poniedziałek, 23 lutego 2015

"Si tu ne m'aimes pas, je t'aime"


Opowiadanie ma dopiero Prolog i 2 rozdziały ,ale za to jakie ^^ Pierwszy raz spotkałąm sie z tak epickim opisem Dracona :D Opowiadanie jest humorystyczne :) Gorąco polecam ! :3

http://granger-i-malfoy.blogspot.com

Tytuł; " Si tu ne m'aimes pas, je t'aime"
Autor: Stokrotka
Czasy: Hogwart
Status: AKTUALNE

Fragment opowiadania : 

"... W Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart nie panowała pod żadnym względem dyskryminacja ze względu na urodę. O nie. Bez względu na to, czy ktoś był wyjątkowo nieprzyjemny dla oka, czy wręcz przeciwnie, traktowano go równorzędnie. No, chyba że różnica polegała też na czystości krwi. Tutaj sprawa jest cięższa. Albo na umiejętnościach magicznych. Chociaż to już nieco mniej. Jednakże wygląd nie miał na to wpływu. Do pewnego czasu.
Wiadomo, ładna buzia to nie wszystko. Każde dziecko to wie, każdy zna to powiedzenie. Ale osoba która je wymyśliła nigdy na swojej drodze nie spotkała pewnego szóstorocznego ucznia z domu Slytherin. Czy można jednocześnie posiadać urodę cherubinów i okrutny, bezlitosny charakter demonów z czeluści piekieł? Jak widać można.
Za Draco Malfoyem oglądał się każdy. Każdy znaczy każdy. Nawet najbardziej męski facet z awersją do wszelkich zachowań homoseksualnych. Nawet zwierzęta. Nawet duchy i obrazy. A nawet Filch.
Włosy koloru śniegu, w świetle świec nabierały srebrzystego blasku, formując wokół jego głowy błyszczącą anielską aureolę która rzucała cień na jego idealną niczym rzeźba twarz. Rozwichrzona grzywka opadała na czoło a pojedyncze kosmyki osłaniały jego oczy co nadawało mu łobuzerski wygląd. Choć i oczu pozazdrościć mógłby mu sam Archanioł Gabriel.  W jasnobłękitnych niczym dwa kawałki oszlifowanego kamienia księżycowego tęczówkach gościł nieziemski blask. Tak idealnie wykrojonych kości policzkowych i szczęki odtworzyć nie byłby w stanie najzdolniejszy rzeźbiarz czy malarz. Jedynie fotograf uprzywilejowany był by uwiecznić jego urodę. Chociaż żadne ZDJĘCIE nie oddawało aury która biła od Draco Malfoya. Jedyne czym różnił się od bogatych opisów najpiękniejszych mężczyzn ze sztuk antycznych były jego mięśnie. Nie chodzi tu o to, że był chuderlawy czy gruby, co to to nie. Ale nie wyglądał też jak muskularny Herkules, o bicepsie którego średnica mogła być porównywalna do średnicy koła przeciętnego samochodu. Ciało Dracona było męskie, choć chłopięce. W końcu był sportowcem.
I jak tu nie zakochać się w tak urodziwym młodym człowieku? Każdy lubi popatrzeć na dzieło sztuki, którym Draco ewidentnie jest. Ale ten boski Ślizgon był jak antyczna Puszka Pandory. Z zewnątrz zachwycająca, w środku pełna okropności i zsyłająca na ludzkość nieszczęście. Tak to już jest. Gdy cały cykl stworzenia poświęca się na szlifowanie swojej urody, to nie starcza już czasu na uciułanie odrobiny moralności, dobroci, szczerości czy innych cech charakteryzujących człowieka przyzwoitego. Choć nie można mu odmówić talentu magicznego czy inteligencji. Och, oczywiście. Jeszcze jednej rzeczy nie można mu odmówić. Talentu do uwodzenia każdej żyjącej istoty na ziemi. Hmm, z nieżyjącymi też daje sobie radę. I jak tu się uchronić?
Idąc korytarzem Draco zastanawiał się co ma ze sobą zrobić. Było już po zajęciach, więc w zasadzie mógłby wrócić do lochów. Z tymże w lochach jest nudno. A czymś czego Draco nie lubi najbardziej jest właśnie nuda. Nie miał też, o dziwo, ochoty na rozglądanie się za jakąś dziewczyną która mogłaby mu umilić humor. Wszystkie były takie same. Najpierw nie mogły wydusić z siebie żadnego słowa, gdy zorientowały się że to do nich mówi. Potem przez kilka godzin nie mogły spuścić z niego wzroku, żeby nacieszyć się możliwością tak bliskiego kontaktu z bożyszczem nastolatek. Bo co jak co, ale Draco miał opinię dość…niestałego w uczuciach młodego człowieka. I każdy o tym wiedział. Jednak każda, nawet potencjalnie najporządniejsza dziewczyna była w stanie zaoferować mu wszystko czego tylko zapragnął, byleby spędził z nimi trochę czasu. Mimo, że wiedziały iż trochę znaczy jeden, góra dwa dni.
Kontemplując możliwości na spędzenie reszty tego pięknego jesiennego popołudnia nie patrzył na to jak idzie. No bo i po co? Przecież każdy ustępował mu drogi. Draco, jak jego imię na to wskazuje, był drażliwy jak smok. Jego gniew i zemsta która spadłaby na nieszczęśnika psującego mu humor mogły były wyjątkowo okrutne. Ślizgońsko okrutne, a to nie byle jaki przymiotnik. A przecież dzisiaj jego włosy układały się wyjątkowo dobrze! To znaczy, zawsze wyglądały perfekcyjnie, ale tego dnia przeszły już same siebie. Nieprzyjemnym stałby się niepotrzebny kontakt z osobą która mogłaby mu tę fryzurę zniszczyć. Nie przewidział jednak, ze są ludzie którzy nie patrzą jak idą, tak jak on.
Nagle Książe Slytherinu poczuł gwałtowne uderzenie w klatkę piersiową. Zanim zdążył ZAREJESTROWAĆ co się dzieje sufit przechylał się i nagle znajdował się dokładnie naprzeciwko jego wzroku. Raptowny ból w czaszce i łopatkach uświadomił mu że to nie sufit zmienił położenie, ale on, w swojej arystokratycznej dumie dotknął boskim ciałem podłogi. Obrzydlistwo.
-Co do cholery jasnej! – syknął głośno unosząc się na łokciach
Gdy spostrzegł leżące naprzeciwko niego ciało przykryte stertą opasłych tomiszczy natychmiast zrozumiał co się wydarzyło, wyciągnął odpowiednie wnioski i zamierzał przystąpić do ataku gdy stłumiony damski jęk wydobył się spod woluminów.
- Normalny jesteś Malfoy?! Nie widzisz że ludzie idą? – warknęła poszkodowana
No jasne. Kto inny mógł nieść tyle książek że nie widział nawet drogi przed sobą? Tylko mała przyjaciółeczka Pottera, kujonkaGranger.
- Ludzi? Nie, widzę tylko szlamę z zaburzeniami koordynacji. Od tych książek ewidentnie oślepłaś – odciął się zimnym głosem
W tym czasie wstał, nie chcąc więcej przedłużać nieprzyjemnego i nieplanowanego kontaktu z powierzchnią płaską (która została wcześniej dotykana przez setki butów pospolitych uczniów. Dotykana przez buty Puchonów! BLEEE!) i poprawił szatę. Gryfonka nie odpowiedziała na jego złośliwy komentarz tylko burcząc pod nosem przeróżnego rodzaju klątwy (a znała ich przecież bardzo wiele) zabrała się do zbierania porozrzucanych po korytarzu książek. Na oko było ich z dwanaście. Draco widząc to uniósł brew góry i uśmiechnął się kpiąco w stronę dziewczyny.
- Zakładasz własną bibliotekę Granger? A może pozostałym członkom Drużyny Marzeń znudziło się słuchanie Twojego wymądrzania i teraz nie wiesz co ze sobą zrobić? – parsknął śmiechem zakładając ręce na piersi i opierając się bokiem o ścianę. Hermiona zerknęła na niego spode łba, cała czerwona z nerwów.
- Tleniony ślizgoński wypłosz – mruknęła pod nosem. Draco miał tak znakomity humor widząc klęczącą na ziemi, rozgorączkowaną Hermionę, że ta uwaga nawet go rozśmieszyła. Podniósł książkę leżącą u jego stóp, ostatnią której Gryfonka nie zdążyła zebrać i ukucnął naprzeciwko niej wystawiając w jej stronę cenną pięciokilogramową cegłę o tytule „Metody numerologiczne dla średniozaawansowanych”.
- To naturalny blond – odpowiedział cicho uśmiechając się uroczo a jego oczy zaświeciły się z rozbawienia.
Hermiona przymknęła powieki i wydęła usta w geście irytacji. Podnosząc się wyrwała z jego rąk książkę i ruszyła przed siebie.
- Następnym razem uważaj jak chodzisz, bo mogę nie być już taki milutki – krzyknął w jej stronę ale ona nawet się nie odwróciła
Bezczelna arystokratyczna tchórzofretka pomyślała pewna bujnowłosa Gryfonka.


Cholerna brundnokrwista kujonka pomyślał pewien zabójczo przystojny Ślizgon..."



wtorek, 17 lutego 2015

"Bardzo mały człowiek może rzucać bardzo duży cień"

Kolejne bardzo ciekawe opowiadanie :) Hermiona posiada nadzwyczajne moce ^^ Co z tego wyniknie ? Tego dowiesz się czytając opowiadanie z linku poniżej :)

http://slady-cieni-dramione.blogspot.com/

Tytuł: "Bardzo mały człowiek może rzucać bardzo duży cień"
Autor: Dorota
Czasy: Voldemort żyje/Hogwart/Riddle Manor
Status: AKTUALNE  

Fragment opowiadania :)


piątek, 13 lutego 2015

"Granger,Malfoy po latach"


Autorka ma kilka naprawdę świetnych miniaturek,które warto przeczytać :3

http://granger-malfoy-po-latach.blog.onet.pl/

Tytuł: "Granger,Malfoy o latach"
Autor: Repesco
Czasy: Dorosłość
Status: AKTUALNE

MINIATURKA W CAŁOŚCI !!!


Czterysta dwudziesty ósmy finał Mistrzostw Świata w Quidditchu.

W gmachu Ministerstwa Magii jak zawsze panował zgiełk. Każdy gdzieś biegł, czegoś szukał. Pośród tych wszystkich osób była też ona. Niespełna dwudziestosześcioletnia brunetka o czekoladowych oczach biegła właśnie w stronę windy. Była już spóźniona trzy minuty, a przecież ona nigdy się nie spóźniała. Kiedy drzwi windy otworzyły się na odpowiednim piętrze kobieta zaczęła przeciskać się pomiędzy czarodziejami, którzy czekali w poczekalni na swoją kolej. Ukłoniła się kilku mijanym osobom. Była prawie przed drzwiami do departamentu, w którym pracowała, kiedy niespodziewanie zderzyłam się z kimś i wszystkie papiery, które trzymała w rękach rozsypały się po całej podłodze.
- Najmocniej panią przepraszam! – głos, który usłyszała wydawał jej się bardzo znajomy.
- Ależ nic się nie stało – podniosła wzrok, żeby zobaczyć na kogo wpadła i wtedy przeżyła szok. Staranował ją nie kto inny, a sam – Malfoy, co ty tu robisz do cholery?!
- Granger to, to, to ty?! – zapytał z niedowierzaniem.
- Zostaw to i zejdź mi z drogi! – wykrzyknęła na cały korytarz i wyrwała mu z rąk swoje dokumenty, które już zdążył pozbierać.
- Dobra, nie musisz tak wrzeszczeć, przecież nic ci nie zrobię Granger, wyluzuj!
- Żegnam – rzuciła z pogardą i pobiegła w stronę swojego gabinetu.
Gdy tylko znalazła się przy drzwiach, otworzyła je i zatrzasnęła za sobą jak najszybciej.
- Ktoś cię gonił? – usłyszałam głos naszej sekretarki.
- Duchy przeszłości – odpowiedziała. – Jakaś korespondencja do mnie? – zapytała.
- Dzisiaj nic, ale szef chce cię widzieć.
- Jest u siebie? – zapytała wskazując na drzwi.
- Tak, wchodź śmiało – czeka na ciebie.
Hermiona zapukała do drzwi gabinetu swojego szefa i weszła do środka.
- Dzień dobry panie dyrektorze. Chciał się pan ze mną widzieć.
- Aaaa panna Granger. Proszę usiąść..
- Hermiono. Mogę się tak do ciebie zwracać? – zapytał.
- Tak, tak oczywiście!
- A więc. Jestem już stary i nie ukrywam, że od dłuższego czasu zastanawiam się nad przejściem na emeryturę.
- Na emeryturę? – udała zaskoczoną.
- Tak na emeryturę. Nie udawaj, że nie liczyłaś na to od dłuższego czasu.
- Ja? Gdzież bym śmiała panie dyrektorze.
- Nie zaprzeczaj. Zdaję sobie sprawę, że od dłuższego czasu pełniłaś za mnie większość obowiązków, dlatego za miesiąc moje stanowisko zajmie ktoś inny.
- Kto? – zapytałam.
- Mam nadzieję, że ty, oczywiście jeżeli się zgodzisz.
- Ja? – pytała z niedowierzaniem. – Miałabym zostać szefem? Ale ja nie mam doświadczenia, nie dam sobie rady z tym… – panikowała.
- Nikt nie poradzi sobie lepiej na tym stanowisku niż ty. Zaufaj mi. Zresztą już zamówiłem dla ciebie nową tabliczkę. – uśmiechnął się.
- Ja nie… Nie wiem co powiedzieć.
- Wystarczy dziękuję.
- Dziękuję. – uśmiechnęła się niepewnie.
- Zostaniesz oficjalnie mianowana za miesiąc, ale twoje obowiązki zaczynają się już dzisiaj. Tu są wszystkie dokumenty, z którymi musisz się jak najszybciej zapoznać. – wskazał na dość pokaźny stos piętrzący się na jego biurku. – Dokumenty te dotyczą finału Mistrzostw Świata w Quidditchu, który jak wiesz ponownie w tym roku organizujemy. Prawie wszystko jest już gotowe. Został tylko wybór wyglądu stadionu finałowego i kilka drobnych spraw, z którymi na pewno sobie poradzisz. Jeszcze dzisiaj spotkamy się z szefem departamentu Magicznych Gier i Sportów. Do tego czasu zapoznaj się z dokumentacją.
- O której odbędzie się to spotkanie? – zapytała.
- O czternastej. Z mojej strony to już wszystko. Mam nadzieje, że mnie nie zawiedziesz.
- Nie zawiodę. – odpowiedziała, chociaż jej mina wskazywała na coś zupełnie innego.
Hermiona chwyciła stos dokumentów i wyszła.
- Stało się coś? – zapytała Megan, kiedy brązowowłosa ponownie pojawiła się w sekretariacie. – Wyglądasz na wściekłą.
- A weź przestań… Szef zawalił mnie robotą… Mam się z tym zapoznać do czternastej!
- Kretyn!
- Proszę zrób mi kawę i jakby ktoś pytał do czternastej jestem nieuchwytna. – samopiszące pióro blondynki prawie natychmiast zaczęło notować jej polecenie. – Nie poczekaj! W ogóle mnie dzisiaj nie ma. Potem mamy spotkanie z Macfarlan’em. – dodała i zniknęła za drzwiami swojego gabinetu.
Kobieta usiadła przy biurku i od razu wzięła się za czytanie. Wśród stosu, który przytargała były między innymi dokumenty dotyczące lokalizacji stadionu i sąsiadujących obszarów, magicznych zabezpieczeń widowiska, transportu i wreszcie plany wyglądu samego stadionu. Hermiona przeglądała stos kartka po kartce i nie mogła uwierzyć, że nad całym projektem pracuje od roku ponad pięćset osób.
- Jak zawsze dowiaduje się wszystkiego ostatnia. – powiedziała do siebie.
Brunetka wzięła do ręki projekty wyglądu stadionu i rozłożyła je na biurku, stoliku, kanapie i podłodze, tak aby mogła je wszystkie dokładnie widzieć jednocześnie, więc już po chwili jej gabinet zamienił się w swego rodzaju wystawę stadionów w wersji 3d. Dziewczyna przyglądała się każdemu projektowi dokładnie i starała się zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Każdy ze stadionów był wyjątkowy i naprawdę bardzo trudno było wybrać jeden najlepszy.
- Hermiono, szef czeka na ciebie w sekretariacie. Masz zabrać ze sobą projekty stadionów. – powiedziała Megan wchodząc do jej gabinetu.
Brunetka popatrzyła na zegar wiszący nad drzwiami, dochodziła czternasta. Szybko pozbierała projekty i wyszła z gabinetu i udała się na umówione spotkanie. Na zebraniu obecni byli wszyscy szefowie departamentów oraz sam Minister Magii jej dobry znajomy Kingsley Shacklebolt. Na sali znajdowali się jeszcze dwaj znajomi czarodzieje. Nowy szef departamentu Transportu Magicznego – Percy Weasley i jej przyjaciel Harry Potter – szef Biura Aurorów, którym Hermiona posłała promienny uśmiech.
- Waren, Hermiono. Czekaliśmy na was. – odezwał się Kingsley. – Usiądźcie. Rozumiem, że wszyscy znają pannę Granger? – zapytał, a wszyscy pokiwali głowami. – Panna Granger obejmie stanowisko Warena, który odchodzi na zasłużoną emeryturę. Hermiona nie zna wszystkich, więc pozwolę sobie przedstawić. To jest Arnold Peaseood z departamentu Magicznych Wypadków i Katastrof. – wskazał na łysiejącego mężczyznę, który siedział po jego prawej stronie. – To Aron Carelwell z departamentu Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami, Harmish Macfarlan z Magicznych Gier i Sportów, Saul Croaker z departamentu tajemnic i Mafalda Hopkirk z departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów. – Hermiona popatrzyła na niską brunetkę, w którą zmieniła się pare lat temu po wypiciu eliksiru wieloskokowego. – Percego i Harrego znasz. – dodał.
- Bardzo mi miło państwa poznać.
- Czy przyniosła pani projekty? – zapytał Macfarlan.
- Tak. – Hermiona sięgnęła po stos dokumentów, który leżał przed nią. – Pozwoliłam sobie wybrać dziesięć najlepszych projektów. – powiedziała i zaczęła rozkładać je na środku długiego stołu przy którym siedzieli.
- Dobra robota. – pochwalił ją Carelwell.
Brązowowłosa skończywszy rozkładać dokumenty machnęła różdżką, a w miejsce placów pojawiły się miniatury boisk. Wszyscy byli zachwyceni widokiem wybranych obiektów, a każdy z obecnych wybrał projekt, który mu się najbardziej podobał. Niestety jedynie Harry i Hermiona byli podobnego zdania, co do najlepszych obiektów, reszta zebranych niestety miała własne zdanie.
- Uważam, że projekt numer dwa, jest najlepszy pod względem bezpieczeństwa, trybuny są rozmieszczone w sposób, który nie zagraża bezpieczeństwu oglądających. – zaczęła Mafalda.
- Tak, ale jest jednocześnie najmniejszy. Dodatkowo obawiam się, że nie pomieści tylu osób ile zakłada, ponieważ te filary. – Hermiona wskazała na filary podtrzymujące całą konstrukcję. – Ograniczają widoczność, więc możemy założyć wykluczenie miejsc, które znajdują się za nimi.
- To w takim razie numer cztery. – odezwał się Aron i wskazał na wybrany projekt. – Ma dobrze nachylone trybuny i nie posiada filarów, które uniemożliwiałyby oglądanie. Jest najlepszy!
- Obawiam się, że trybuny są umiejscowione zbyt blisko boiska, co w przypadku… – zaczęła.
- Ta kobieta widzi same problemy. – skwitował Saul.
- Hermiona ma rację. – dodał Harry. – Zgadzam się, że trybuny są zbyt blisko. Byłem zawodnikiem, więc pan wybaczy, ale mam trochę większe doświadczenie. W przypadku kiedy, któryś z zawodników dostałby tłuczkiem, prawdopodobieństwo, że spadnie na trybuny jest zbyt duże. Ta trybuna – wskazał na tę położoną najbliżej ziemi. – musiałaby zaczynać się w tym miejscu i być bardziej pionowa. – powiedział.
- W takim razie co proponujecie? – zapytał Percy.
- Myślę, że Hermiona się ze mną zgodzi, że najlepszym wyborem byłby projekt numer jeden, pięć, osiem i dziesięć. – Potter machnął różdżką, a na stole zostały tylko rzeczone projekty.
- Zgadzam się, te cztery projekty są najlepsze i spełniają wszystkie kryteria.
- W takim razie proponuje głosowanie. – odezwał się Arnold.
- Hymmm – Kingsley wstał i popatrzył na obiekty z bliska. – Harry, jakbyś był jeszcze zawodnikiem to na którym z tym obiektów chciałbyś zagrać?
- To jest myśl! – zachwycił się Waren. – Zapytajmy zawodników o zdanie!
- Genialne! – dodał Harmish. – Przecież nasza reprezentacja dostała się wczoraj do finału! Zapytajmy ich o zdanie! – Hermiona popatrzyła po zgromadzonych, wszyscy byli zachwyceni.
- Zajmiesz się tym Harry? – zapytał Kingsley.
- Nie mogę. Niestety od jutra zaczynamy szkolenie aurorów, którzy będą ochraniać finał. Muszę to nadzorować!
- Aha, rozumiem. To może ty Harmish?
- Niestety mam teraz wystarczająco dużo obowiązków, to by się wiązało z tygodniowym wyjazdem, plus nadzorowaniem budowy obiektu. Nie, zdecydowanie nie mam na to czasu. Mam z tym finałem już i tak wystarczająco dużo roboty. – Minister rozglądnął się po sali, wszyscy zebrani mieli już wystarczająco dużo swoich obowiązków.
- Hermiona!
- Tak?
- Hermiona mogłaby się tym zająć. Obejmuje stanowisko dopiero za miesiąc, więc teoretycznie ma więcej czasu niż my wszyscy. Zgadzasz się Hermiono? – zapytał, a wszystkie twarze skierowały się w jej stronę.
- Ale ja się nie znam na quidditchu. Myślę, że ktoś inny powinien… – zaczęła.
- Przecież nie musisz się znać! – powiedział Harry. – Będziesz miała pod ręką naszą reprezentację plus sztab szkoleniowy, więc jeżeli będziesz potrzebowała pomocy na pewno wszystko ci wyjaśnią. Poza tym będzie tam Ginny, przecież jest najlepszą ścigającą w kraju. – usłyszawszy imię swojej przyjaciółki poczuła się znacznie lepiej. W prawdzie nie widziały się od trzech lat, ale pisały do siebie regularnie.
- Dobrze zgadzam się.
- Waren poradzisz sobie bez niej? – zapytał Kingsley, a szef Hermiony skinął twierdząco głową. – W takim razie załatwione. Udasz się do bazy treningowej jeszcze dziś wieczorem. Baza jest oddalona o pięć kilometrów od miejsca, w którym stanie finałowy stadion. Wyślę sowę do właścicieli, żeby przygotowali dla ciebie pokój i powiadomię trenera naszej reprezentacji o twoim przybyciu. Zostaniesz tam do finału, więc twoje zadania na najbliższy tydzień to :wybrać stadion i nadzorować jego budowę.
- Dobrze.
- Nie martw się każdy z nas od czasu do czasu będzie wpadał w okolice areny, więc w razie potrzeby ktoś ci pomoże. Zresztą na miejscu będziesz miała ekipę do pomocy. – uśmiechnął się do dziewczyny. – Jeżeli nikt nie chce już nic dodać to zamykam zebranie.
Wszyscy zgromadzeni wstali, a w międzyczasie minister napisał na kartce papieru adres bazy.
- Tu masz adres. Dzisiaj masz już wolne, spakuj się i przygotuj do wyjazdu.
Hermiona wyszła z sali razem z Harrym. Czarnowłosy też miał już dzisiaj wolne, więc zaproponował przyjaciółce kufel kremowego piwa w Dziurawym Kotle. Dziewczyna przystała na propozycję i oboje skierowali się w kierunku baru. Każdy zamówił sobie po kuflu i razem usiedli przy jednym ze stolików.
- Nie przejmuj się, świetnie dasz sobie radę. – odezwał się Harry, widząc zdenerwowanie przyjaciółki.
- Mam nadzieję. – uśmiechnęła się niepewnie. – Po prostu ja tam nikogo nie znam, oprócz Ginny.
- Nieprawda. W drużynie jest siedmiu podstawowych i czterech rezerwowych czyli jedenastu zawodników oraz trzech członków sztabu szkoleniowego czyli w sumie czternaście osób. Cztery kobiety i dziesięciu mężczyzn. Znasz pięć osób.
- Pięć? – zdziwiła się.
- No tak. Ginny, Olivera Wooda, Katie Bell, Zabiniego i Malfoya.
- Malfoya?! Co on robi w drużynie?! – wrzasnęła.
- Ciszej! – rozejrzał się po barze, prawie wszystkie twarze zwrócone były teraz w ich stronę. – Jest szukającym i tymczasowym kapitanem drużyny, od połowy mistrzostw zastępuje kontuzjowanego Jacka Evonsa.
- Cały tydzień z tą tlenioną fretką, no pięknie! Jeszcze tego mi brakowało. – zasmuciła się. – Znowu się zacznie, te wszystkie wyzwiska. – oczy jej się zaszkliły.
- Hermiona, hej. – złapał ją za dłoń, którą trzymała na stoliku. – Wszystko będzie w porządku. Ten palant nic ci nie zrobi.
Przyjaciele dopili kremowe piwo, pożegnali się i każde wróciło do swojego domu. Zaraz po powrocie Hermiona zjadła szybki posiłek i udała się do swojej sypialni. Wyciągnęła z garderoby walizkę, położyła otwartą na łóżku i zaczęła się pakować. Kiedy skończyła wzięła do ręki kartkę, którą dostała od Kingsleya, powtórzyła w myślach adres i teleportowała się z lekkim trzaskiem. Dziewczyna znalazła się wprost przed ośrodkiem treningowym, w którym miała mieszkać przez najbliższy tydzień. Przyglądała mu się przez chwile, po czym ruszyła w kierunku recepcji. W holu czekała już na nią Katie Bell.
- Witaj Hermiono!
- Katie! Jak miło cię widzieć. – dziewczyny przytuliły się przyjaźnie.
- Przyszłam się tylko przywitać. Zaraz mamy trening, a ja jestem asystentem trenera, więc sama rozumiesz muszę tam być. To jest rozkład naszych zajęć. – powiedziała podając brunetce kartkę z grafikiem. – Jeżeli będą jakieś zmiany ten plan automatycznie się zaktualizuje. – uśmiechnęła się. – To jest pierścień powiadomienia, jeżeli w rozkładzie coś się zmieni zacznie delikatnie wibrować. Noś go zawsze przy sobie.
- Dobrze. – pokiwała głową i włożyła pierścień na palec, a on sam dostosował rozmiar do jej palca.
- To jest Karl. – wskazała na mężczyznę stojącego za blatem recepcji. – Wskaże ci twój pokój. Jeżeli będziesz głodna to w twoim pokoju znajduje się menu, wybierz coś i wypowiedz na głos nazwę dania i wtedy pojawi się na twoim stole. Dzisiaj o dwudziestej mamy spotkanie. – wskazała palcem na zapis w grafiku. – W tamtej sali. – wskazała na niewielkie drzwi na prawo od głównego wejścia. – Wtedy poznasz resztę ekipy, a teraz przepraszam cię, ale muszę pędzić na trening. – powiedziała i zniknęła za automatycznie otwieranymi drzwiami.
Dziewczyna rozejrzała się po holu, zastanawiając się czy wszystko dobrze zapamiętała, kiedy podszedł do niej recepcjonista.
- Pani Hermiona Granger, tak?
- Zgadza się. – posłałam mu uśmiech. Był to wysoki, szczupły brunet o zielonych oczach.
