poniedziałek, 3 lutego 2014

"Paryskie dni"

Opowiadanie bardzo interesujące ;)
Paryż to miasto zakochanych czyż nie ?

http://dziurawykociol.nora.pl/viewtopic.php?t=9228

Tytuł: "Paryskie dni"
Autor: mina1011
Tłumaczenie: Veniqe
Czasy: Hogwart/Paryż/Voldek żyje
Status: ZAKOŃCZONA

Fragment opowiadania:

"...─ Konfekcja damska, trzecie piętro – poinformowała beztrosko Marie, nie patrząc na informator. Prawdopodobnie go nie potrzebuje, pomyślała Hermiona, modląc się, by nie wpadła na Malfoya.

Dziewczyny weszły do windy, a Gryfonka marzyła, by nagle się popsuła i już nie otworzyła. Jednak potem zaczęła snuć plany na temat tego, co się wydarzy, gdy jednak z niej wysiądą. Malfoy niechybnie będzie stał w ich pożądanym sklepie i jeśli nie opuścił pierwszego dnia (na co Hermiona miała wielką nadzieję), bez wątpienia na niego wpadną.

Gdy tylko drzwi się rozsunęły, Hermiona jęknęła na widok blond czupryny. Myśląc szybko, rzuciła się do najbliższego stojaka z ubraniami i miała nadzieję, że Marie nie zauważy jej nieobecności, poszukując rzeczy do przymierzenia.

Na dźwięk windy Malfoy podniósł głowę i zobaczył rudowłosą, nucącą do siebie dziewczynę, przeglądającą ubrania. W przeciwieństwie do większości klientów, zdawała się dokładnie wiedzieć, czego potrzebuje i nie miała żadnego problemu z prawidłowym wyborem i odrzucaniem rzeczy. Draco właśnie miał wrócić do pracy – nie wyglądała na taką, która potrzebuje pomocy – kiedy poczuł blisko czyjąś obecność.

─ Pamiętaj zasadę numer dwa – Jacque wyszeptał lodowato, popychając chłopaka w kierunku dziewczyny. Lekko się potykając, Draco rzucił mrożące krew w żyłach spojrzenie swojemu pracodawcy, który uśmiechał się głupkowato, ale kontynuował marsz. Merlinie, już nienawidził Francuza.

─ Cześć! Jestem Marie – powiedziała głośno zaskoczona dziewczyna. Malfoy oczekiwał, że będzie tak zaabsorbowana zakupami, że nawet go nie zauważy. Nie o to jednak chodziło. Draco zwrócił jej uwagę, ale szybkie spojrzenie na Jacque utwierdziło go w przekonaniu, że daleki był od usatysfakcjonowania go.

─ Witamy w Saks Fifth Avenue – powiedział monotonnie Malfoy, z wysiłkiem starając się nadać swojemu głosowi francuskie brzmienie. Mógł przysiąc, że usłyszał czyjś cichy śmiech, ale go zignorował. – Nazywam się Draco, służę pomocą.

─ Cóż – zaczęła dziewczyna uprzejmym tonem – ja i moja koleżanka – Marie zatrzymała się w pół słowa, rozglądając się za Hermioną – eee…. nie wiem, gdzie jest, ale szukamy sukienek na bal. Jest organizowany przez bank, także nie możemy mieć na sobie nic zbyt – zawahała się Marie, szukając właściwego słowa – kokieteryjnego. – Zdecydowała ostatecznie, uśmiechając się do chłopaka.

─ Rozumiem – powiedział Draco, wysilając swój umysł w poszukiwaniu profesjonalnego, a zarazem ładnego stroju dla dziewczyny.

Hermiona, przesuwając się z trudnością, odsunęła wiszące ubrania, które kłuły jej plecy. Jaki bal? Co, do licha!

─ Więc jeśli byłbyś w stanie pomóc mi i mojej koleżance, która nazywa się… ─ Marie zacisnęła usta i spojrzała zakłopotana.

─ Hermiona! – szepnęła usłużnie Hermiona, lekko dotknięta tym, że dziewczyna nie pamiętała jej imienia.

Malfoy rozejrzał się dookoła nieco zakłopotany. Było coś dziwnego w tej dziewczynie i jej nieistniejącej koleżance.

Hermiona zdecydowała, że jest to idealny moment, żeby się ruszyć i popędziła w kierunku nieco oddzielonej części sklepu. Malfoy jednak nie miał żadnego problemu w zauważeniu ruchu i podążył w jej kierunku, wlokąc za sobą Marie, która kiwała głową. – Tak – Hermiona, dokładnie!

Rozglądając się nerwowo dookoła, dziewczyna chwyciła najbliższe ubrania i udawała, że jest nimi zainteresowana w nadziei, że Malfoy pomyśli, że jest zwykłym klientem.

Niestety, tak się nie stało.

─ Dość… rozwiązła, nie uważasz? Chociaż, z gustem takim jak ten, nie dziwię się, dlaczego Nocnik i Łasica zawsze wszędzie się za tobą włóczą – wyszczerzył się Malfoy.

Hermiona patrząc na to, co wzięła, zobaczyła czarną, koronkową bieliznę. Jej twarz nagle zaczęła przybierać wyraźną barwę czerwieni i skuliła się nieco. Z całego sklepu wybrać akurat to, przeklinała się w myślach, gdy zbliżyła się do niej uśmiechnięta Marie.

─ Och, Hermiona, to jest cudowne! Musisz to przymierzyć! – pisnęła z aprobatą. Rumieniec na twarzy Hermiony wyraźniej się pogłębił.

─ Nie ma mowy! – zadeklarowała gorąco. Marie spojrzała zdezorientowana.

─ Dlaczego nie?

─ Ja, ach, nie! – zapewniła Hermiona, gubiąc się we własnych słowach.

─ Przecież nic ci nie zależy, nikogo tu nie znasz! – uśmiechnęła się, wpychając dziewczynę do przymierzalni. Malfoy, opierając się o ścianę, uśmiechnął się złośliwie. Zaczął grzebać w kieszeni szukając czegoś.

Marie, która chodziła za Hermioną, teraz przekonywała ją do przebrania się.

─ Nie… odczep się ode mnie! – wierciła się Hermiona.

─ Przestań robić takie zamieszanie! – uśmiechnęła się Marie. – Będziesz wyglądała świetnie.

─ Nie chcę tego zakładać! Proszę – zaczęła błagać dziewczyna. Marie położyła ręce na biodrach.

─ Jeśli tego nie zrobisz, zwolnię cię!

Hermiona zamarła. Marie była bardzo miła cały dzień, ale wyglądała na dziewczynę, która zawsze dostawała to, czego chciała – i Hermiona, niepewna, czy dziewczyna żartuje, wolała nie ryzykować.

─ Widzisz! Wyglądasz świetnie, idź się teraz zobacz – powiedziała Marie, ponownie wypychając Hermionę z pomieszczenia. Policzki Gryfonki ponownie poróżowiały i zaczęła się zastanawiać, czy ten rumieniec jej kiedykolwiek zejdzie. Kiedy pomyślała, że już swoje wycierpiała, usłyszała to.

Klik!

 ─ Masz za swoje, Granger – zaśmiał się Malfoy. Hermiona jęknęła, ukrywając twarz w dłoniach..."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz