wtorek, 29 października 2013

Tom Felton

Świetny blog o cudownym aktorze Tomie Feltonie. ;]
Na tym blogu znajduje się konkurs.
Mozna wygrać fajne nagrody ;)
wystarczy zapoznac sie z regulaminem .
Dla Fanów Toma ;]
Wszystkich zainteresowanych zapraszam :

http://polish-support.blogspot.com/

poniedziałek, 28 października 2013

"Draco i Hermiona - Walcząc o szczęście"


Kolejny świetny bo czwarty blog tej samej genialnej autorki , której wena jest jak niekończąca sie opowiesć ;)

http://friends-hogwart-story.blogspot.com/

Tytuł: "Draco i Hermiona - Walcząc o szczęście"
Autor: Oli Fajna
Czasy: Po wojnie/Ostatni rok nauki/Hogwart
Status: ZAKONCZONE


Fragment opowiadania:

"...-Blasie Zabini!-Hermiona była już wyraźnie pijana i ledwo trzymała się na nogach. -Blaisie Zabini zabieraj łapy! Nie dobieraj się do mnie przy wszystkich!
Biedny brunet podtrzymywał ją przed upadkiem niezbyt zadowolony z tego, że Gryfonka wydziera się na cały głos. Nie był wstanie odpędzić od siebie ciekawskich spojrzeń nowo przybyłych uczniów. Stał przy wejściu do zamku szarpiąc się z dziewczyną, która co jakiś czas wykrzykiwała jednoznaczne teksty.
-Wybacz Granger. Gdybym wiedział, że upijasz się dwoma szklankami whisky...
Pewnie obejmował ją w talii, prowadząc ją w stronę Wielkiej Sali. Uczniowie wytykali ich palcami i szeptali między sobą.
-Jeszcze mi za to zapłacisz...-mruknął, szukając wzrokiem któregoś z jej przyjaciół.
-Blaise?-usłyszał za plecami tak dobrze mu znany głos. Odwrócił się, przybierając na twarz jeden z najszerszych uśmiechów.
-Draco ty draniu! Co tu robisz?!
Blondyn już chciał coś odpowiedzieć, kiedy jego wzrok zatrzymał się na obejmowanej przez przyjaciela dziewczynie.
-Czy ty upiłeś Granger?-spytał wyraźnie zszokowany.
-No bo ja... no ten... to nie tak miało być...
-Stary ona cię zabije-stwierdził blondyn ze zdziwieniem obserwując nieobecną, nucącą coś pod nosem Hermionę. Poczuł jak coś pęka w jego sercu. Dopiero teraz zorientował się, że ta dziewczyna nie ma z nim nic wspólnego. Zawdzięczał jej wszystko, a ona nie była tego w najmniejszym stopniu świadoma. Cóż... sam wybrał tą drogę... Sam usunął jej pamięć.
-Co wy jej do cholery zrobiliście?!-usłyszeli za sobą wściekły głos. Momentalnie się odwrócili z przerażeniem stwierdzając, że stoi przed nimi wyprowadzona z równowagi Ginny Weasley.
 -Właśnie ją zwracam-powiedział Blaise, popychając Hermionę w stronę rudowłosej. -Miłego dnia!-pomachał jej, po czym wybiegł z Wielkiej Sali ciągnąc za sobą jasnowłosego przyjaciela..."


niedziela, 27 października 2013

American Talk 1 i 2

Bardzo fajne i śmieszne filmiki z aktorami z HP ;]
Bardzo goraco POLECAM !!!
               BOO-YAH!
Justin Bieber is the Man xD


Część I

Część II




"...ci których najtrudniej kochać , najbardziej potrzebują naszej miłości"

Świetny blogasek,którego niedawno przeczytałam.

Gorąco polecam! ;]

http://draco-and-hermiona-zakazana-milosc.blog.onet.pl/

Tytuł: "...ci których najtrudniej kochać , najbardziej potrzebują naszej miłości"
Autor: Motylek194
Czasy: Hogwart/Voldemort żyje
Status: ZAKOŃCZONE

Fragment opowiadania:

"...Ginny zajrzała na widownię
- Jest chyba cała szkoła!- zawołała uradowana
- Jeśli im autorka zagroziła, że ich pozabija to się nie dziwię.- mruknął Ron poprawiając pelerynę
- Nie! To ludzie spragnieni prawdziwej sztuki!
- Jak na moje to oni przyszli, bo im się zwyczajnie nudziło.- powiedział Draco, który nadszedł- Weasley, czemu mnie zrobiłaś b i e d n y m rycerzem?- spytał dając nacisk na słowo
- Chciałeś główną rolę? A co, chciałeś być księżniczką?- spytała Ginny z uśmiechem
- Biedny jest Weasley. Gdyby pisało, że król nie miał knuta na koncie to by się zgadzało.
Ron wściekły pod rudą brodą omal nie strącił korony ze swojej głowy.
- Wiesz Weasley, że ci pasuje ta szczota na podbródku? Mógłbyś zostawić.- kontynuował Draco
- A tobie bardzo pasuje ta metalowa skorupa, Malfoy!- krzyknął Ron
- Ech, Weasley…- blondyn westchnął- To jest ZBROJA. Takie coś do ochrony, na które na pewno cię nie stać.
Ron wyjął różdżkę, ale zanim zdążył wypowiedzieć zaklęcie usłyszał:
- EJ!
Do sali weszła Eliza ubrana w prostą, brązową sukienkę po kostki, na niej miała biały fartuch, a na głowie chustkę.
- Żadnych kłótni tuż przed występem.- wycedziła
- Niezły strój.- przyznał Draco- Kogo właściwie grasz?
- Służkę księżniczki.- odpowiedziała Eliza
- I się na to zgodziłaś? To nie w twoim stylu.- zdziwił się blondyn
- Nie tak źle. O, Chris.- do środka wszedł uśmiechnięty od ucha do ucha szatyn w stroju zwykłego mieszczana- Gdzie byłeś?
- Pomagałem Potterowi się ubrać.- Chris zachichotał- No, pokaż się!- zawołał w stronę drzwi
Po chwili ciszy do sali wszedł Harry.
Wszyscy na jego widok zmieszali się.
Miał na sobie długą, zieloną suknię, a na głowię perukę z czarnych loków, na której widniała korona. Widać było, że był zażenowany.
Draco na ten widok zasłonił usta dłońmi. Po chwili spod nich słychać było parsknięcie i blondyn zaczął się niepochamowanie śmiać.
- Morda w kubeł, Malfoy.- warknął Harry cały czerwony na twarzy- Ginny, jesteś pewna że nie mogę grać m ę s k i e j roli?
- Harry, Harry, Harry.- westchnęła ruda takim tonem, że chłopakowi przypomniał się Lockhart- Nie czytałeś scenariusza? Jestes idealny do roli królowej.
- Bardzo ci pasuje, Potter.- wydusił Draco ocierając łzy rozbawienia.
Po chwili ciszy Ron zapytał:
- Gdzie jest Eliza?
Wszyscy rozejrzeli się. Po szatynce ani śladu..."

poniedziałek, 21 października 2013

"Vice versa"

Swietne opowiadanie w którym główni bohaterowie zamieniają sie ciałami ;))

Kolejne z moich ulubionych bo świetnych autorek , które napisały np. "Ostatni bastion".
Mają niezwykłą wyobraźnie ;]

http://forum.mirriel.net/viewtopic.php?f=2&t=3375

Tytuł: "Vice versa"
Autor: Kitiara uth Matar i Sonka
Czasy: Hogwart/dom Hermiony/dom Malfoya
Status: ZAKOŃCZONE


Fragment opowiadania:

"...- Ty wstrętna szlamo!
- Ty porąbany arystokrato z przerostem ambicji nad możliwościami!
- Uważaj, bo pokażę ci , gdzie twoje miejsce i nie będę przy tym miły!
- Jak rzucę w ciebie odpowiednią klątwą, matole, to już nic, nigdy, żadnej kobiecie nie pokażesz!
Harry roześmiał się i potoczył wzrokiem po rozbawionym tłumie uczniów, obserwujących z chorą fascynacją Parę Stulecia. Takiego przydomku bowiem doczekali się, ku swojemu wielkiemu niezadowoleniu, Draco Malfoy i Hermiona Granger, którzy dawali teraz pokaz - a raczej, jeden z tysięcy pokazów - standardowej kłótni małżeństwa z wieloletnim stażem.
- Ty masz się za kobietę, Granger? – zadrwił Ślizgon ze złośliwym uśmiechem.
- Ja jestem kobietą, za to na pewno ty nie jesteś mężczyzną, Malfoy! Zbyt często to podkreślasz! – zgrabnie zripostowała zniewagę Gryfonka.
- Nie prowokuj mnie, Granger, bo pożałujesz, że się urodziłaś! – Malfoy zaczynał tracić dobry humor.
- Na pewno tego nie pożałuję i na pewno nigdy nie pożałuję tego, że urodziłam się w mugolskiej rodzinie, chociaż ty mi próbujesz z tego powodu zatruć życie!
- Pewnie! Wiesz co? Takim szlamom jak ty to dobrze! Nie dziwię ci się, że nie chciałabyś urodzić się w rodzinie z tradycjami, takiej jak moja – mądrzył się potomek wielkiego Lucjusza. – Takie pochodzenie zobowiązuje i niesie ze sobą wiele odpowiedzialnych zajęć!
- Na pewno! A pierwszym z tych zajęć jest wybór modnej szaty i zaczesanie włosów na żel. Och, jakże fascynujące i zajmujące zadania życiowe, Malfoy!
Ron i Harry zaśmiewali się z tych słów do rozpuku i patrzyli z satysfakcją na bardzo głupią minę Malfoya. Ale fizjonomia Dracona bardzo szybko przestała być zabawna, a zaczęła wyrażać wściekłość.
- Wyprowadzasz mnie z równowag, Granger! Myślisz, że życie w rodzinie z pochodzeniem, tradycjami i na poziomie ta taka zwykła bezmózgowa wegetacja, jak życie szlamy, albo mugola?! Tobie jest łatwo, chociażby dlatego, że jesteś dziewczyną. Z tego powodu masz nawet lepsze oceny ode mnie! Pobłażają ci ze względu na pochodzenie i płeć, a ode mnie wymaga się więcej!
Hermiona prychnęła jak znieważona kocica.
- Tu cię boli, wielki Draconie - Patrzcie - Na - Mój - Rodowód - Malfoyu – powiedziała całkiem spokojnie. – Nie dorównujesz jakiejś durnej twoim zdaniem dziewczynie z mugolskiego domu, więc się na niej wyżywasz, bo masz kompleksy. Żałosne! Myślisz, że mugole są tępi, nie myślą i wegetują? Myślisz, że moje życie polega na nic nie robieniu? W takim razie jesteś głupszy niż sklątki tylnowybuchowe Hagrida, albo gumochłony!
- Nie obrażaj mnie, durna szlamo! Jesteś głupią, szlamowatą suką, która nie potrafi okazywać szacunku lepszym od siebie ! – wściekał się Draco.
Ron zamierzał właśnie rzucić się na Malfoya za jego obelżywe słowa wobec przyjaciółki, ale Harry go przytrzymał.
- Daj spokój - syknął rudzielcowi do ucha. – Ona sobie z nim doskonale poradzi.
Oczywiście miał rację.
- Dosyć tego! Zero kultury i szacunku do kobiet, co z ciebie za arystokrata?! – Hermiona była naprawdę wściekła i rzuciła w Draco Malfoya, nieznaną nikomu z obecnych, klątwą, która spowodowała, że chłopakowi wyrosły ośle uszy.
- Malfoy, zabawny z ciebie osiołek, całkiem sympatyczny – zadrwiła z uznaniem przyglądając się swemu dziełu, ale nie trwało to długo, bo za chwilę złapała się za twarz na której pojawiły się okazałe, sumiaste wąsy.
Uczniowie chichotali rozbawieni i zadowoleni z darmowego przedstawienia.
- Do twarzy ci z zarostem, Hermiono – Harry nie mógł powstrzymać się od takiego komentarza. Przyzwyczaił się już do kłótni Malfoya i swojej przyjaciółki i osobiście uważał, że Hermiona za często dopuszczała do takich sytuacji. Stała się ostatnio wybuchowa i nie potrafiła zmilczeć żadnego obraźliwego tekstu rzucanego przez blondwłosego arystokratę, a on radośnie ją podpuszczał i wyprowadzał z równowagi.
- No nie! Ośle uszy! Buhahaha! – rechotał Ron trzymając się za brzuch.
- Accio, różdżki! – rozległ się zniecierpliwiony głos jak najbardziej dorosłego czarodzieja.
Albus Dumbledore wyłonił się jak spod ziemi..."

