piątek, 28 lutego 2014

"Dramione-gorycz miłości"

Na tym blogu znajdują się dwie bardzo ciekawe miniaturki ;)

Co do rozdziałów na tym blogu to od Września nie ma nowych notek .

http://dramione-gorycz-milosci.blogspot.com/2013/09/miniaturka-2-dziekuje.html

Tytuł: "Dramione-gorycz miłości"
Autor: Alicia*
Czasy: Dorosłe życie
Status: ZAKOŃCZONE

Fragment opowiadania:

"...- Rolando! – krzyknęłam, żeby zwrócić na siebie uwagę sędziny, która żywo dyskutowała z jakimś mężczyzną. Nie było to łatwe szczególnie, że otaczał mnie ogromny, rozwrzeszczany tłum. – ROLANDO!

Kobieta usłyszała to i spojrzała na mnie, a ja mocniej przecisnęłam się przez tłum. Byłam już blisko, gdy mężczyzna, z którym prowadziła dyskusję odwrócił się i zobaczyłam jego twarz. Przede mną stał Draco Malfoy.

- Co się stało Hermiono? – spytała po chwili pani Hooch, a ja wpatrywałam się w te szare oczy, niegdyś pełne pogardy… A teraz? Zobaczyłam coś na kształt troski, ciepła i… smutku. – Hermiono! – krzyknęła, a ja oderwałam wzrok od blondyna.

- Przerwij grę Rolando, oni zabiją nam szukającego – na twarzy mojej koleżanki pojawił się dziwny grymas.

- Nie mogę, Herm – odpowiedziała wolno. – Faule w quiddichu to rzecz normalna, tłumaczyłam to już Draconowi – dodała ciszej.

- Jak to nie możesz?! – mój gryfoński temperament dał o sobie znać. – On ma jedenaście lat do cholery jasnej! – krzyknęłam przyciągając spojrzenia kibiców. – Nie pozwolę skrzywdzić mojego podopiecznego, Rolando.

- A ja mojego syna – wycedził stojący obok mnie Malfoy. Dopiero teraz zauważyłam, że ubrany był w zwykłe jeansy, koszulkę z krótkim rękawem i marynarkę, zakrywającą lewe przedramię. Zauważył moje spojrzenie i natychmiast poprawił rękaw, a mi zrobiło się niezwykle głupio. On się tego wstydził. Mrocznego znaku nie dało się usunąć, jedyne osoby zdolne do tego, Dumbledore i Voldemort, już dawno nie żyły. Dlatego wszyscy, którzy zostali zmuszeni do służby w szeregach Czarnego Pana, musieli teraz żyć w cieniu...."

"Sekret"


Kolejna miniatureczka . Nie jest to typowe Dramione ,ale wszystko rozgrywa się pomiędzy Hermioną a Draconem ;)


http://forum.mirriel.net/viewtopic.php?f=2&t=5597


Tytuł: "Sekret"
Autor: Arctic Demon
Tłumaczenie: Iwa
Czasy: Voldek zapewne żyje
Status: ZAKOŃCZONA

Fragment Opowiadania:

"...- Naprawdę duży sekret.
- …
- Wstrząśnie twoim żałośnie małym tyłkiem.
- Malfoy, zdaje się, że zapominasz, że to ty jesteś za kratkami, a ja mam różdżkę.
- Widziałaś kiedyś horkruksa, Granger?
- …Co?
- Horkruks. No wiesz. H. O. R. K. R. U. K. S. Albo X. Nie, na pewno K, S.
- Malfoy, o czym ty mówisz?
- To są części duszy, Granger. Podarte i schowane tam, gdzie nikt ich nie powinien znaleźć.
- Wiem, czym są, Malfoy! Skąd o nich wiesz?
- Wiem wiele rzeczy, Granger. Już nie czujemy się tak potężni i wszechmocni, co?
- Malfoy?
- Dla ciebie „panie Malfoy”, Granger.
- Malfoy. Co jeszcze wiesz o horkruksach?
- Wiem, że ich szukacie.
- I?
- Że nie możecie ich znaleźć.
- I…
- Że zniszczyliście węża… ale on nie był tym ostatnim.
- I-i?
- Wiem, gdzie on jest.
- Wiesz, jak go znaleźć?
- Ty też.
- Ja… Dlacze… Nie… Nie wiem, Malfoy.
Zaśmiał się złośliwie.
- Wiesz od czasu, gdy miałaś jedenaście lat.
- Malfoy, to nie ma sensu.
- Zobacz! To dlatego Czarny Pan powinien był mnie zatrzymać! Spójrz! Wykopał najbardziej niebezpiecznego członka swojej pieprzonej armii! Bo ja wiem. Ja wiem, Granger. Rozpracowałem to. I nawet On o tym nie wie. Myśli, że ma tylko siedem i jest pewien, że wszystkie są bezpieczne.
- Malfoy. Proszę, o czym ty mówisz?
- Mówię o tym ósmym. Albo siódmym… Nie. Siódmy horkruks, ósma część duszy.
- On na pewno istnieje?
- Widziałaś kiedyś horkruksa, Granger?
- Malfoy! Nie zmieniaj tematu!..."

czwartek, 27 lutego 2014

"Prawdziwy bohater"


Bardzo lubię opowiadania tej autorki ;) Tego bloga podałam już wcześniej ;)

Teraz podaje miniaturkę ;p

http://dramione-something-real.blogspot.com/2013/11/miniaturka-prawdziwy-bohater.html?showComment=1392720667917#c4942917625245364491

Tytuł: "Prawdziwy bohater"
Autor: Oli Fajna
Czasy: Dorosłe życie
Status: ZAKOŃCZONA

Fragment Opowiadania:

"...-Jak zwykle wredna.
-Jak zwykle nadęty i do reszty skretyniały-odparła z cynicznym uśmiechem. Chyba przebywała ze mną zbyt dużo czasu. Coraz częściej jej reakcje złudnie przypominały kogoś rodu Malfoy'a.
Zrobiłem zbolałą minę. Mimo to, nie przejąłem się jej stwierdzeniem. Nie zważając na jej niezadowolenie zacząłem iść z nią ramię w ramię. Kobieta starała się mnie ignorować jednak widząc mój szeroki uśmiech nie wytrzymała zbyt długo.
-Świetnie! Dziękuję za papiery, teraz możesz iść!-nawet nie siliła się na opanowany ton.
-Słyszałem, że bycie złośliwym cynikiem bez skrupułów źle działa na cerę-powiedziałem od niechcenia. Uzyskałem jednak zamierzony efekt, bo Hermiona zdawała się być jeszcze bardziej wyprowadzona z równowagi.
-Złośliwy cynik bez skrupułów?! Kto to mówi?!-krzyknęła oburzona.
-Masz rację. Tyle, że mojej cerze nigdy nic nie zaszkodzi. Jestem boski. Zawsze i o każdej porze-wyznałem ze złośliwym uśmiechem. -Nie chciałabyś wyskoczyć gdzieś ze mną w przerwie na lunch?-spytałem uwodzicielskim tonem. Kobieta zatrzymała się, patrząc na mnie z całkowitym zrezygnowaniem.
-I naprawdę masz czelność pytać się mnie o to zaraz po tym jak zwyzywałeś mnie od najgorszych?-spytała z zażenowaniem.
-Dobra to jest ten moment, w którym definitywnie dostaje od ciebie kosza czy mam jeszcze szansę to naprawić?-spytałem, wyginając usta w krzywym uśmiechu.
Kobieta pokręciła przecząco głową, cicho się śmiejąc.
-Śpieszę się-powiedziała, po czym nie czekając na moją reakcję ruszyła w stronę windy.
-Poczekaj!-krzyknąłem rzucając się za nią w pościg.
-Bycie złośliwym cynikiem bez skrupułów wcale nie jest złe. A twoja cera jest dość ładna...-powiedziałem, wkładając nogę między zasuwające się drzwi windy.
Hermiona wywróciła oczami, z politowaniem patrząc jak wciskam się do środka i staje naprzeciw niej z wyraźnym zadowoleniem.
-Umów się ze mną-poprosiłem, zdobywając się na delikatny uśmiech.
 -Jesteś namolny. Nie długo oskarżę cię o napastowanie!-powiedziała z rozbawieniem..."

"Realia"

Podoba mi się to Drabble ;)


http://forum.mirriel.net/viewtopic.php?f=2&t=20470

Tytuł: "Realia"
Autor: Ew.
Czasy: ?
Status: ZAKOŃCZONE

DRABBLE W CAŁOŚCI !

Uśmiechała się do niego kokieteryjnie.
Draco westchnął, ledwo powstrzymując jęk. W skupieniu wpatrywał się w Hermionę, która miała na sobie sukienkę tak obcisłą i tak czerwoną, że doskonale dostrzegał każde wgłębienie i zaokrąglenie jej ciała. Chciał ją posiąść. Teraz, zaraz, już.
Oddech Malfoya nieznacznie przyśpieszył, a ręka nieświadomie zaczęła pocierać krocze. Spiął się, czując dreszcze.
Draco nadal bacznie przyglądał się kobiecie, przeklinając w myślach jej wręcz nierealną atrakcyjność. Nie pamiętał, kiedy Hermiona po raz pierwszy zawróciła mu w głowie, ale teraz nie miało to znaczenia. Chciał jedynie przeżyć niesamowity orgazm z najpiękniejszą czarownicą.
Szczęśliwa Hermiona Granger pomachała mu ze zdjęcia.

"Oświadczyny Potterowskie"

Nie Dramione,ale Draco i Hermiony nie zabrakło ;p

Taki mały misz masz xD

http://forum.mirriel.net/viewtopic.php?f=2&t=17162

Tytuł: "Oświadczyny Potterowskie"
Autor: October26         
Czasy: chyba Dorosle zycie
Status: ZAKOŃCZONA

Fragment Opowiadania:

"...-Szczerze to nieee. Uwielbiam tu mieszkać, nie chodzi mi o Grimmuld Place chodź po części także. Uwielbiam gdy wszyscy tu mieszkamy i nie lubię być sama. Myślę Harry, że ty też nie chciał byś się z nimi rozstawać.
-Może masz rację. Sam już nie wiem.
-Czy coś cię dręczy Harry?
-Tak!
-Złe wspomnienie?
-Nie... chodzi o to, że ja też muszę stać się świnią.
-Co? Aaaaa tamto.
-Tak... widzisz od samego początku próbuję ci powiedzieć... nie… raczej zapytać...
-Taaaaaak???
-Chodzi o to, że... eee... ech... no bo... słuchaj ja jestem szczęśliwy z tobą i pragnę ciągle być. Po prostu... ja cię kocham i mi na tobie zależy... och jestem beznadziejny.
-Nie, nie jesteś. Tylko wciąż mówisz o tym samym.
-Bo to prawda! Ty jesteś świnią a ja kurą!
-Harry ty też jesteś echem… świnią.
-Nie, nie jestem.
-Jesteś tak samo zaangażowany w nasz związek jak ja.
-Ale ja powinienem bardziej. Och jestem beznadziejny, jedyne co mi wychodzi to kompleks bohatera i chęć ratowania wszystkich w koło.
-Nie jesteś beznadziejny.
-Jestem i to są najgorsze oświadczyny na świecie.
-O! Dzięki, że mnie powiadomiłeś.
-Ups...ech nic mi nie wychodzi.
-Tak, tak już to przerabialiśmy. Harry spójrz na mnie. Trzy słowa, piętnaście liter. -Cisza, gorączkowe szamotanie się z marynarką aż wreszcie znalazł małe wyściełane kaszmirem pudełko z pierścionkiem. Przyjaciele usłyszeli jak Harry je otwierał ale nadal nic nie mówił.
-No wyduś to z siebie wreszcie! Przecież cie nie zjem!- Prawie krzyknęła zniecierpliwiona dziewczyna.
-Wyjdzieszzamnie?
-Tak!!! I co strasznie było?
-Żebyś wiedziała. -Usłyszeli jak Ginny się śmieje a potem jak się całują..."

środa, 26 lutego 2014

"Przez ciebie wpadłam głęboko w depresję"

Krótko ,ale na temat ;)


http://forum.mirriel.net/viewtopic.php?f=2&t=13164

Tytuł: "Przez ciebie wpadłam głęboko w depresję"
Autor: Pennyroyal
Czasy: Dorosłe życie
Status: ZAKOŃCZONA


Fragment opowiadania:
Kiedyś nigdy bym tego nie powiedziała.
Kiedyś nigdy bym taka nie była.
Kiedyś nigdy bym nie kochała takiego człowieka.
A dzisiaj?
Dzisiaj był ten dzień.
Dzisiaj stanę na ślubnym kobiercu.
Dzisiaj zostanę żoną Dracona Malfoy'a, byłego śmierciożercy, arystokratycznego skurwysyna.
I jestem z nim tak bardzo szczęśliwa.
Od rana czułam się jakby mnie nosili na skrzydłach.
Byłam taka podekscytowana.

Łza.



"Pocałunek"

Drabble


http://forum.mirriel.net/viewtopic.php?f=2&t=20118&sid=afb8a837e238ba4a053072b908120046


Tytuł: "Pocałunek"
Autor: Caterina
Czasy: ?
Status: ZAKOŃCZONE

DRABBLE W CAŁOŚCI !

On wielki drań, były śmierciożerca, któremu udało się uniknąć kary, ona najlepsza uczennica pochodząca z mugolskiej rodziny. Nie pasowali do siebie, a jednak oboje bardzo tego chcieli. Wreszcie spotkali się, była to zimną listopadowa noc, na dworze padał deszcz. Hermiona stanęła w drzwiach i czekał. Wreszcie otworzył. Nie wyglądał na zaskoczonego, a może to była tylko maska? W końcu, kto, jak kto, lecz on Draco Malfoya potrafił udawać. A może i on na nią czekał, może wiedział, że to kiedyś musi się to stać? I stało się pocałował ją, a zaskakująca i śmieszna puenta poszła zbierać kolorowe kwiatki na łące.

wtorek, 25 lutego 2014

"Pewnej Nocy w Hogwarckiej Bibliotece"

Miniturka w której są same dialogi .


http://forum.mirriel.net/viewtopic.php?f=2&t=16045

Tytuł: "Pewnej Nocy w Hogwarckiej Bibliotece"
Autor: rockney
Czasy: Hogwart
Status: ZAKOŃCZONA




Fragment opowiadania:
- Czemu jest tu tak ciemno?

- Jak ty się tu poruszasz? Tak bez światła?
- W przeciwieństwie do ciebie, jestem tu stałym bywalcem.
- Ale żeby taka bezbronna szlama, włóczyła się tu po nocy. To niespotykane.
- To dziwne, spotkać tu takiego arystokratycznego dupka jak ty i w dodatku bez różdżki.
- Jak śmiesz…?!
- Malfoy bądź taki uprzejmy i siedź cicho.
- …mnie uciszać!
- …
- Szlama.
- Powtarzasz się.

poniedziałek, 24 lutego 2014

"Oczy"


Dzisiaj ktoś próbował włamać się na mojego bloga na szczęście mu sie nie udało.

Musiałam zmienić hasło. A tak bylam przywiązana do poprzedniego ;/
Miniaturka na Dobranoc ;p

http://forum.mirriel.net/viewtopic.php?f=2&t=8538

Tytuł: "Oczy"
Autor: Yoanne
Czasy: Dorosłe życie
Status: ZAKOŃCZONA

Fragment Opowiadania:

"...Jeszcze więcej czasu upłynęło nim dowiedziałam się, jak właściwie doszło do samego błędu. Tej niefortunnej pomyłki. Nikt o tym nie rozmawiał. Więc sama zapytałam. Siedziała, jak zwykle, w bibliotece. W kołysce spał mały chłopczyk. Chrząknęłam delikatnie. Odwróciła głowę i uśmiechnęła się grzecznie. Zaczęłam rozmowę, trochę niepewnie, trochę nieporadnie. I od słowa do słowa dowiedziałam się wszystkiego. Czasem jeszcze rozmawiałyśmy, lecz na ogół zdawała się mnie nie dostrzegać.
A wszystko zaczęło się w trakcie wojny. Zostali wyznaczeni do wspólnego zadania. On, ponieważ był sprytny, mający uznanie. Ona - szalenie inteligentna. Musieli odnaleźć zaginionych członków Zakonu. Trop urywał się w lesie na południu Szkocji. Spędzili wiele nocy i dni przeczesując mokradła. Zero magii – ministerstwo było infiltrowane. A był to koniec jesieni. Którejś nocy zastała ich zamieć śnieżna. Jakkolwiek jaskinia dawała schronienie przed opadami, nie chroniła przed zimnem. Oboje wykończeni znaleźli ukojenie w swoich ramionach. Niby nic, a od tego się właśnie zaczęło..."