- Proszę za mną, pokaże pani pokój i proszę zostawić tu swoje rzeczy, zostaną automatycznie przetransportowane na górę, zanim zdążymy tam dotrzeć – powiedział, uśmiechnął się promiennie i wskazał drogą do windy. Wjechaliśmy na ostatnie piętro, mężczyzna otworzył jej drzwi, pożegnał się i wrócił na dół. Brunetka otworzyła drzwi, weszła do swojego pokoju i  aż oniemiała z zachwytu. Pokój był bardzo duży i przestronny. Po lewej stronie stała kanapa z brązowej skóry, niewielki stolik do kawy i dwa pasujące do kanapy fotele. Na wprost kanapy stał wielki telewizor. W drugiej części pokoju, odgrodzonej od reszty ścianką stało wielkie łóżko, w którym spokojnie mogłyby spać cztery osoby, po obu stronach stały szafki nocne ze stojącymi na nich małymi lampkami. W głębi stała zakrywająca całą ścianę szafa. Kobieta podeszła do niej i otworzyła. W środku były już wszystkie jej rzeczy, więc przynajmniej rozpakowywanie miała już za sobą. Podeszła do wielkiego okna i wyjrzała przez nie i zobaczyła śmigające nad boiskiem postacie, bez wątpienia miała widok na boisko treningowe. Patrzyła na latające postacie jeszcze przez chwile. Spojrzała na zegarek była dziewiętnasta, więc miała jeszcze godzinę do spotkania. Postanowiła wziąć kąpiel. Wzięła niezbędne rzeczy i otworzyła drzwi do łazienki. To, co zobaczyła przeszło jej najśmielsze oczekiwania. W łazience znajdowały się dwie osobne umywalki, a nad nimi wisiało wielkie na całą ścianę lustro. W głębi po lewej stronie stał prysznic, a z drugiej strony ogromna wanna z czterema kurkami. Dziewczyna aż pisnęła z zachwytu, słyszała już o takiej zaczarowanej wannie, ale jeszcze nigdy nie miała okazji z niej skorzystać. Teraz nareszcie miała okazję. Ściągnęła z siebie wszystkie rzeczy i weszła do niej.
- W świetnym nastroju. – odezwał się głos jakby z wewnątrz kurków i wanna zaczęła natychmiast napełniać się wodą.
- Tak jak myślałam. – powiedziała do siebie. Miała rację, była to wanna, która rozpoznawała nastrój i dostosowywała wodę i olejki zapachowe w zależności od tego jak użytkownik się czuł, a ona czuła się cudownie.
Oparła głowę o brzeg wanny i rozkoszowała się zapachem olejków do kąpieli. Rozkoszowała się chwilą, kiedy drzwi do łazienki otworzyły się z impetem, a do środka wszedł nagi Malfoy.
- Kurwa Granger, co ty robisz w mojej łazience?!
- W twojej łazience?! Co ty robisz nagi w mojej łazience?! Zasłoń się! Odwróć się natychmiast! – zdenerwowana dziewczyna próbowała zasłonić się rękami.
- Ale po co? Możesz sobie popatrzyć na prawdziwego mężczyznę. – uśmiechnął się cynicznie i napiął mięśnie.
- Wynoś się stąd! NATYCHMIAST! – wrzeszczała.
- Nie drzyj się tak, nie to nie już wychodzę. – odwrócił się w stronę drzwi. – Swoją drogą masz niezłe cycki Granger. – dodał i zamknął za sobą drzwi.
Zdenerwowana dziewczyna niemal wyskoczyła z wanny, ubrała się i weszła do swojej sypialni trzaskając drzwiami. Ze wszystkich osób, które mieszkały w tym ośrodku ona akurat musiała dzielić łazienkę z Malfoyem.
- A miało być tak pięknie. – powiedziała sama do siebie.
Nie licząc incydentu w Ministerstwie to nie widzieli się od zakończenia szkoły. Brunetka już niemal zapomniała o nim i jego stosunku do niej, a teraz na nowo zaprzątał jej głowę. Musiała zgodzić się, że zmienił się od czasów szkolnych, przez tą krótką chwilę w łazience zdążyła mu się przyjrzeć. Zmężniał, wyrobił sobie mięśnie i cholernie wyprzystojniał.
- Uspokój się Granger. Przestań o nim myśleć. – skarciła się w myślach. – Choćby był chodzącym ideałem nie wolno ci o nim myśleć. Jesteś w pracy.
Dziewczyna wzięła kilka głębokich oddechów i popatrzyła na zegarek. Za piętnaście minut zaczynało się zebranie. Chwyciła teczkę z projektami i wyszła z pokoju.
- Tym razem ubrana Granger? – zapytał oparty o ścianę blondyn.
- Zamknij się Malfoy! Nie mam ochoty się z tobą przegadywać!
- A może ja lubię się z tobą przegadywać? – zapytał.
- Kretyn.
- Udam, że tego nie słyszałem. – skwitował. – Zapraszam do windy. – powiedział i gestem zaprosił ją do środka.
- Mam do ciebie jedną prośbę Malfoy. – zaczęła kiedy winda ruszyła. – Nie wchodźmy sobie w drogę przez ten tydzień.
- Będzie trudno. – powiedział jak dojechali na parter. – Liczyłem na powtórkę łazienkowej akcji. – dodał i wyszedł z windy.
Dziewczyna zacisnęła pięść ze złości i ruszyła za nim z zamiarem uderzenia go w twarz. Jednak gdy tylko opuściła windę rzuciła się na nią rozradowana Ginny.
- Hermiona tak się cieszę! Tęskniłam za tobą! – ściskała przyjaciółkę z całych sił.
- Ja też się cieszę, ale zaraz mnie zgnieciesz!
- Przepraszam. – powiedziała i puściła dziewczynę. – Mam nadzieję, że Draco ci nie dokuczał. – popatrzyła na blondyna pytająco.
- Ależ gdzież bym śmiał. Byłem grzeczny jak nigdy. – ukłonił się teatralnie.
- Taa jasne. – dodała brunetka.
- Chodź poznasz wszystkich! – powiedziała ruda i pociągnęła przyjaciółkę za sobą.
Weszły razem do sali konferencyjnej, na środku której stał ogromny okrągły stół, a dookoła stało dokładnie piętnaście krzeseł. Gdy tylko znalazły się w środku wszyscy odwrócili się w ich stronę. Jako pierwszy podszedł do nich Oliver Wood.
- Jak miło cię znowu widzieć Hermiono. – przywitał się i uścisnął brunetkę.
- Ciebie również. – odpowiedziała.
- Widzę, że wszyscy już są, więc proszę usiądźcie. – powiedział mężczyzna wchodzący do pomieszczenia.
Wszyscy zebrani zajęli miejsce Hermiona usiadła obok Ginny i miała nadzieję, że z drugiej strony usiądzie Oliver, ale niestety został wyprzedzony przez Malfoya. Hermiona posłała mu mordercze spojrzenie.
– Nazywam się Liam Harnson i jestem pierwszym trenerem. – przybyły mężczyzna wyciągnął rękę i przywitał się z dziewczyną.
- Hermiona Granger.
- Moją asystentkę Katie chyba już znasz?
- Tak znamy się. – odpowiedziała. – Znam jeszcze Ginny, Olivera, Blaise’a i Malfoya.
- W takim razie przejdźmy dalej. To jest nasz fizjoterapeuta Jeff Higgins. – wskazał na mężczyznę siedzącego po prawej stronie Katie, który pomachał do niej. Dalej siedzą nasi ścigający Roger Denverer, Andrew Markens i Megan Quinn. – cała trójka uśmiechnęła się do niej. – Pałkarze Steven Grrared, Lexie Forkerd i Rafael Newlin i nasz drugi szukający Jack Evons.
- Bardzo mi miło. – kiwnęła głową w stronę nowych znajomych.
- Skoro już wszyscy się znamy to myślę, że możesz nam przedstawić główny cel swojej wizyty. – powiedział i usiadł na ostatnim wolnym miejscu.
-  Jak już wspominałam nazywam się Hermiona Granger i jestem starszym asystentem szefa departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów. – zaczęła.
- Nie bądź taka skromna Granger. Słyszałem, że za miesiąc zostaniesz szefem. Ałaaa – popatrzył z wyrzutem w kierunku rudowłosej. – A to za co?
- Nie interesuje mnie co słyszałeś Malfoy. Zamknij się i słuchaj.
- Ostra sztuka, Draco w końcu masz godnego przeciwnika. – zaśmiał się Steven.
- Może pozwolicie pannie Granger dokończyć? – wtrącił się Liam.
- Jestem odpowiedzialna za arenę finału mistrzostw, a co za tym idzie mam wybrać projekt stadionu i dopilnować jego budowę. Wraz z innymi szefami departamentów i samym ministrem doszliśmy do wniosku, że nikt nie wybierze lepiej niż sami zawodnicy, więc to jest celem mojej wizyty tutaj. Za chwilę przedstawię wam cztery projekty, które spełniają wszystkie wytyczne. Wybór ostateczny należy do was. Prosiłabym jeszcze, oczywiście jeżeli nie będzie to kolidowało z waszymi treningami i innymi zajęciami, nie chciałabym zakłócać waszych przygotowań do finału – popatrzyła wymownie na trenera. – To prosiłabym o możliwą pomoc przy realizacji tego projektu. Nigdy nie grałam w quidditcha, a całą wiedzę na ten temat posiadam jedynie z książek, więc…
- Załatwione. – podsumował Liam.
- A jednak panna „Wiem to wszystko” czegoś nie wie, ciekawe.
- Draco mógłbyś? – trener popatrzył na blondyna z dezaprobatą.
- Czy to wszystko? – zapytał z ciekawością Zabini.
- Tak w zasadzie tak. – odpowiedziała.
- No to dawaj te projekty! – krzyknął czarnoskóry.
Hermiona otworzyła teczkę i położyła cztery kartki papieru na podłodze w dość dużych odległościach od siebie. Zgromadzeni wpatrywali się w nie z ciekawością. Dziewczyna machnęła różyczką i wtedy ukazały się przed nimi modele stadionów. Niektórzy z obecnych jęknęli z zachwytu.
- Możecie poruszać się swobodnie między nimi. Jeżeli dotkniecie którejś części, przykładowo trybun – zademonstrowała. – Model automatycznie się powiększy.
Wszyscy zawodnicy pospiesznie wstali z miejsc i zaczęli oglądać projekty pod każdym możliwym względem, żywo dyskutując między sobą. Po niespełna dwóch godzinach udało im się w końcu dojść do porozumienia i wybrać jeden projekt, który zresztą najbardziej podobał się również Hermionie. Następnie wszyscy zgromadzeni pożegnali się i udali w kierunku swoich pokoi.
- Mam nadzieje, że znajdziesz jutro dla mnie chwile czasu, tak długo się nie widziałyśmy, pojutrze mamy dzień wolny, więc mogłybyśmy posiedzieć do późna. – powiedziała rudowłosa.
- Ginny, rezerwuję dla ciebie cały jutrzejszy wieczór. – uśmiechnęła się brązowowłosa.
- To nasze piętro. – zauważył Blaise, kiedy widna się zatrzymała. – Miłej nocy i do zobaczenia jutro. – uśmiechnął się i pociągnął Ginny za sobą, a drzwi ponownie się zamknęły.
- Czy oni…? – zapytałam niepewnie.
- Tak, są razem. – odpowiedział Oliver. – Tu wysiadam, dobranoc. – dodał i opuścił windę.
W windzie zostali już tylko oni.
- To jak zakończymy ten miło rozpoczęty wieczór Granger? – zagaił.
- Nie interesuje mnie, co ty będziesz robił Malfoy! Ja idę spać. – odpowiedziała i gdy tylko drzwi ponownie się otworzyły ruszyła szybkim krokiem w kierunku swojego pokoju.
- Nie udawaj takiej niedostępnej! – krzyknął w jej kierunku, ale w tym samym momencie zniknęła za drzwiami. – I tak dobrze wiemy, że mi ulegniesz. – powiedział do siebie i zniknął w swoim pokoju.
Hermiona obudziła się wczesnym rankiem, rozciągnęła się leżąc na łóżku i popatrzyła na zegarek. Dochodziła siódma, więc miała jeszcze sporo czasu do rozpoczęcia budowy. Postanowiła udać się do łazienki i wziąć kąpiel. Dziewczyna podeszła do szafy i wybrała ubrania na dzisiejszy dzień, chwyciła za ręcznik i ruszyła w stronę łazienki. Kiedy otworzyła drzwi okazało się, że w łazience znajduje się już Malfoy. Mężczyzna wyglądał jakby dopiero wyszedł spod prysznica, z jego włosów kapały kropelki wody, a na wysokości bioder miał opleciony luźno ręcznik, stał tak przy jednej z umywalek i kończył myć zęby.
- Malfoy, mógłbyś się chociaż ubrać. – podsumowała brunetka i odwróciła wzrok.
- Jakbyś nie zauważyła Granger, dopiero wyszedłem spod prysznica.
- Długo tu jeszcze będziesz siedział? Chciałabym się wykąpać!
- Nie przeszkadzaj sobie. – odpowiedział.
- Nie będę się kąpać przy tobie! Zapomnij!
- Dlaczego? Wczoraj było całkiem miło. – uśmiechnął się uwodzicielsko.
- Spadaj stąd ty tleniona fretko! – krzyknęła i rzuciła w niego ręcznikiem celując w głowę. Niestety nie trafił tam gdzie pierwotnie założyła, a jej ręcznik odbił się dokładnie w miejscu gdzie kończył się jego ręcznik, który po uderzeniu zsunął się na podłogę. Blondyn popatrzył na podłogę, po czym podniósł wzrok i zwrócił się do dziewczyny.
- No, no Granger nie spodziewałem się, że już drugiego dnia będziesz mnie rozbierać, ale skoro lubisz takie szybkie tempo to nie mogę narzekać. – arystokrata stał teraz twarzą do niej, a ona zakrywała swoją twarz dłońmi.
- Malfoy, ubierz się natychmiast! -  krzyknęła.
- Peszy cię widok nagiego mężczyzny Granger? – szepnął jej do ucha, nawet nie wiedziała kiedy znalazł się tak blisko.
- Chrzań się Malfoy! – krzyknęła i próbowała uderzyć chłopaka, ale ten okazał się szybszy i złapał jej rękę.
- Napatrz się dobrze, bo pewnie nigdy nie widziałaś mężczyzny z takim ciałem jak moje. – powiedział to patrząc jej głęboko w oczy, a ona aż zadrżała. – Tak myślałem. – dokończył, odwrócił się i skierował w stronę swojego pokoju, zostawiając ją samą. Dziewczyna jeszcze chwilę stała jak sparaliżowana. Musiała przyznać przed samą sobą, że Malfoy choć był tym kim był, miał naprawdę wspaniałe ciało. Kiedy już otrząsnęła się szoku, zamknęła drzwi od środka, wzięła szybki prysznic, zjadła śniadanie i udała się na miejsce budowy.
Miejsce, które zostało przeznaczone na finałową arenę znajdowało się w środku lasu położnego w górskiej dolinie. Zostało wybrane niemal idealnie, ponieważ prawdopodobieństwo, że mugole dotrą tu przypadkiem było znikome. Hermiona rozejrzała się dookoła. Teren ogrodzony był złotym murem, który wydzielał swego rodzaju strefy. Nim zdążyła się zastanowić nad tym co mogłyby wydzielać podszedł do niej łysy mężczyzna w średnim wieku.
- Witam. Nazywam się Dirk Rosner i jestem kierownikiem budowy. Czy pani Hermiona Gragner?
- Granger. – poprawiła go. – Tak to ja.
- Świetnie. – powiedział bez entuzjazmu. – Ma pani projekt? – zapytał.
Dziewczyna otworzyła swoją torbę i zaczęła ją nerwowo przeszukiwać.
- Cholera! Zostawiłam w hotelu. – powiedziała zakłopotana.
Twarz mężczyzny w ciągu sekundy stała się purpurowa.
- Wiedziałem, że z babami to same problemy! – wykrzyczał. – Do finału został tydzień! Jak można zapomnieć najważniejszej rzeczy jaką jest projekt cholernego stadionu! Kretynka! Jak można być takim debilem, żeby zapomnieć o jednej rzeczy?! – teraz mężczyzna darł się na całą okolicę, a z minuty na minutę wymyślał coraz to gorsze wyzwiska.
- Może już wystarczy. – odezwał się Draco, który pojawił się nagle obok nich.
- Pan Malfoy, dzień dobry. – Rosner ukłonił się nisko. – Pan wybaczy, ale to skretyniałe babsko zapomniało…
- Powiedziałem wystarczy! – wtrącił się. – Jak jeszcze raz usłyszę, że obrażasz tą panią, będziesz miał ze mną do czynienia. – zagroził. – Zapomniałaś wczoraj zabrać z zebrania. – tym razem zwrócił się w kierunku brunetki i podał jej teczkę z dokumentami.
- Dzięki. – dziewczyna prędko wyciągnęła z teczki rzeczony projekt i podała Rosnerowi.
- No i teraz to ja mogę pracować! – ukłonił się ponownie i poszedł w stronę swoich pracowników.
- Dzięki Malfoy. – westchnęła.
- Tylko tyle za uratowanie twojego ślicznego tyłka? – zapytał.
- Jak ja cię zaraz… – odwróciła się w jego stronę, a on złapał ją wpół i ponownie popatrzył głęboko w jej czekoladowe oczy.
- Teraz jesteś moją dłużniczką Granger, więc nie podskakuj. Jesteś mi winna kolację.
- Chyba śnisz! Nie pójdę z…
- Jutro. – przerwał jej. – I czekam na nagrodę. – szepnął jej do ucha.
- Jaką znowu nagrodę?! – próbowała oswobodzić się z jego uścisku.
- Przez ciebie spóźniłem się na trening Granger. Jesteś mi winna kolację i nagrodę. – puścił ją. – Kolacja jutro. Nagrodę odbiorę po wygranym finale.
- Najpierw musielibyście wygrać.
- O to się nie martw Granger. To mój problem.
- Pójdę z tobą na kolację, ale po moim trupie!
- Nie obiecuj! – skwitował jej odpowiedź i zniknął z lekkim trzaskiem.
- Pieprzony, arystokratyczny dupek. – podsumowała i ruszyła za Rosnerem.
Wieczorem kiedy wróciła do hotelu zdała sobie sprawę, że nie jadła dzisiaj nic oprócz śniadania, a na samą myśl zaburczało jej w brzuchu.
- Tu jesteś! – krzyknęła ruda wychodząc z windy. – Wszędzie cię szukałam! Już myślałam, że zapomniałaś o naszym dzisiejszym spotkaniu.
- Dopiero wróciłam.
- Jak idzie budowa? – zapytała.
- Pomimo początkowych trudności ruszyła pełną parą. – uśmiechnęła się.
- W takim razie chodź do nas, powspominamy stare czasy. Blaise zamówił tonę jedzenia, a znając ciebie pewnie nic od rana nie jadłaś. – kobiety wsiadły do windy i po chwili znalazły się w pokoju Weasley i Zabiniego.
Pomieszczenie różniło się od jej pokoju na górze, składało się z dwóch pomieszczeń, a obok sypialni była jeszcze niewielka garderoba.
- Robi wrażenie! – zachwyciła się Hermiona. – Mój pokój nie wygląda tak wspaniale.
- To kwestia chęci. – uśmiechnął się Blaise.
- Chęci? – zapytała zdziwiona.
- No tak. – zaczął. – Zapomniałem, że jesteś tu dopiero od wczoraj. – uśmiechnął się. – Ten pokój wyglądał zupełnie tak samo jak ten twój na górze. Mieszkaliśmy tak jak ty i Draco. Ja miałem swój pokój, Ginny miała swój, dzieliliśmy wspólną łazienkę.
- Kiedy zdecydowaliśmy się zostać parą, nasze pokoje jakby się połączyły i teraz wyglądają tak jak widać. – dodała rudowłosa.
- Jak ja kocham magię… – rozmarzyła się brunetka i cała trójka zaczęła się śmiać.
Przez dalszą część wieczoru dobry humor ich nie opuszczał. Rozmawiali dosłownie o wszystkim, co działo się z nimi od czasu kiedy się ostatnio widzieli. Ruda opowiedziała Hermionie ze szczegółami o rozstaniu z Harrym i o jej związku z Blaisem, który przez cały wieczór raczył je procentowymi trunkami.
- Naaa pewwwno trafisz na górę? – zapytała ruda starając się powstrzymać czkawkę.
- Kochanie, nie martw się odprowadzę ją. Idź się już połóż. – powiedział czarnoskóry i ucałował Ginny w czoło.
- Yyyjakie to Roman-tycz-ne! – skwitowała brunetka.
- Chodź odstawię cię na górę. – zaśmiał się Blaise. – Ale wy macie słabą głowę.
- Dam sobie radę! – Hermiona wystawiła przed siebie wskazujący palec. – Jaaaa wcale nieee jestem pijana! – teraz i ona miała czkawkę.
- Jak chcesz! Do jutra. – powiedział i nacisnął przycisk z numerem jej piętra. – Tylko nie pomyl pokoi!