sobota, 19 października 2013

"Welcome to my Dramione world"

W miarę dobry blog.

Jak juz zaczęłam czytać to przeczytałam do końca ;p

http://ranyzamkniete.blogspot.com/

Tytuł: "Welcome to my Dramione world"
Autor: Claudia Malfoy.
Czasy: Ostatni rok nauki/po wojnie/dorosłe zycie
Status: ZAKOŃCZONE

Fragment opowiadania:

"...- Stary, chcę Ci przypomnieć, że masz Hermionę. - szepnął.
- Tak, tak. - mruknął Malfoy odwracając się w stronę dziewczyny.
- Będziesz tego żałował. - warknął Zabini przesiadając się do innych kolegów.
Co chwilę spoglądał na przyjaciela widząc jak poważnie o czymś dyskutuje z Astorią. Pokręcił lekko głową i zajął się lekcją. Na przerwach Draco i Astoria spędzali ze sobą czas non stop o czymś rozmawiając. Blaise jak inni przyjaciele Malfoy'a poszli w odstawkę. Już nawet nie zwracali na niego uwagi, tylko zajęli się sobą. Po zajęciach brązowowłosa Astoria poszła z arystokratą prosto do Hogsmeade na kremowe piwo. Spędzili tam całe popołudnie świetnie się bawiąc. Przyszło im wracać do zamku. Wchodząc po kamiennych schodach w kierunku pokoju Malfoy'a zaczęło ich trochę ponosić. Wypili dość sporo tego trunku, więc ich głowy nie pracowały w miarę sprawnie. Słyszeli jakieś kroki za sobą jednak nie zwracali na to szczególnej uwagi. W końcu dziewczyna przyciągnęła go do siebie składając na jego ustach czuły pocałunek. Nawet nie śmiał się od niej oderwać. Odwzajemniał jej pocałunki, ale oderwał się widząc już prawie ryczącą Hermionę, przy niej stojącą Ginny, a za nimi Blaise'a i bliznowatego. Blondyn spojrzał na Astorię, a następnie na Hermionę. ''Kurwa, co ja znowu narobiłem?!'', pomyślał i już zaczął podchodzić w stronę brązowookiej, której już po policzkach zaczęły płynąć łzy.
- Hermiona... ja... - zaczął się jąkać.
- Znowu.. znowu to zrobiłeś. - powiedziała przez łzy.
- Ja... ja przepraszam.. - jąkał się nie wiedząc co dalej mówić.
- Wypchaj się tym swoim przepraszam! Jak mogłeś?! Wczoraj Ci wybaczyłam, postanowiłam znowu Ci zaufać, a ty już na drugi dzień znalazłeś inną, z którą się liżesz?! Koniec tego dobrego.. Zapomnij o mnie, ciesz się tą szmatą! - krzyknęła i ominęła go szerokim łukiem wchodząc wyżej.
Stanęła naprzeciwko Astorii i jednym, a porządnym zamachnięciem zaciśniętą pięścią przywaliła jej w twarz, że aż dziewczyna osunęła się po kamiennej ścianie siadając na schodkach.
- Szmata. - wysyczała przez zęby Hermiona idąc dalej.
- Kochanie! - krzyknął Malfoy, a ona nawet się nie odwracając wystawiła rękę do góry pokazując mu środkowy palec mówiąc.
- Spierdalaj. - warknęła i biegiem poszła do swojego pokoju.
Wskoczyła na łóżko, wtuliła się w poduszki i ryczała. Ryczała przez tego głupka. Usłyszała pukanie do drzwi. Nie podnosiła głowy spod poduszek.
- Odejdź! - krzyknęła.
- Miona, to ja.. Ginny. - powiedziała spokojnie.
Otworzyła drzwi i od razu usiadła na łóżku przytulając do siebie Hermionę. Do pokoju wpadli Harry i Zabini, który usiedli obok dziewczyn.
- Boże, co za dupek! - chlipała wtulając się w przyjaciółkę.
 Poczuła na swoim ramieniu męską dłoń, czyli dłoń Zabiniego, który nie wiedział w jaki sposób może jej pomóc. Chciał jej tym gestem dać trochę otuchy, przynajmniej tego. Hermiona położyła dłoń na jego dłoni, chcąc mu w jakiś sposób podziękować za to. Spędzili przy niej całą noc..."