"Obsługa klienta"

To opowiadanie czyta się bardzo przyjemnie ;)

Przy okazji poprawiłam sobie humor i mogłam się pośmiać ;)
Nie miniturka ;p Opowiadanie mające kilka rozdziałów ;)

http://forum.mirriel.net/viewtopic.php?f=2&t=17055

Tytuł: "Obsługa klienta"
Autor: Sunny June 46
Tłumaczenie: A. Valensi
Czasy: Dorosłe życie
Status: ZAKOŃCZONE

Fragment Opowiadania:

"...- Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie, NIEEEEEEEEEEEEEE! Nie kcem!

- Katerina! Wracaj tutaj! Katerina! KATERINA!

- Bułka z masłem, co?

- Zamknij się, Granger.

- Myślałam, że masz wszystko pod kontrolą? Z tego co pamiętam Kat miała wziąć kąpiel, ale póki co tylko ty jesteś cały mokry.

- Wepchłam Wuja Draca do wanny!

- Ależ jesteś kochana! Malfoy, czy ona nie jest kochana?

- O tak, w istocie urocza. Pomożesz mi, czy nie?

- Katerina, chciałabyś się pobawić?

- Bawić? Tak tak tak tak!

- Super! Ta gra nazywa się pływanie synchroniczne, podoba ci się?

- Tak tak tak tak tak!!!

- Będziemy udawać, że wanna to basen i pokażesz nam, jak ślicznie pływasz, dobrze?

- Dobze dobze dobze! Wuja Draco chooooooodź!

- Granger?

- Malfoy?

- Nie mogłaś wcześniej tego zasugerować?

Plusk, plusk, plusk.

- Zoba, zoba, zoba, pływaaaaaaaaam!

- I to jak pięknie, Kat… oczywiście, że nie, skoro stwierdziłeś, że doskonale umiesz się obchodzić z dziećmi i masz wszystko pod kontrolą.

- I ty mi uwierzyłaś?

Plusk, plusk, plusk.

- Łiiiiiiiiiii, ale faaaaaaaaanieeee!

- Oczywiście, że nie. Ale to było bardzo zabawne.

- Aha…

Plusk, plusk, PLUSK.

- MALFOY! Argh… czemu ty… uch… wyciągnij mnie stąd!

- Hahahahaha, Herminia też pływa!

- Ha, ha, zgadza się. Hermiona też pływa.

- Malfoy, jesteś martwy, niech tylko się stąd wydostanę!..."

"Narzeczona dla Draco"


Nie Dramione,ale nie znaczy ,że nie wystepują Draco i Hermiona ;p
To jest po prostu miniaturka o Draconie ;p Bardziej Drarry ,ale zabawne ;p

http://forum.mirriel.net/viewtopic.php?f=2&t=3650

Tytuł: "Narzeczona dla Draco"
Autor: Juana
Czasy: Voldek żyje ;p
Status: ZAKOŃCZONA

Fragment Opowiadania:

"...Lucjusz:
Hmm… Tak, ona zdecydowanie byłaby najlepsza. Tak przynajmniej sądzę. I moja żona też. W końcu razem ją wybraliśmy.

(Stawia krzyżyk na pergaminie)

Nie, nie… Niemożliwe. Nigdy bym nie pozwolił, żeby taki… ktoś… wszedł do mojej rodziny.

(Wykreśla nazwisko)

Hmm… To byłoby zaiste ciekawe połączenie. Ewentualnie mógłbym się zgodzić.

(Kolejny krzyżyk)

(Zza drzwi dochodzi stłumiony głos Narcyzy)

Narcyza:
Mężu! Chodź na chwilkę! Potrzebuję twojego autorytetu!

Lucjusz: (zdziwiony, do siebie)
Autor-czego? Ja nie jestem żadnym autorem. Jeśli nie liczyć moich Kronik*, ale to co innego. O co może jej chodzić z tym autorczymśtam? Chyba umrę z niepewności, jeśli nie spróbuję się dowiedzieć. Żony są naprawdę dziwne.

(Wstaje, bierze laskę i wychodzi, zza fotela wychyla się Fred, a zza zasłony George)

Fred:
Uff… Myślałem, że już nigdy nie wyjdzie.

George:
Ja też. Ale wiesz co? Bierzmy to i wiejmy.

Fred:
Popieram. Nie chcę oberwać tą laską.

(Na palcach podchodzą do biurka)

George:
I na co nam przyszło? Mieliśmy być tylko narratorami.

Fred:
Wiesz, jak to jest… Jak Harry i Malfoy są w pobliżu, niczego nie możesz być pewien. Nawet roli narratora.

George: (łapiąc pergamin i szybko przepisując nazwiska)
Ale chcę być pewny całości mojego ciała. Wiejemy.

(Podbiegają do drzwi, nagle spostrzegają, że klamka drży; Fred rzuca się za fotel, a George za kanapę; do pokoju wchodzi Lucjusz i z gracją siada przy biurku; bliźniacy podchodzą do drzwi i otwierają je; na odgłos skrzypnięcia Lucjusz zamiera, ale nie odwraca się)

Lucjusz:
Jest tu ktoś?

Fred: (zmieniając głos)
I tak i nie. To tylko ja, twoja upiornie straszna już za życia teściowa.

Lucjusz: (spokojnie, wracając do pisania)
A, chyba, że tak. Czuj się jak u siebie, mamo.

(Fred i George wybiegają z gabinetu)

Lucjusz: (głęboko zamyślony)
Jedno mnie tylko zastanawia. Po co duch miałby otwierać sobie drzwi? Czy to dlatego, że moja teściowa jest za gruba, czy też może, nie daj Slytherinie, jej śmierć była tylko głupim kawałem?..."

niedziela, 23 lutego 2014

" Nienawidzę cię, Granger"

Same dialogi ;) bardzo fajne ;)

http://forum.mirriel.net/viewtopic.php?f=2&t=14739

Tytuł: " Nienawidzę cię, Granger"
Autor: Arvene
Czasy: Dorosłe życie
Status: ZAKOŃCZONA

Fragment Opowiadania:

"...23.12

- GRANGER!
- Czego się drzesz?!
- Zrzuciłaś mnie z łóżka!
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- A co, sam się zrzuciłem?
- Możliwe. Ja nie mogłam cię zrzucić.
- Dlaczego?
- Bo spałam.
- Zrzuciłaś mnie śpiąc!
- Nie można robić dwóch rzeczy na raz, nie wiedziałeś o tym?
- Nienawidzę cię Granger!
- Nawzajem.

1: 55

- Cholera!
- Co znowu?
- Wsadziłaś mi łokieć w oko!
- A ty przez całe życie wsadzasz swój nos w moje sprawy.
- Ja mogę.
- Tak? To ja też!
Łup
- To bolało.
- Miało boleć.
- Nienawidzę cię Granger.
- Nawzajem..."

"Never[ending this right now...you're so predictable]"

Kolejna miniaturka ;) Jak ja lubię miniturki ;)


http://forum.mirriel.net/viewtopic.php?f=2&t=493

Tytuł: "Never[ending this right now...you're so predictable]"
Autor: Emily Strange
Czasy: Hogwart ostatni rok nauki/dorosłe życie
Status: ZAKOŃCZONA

Fragment Opowiadania:

"...[flashback]
- Draco, czekaj – krzyknęła i w tym samym momencie wpadła w ogromną zaspę śniegu.
Ślizgon roześmiał się głośno, wrócił te kilka kroków i wyciągnął ją z białego puchu, otrzepując z niego. Poprawił jej czapkę na głowię, ciągnąc za dwa wiszące sznurki – jak zawsze - i cmoknął w czerwony nos. Odsunął się i uśmiechnął.
- Co się tak gapisz? – wyszczerzyła zęby i nie dała mu czasu na odpowiedź.
Popchnęła go mocno, tak że wylądował na grubej warstwie śniegu, a ona usiadła na nim i nacierała mu twarz śniegiem. Szarpał się, śmiejąc jednocześnie. W końcu przestała i mocno go pocałowała.
W końcu dotarli do Vanilla Cafe, tupiąc, śmiejąc i otrzepując ze śniegu. Zdjęli kurtki i zielone, pasiaste szaliki w barwach Slytherinu.
Siedli na przeciwko przy ulubionym stoliku, oddalonym nieco i stojącym na uboczu, w kącie sali. Po chwili Joe, właściciel kawiarni przyniósł im dwa parujące kubki.
- Arabica Etiopia Sidamo – powiedział, stawiając naczynia na stoliku. – Właśnie mi ją przywieziono. Znakomity smak, korzenno – czekoladowy. Nie za ostry ani intensywny, głęboki, mocny aromat.
- Dzięki, Joe – uśmiechnęła się Hermiona i wciągnęła nosem piękny, kawowy zapach. – Cudownie pachnie – powiedziała i dalej rozkoszowała się aromatem.
Mężczyzna odszedł, a para przy stoliku siedziała w ciszy, delikatnie muskając swoje dłonie i pijąc przepyszną kawę. Patrzyli sobie w oczy, uśmiechając się lekko i to im całkowicie wystarczyło.
[end of flashback]..."

"Mistrz kierownicy"

Nie Dramione ,ale jest tak genialne ,że musiałam to dodać . Płakałam ze śmiechu kiedy to czytałam.

Miniaturka o Malfoy'ach xD

http://forum.mirriel.net/viewtopic.php?f=2&t=17375

Tytuł: "Mistrz kierownicy"
Autor: byarenlight
Czasy: Posiadłość Malfoy'ów
Status: ZAKOŃCZONA

Fragment Opowiadania:

"...Lucjusz przewrócił kolejną kartkę w poradniku, czytał przez chwilę, a później zwrócił się do naburmuszonego Draco:
— Naciśnij sprzęgło.
— Jasne. Pokaż mi tylko, co to takiego, a nacisnę. Nie wierzę, że którykolwiek z Weasleyów umie prowadzić samochód, po prostu nie wierzę.
Lucjusz pozwolił sobie na dyskretne przewrócenie oczami i cmoknięcie z irytacją. Nikt nie wiedział tak dobrze jak on, że edukowanie własnych dzieci stanowiło najgorszy aspekt rodzicielstwa. Mając za potomka osobę tak chwiejną emocjonalnie (błyskawiczne przechodzenie od rozpaczy po szaleńczy gniew, a potem z powrotem) i tak neurotyczną, wiele razy przekonał się o tym, że cierpliwością godną Dumbledore’a los go nie obdarzył. Mógł się tylko cieszyć, że powstało coś takiego jak szkoła i to jeszcze z internatem, żeby nie musiał pomagać synowi w pracach domowych.
— Sprzęgło to lewy pedał — wyjaśnił.
Draco zaśmiał się złośliwie.
— Gdzie twoja poprawność polityczna, tato?
— Pedały to te dźwignie na dole. — Lucjusz wskazał palcem okolice stóp syna. — Sprzęgło to ta po lewej.
Draco zgiął się w pół, przy okazji uderzając czołem w sam środek kierownicy. Klakson zaryczał wściekle. Lucjusz dyskretnie złapał się za serce.
— Co jest, do cholery… — burknął Draco, masując obolałe miejsce. Pochylił się ponownie i usiłował sięgnąć do pedałów.
— Bez sensu — jęknął. — To jakiś idiotyzm. Teraz przecież nic nie widzę. Głupie są te samochody.
— Nie są głupie tylko dlatego, że nie wiesz, jak działają.
— Oczywiście, że nie tylko dlatego. Znalazłbym masę innych powodów — sapnął Draco, wciąż pochylony nad sprzęgłem. — To mam nacisnąć?
Lucjusz wpadł na niesamowicie genialny pomysł.
— A co ty na to, żeby wcisnąć sprzęgło stopą?
— Ale pedały są trzy, a ja mam tylko dwie stopy.
— Ręce też masz dwie.
Draco wyprostował się, ustępując ojcu, choć widać było, że przychodzi mu to z wyraźnym trudem.
— Po lewej, tak?
— Tak.
— Wciskam i nic się nie dzieje.
— Mam wrażenie, że o czymś zapomnieliśmy — dumał Lucjusz. Podrapał się kluczykami po brodzie, przekopując pamięć. — Ach, no tak. — Popatrzył na kluczyki w dłoni. — Włóż do zamka.
— Do zamka? W drzwiach? Mam nas tu zamknąć?
— Nie, Draco, myśl trochę. Do tego w kierownicy.
— Skąd miałem niby wiedzieć? „Myśl trochę”, jak mam myśleć o rzeczach, o których nie wiem? To tak jakbyś kazał mugolowi sędziować mecz Quidditcha.
— Na Salazara, Draconie — oburzył się Lucjusz. — Nie porównuj się do mugola!..."

sobota, 22 lutego 2014

"Miłość to potęga"

Naprawdę bardzo krótkie jak wierszyk ;p


http://forum.mirriel.net/viewtopic.php?f=2&t=15987

Tytuł: "Miłość to potęga"
Autor: Otka
Czasy: Wnioskuję,że Hogwart
Status: ZAKOŃCZONA

MINIATURKA W CAŁOŚCI !
ZAPRASZAM DO CZYTANIA !

Podobno miłość to potęga.
Akurat prychnął Malfoy. Przecież miłość nie istnieje.

Zaraz, zaraz to JEGO miłość nie istnieje.
Ale dlaczego? Może przeminęła, jeszcze nie nadeszła?
Nie, On wyrzekł się swej miłości, porzucił ją. Zostawił dziewczynę, którą kochał.
Bydlak?
Nie sądzę.
Więc kto?
Chłopak, który jest nieszczęśliwy.
Dlaczego nie szczęśliwy?
Bo już jej nie ma obok, został sam.
Ale przecież tego chciał..Chciał porzucić tę miłość?
Nie, nie chciał, on to musiał zrobić.
Musiał?
Tak, musiał. Musiał to zrobić dla niej.
Zrobił to dla niej?
Tak.
Dlaczego?
By ją chronić.
Chciała tej ochrony?
Ona o niczym nie wie.
Jak to?
Zrobił to, co uważał za słuszne, bez jej wiedzy. Wiedział, że ona by się na to nie zgodziła.
Przed kim ja bronił?
Przed samym sobą.
Dlaczego akurat przed samym sobą?
Przeszedł na stronę Voldemorta. Stał się śmierciożercą.
Ma mroczny znak?
Tak.
Ale czy to przeszkadzało mu w miłości?
Tak. Była szlamą.
Dlaczego była?
Bo jej już na tym świecie nie ma. Zginęła podczas wojny.
Jak?
Ochroniła Dracona swoim ciałem, przed lecącą w jego stronę Avadą, którą wystrzelił Ron Weasley.
Więc nie zdołał uchronić jej przed sobą.
Myślę,że nie zdołał uchronić ją przed ich miłością, która miała się nie zdarzyć.
Co teraz z nim będzie?
Właśnie idzie na spotkanie ze swoją miłością.
Umiera?
Nie. Zabija się.
Jak?
W mugolski sposób. Połyka tabletki nasenne. Zaśnie już na zawsze.
Myślisz, że się spotkają?
Mam nadzieje.
Będą szczęśliwi?
Jak nigdy.
Jeśli się spotkają, to ich miłość odżyje?
Ich miłość nie umarła, przecież to potęga.

"Książę wszystkiego"

Bardzo fajna i pouczajaca bajeczka ;)


http://forum.mirriel.net/viewtopic.php?f=2&t=20140&sid=afb8a837e238ba4a053072b908120046

Tytuł: "Książę wszystkiego"
Autor: Draconian Scribe
Tłumaczenie: Isil
Czasy: Dawno,dawno temu ... ? ;p
Status: ZAKOŃCZONA

Fragment Opowiadania:

"...- Jesteś głodny? – Spytała. Zesztywniał, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Nie chciał nic z takiego miejsca jak to, a już z całą pewnością nie od niej.

- Wyglądasz na zagubionego - kontynuowała. - Proszę, możesz to zjeść. – Podała mu największe i najbardziej czerwone jabłko, jakie miała.

Książę podskoczył z przestrachem, zerkając zarówno z przerażeniem, jak i fascynacją na najwidoczniej nieszkodliwy owoc, który teraz trzymał. Część niego chciała go odrzucić, zgnieść na miazgę, a następnie spalić buty i umyć stopy w święconej wodzie. Inna część jednakże nie mogła przestać się zastanawiać… Co by się stało, gdyby je ugryzł? Zawahał się, nie wiedząc, co robić.

Nagle przypomniał coś sobie.

- Poczekaj, dajesz mi to? Za darmo? – Sapnął z niedowierzaniem.

- Oczywiście – odpowiedziało dziwne dziewczę, mrugając, jakby to on był dziwny. Właśnie skończyła pakować jabłka i odwracała się, by odejść.

Książę jednak nie dał za wygraną.

- Przecież złodzieje powinni zabierać rzeczy, a nie je dawać!

- Dlaczego uważasz, że jestem złodziejką? – Dziewczyna zatrzymała się, marszcząc brwi ze zdziwieniem.

- Po prostu… wiem? – Odparł niepewnie, jego słowa brzmiały bardziej jak zażenowane pytanie niż zdecydowane stwierdzenie.

- Po prostu… wiesz? – Powtórzyła po nim, na jej twarzy malowało się niedowierzanie.

Książę bardzo się rozzłościł. Koniec końców to przecież on był władcą! Jak śmiała go przedrzeźniać? Odrzucił w tył swój kaptur i poczuł ogromną satysfakcję, gdy dziewczyna rozszerzyła oczy w szoku na widok swojego rozmówcy.

- Tak, wiem. A ty lepiej powstrzymaj swój język, wieśniaczko! – Krzyknął. - Każdego dnia na korytarzach mego ojca widzę złodziei i kłamców takich jak ty! Płaszczą się na podłodze, kalając ją brudem! Czytałem księgi o waszym paskudnym życiu! Na mocy boskiego prawa ja mam wszystko, a ty nic!

- To śmieszne – zadrwiła, gdy zrobił efektowną pauzę. Zdawało się, że w ogóle nie obchodziło ją to, co właśnie powiedział, a z całą pewnością nie było to możliwe. Niestety, nie wyglądała na wzruszoną w najmniejszym stopniu. Jej szok zastąpiła furia równa wzburzeniu księcia. - Nie możesz przecież uważać nas wszystkich za złodziei tylko dlatego, że ci chłopi, których widziałeś, zostali przyłapani na kradzieży. Nie widziałeś nas wszystkich, więc tak naprawdę nie wiesz, jacy jesteśmy! Tylko ci się wydaje, że wiesz!

- Czyżby? – Parsknął, przyjmując wyzwanie. - Co z księgami, w których czytałem o waszym żałosnym, nic nie wartym życiu? Chyba nie sugerujesz, że najwięksi mędrcy w całym królestwie nie mają pojęcia, o czym piszą?

- Każdy mędrzec jest tylko człowiekiem, jak ty i ja – odpowiedziała..."

piątek, 21 lutego 2014

"Kasztanowa brąz"

Mini miniaturka ;p


http://forum.mirriel.net/viewtopic.php?f=2&t=3829

Tytuł: "Kasztanowa brąz"
Autor: J.R
Czasy: Po wojnie
Status: ZAKOŃCZONA

MINIATURKA W CAŁOŚCI !
CZYTAĆ ;]


- Kara śmierci! - zagrzmiał wyrok Wizengamotu.
Napłynęły mi do oczu łzy. Wspomnieniami znów patrzyłam w szare oczy mojego ukochanego. Znów czułam jak mnie troskliwie obejmuje. Jak zdejmuje pelerynę by mnie okryć przed szalejącym wiatrem. Znów widziałam jak biegniemy przez zalane deszczem błonia. Jak nad nami świszczą grzmoty, a my roześmiani...
Wspominam jak patrzyłam w te jego szare oczy. Wśród szalejącej burzy, w szarym świecie. Szare oczy były moją tęcza.
Szczęśliwi my zakochani, rozłączeni sprawiedliwością.
Wciąż pamiętam to szczęście. Ten nikły uśmiech na jego drwiących ustach. Ten nonszalancki odruch poprawiania swoich blond włosów. To jak na mnie patrzył. Zawsze taki wyniosły, jakby usilnie coś ukrywał, bał się bym go zrozumiała... Zawsze taki zimny, szarooki, blondyn drań.
- Kara śmierci!
Już nigdy więcej miałam go nie spotkać? Nigdy więcej go nie zobaczyć? Nigdy więcej nie dotknąć? Nigdy... Nigdy więcej nic...?
Wyrok był jak... Jak koniec. Liczyłam tylko na to, że po śmierci znów się zobaczymy. Bo przecież każdy tak mówi, miłości nie da się rozerwać, ukochanych można tylko rozdzielić, ale nigdy na zawsze.
Bo to uczucie silniejsze i potężniejsze jest, niż słowa i wyroki jakiegokolwiek sądu.
Kasztanowa brąz...
Nie mówił wiele. A czule prawie nic. Ale on to czuł, a ja tym bardziej. Wiedział, że wiem. Ja wiedziałam, że on też to wie. Bez słów wyznaliśmy to sobie. Wystarczyło spojrzenie.
- Kara śmierci!
Coś we mnie zawyło, bo to nie mogło się tak skończyć!
Podniosłam na niego wzrok... A on siedział niewzruszony, nawet na mnie nie patrząc. Dopiero, co orzekli, że nas rozdzielą, a go to nie ruszyło? I to wtedy złamał mi serce. Bo... Bo ja myślałam, że mnie kochał...
Podnieśli go i wyprowadzili z sali. Ostatni raz go wtedy widziałam. Tak jak bez słów powiedział, że mnie kocha, tak i bez słów rzucił.
Ale to może tylko moja wina, może ja to sobie tylko ubzdurałam...
- Kara śmierci!

To było wczoraj, zamykam ten rozdział mojego życia, zamykając ten pamiętnik.
Ale wciąż nie potrafię tego zapomnieć, bo czy te słowa: „Kasztanowa brąz, kocham Cię” mogły aż tak kłamać?

czwartek, 20 lutego 2014

"Gdybyś tylko chciał"

Taka  słodko-gorzka miniaturka ;)


http://forum.mirriel.net/viewtopic.php?f=2&t=16983

Tytuł: "Gdybys tylko chciał"
Autor: Aloha
Czasy: Hogwart
Status: ZAKOŃCZONA

Fragment Opowiadania:

"...- Draco, proszę... – łzy spływają po policzkach dziewczyny, kiedy chłopak odwraca się od niej.
- Nie możesz mi tego zrobić, nie możesz zrobić tego nam! – krzyczy i próbuje przytulić się do pleców blondyna. Ten jednak wyszarpuje się jej jednym dzikim ruchem.
- Nie ma żadnych nas, rozumiesz? – zaciska dłonie w pięści, nie odwracając się.
- Ale myślałam, że...
- Co do cholery?! – przerywa jej głośno – Że będę z taką szlamą jak ty? Że będziemy żyć razem długo i szczęśliwie? Może spłodzimy sobie słodkie, półkrwiste bachorki?
Chłopak śmieje się gorzko, po czym odwraca się do dziewczyny i silnym ruchem łapie za nadgarstki.
- Nic. Nas. Nigdy. Nie. Łączyło. Rozumiesz? – cedzi słowa wpatrując się w czekoladowe oczy dziewczyny.
Odpycha ją i wychodzi z pustej sali transmutacji. W brązowowłosej jakby coś odżywa. Wierzchem dłoni ściera łzy z policzków i z wyrazem wściekłości na twarzy biegnie za blondynem.
Dogania go i z niespodziewaną u niej siłą odwraca ku sobie.
- I co teraz? – pyta – Zostaniesz JEGO sługusem?
Słowa dziewczyny odbijają się zdziwieniem w oczach chłopaka.
- Będziesz zabijał i torturował takie szlamy, które kiedyś pieprzyłeś? – dziewczyna śmieje się tym samym gorzkim śmiechem, jak on wcześniej.
- A może po prostu będziesz tylko trząsł portkami przed...
- Zamknij się! – wrzeszczy blondyn, osłupienie w jego oczach zamienia się w dziką furię..."

środa, 19 lutego 2014

"Fotografie"


Dawno temu czytałam tą miniaturkę , ale niedawno ją znalazłam ;p


http://forum.mirriel.net/viewtopic.php?f=2&t=20682

Tytuł: "Fotografie"
Autor: Alys
Czasy: Dorosłe życie
Status: ZAKOŃCZONA

Fragment Opowiadania:

"...Wszedł cicho do mieszkania. Nie widział jej płaszcza, więc nie informował nikogo o swoim powrocie, pewnie jest jeszcze w tej swojej pracowni... Jego wzrok padł na puste ściany.
Na jego twarzy pojawił się ironiczny uśmieszek. Przypomniał sobie jej słowa: Jeśli mnie zdradzisz, zostaniesz z niczym, a ja zniknę i zabiorę ze sobą wspomnienia. Musiał przyznać, że dotrzymała słowa. W całym mieszkaniu nie pozostał po niej ślad.
Nawet na zdjęciu w salonie, jedynym, które pozostawiła w całym mieszkaniu, był tylko on.
Nie sądził, że Hermiona dowie się o tym małym incydencie. No dobrze, incydentach...
Ale te kobiety nic dla niego nie znaczyły, krótkie i gorące spotkania… To przy jej boku chciał znaleźć stabilizację. Cóż, teraz musi znaleźć narzeczoną. Uśmiechnął się z politowaniem, widząc pierścionek na nocnej szafce - po jego stronie. Chyba nie sądziła, że to jedyny sposób w jaki ją „oznaczył”. Wziął do ręki mapę Londynu i stuknął w nią różdżką - mały czar lokalizacyjny.
Zniecierpliwiony stuknął ponownie. Przeklął głośno. Sprytna dziewczynka... Zdjęła z siebie zaklęcie. Ale to jej niewiele pomoże i tak ją znajdzie. Przecież jest w pracowni, a jeśli nie... w końcu tam wróci.
Nad ranem udał się do atelier dziewczyny. Jakie było jego zdziwienie, gdy od dozorcy dowiedział się, że panna Granger sprzedała ostatnio pracownię, gdzieś się przenosząc... Potraktował to jak wyzwanie. Jego rodzina zawsze dostawała to, czego chciała, a on teraz chciał odnaleźć narzeczoną..."

wtorek, 18 lutego 2014

"Facebook"

Nie Dramione . Śmierciożercy na FB xD


http://forum.mirriel.net/viewtopic.php?f=2&t=17572

Tytuł: "Facebook"
Autor:  luna and marauders rock
Tłumaczenie: Angel & Ivegotu
Czasy: Voldie żyje ;p
Status: ZAKOŃCZONA

Fragment Opowiadania:

"...Glizdogon: Przemyślałem swoje postępowanie.
Voldie: Dobry chłopiec! <klepie go po głowie jak pieska> Gińcie, pingwiny, gińcie!
Draco: Gińcie, pingwiny, gińcie.
Lucjusz: Czy tylko ja tu jestem normalny?
Bellatriks: A ja? <diabelski wzrok>
Snape: To ty jesteś tą stukniętą. A ty, Lucjuszu, jesteś cieniasem!
Lucjusz: Nie jestem cieniasem! <rzuca kamieniem w Snape'a>
Snape: Auu, to zabolało!
Bellatriks: Ha, ha, ha.
Draco: HA!
Snape: Dlaczego? Dlaczego?
Draco: Ponieważ jestem taki fajny =]
Voldie: Ja jestem fajniejszy! I jeszcze pobiłem twój najwyższy wynik, więc HA, HA, HA! =P
Draco: To nie jest fajne, stary.
Voldie: Nie jestem „starym”. Jestem Panem. Czarnym Panem!
Snape: Wziąłeś to z Jamesa Bonda, prawda?
Voldie: Możliwe.
Snape: Naprawdę? <wywraca oczami>
Bellatriks: W każdym razie - muszę zabić szlamę.
Lucjusz: To nie potrzeba, tylko zachcianka!
Bellatriks: Ale zawsze coś. A ty co o tym sądzisz, Voldie? =]
Voldie: Nie teraz, może później. Gram w Atak Pingwinów.
Draco: Gińcie, pingwiny, gińcie..."

"Dziękuje"

Kolejna miniatureczka z forum Mirriel ;)


http://forum.mirriel.net/viewtopic.php?f=2&t=1930

Tytuł: "Dziękuje"
Autor: Roma
Czasy: Hogwart/wojna
Status: ZAKOŃCZONA

Fragment Opowiadania:

"...- No, no, no, kto by pomyślał, że ostatnią osobą, o której pomyślisz będzie ta szlama. Zawiodłem się na tobie.- Tom podszedł do leżącego mężczyzny, chwycił go za podbródek i brutalnie pociągnął do góry. Mężczyzna nawet nie drgnął. Nadal miał zamknięte oczy. Na jasnej młodej twarzy można było dostrzec głębokie blizny, pies wojny.
- Nie martw się, ona będzie następna - wyszeptał mu prosto do ucha i zaczął się lodowato i przerażająco śmiać . Zacisnął mocniej dłoń na brodzie chłopaka.
- Jesteś żałosny - syczał.- Myślałeś, że ją uratujesz? – zawiesił głos i kopnął go z całej siły w żebra, mężczyzna jęknął. - Głupcze, mogłeś być najlepszym dowódcą, mieć tłumy szlam i dziwek dla siebie. Być kimś. A tak, co zyskałeś? Przegrałeś. Wszyscy zginą, tylko silni zwyciężają, słabi muszą zginąć - puścił podróbek i splunął na leżącego zdrajcę.
Ale on tego nie żałował. Było dużo więcej innych rzeczy, których żałował.
Wybacz..."

"Cierpienie"

Bardzo krótka i smutna miniaturka.


http://forum.mirriel.net/viewtopic.php?f=2&t=18187

Tytuł: "Cierpienie"
Autor: ivegotu
Czasy: Hogwart
Status: ZAKOŃCZONA

Fragment Opowiadania:

"...Chciała wykrzyczeć mu w twarz, co do niego czuje. Chciała mu powiedzieć, że go nienawidzi, ale wiedziała, że skłamałaby. Mogła również ostrzec każdą dziewczynę w szkole, żeby za żadne skarby nie zgadzała się na jego propozycje. Wystarczy, że ona cierpiała.
Najgorsze jest to, że wiedziała o tym, że gdyby w tym momencie do niej podszedł, zgodziłaby się na wszystko. Był jak narkotyk. Bardzo szybko się od niego uzależniła.
Mieli taki mały układ. Co sobotę przychodziła do niego. Oczywiście musiała się upewnić, że nikt jej nie widział.
Całowali się. On jej dotykał. Pieścił ją i robił wszystko, by było jej dobrze, po czym ona mu się odwdzięczała..."


poniedziałek, 17 lutego 2014

"Brudna Krew"


Nie jest to słodkie Dramione a raczej relacje pomiędzy Draconem a Hermioną.Niezbyt miłe.


http://forum.mirriel.net/viewtopic.php?f=2&t=5448

Tytuł: "Brudna krew"
Autor: Iwa
Czasy: Hogwart
Status: ZAKOŃCZONA

Fragment Opowiadania:

"...- Malfoy, nie wiem, gdzie jest moje wypracowanie z eliksirów – powiedziała zrzędliwie, wpatrując się w stół z wysoką stertą pergaminów i różnorakich ksiąg.
Spojrzałem na nią.
- Co? Myślisz, że ci je zabrałem? – Jak śmiała oskarżyć mnie o kradzież?! Okej, może i wziąłem tę pracę, ale nie zamierzałem się przyznawać.
- Uważam tylko za dziwne, że leżało tutaj zanim wybrałam się do wieży Gryffindoru, a teraz, gdy wróciłam, już go nie ma! – krzyknęła doprowadzona do skrajnej rozpaczy. Bardzo polubiłem działać jej na nerwy.
Wzruszyłem ramionami i przekartkowałem książkę.
- Wzięłaś pracę ze sobą, pozwoliłaś swoim pieskom ją spisać i zapomniałaś jej przynieść. Albo może przespałaś się z kimś i zostawiłaś ją na stoliku nocnym – powiedziałem. Policzyłem w myślach do trzech, czekając na jej wybuch. Mole książkowe biorą o wiele za poważnie żarty dotyczące seksu.
Wciągnęła powietrze, a jej twarz przybrała taki odcień czerwieni, którego jeszcze nigdy nie widziałem u ludzkiej istoty.
- Sugerujesz, że jestem prostytutką? – zapytała wzburzona.
Przewróciłem oczami.
- Prostytutki zarabiają pieniądze. Kto zapłaciłby za przespanie się za szlamą? – zapytałem nonszalancko, nie racząc nawet unieść wzroku znad mojej książki.
- Przeproś – rozkazała wściekła. Praktycznie kipiała z furii i skrępowania. Niemal poczułem się winny, gdy na nią spojrzałem i zauważyłem, że była niebezpiecznie blisko wybuchnięcia płaczem.
- Malfoyowie nigdy nie przepraszają. Tym bardziej szlam. – Zaszczyciłem ją bezpośrednim kontaktem wzrokowym. Granger sięgnęła do kieszeni. Najwyraźniej miała ochotę wyjąć z niej różdżkę, ale wybrała lepsze wyjście. Bez słowa obróciła się na pięcie i wyszła z pokoju. Parsknąłem rozbawiony. Nikt nie jest w stanie wygrać z Malfoyem. To jest po prostu niemożliwe.
Następnego dnia na eliksirach eksplodował mój kociołek i zostałem zmuszony do tygodniowego pobytu w Skrzydle Szpitalnym. Dumbledore nazwał to „wysoce nieszczęśliwym wypadkiem”, ale widziałem Pottera i Weasleya, jak chichotali, gdy kawałki kociołka wbijały mi się w skórę..."

"Miłość to jedyna siła zdolna przekształcić wroga w przyjaciela"

Nox znowu do nas wróciła ! Nareszcie z II częścią swojego pięknego opowiadania !!! ;)


http://nox-dramione.blogspot.com

Tytuł: "Miłość to jedyna siła zdolna przekształcić wroga w przyjaciela"
Autor: NOX
Czasy: 2 lata po Hogwarcie
Status: AKTUALNE

Fragment Opowiadania:

"... Ile już razy miała ochotę podejść do nich, zrzucić tą fałszywą tożsamość i powiedzieć o wszystkim. Jednak wiedziała, że nie może. Nie chodziło tu czy jej uwierzą. Bo jak po dwóch latach miała to zrobić? Zapukać do drzwi Dracona, a jak otworzy to co? Ma się rzucić mu na szyję? "- Cześć kochanie, wiem że zniknęłam na dwa lata, wiem że mnie szukałeś. Zapomnijmy o tym i żyjmy dalej. Co powiesz na sex na zgodę?" Oczami wyobraźni widziała jego minę, kpiący uśmiech i trzaśnięcie drzwi przed jej nosem. Nie byłaby zdziwiona, gdyby tak zrobił. Bo jak ona zachowałaby się na jego miejscu? Nie chciała nawet o tym myśleć. Kolejny dzień siedziała na tarasie swojego apartamentu z winem w ręku i obserwowała Dracona. To jak chodzi po mieszkaniu bez koszulki, jak następna dziewczyna wychodzi z jego sypialni, a on jak zawsze odpala papierosa i siedzi na parapecie z zamyślonym wzrokiem. Bolało ją to. Ta świadomość, że to z jej winy on tak cierpi. A może już zapomniał o niej? Codziennie zastanawiała się, czy oni jeszcze o niej pamiętają. Takie myśli nachodziły ją w każdej wolnej chwili. Wyrzuty sumienia nie dawały jej spokoju. Przez pierwsze pół roku płakała każdego wieczoru, później nie było wcale łatwiej, każdy dzień przynosił nowe łzy, nowe zmartwienia, wątpliwości. Pieprzony Weasley! To przez niego musiała opuścić wszystkich. To on sprawił jej tyle bólu co nikt inny. Przez niego musi od dwóch lat przechodzić przez każdy krąg piekła. Sama zmagać się z cierpieniem. Pozbawił ją wszystkiego czego miała: miłości, przyjaciół, życia, a dał jej to co było jej największym lękiem. Podarował jej samotność..."

Polski Support Toma Feltona ;)

https://www.facebook.com/polish.support.98  <-------------------- LAJK !!


niedziela, 16 lutego 2014

"Alarm Niebieski"


Kolejna zajebiaszcza miniaturka Nox. Dosyć dużo w niej humoru ;)


MINIATURKA W CAŁOŚCI !
ZAPRASZAM DO CZYTANIA ;]

-Draco!
Był późny wieczór. Draco był jeszcze w firmie. Przez otwarte okno wpadało świeże kwietniowe powietrze. Sięgał właśnie po wystygłą kawę, gdy do jego gabinetu wpadł Blaise. Jego oczy błyszczały niepokojem i podekscytowaniem.
-Co się stało? - zapytał Draco, przecierając oczy jak małe dziecko.
Na jego lewej ręce błyszczała obrączka. Był zmęczony. Odkąd wrócił z urlopu tydzień temu w firmie panował chaos i wszystko było na niego głowie.
-Hermiona – zaczął Blaise.
-Co?!
-Hermiona jest w szpitalu. Zaczęła rodzić – powiedział szybko Blaise – chodź, jest przy niej Vati i Terren.
Draco rzucił wszystko i wyszedł z gabinetu zaraz za Blaise' m.
Musieli wyjść z głównego budynku i pójść w jakiś zaułek by móc się deportować do Munga.
-Co z nią? - zapytał zdenerwowany Draco.
Właśnie miało się urodzić jego pierwsze dziecko, miał zostać ojcem.
-Nie wiem, Parvati, była u niej tak jak prosiłeś, żeby nie zostawała sama – relacjonował Blaise – no i się zaczęło. Parvati wzięła ją do Munga, wiesz, że jest tam Terren. Potem wpadła na chwilę do domu i powiedziała, że mam cię ściągnąć i zniknęła. Terren jest z Hermioną, bada ją.
-Kiedy się zaczęło? - zapytał tylko Draco.
-Jakieś dziesięć minut temu.
Wybiegli z budynku i skręcili w lewo. Spojrzeli na siebie krótko i deportowali się w tym samym momencie.

~*~*~*~

Wpadli do św, Munga i Draco od razu podszedł do recepcji. Nie zważał na tłok panujący na korytarzu, ani zazdrosne spojrzenia mężczyzn czy pełne uwielbienia kobiet. Wyszedł w końcu prosto z biura, miał na sobie najlepszy garnitur Armaniego z kolekcji wiosennej.
Gdy podszedł do informacji, dziewczyna siedząca za biurkiem zarumieniła się na jego widok. Była to ładna blondynka, ale Draco nawet nie zwrócił na to uwagi. Czarujący pełen obietnic uśmiech też zignorował.
-W czym mogę panu służyć? - zapytała lekko.
Blaise, który deptał Draco po piętach wywrócił oczami.
-Moja żona została tu przywieziona. Gdzie jest? - zapytał natychmiast blondyn.
Uśmiech spełzł z twarzy recepcjonistki.
-Pana nazwisko? - zapytała już z pełnym profesjonalizmem.
-Malfoy. Hermiona Malfoy – rzucił w roztargnieniu.
Dziewczyna sprawdziła coś w papierach.
-Tak, pani Malfoy jest na Sali Porodowej, zajmuje się nią uzdrowiciel Higgs. Proszę poczekać.
-Gdzie. To. Jest? - wycedził Draco.
-Drugie piętro, sala 35.
Już go nie było, za nim podążał Blaise.

~*~*~*~

Gdy wpadli na drugie piętro zobaczyli Parvati i Pansy, która chodziła niespokojnie po korytarzu.
-Co.. - zaczął Draco, ale zatrzymał się gwałtownie słysząc wrzask Hermiony.
-Draco, Draco – zaczęła Pansy – spokojnie, to normalne przy porodzie.
Draco nie słuchał jej, tylko wszedł do Sali.
Natychmiast podszedł do niego jakiś pielęgniarz.
-Tutaj nie wolno, niech pan poczeka... - powiedział i zaczął go bezceremonialnie wypychać na korytarz.
-To moja żona – warknął Draco - chcę ją zobaczyć.
-Jak się pan nazywa?
-A jakie to ma znaczenie?!
Lekarz, który przewodził zabiegowi podniósł głowę. Na oczy opadły mu blond włosy. W oku oczu pojawiły się lekki zmarszczki.
-Jake – powiedział - wpuść go, to jej mąż.
-Na pewno? Ordynator nie będzie zadowolony jeśli to nie on...
-To moja żona – warknął Draco już wkurzony – Hermiona Jean Granger - Malfoy. Chcę. Ją. Zobaczyć.
Pielęgniarz odsunął się.
-Granger! - zapytał Draco i już był przy jej łóżku, widząc jej nienaturalnie bladą twarz.
Lekarze spojrzeli na niego zdziwieni, kto mówi do żony po nazwisku. I to panieńskim? Draco zignorował to i pochylił się w stronę żony.
Zaciskała powieki i zęby. Widać właśnie chwycił skurz.
-Terren, co z nią? - zapytał nie odrywając od niej wzroku.
-Dobrze, jeszcze kilka skurczy i powinno się zacząć – uspokoił go Terren.
-Granger, słyszysz mnie? - zapytał cicho.
Hermiona obróciła głowę w jego stronę. Jej oczy błyszczały, ale gdy zobaczyła męża pojawił się w nich gniew.
-Nigdy, rozumiesz? - warknęła – nigdy więcej!
-Co? - wykrztusił zdezorientowany Draco.
Odpowiedział mu wrzask.
-Granger... - jęknął bezradny.
-Draco, nic jej nie jest – pocieszał go Terren – to normalne.
-Nigdy więcej – powiedziała z trudem łapiąc powietrze – nigdy więcej mnie nie dotkniesz. Rozumiesz? To Twoja wina!
Miejsce zdezorientowania na twarzy Draco, zastąpił lekki uśmiech.
-Jasne, Granger. Sama będziesz o to błagać.
Dziewczyna powstrzymała kolejny krzyk i walnęła go w ramię.
-Nienawidzę cię.
-Wiem, Słońce – szepnął jej do ucha – jak tylko urodzisz i staniesz na nogi... dziewczyno, żyłem w poście dziewięć miesięcy. To będzie orgia...
Hermiona uśmiechnęła się z trudem.
-Jesteś chory, Malfoy.
-Też Ccę kocham, Tygrysico.
Potem tylko krzyczała z bólu.

~*~*~*~

-Kto jest ojcem?
Na to pytanie poderwali się wszyscy.
Draco został wygoniony z Sali, gdy Hermiona zaczęła rodzić.
Teraz stał razem z Pansy, Parvati, Potterem i Blaise' m nie zdolny nic powiedzieć.
Patrzał na pielęgniarkę trzymającą w ramionach małe zawiniątko.
-Sądzę, że to pan – uśmiechnęła się lekko kobieta i podeszła do niego – pani Malfoy powiedziała, że jej męża nie można przegapić. A więc pan Malfoy?
-Tak – mruknął słabo Draco.
-Proszę – kobieta podała mu zawiniątko – to chłopiec, gratulacje.
Draco wziął niepewnie dziecko i spojrzał na nie. Miało zamknięte oczka i był cały pomarszczony. Kilka włosów na głowie miało odcień mokrej platyny. Paluszki miał mniejsze niż sobie to wyobrażał. Na odsłoniętej szyi było widać dwa malutki pieprzyki w pionie. Dziedzictwo Malfoy' ów.
-Jest taki mały – wyrwało mu się bezwiednie.
-Jest zdrowy – powiedziała pielęgniarka – 3,1 kg i 52 cm. Idealny.
-No, Malfoy – mruknął Harry – masz swojego dziedzica.
Draco nie słuchał go.
Patrzał tylko na dziecko w swoich ramionach i nie mógł uwierzyć, że to jego syn. Jego pierwszy syn. I miał nadzieję, że nie ostatni.
-Hej, mały – szepnął – Granger może mówić co chce, ale jesteś nieodrodnym synem swojego ojca. Malfoy Junior. Scorpius Draco Malfoy.
Nagle o czymś sobie przypomniał.
-Co z Granger?
Pielęgniarka spojrzała na niego pytająco.
-Chodzi mu o żonę – mruknęła Pansy, kręcąc głową nad głupotą Draco.
-Dobrze, musi odpocząć, zaraz zostanie przeniesiona na salę ogólną.
-Mogę ją zobaczyć?
-Oczywiście, tylko proszę mi dać dziecko. Musi zostać umyte i przebadane – powiedziała spokojnie pielęgniarka – Przyniosę go do matki, proszę się nie bać.
-Dobrze.
-I panie Malfoy, doktor Higgs prosiłby zajrzał pan do jego gabinetu. To drugi gabinet na lewo w następnym korytarzu.
-Wiem gdzie to jest, dziękuję, siostro – skinął głową Draco i oddał jej dziecko.
Kobieta uśmiechnęła się, skinęła głową reszcie i odeszła.
-Pójdziemy już, Draco – powiedziała cicho Pansy – poradzisz sobie?
-Jasne – powiedział w roztargnieniu blondyn.
-Wpadniemy jutro – dodał Blaise.
Draco uścisnął szybko rękę jemu i Harry' emu. Nie obyło się przy tym bez gratulacji. Pocałował Pansy w policzek, uścisnął Parvati dziękując jej za opieką nad Hermioną i został sam.
Szybkim krokiem poszedł w stronę gabinetu.

~*~*~*~

-Terren? - zapytał otwierając drzwi.
Przy biurku siedział blondyn ze znużeniem pocierając oczy.
-Wejdź, Draco – powiedział cicho.
-Stało się coś? - zapytał zaniepokojony Draco, siadając na przeciwko niego.
-Nie, jestem zmęczony po dyżurze – mruknął Terren i wyciągnął z biurka butelkę Ognistej – nie obrazisz się, co?
-Nie, ale wybacz nie napiję się z tobą, zaraz chcę iść do Granger.
-Wiem – powiedział Terren i nalał sobie pełną szklankę – chcę ci tylko powiedzieć, że Hermiona będzie osłabiona po porodzie. Nie, nic jej nie jest – dodał szybko widząc minę Draco – to normalne. Jeśli dalej będzie miała swoje humorki to wytrzymaj to. To się zdarza po porodzie, szczególnie pierwszym. I przez następne trzy miesiące masz się do niej nie zbliżać...
-Co?! - jęknął Draco.
-Przykro mi, stary – uśmiechnął się lekko Terren – ale przed porodem musieliśmy wykonać standardowe cięcie...
-Terren, mógłbyś mówić tak, żebym zrozumiał?
-Oczywiście, wybacz. Hermiona jest bardzo szczupła, więc przed urodzeniem musieliśmy naciąć jej pochwę. I nie zaczynaj wrzeszczeć. Inaczej było by o wiele gorzej.
-Czyli jak? - zapytał Draco.
-Mam powiedzieć tak żebyś rozumiał i zabrzmi to gruboskórnie czy slangiem lekarzy?
-Żebym zrozumiał.
-Okej, po prostu w czasie porodu pochwa rozszerza się i może nastąpić rozerwanie, dlatego każdą kobietę trzeba naciąć...
Draco uniósł brew.
-No dobra -westchnął Terren – co się stanie jak spróbujesz przecisnąć arbuza przez otwór wielkości cytryny?
-Rozerwie się.
-Bingo, geniuszu. Nie będę ci tego dalej tłumaczył, bo nie mam na to siły. Daj jej spokój na trzy miesiące, znoś jej humory, jeśli będzie je miała i powstrzymaj się przed robieniem kolejnych dzieci przez następne dwa lata i będzie dobrze.
-Czemu dwa lata?
-Bo Hermiona musi się ogarnąć i jej macica musi wrócić do normalnych rozmiarów. A teraz wypad!
-Dzięki- mruknął z sarkazmem Draco, ale wstał posłusznie.
-Gdzie będzie Hermiona? - zapytał.
-Na czwartym piętrze. Zatrzymamy ją przez dwa dni i potem możesz ją zabrać do domu, jakby coś było nie tak to daj znać.
-Okej, dzięki, Terren.
-Jasne, a teraz daj mi pracować.