Kiedy drzwi windy otworzyły się brunetka zachwiała się i zatoczyła na ścianę, która była naprzeciw windy. Dziewczynie zakręciło się w głowie, którą oparła się o ścianę.
- Dobra już niedaleko! – powiedziała sama do siebie i złapała za klamkę drzwi, które znajdowały się najbliżej. Drzwi otworzyły się, a ona weszła do środka. Ściągnęła z siebie rzeczy, w których była i zostając w samej bieliźnie położyła się do łóżka. Nie była świadoma tylko jednego. Stało się to przed czym przestrzegał ją Blaise. Faktycznie pomyliła pokoje. Kiedy tylko przytuliła głowę do poduszki natychmiast zasnęła.
Malfoy przyglądał się całej sytuacji z lekkim uśmiechem na twarzy. Śmieszyło go to, że kobieta nie zauważyła, że kładzie się do łóżka, w którym już ktoś jest.
- Ale się rano zdziwi. – pomyślał i zamknął oczy. – Jutro będzie ciężki dzień.
Kiedy pierwsze promienie słoneczne padły na twarz brunetki, ona sama poczuła przyjemne ciepło, ale nie na samej twarzy. Owe ciepło czuła również na swoim brzuchu, który przylegał do czegoś ciepłego. Coś było nie tak. Dziewczyna otworzyła powoli oczy i spojrzała w kierunku skąd pochodziło ciepło.
- Malfoy, co ty robisz w moim pokoju?! – kobieta wyskoczyła pospiesznie z łóżka jak oparzona i prawie natychmiast zakręciło jej się w głowie.
- Jezu Granger, musisz się tak drzeć z samego rana? – zapytał niewzruszony.
- Wynoś się natychmiast z mojego łóżka!
- Tak dla ścisłości to jest moje łóżko, a ty jesteś w moim pokoju, więc jeżeli już ktoś miałby się stąd wynosić to ty. – dodał i obrócił się twarzą do brunetki. – No, no Granger fajna bielizna. – uśmiechnął się. – Nie przestajesz mnie zaskakiwać.
- Co? – zdziwiła się i popatrzyła po sobie, a następnie rozejrzała się dookoła.
Kiedy zorientowała się, że nie jest w swoim pokoju i nie ma na sobie nic oprócz koronkowej bielizny ruszyła biegiem do drzwi i biegnąc przez ich wspólną łazienkę znalazła się u siebie. W dalszym ciągu kręciło jej się w głowie, więc czym prędzej położyła się do łóżka, próbowała ponownie zasnąć, ale ból głowy i emocje nie pozwalały jej na to. Chwilę później usłyszała pukanie, które dochodziło od strony łazienki.
- Idź stąd. – krzyknęła, ale Draco nic sobie nie zrobił z jej słów i wszedł do środka.
- Nie rozumiesz kretynie, że nie chcę cię oglądać? – blondyn popatrzył na nią z troską.
- Oj Granger, Granger. Masz strasznie słabą głowę.
- Nie musisz krzyczeć. – warknęła.
- Ależ ja nie krzyczę. – zaśmiał się. – Masz wypij to. – podał jej małą buteleczkę z fioletową substancją.
- Co to jest?!
- Spokojnie, przecież nie chcę cię otruć. To cudowne lekarstwo na kaca. Wypij, poczujesz się lepiej.
- Dzięki. – otworzyła buteleczkę i wypiła jej zawartość duszkiem.
- Przypominam, że jesz dzisiaj ze mną kolację, ubierz się ładnie. – dodał i zniknął za drzwiami.
Dziewczyna westchnęła głęboko, ostatnie na co miała ochotę to spotkanie sam na sam z arystokratą. Przed południem wstała z łóżka i ubrała się, dzięki eliksirowi czuła się naprawdę dobrze, więc postanowiła teleportować się na budowę i zobaczyć jak idą prace.
- Pani tutaj? – zdziwił się Rosner.
- A co w tym dziwnego? Nadzoruje budowę.
- Ale pan Malfoy już wszystko sprawdził i mówił, że pani dzisiaj nie będzie.
- Doprawdy? – na jej twarzy malowało się zdenerwowanie.
- No tak. Mówił, że macie dzisiaj jakieś ważne spotkanie i musi się pani do niego przygotować. – puścił dziewczynie oko.
- A tak. – odpowiedziała. – W takim razie będę jutro.
- Jutro stadion powinien być gotowy. – dodał.
Dziewczyna pożegnała się z nim i wróciła do hotelu, gdy tylko znalazła się na swoim piętrze z impetem wpadła do pokoju Malfoya!
- Coś ty do cholery nagadał temu facetowi na budowie? – krzyczała.
- Dzień dobry. – odezwała się szczupła blondynka siedząca na kanapie.
- Cześć Granger miło, że wpadłaś. – zaśmiał się blondyn.
- Dzień dobry, ja przepraszam. – odpowiedziała zmieszana. – Przyjdę później. – dodała i zniknęła za drzwiami, jej policzki zaczerwieniły się ze wstydu.
- Wyładniała. – skomentowała Narcyza, a Draco tylko uśmiechnął się potwierdzając jej słowa.
- Czy ja zawsze muszę się skompromitować? – Hermiona zapytała samą siebie, kiedy już znalazła się w swoim pokoju. Postanowiła, że już dzisiaj nigdy nie wyjdzie. Niestety przypomniała sobie, że wieczorem wychodzi z Malfoyem i skrzywiła się. Nawet nie miała w co się ubrać. Wstała pospiesznie i udała się do pokoju Ginny i Blaise’a. Ruda jak zwykle służyła pomocą i pożyczyła jej chyba najlepszą ze swoich sukienek, dając przy tym do zrozumienia brunetce, że nie spodziewała się, że ta umówi się na randkę z Malfoyem.
- To nie jest randka! – denerwowała się.
- Jak nie, jak tak!
- Nieprawda!
- Blaise chodź tutaj! – zawołała swojego chłopaka.
- Tak? – zapytał wchodząc do garderoby.
- Draco zaprosił Hermionę na kolację i kazał jej się „ładnie ubrać”, czy tym samym zaprosił ją na randkę? – zapytała.
- Zdecydowanie! – zaśmiał się i przytulił rudą.
- Jesteście okropni. – skwitowała brunetka, chwyciła sukienkę i ruszyła w stronę wyjścia.
- Bawcie się dobrze i czekam na relację! – rzuciła Ginny zanim Hermiona zdążyła zamknąć za sobą drzwi.
Dziewczyna wróciła do siebie i zaczęła  przygotowania do wieczornego wyjścia, wykąpała się, ubrała, włosy związała w luźny kok i delikatnie podkreśliła swoją urodę makijażem. Wyglądała olśniewająco w dopasowanej czarnej sukience przed kolano, która uwydatniała wszystkie jej atuty. Przed godziną dwudziestą w jej pokoju pojawił się Draco, który wyglądał równie dobrze. Ubrany był w szarą koszulę, która podkreślała kolor jego oczu i w skrojonych na miarę czarnych spodniach od garnituru. Wyglądał naprawdę świetnie. Złapał dziewczynę pod rękę i teleportował ich do ciemnej uliczki. Kobieta początkowo nie wiedziała, gdzie są, ale gdy tylko doszli do głównej uliczki od razu poznała to miejsce. Niewątpliwie byli teraz w jej ukochanym Paryżu. Jej oczy zaszkliły się z wrażenia. Udali się do pobliskiej restauracji, w której arystokrata zrobił wcześniej rezerwację. Była pod wrażeniem jak płynnie mówi on po francusku. Zupełnie nieświadomy tego, że ona również dobrze mówi w tym języku, przez cały wieczór tłumaczył jej nazwy dań i pytania kelnera. Kiedy zamawiali deser dziewczyna nie wytrzymała i ujawniła swoje umiejętności.
- Mogłaś mi powiedzieć, nie robiłbym z siebie durnia. – powiedział nachylając się nad stolikiem.
- Ależ to było urocze. – uśmiechnęła się promiennie.
Reszta wieczoru minęła im w fantastycznej atmosferze, a kiedy żegnali się przed drzwiami jej pokoju, arystokrata podziękował jej za miły wieczór, ucałował jej dłoń i każde wróciło do siebie.
Nazajutrz Hermiona opowiedziała rudej wszystko ze szczegółami i od tej pory każdego wieczoru spotykali się we czwórkę w pokoju pary, a każdego dnia Malfoy żegnał się z nią tak samo. Musiała przyznać, że w pewnym sensie zaczęło jej na nim zależeć, ale starała się tego nie okazywać. Dni mijały, a pracy przy organizacji finału przybywało, więc Hermiona całymi dniami przebywała w okolicach areny. Kilka razy zdarzyło się, że blondyn zupełnie przypadkiem przynosił jej jedzenie lub po prostu towarzyszył i podpowiadał w niektórych kwestiach, czym jeszcze bardziej urzekał brunetkę. W końcu po całym tygodniu nadszedł ten wyczekiwany przez wszystkich dzień. Dzień finału Mistrzostw Świata w Quidditchu. Hermiona już bladym świtem zjawiła się na stadionie i pilnowała, aby wszystko odbywało się zgodnie z harmonogramem. W miarę upływu czasu na stadionie i w okolicach pojawiało się coraz więcej osób. Około dziesiątej pojawił się również Harry ze swoją ekipą, której przekazał ostatnie uwagi, a następnie włączył się w pomoc brunetce. Kiedy wszystko było już gotowe, a stadion wypełnił się do ostatniego miejsca, dwójka przyjaciół udała się do loży honorowej, z której mieli obserwować spotkanie. Na swoich miejscach siedzieli już minister magii, szefowie departamentów ze swoimi rodzinami oraz rodziny zawodników angielskiej drużyny. Hermiona i Harry przywitali się ze wszystkimi po czym zajęli swoje miejsca. Niespełna dziesięć minut później usłyszeli głos za swoimi plecami:
- Wszyscy są gotowi? – zapytał Harmish Macfarlan wchodząc do loży. – Możemy zaczynać? – zwrócił się kierunku ministra.
- Jeżeli ty jesteś gotowy to nie widzę przeszkód. – odparł Shacklebolt.
Harmish wyciągnął różczkę, wycelował nią we własne gardło i powiedział. – Sonorus. – jego głos potoczył się głośnym echem po całym stadionie. – Panie i panowie witam serdecznie na finałowym meczu czterysta dwudziestych ósmych Mistrzostw Świata w Quidditchu! – zagrzmiały krzyki kibiców, a na tablicy wyników pojawiły się nazwy państw grających w finale. – A teraz przywitajmy narodową reprezentację Argentyny w quidditchu! A oto Rago, Messito, Lavazzinio – postacie zaczęły jedna po drugiej wylatywać na swych miotłach przez bramę umiejscowioną na środku boiska. – Palocio, Alvarez, Fernandez iiiii Kabaletta! – kibice drużyny Argentyny zawyli z zachwytu, a wymienieni zawodnicy zrobili rundkę wokół płyty boiska. – A teraz powitajmy narodową reprezentację Anglii! Oto oni: Weasley, Denverer, Zabini, Grrared, Forkerd, Wood iiiii Malfoy! – siedmioro zawodników gospodarzy wyleciało z bramy, a stadion rozbrzmiał hymnem narodowym. Kiedy kibice skończyli śpiewać  Macfarlan ponownie zabrał głos.
- Powitajmy sędziego tego spotkania, pana Lianga Zanga z dalekich Chin! – mężczyzna dosiadł miotły i poleciał na środek boiska, gdzie stała drewniana skrzynka i otworzył ją. W powietrze wystrzeliły trzy piłki: dwa czarne tłuczki i złoty znicz. Liang wziął pod pachę szkarłatnego kafla i wystrzelił w górę, gdzie ustawiły się już obie drużyny. Mężczyzna zagwizdał i wyrzucił kafla w powietrze.
- Zaczęli! Rago podaje do Levazzinio, która podaje w ciemno do nadlatującego Messito! Messito decyduje się na strzał…! Znakomita obrona Wooda! – Hermiona, aż podskoczyła na swoim miejscu.
- Też już myślałem, że będzie dziesięć – zero dla Argentyny. – szepnął do niej Harry.
- Denverer do Zabiniego! Zabini, Zabini długie podanie do Weasley! Weasley wychodzi sam na sam! O nie! Alvarez odbija w jej stronę tłuczka! Nie mogę na to patrzeć! Forkerd w ostatniej chwili ratuję koleżankę z opresji!
- O mój boże! – krzyknęła pani Weasley. – Tak niewiele brakowało!
- Argentyna ponownie przejmuje kafla. Messito podaje do Rago! Niestety Rago mija się z piłką, która ląduje w rękach Zabiniego. Zabini do Denverera, Denverer do Weasley iiiiii goooooool! – krzyknął Macfarlan, a na całym stadionie podniosła się wrzawa. – Dziesięć do zera dla reprezentacji Angli!
Hermiona rozglądnęła się po loży. Pani Weasley płakała w chusteczkę, a pan Weasley właśnie przybijał piątkę z ojcem Rogera. Dwa rzędy dalej na samym końcu loży siedziała Narcyza Malfoy i nerwowo obgryzała paznokcie u rąk. Dziewczyna natychmiast pomyślała o Draco i próbowała odszukać go przez swoje omnikulary. Zanim go odnalazła minęło dobre dziesięć minut, latał nerwowo wokół boiska rozglądając się na wszystkie strony. Z minuty na minutę gra stawała się coraz bardziej emocjonująca. Podczas kolejnych trzydziestu minut Argentyńczycy strzelili sześć bramek, żeby po kolejnych dwudziestu stracić trzy. Wszystkie gole strzeliła panna Weasley.
- Ginny jest naprawdę dobra. – skomentowała Hermiona.
- Zawsze była, a teraz kiedy jest z Zabinim tworzą naprawdę zgrany duet. – brązowowłosa spojrzała lekko zdziwiona na przyjaciela. – No, co? – zapytał. – Myślałaś, że nie wiem, że są razem? Rozstaliśmy się cztery lata temu. Ma prawo układać sobie życie, z kimś innym. – dokończył i ponownie zajął się śledzeniem meczu.
- Weasley znowu przy piłce, podaje do Zabiniego, który przelatuje tuż nad jej głową! Piękne zagranie! Zabini do Denverera iiii! – stadion zamarł. Denverer zamachnął się, żeby oddać strzał i w tym momencie dostał tłuczkiem prosto w brzuch. Spadł z miotły i spadał na ziemię z ogromnej wysokości. W ostatniej chwili Ginny i Blaise zdołali go złapać, gdyby nie oni roztrzaskałby się o ziemię.
- O boże! – krzyknęła matka Rogera i poderwała się z miejsca.
- Spokojnie pani Denverer, nic mu nie jest. – uspokoił ją Harry.
- Całe szczęście, że tylko tak to się skończyło! Gdyby nie Weasley i Zabini mogłoby być znacznie gorzej – zabrzmiał głos Macfarlana. – Wracamy do gry! Rago podaje do Levazzinio, która mknie wprost na bramkę Wooda. Ale co to? Malfoy chyba dostrzegł znicza! – krzyknął.
Hermiona wyostrzyła swoje omnikulary i teraz obserwowała arystokratę, który mknął za złotą piłeczką. Już prawie udało mu się ją złapać, kiedy nagle podleciał do niego Kabaletta i prawie strącił go zmiotły. Brązowowłosa tak się zdenerwowała, że aż wpiła paznokcie w rękę Harrego.
- Hermiono to boli! – krzyknął.
- Przepraszam. – odpowiedziała, a na jej twarzy pojawiły się rumieńce.
- Malfoy i Kabaletta idą łeb w łeb! Zaraz się rozbiją! – Hermiona i pani Malfoy niemal jednocześnie wstały z miejsc i nachyliły się nad barierką. Dwóch szukających pędziło wprost na jedną z trybun. – Nie mogę na to patrzeć! – krzyknął Macfarlan i wtedy blondyn złapał znicz w ostatniej chwili unikając zderzenia z trybuną, czego niestety nie zdołał zrobić Kabaletta, który z impetem wpadł w tłum swoich fanów. Niemal natychmiast w ich kierunku pomknęli magomedycy.
- Malfoy złapał znicz! Anglia wygrywa 190 do 60!
Kibice gospodarzy ryknęli z zachwytu, a na stadionie rozbrzmiał hymn narodowy. W loży honorowej także wybuchła euforia. Wszyscy obecni zaczęli przytulać sąsiadujące z nimi osoby, a następnie każdy chciał uścisnąć dłoń Narcyzy Malfoy, która nadal wydawała się być w lekkim szoku. Hermiona popatrzyła ponownie na boisko, zwycięska drużyna robiła właśnie pętlę honorową. Spojrzała na Draco, był naprawdę szczęśliwy. Kiedy przelatywał obok ich loży spojrzał na nią, a oczy na sekundę się spotkały.
- Hermiono, możemy cię prosić? – zapytał Kingsley, a dziewczyna nagle oprzytomniała.
- Tak oczywiście. – odwróciła się w jego stronę i dopiero wtedy zauważyła, że do loży został wniesiony wielki złoty puchar.
- Będziecie z Harrym wręczać medale.
Dziewczyna kiwnęła twierdząco głową i podeszła bliżej ministra. Obok pucharu leżały dwie tace srebrna i złota, a na nich leżały odpowiadające kolorem medale. Nagle barierka odgradzająca lożę rozsunęła się n boki, a w jej miejscu pojawiło się kwadratowe podium, na którym wylądowała przegrana drużyna wraz ze sztabem szkoleniowym.
- Gratulacje dla Argentyńczyków, którzy zdobywają srebrne medale! – krzyknął Macfarlan.
Hermiona i Harry ruszyli w ich kierunku i zaczęli wieszać medale na szyjach pokonanych, gratulując im przy tym szczerze. Kiedy już wszyscy byli udekorowani, odwrócili się w kierunku kibiców i klaszcząc nad swoimi głowami podziękowali kibicom za doping, a następnie ustąpili miejsca zwycięzcom.
- A teraz czas na naszych mistrzów! – krzyknął Macfarlan i zaczął wykrzykiwać ich nazwiska zgodnie z kolejnością, w której zostawali nagradzani medalami.
Na samym końcu stał Malfoy, który w dalszym ciągu ściskał w ręce znicza. Hermiona zawiesiła na jego szyi złoty medal i uścisnęła jego dłoń. Kiedy ich ręce się spotkały przez ciała obojga przeszedł przyjemny dreszcz. Dziewczyna zignorowała to i stanęła obok pucharu.
- A teraz kapitan drużyny Draco Malfoy podniesie puchar świata! – dodał Macfarlan podnieconym głosem.
Arystokrata wyszedł na środek i podszedł do ministra, który trzymał w rękach rzeczony puchar, wręczył go Malfoyowi, a ten odwracając się w stronę kibiców podniósł go w górę, a cały stadion ryknął ogłuszającym rykiem zachwytu.
- Ginny! – krzyknął nagle blondyn. – Przestań całować Zabiniego i chodź tutaj!
- Czego? – zapytała odrywając swoje usta od ust Blaise’a, który był wyraźnie z tego niezadowolony.
- Trzymaj! – krzyknął i podał jej puchar. – Ja muszę coś załatwić! – powiedział i odwrócił się w kierunku brunetki. Ginny i Blaise popatrzyli po sobie zdezorientowani. Zabini szturchnął stojącego obok siebie Wooda i wskazał na Malfoya, który stał teraz przed Hermioną. Oliver poszedł w ślady czarnoskórego i po sekundzie cała drużyna zwrócona była w ich stronę.
- Malfoy, co ty do cholery robisz? – zapytała zdziwiona Hermiona.
- Odbieram swoją nagrodę! – odpowiedział i wpił się w jej usta, a ona odwzajemniła pocałunek.
Cała drużyna jęknęła z zachwytu.
- Gorzko, gorzko, gorzko. – skandowali.
Malfoy oderwał swoje usta od ust brunetki i odwrócił się w ich stronę.
- Państwu już dziękujemy – machnął na nich ręką i ponownie złączył jej usta ze swoimi.

