poniedziałek, 14 października 2013

"Ukochana Polityka"

Bardzo lubię to opowiadanie .

Niedawno je przeczytalam i szczerze powiedziawszy bardzo mnie wciągnęło.
Jest troszkę pokręcone ,ale świetne ;]

http://www.fanfiction.net/s/6778532/1/Ukochana-polityka

Tytuł: "Ukochana polityka"
Autor: donnieDonnie
Czasy: dorosłe życie
Status: ZAKOŃCZONE

Fragment opowiadania:

"...Skopiował mój ruch i oblał mnie szampanem. Dokładnie w tej samej chwili do środka wkroczyła madame Chevalier, obładowana tacą z deserem. Obrzuciła krótkim spojrzeniem nasze zmierzwione włosy oraz mokre twarze i rozpromieniła się na całym obliczu.
— L'amour — powiedziała z czułym westchnieniem, stawiając tacę na stoliku. — Takie zakochane gołąbki jak wy należy zostawić sam na sam — dodała szeptem, przez który jej francuski akcent stawał się jeszcze wyraźniejszy. Wyszła, nucąc pod nosem La Vie en rose.*
To przebrało miarkę. Oboje wybuchnęliśmy dzikim śmiechem. Zaniosłam się nim tak mocno, że przez resztę popołudnia cierpiałam na zakwasy w bokach. Nie mogłam sobie przypomnieć, kiedy ostatnio dopadł mnie tak intensywny atak wesołości.
— Powinniśmy… Powinniśmy zaczekać, aż… Na Merlina, Granger, jakiż to widok prezentujesz moim oczom — wychichotał Malfoy. — Do twarzy ci z szampanem. Nawet tym, który cię zmoczył.
Nie mogłam zapanować nad napadem śmiechu. Wyglądał przezabawnie. Jego zwykle wystylizowana do perfekcji fryzura opadała smętnymi kosmykami na czoło, uszy i ramiona okryte marynarką z Savile Row**, a policzki lśniły od szampana i, sądząc po niepohamowanym chichocie, również od łez rozbawienia. Jeśli sama wyglądałam choć w połowie tak mokro jak on… To było absurdalne. Tylko Francuzka mogła zinterpretować wzajemne oblewanie się szampanem jako rodzaj gry wstępnej.
— Proszę — wydusił, zaczynając ocierać mi twarz serwetką. — Osuszymy się zaklęciem, gdy już stąd wyjdziemy. A teraz zamknij oczy — polecił. Dotykał mnie tak łagodnie, jakbym była dzieckiem. Ledwo czułam muśnięcie lnu na swoich powiekach, policzkach i podbródku, za który schwycił mnie i potrząsnął lekko po zakończeniu operacji. — Mała bestia — wymruczał pod moim adresem, po czym zabrał się za pobieżne wycieranie własnej twarzy. — Co jest? Mam coś na nosie? — spytał, czując na sobie mój wzrok.
Potrząsnęłam głową.
— Nic takiego, Malfoy. Chodźmy już. — Zaczęłam wstawać.
— Granger — powstrzymał mnie, łapiąc za nadgarstek. — Dogadaliśmy się co do Jenkinsa, prawda?
Wyrwałam dłoń i podniosłam się z miejsca.
— Tak, ty nic niewarty draniu, dogadaliśmy się. I zmyj lepiej z twarzy ten uśmieszek, zanim się rozmyślę..."

1 komentarz: