygnębiający nas wszystkich jak i jest w nim radość. Nie wszystkie rany się zagoiły. Blizny w naszej pamięci pozostaną na zawsze. Radość to coś czego nie do się zobaczyć. Ale my ją czujemy. To ulga. Ulgę, że te wszystkie okropieństwa się skończyły. Wśród nas jest teraz wiele osób, które nigdy się nie pozbierają po śmierci bliskich. Nie będę wymieniał ich imion i nazwisk przez zwykły szacunek do nich. Każdy, absolutnie każdy odczuwa teraz kogoś brak. Cierpi każda matka, ojciec, syn, córka, każda siostra i brat, przyjaciel, żona, kochanka, kumpel z klasy czy dziewczyna zmarłego. Jestem wśród nich. Pogrążony w żałobie razem z wami. Tak, tak już słyszę te głosy, krytyków. „Jasne, ktoś mu ułożył tą mówkę, żeby wywołać łzy u zebranych.” To nie prawda. Wśród zmarłych są moim przyjaciele. Cieszę się tylko, że nie straciłem matki czy syna, bo ci odeszli już dawno. Rozumiem, więc ból jaki teraz czujecie. Na pewno są tacy co przyszli tu z czystej ciekawości albo uważali, że tak trzeba. Teraz przeszkadza im słońce i myślą tylko o tym, żeby iść do domu i odpocząć. Zastanawiają się kiedy on na Merlina skończy?! Więc patrzcie.
Kingsley wyciągnął różdżkę, machnął nią i jego idealnie skrojony garnitur od Armaniego zniknął. Był w szortach i zwykłej koszulce.
-Nie sądzę żeby to przeszkadzało Albusowi czy Remusowi – powiedział głośno – mógłbym mówić o tych ludziach aż zdarł bym gardło, bo nie ma takich słów, które oddadzą to co czuję. Dlatego teraz, gdy skończyłem tę mówkę, która może was denerwować usiądę koło tej płyty i zamknę oczy.
Kingsley naprawdę usiadł.
-I będę myślał o tych, których mi brakuje. Kto chce nich idzie, kto chce nich zostanie za mną. Nikogo za nic nie potępię, bo to wolny kraj. Nie ma stron. Proszę tylko siadajcie w większej odległości od grobowca by reszta mogła składać kwiaty.
Kingsley zamilkł. Spuścił głowę i zamknął oczy. Na jego ustach błąkał się lekki uśmiech.
Ludzie patrzeli na niego jak na wariata. A on dalej siedział i myślał.
Nagle ten tłum liczący tysiące osób zaczął się rozrzedzać.
Połowa oburzanych czarownic i czarodziejów odeszło w stronę zamku, by deportować się do domów i tam narzekać na ministra. A reszta została. Nastoletnie dzieci kłóciły się szeptem z rodzicami, że chcą zostać.
-Niepełnoletnim zapewnimy bezpieczny powrót do domu siecią Fiuu – zagrzmiał głos Kingsleya.
Rozległo się kilka oburzanych głosów.
-Nie wolno podważać słów Ministra, głupcze! - warknął głos, w którym Kingsley rozpoznał George' a
-Proszę państwa! - rozległ się magicznie wzmocniony głos Harry' ego Pottera – przysięgam, że każdy kto chce zostać i jest niepełnoletni zostanie odstawiony do domu pod opieką moją lub moich zaufanych przyjaciół. Żaden budynek nie jest bardziej chroniony niż Hogwart. Zaufajmy przyszłemu pokoleniu! Dziękuję!
Harry jakby dla przykładu zmienił swój strój na wygodniejszy i usiadł za Kingsleyem. Walnął go w plecy z uśmiechem, a potem również pochylił głowę i nie odzywał się. Zaraz po nim usiadł Ron, Hermiona, Ginny, George w końcu z uśmiechem na ustach i spokojem w oczach. Bill z Fleur i małą Victorią. Teddy Lupin w skupieniu wspominając rodziców znanych mu tylko z opowiadań dorosłych, siedział tuż koło ojca chrzestnego, Harry' ego Pottera. Charlie Weasley siadający koło Hagrida i Graupa. Percy muskający dłonią nazwisko zmarłego brata, a w jego okularach odbijały się słone łzy. Luna jak zawsze blada i poważna siedziała koło Parvati Patil, która płakała nad swoją przyjaciółką, Lavender. Padma, jak zawsze dumna tuż koło siostry, ale z jej oczu płynęły łzy. Neville, siedzący po drugiej stronie Harry' ego jako trzeci, który stracił rodziców przez Voldemorta. Pani Figg siedząca w zamyśleniu. Członkowie GD siedzieli w grupie po cichu wspominając ofiary. Uczniowie, którzy uczestniczyli w II Bitwie siadali w grupkach lub sami by pomyśleć o zmarłych. Pan Weasley obejmujący żonę. Cichy siedzący tłum był ogromny. Z czasem milkł i tylko był. Tylko łzy płynęły z oczu o różnorakich kolorach. Coraz więcej osób pochylało głowy w zadumie nad ofiarami. Co jakiś czas ktoś wstawał by położyć kwiaty pod pomnikiem lub koło marmurowej płyty. Gdy zaczęło zmierzchać, zapłonęły pochodnie. Ustawiono krąg wokół milczącego tłumu. W tłumie był nawet Draco Malfoy. Zignorował prośby matki i został. Na początku siedział sam. Potem dołączyli do niego przyjaciele i znajomi, a także dawni wrogowie. Blaise Zabini, Pansy Parkinson. Nott i parę innych osób. Przez jakiś czas siedział koło niego bliźniak Weasleyów, by pokazać, że mu wybaczył. Potem odszedł w milczeniu do rodziny. Wiktor Krum siedział z całą drużyną Bułgarii, koło niego siedzieli Irlandczycy, równie milczący. Ostatnie Mistrzostwa poszły w zapomnienie.
Słońce zaszło i nastały ciemności rozjarzone tylko pochodniami.
I wtedy, gdy zegar wskazywał godzinę drugą z groszami Harry Potter zaczął śpiewać. Najpierw cicho sam, a potem dołączyły do niego inne osoby. I po błoniach zamku niosły się słowa, które ktoś napisał dawno temu. Których autor nie żył już dawno.
„Hogwart, Hogwart, Pieprzo – Wieprzy Hogwart,
Naucz nas choć trochę czegoś!
Czy kto młody z świerzbem ostrym,
Czy kto stary z łbem łysego.
Możesz wypchać nasze głowy
Farszem czegoś ciekawego,
Bo powietrze je wypełnia,
Muchy zdechłe, kurzu wełna.
Naucz nas, co pożyteczne,
Pamięć wzrusz, co ledwo zipie,
My zaś będziemy wkuwać wiecznie,
Aż się w próchno mózg rozsypie!”
Potem rozległ się zbiorowy śmiech.
W końcu to również dzień radości.
Zaczęły się wspomnienia.
Wiele łez popłynęło, ale było też wiele śmiechu.
Potem, gdy zaczął wstawać świt ludzie znów umilkli patrząc na niego z zachwytem, że mogą go oglądać.
I właśnie wtedy pojawiła się ma myśl.
My jeszcze żyjemy – wykorzystajmy to życie.
Nie wiadomo co nas jutro spotka.
Bo oni by tego nie chcieli.
A my będziemy żyć również za nich.
Bo my nie zapomnimy.
Potem wszyscy wstali i poszli w stronę zamku na śniadanie czekające na nich w Wielkiej Sali.
Zostawili za sobą grobowiec i marmurową płytę zasypaną białym kwieciem. Zostawili za sobą wygniecioną trawę i dogasające pochodnie. Zostawili za sobą czarne dni i wspomnienia złego.
Wiedzieli, że wrócą tu za rok by znów tu usiąść, żeby nie zapomnieć. Żeby znów wspominać to co złe by mieli siłę, przez cały rok na lepsze uczynki i życie.
Odchodzili zostawiając za sobą echo dawno wypowiedzianych słów.
A nad nie wybijał się jeden głos.
„ Ostatecznie dla należycie zorganizowanego umysłu śmierć to tylko początek nowej wielkiej przygody”*
* - Cytat zaczerpnięty z „Harry Potter i Kamień Filozoficzny” , słowa Albusa Dumbledore' a.
(27.05.2012/20:32)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Przypominaja mi sie piekne czasy *buja w oblokach*
OdpowiedzUsuńCześć! Tak wiele razy czytalam twojego bloga "Miłość to jedyna siła, zdolna przekształcić wroga w przyjaciela" który był cudowny wręcz go uwielbiałam. I teraz kilka lat później znowu chciałam go przeczytać ale jest zablokowany i nie wiem czy jest jeszcze możliwość żebym go jakimś cudem przeczytałam czy po prostu jest usunięty :/ proszę o odpowiedź i pozdrawiam :)
Usuń