czwartek, 12 lutego 2015

"Wspomnienia śmierciożercy"

Kolejne opowiadanie,które skradło moje serce swoją niezwykłością :3

http://wspomnienia-smierciozercy.blogspot.com/

Tytuł: "Dopiero późną nocą gryziemy z bólu ręce,umieramy z miłości"
Autor: Avad ka
Czasy: Voldmort żyje/Hogwart ostatni rok nauki
Status: AKTUALNE

Fragment Opowiadania :


wtorek, 10 lutego 2015

"Miłosny Skandal"


Świetne opowiadanie.Bardzo fajnie się je czyta :) POLECAM :3

http://milosny-skandal.blogspot.com/

Tytuł: "Porozmawiajmy o miłości,bo o nienawiści wiemy już wszystko"
Autor: Avad ka
Czasy: Po wojnie/Hogwart
Status: AKTUALNE

Fragment opowiadania:

"...Draco zapukał do drzwi, a po usłyszeniu cichego „proszę” nacisnął klamkę i wszedł do pokoju Hermiony. Ku jego zdziwieniu ściany pokoju były pomalowane na jasny fioletowy kolor,  a nie w barwach gryffindoru tak jak przypuszczał. Na środku pokoju stało dosyć duże, pościelone łóżko, naprzeciwko łóżka stała duża komoda połączona z toaletką, na której stał wazon ze świeżymi kwiatami. W całym pokoju były sporo porozmieszczanych ramek ze zdjęciami ukazujących Hermionę w różnym wieku i  w różnych miejscach, oczywiście nie zabrakło też zdjęć jej najlepszych przyjaciół.
-Przyniosłem ci herbatę – powiedział i podał dziewczynie parujący kubek, po czym usiadł wygodnie na drugiej wolnej połowie parapetu.
-Dziękuje – gryfonka uśmiechnęła się delikatnie i objęła gorący kubek zimnymi dłońmi po czym zrobiła mały łyk.
Przez dłuższą chwilę, żadne z nich się nie odzywało, wpatrywali się w ciemny krajobraz za oknem. Każde z nich pochłonięte było własnymi myślami.
-Mogę Cię o coś zapytać? – ciszę przerwał Draco.
-Pewnie.
Blondyn niepewnie spojrzał na dziewczynę i ze zdenerwowania przeczesał palcami swoje niesforne blond włosy.
-Miedzy tobą a Olivierem to definitywny koniec?
Hermiona lekko zaskoczona pytaniem spojrzała na blonydna.
-Tak – odpowiedziała stanowczo.
-To w takim razie może dasz się zaprosić na kolację?
-Proponujesz mi randkę? – zapytała lekko rozbawiona..."



wtorek, 3 lutego 2015

Prośba :3

Kochane autorki mam do was pytanie/prośbe :)
Jeżeli,któraś z was czytała "Smok i Kurtyzana" Kit i Sonki będzie wiedziała o co chodzi :D
A mianowice opowiadanie to niestety  nie zostało dokończone a chciałabym przeczytać coś bardzo podobnego :3
Czy któraś z was pisze podobne opowiadanie ? Jeżeli tak niech prześle mi link do swojego bloga w komentarzu bądź spamie :)
Jeżeli żadna z was nie pisze takiego opowiadania to może by zechciała napisać :) Jestem pewna,że wiele osób przeczytałoby coś podobnego :3
Proszę przemyślcie to . Jeżeli się wstydzicie piszcie do mnie na poczte anika-th@wp.pl .
Chętnie pomoge :3 Pozdrawiam :*