piątek, 18 października 2013

"Kocham Cię nie wiedząc jak, nie wiedząc kiedy"

Świetny blog . Naprawdę bardzo polecam ! 

Niezwykle wciągający.
Znajdują sie na nim 3 pełne opowiadania:
"W pętli czasu"
"Dama Ciemności"
"Dojrzała czarownica"

http://mojawersja-dhl.blog.onet.pl/

Tytuł: "Kocham Cię nie wiedząc jak, nie wiedząc kiedy"
Autor: Ross
Czasy: I i III dorosłe życie/hogwart , II - Hogwart/Voldek żyje

Fragment opowiadania:

"...-Nie ma mowy. Ja tego nie włożę.- żali się Zabini.

Hermiona cała czerwona ze śmiechu leżała na łóżku w samej tylko koszulce nocnej.

-Co ty masz na sobie?- do dormitorium wpadł jak burza blondyn. – Widząc Diabła w stroju baletnicy zaczął głośno się śmiać.

-Nie ciesz się tak Malfoy tylko zakładaj swój strój.-dogryzł mu Blais.

-Nie ma mowy. Nie zrobię z siebie matoła.- stwierdził Draco.

-Będziesz musiał. Na meczu zawarliście magiczna umowę. Albo za piętnaście minut cała drużyną wejdziecie do Wielkiej Sali albo śmierć.-powiedział całkiem poważnie Vivian.

Blondyn zbladł. Zaklął pod nosem i wyszedł z pokoju kumpla.Ten zdążył tylko krzyknąć za nim.

-Widzimy się za chwile na dole.



  W jadalni panował niecodzienny gwar. Na wieść o nietypowych strojach ślizgonow wszyscy uczniowie zapragnęli ich zobaczyć. Z napięciem oczekiwano ich wejścia. Nawet nauczycie dyskutowali o niecodziennym pomyśle na karę dla przegranych. 

Drzwi uchyli się z głośnym skrzypnięciem, wszystkie głowy zwróciły się w ich stronę. Vivian ubrana w szkolny mundurek powoli weszła doWielkiej Sali. Kapitan drużyny puchonów krzyknął do niej:

-Gdzie zgubiłaś chłopaka i jego kumpli?

-Już idą.- powiedziała tajemniczo.

Usiadła na swoim zwykłym miejscu, pomiędzy Harrym i Ronem.Jednak nie czuła się już gryfonką. Wczoraj wyrzekła się ich. Dzisiaj udawała miłą i lojalna.

-Gdzie oni są.- powiedział głośno Seamus.

-Mają jeszcze minutę. Muszą tu przyjść.- stwierdził pewnie Potter.

Cała drużyna złożona z mieszkańców Domu Węża weszła ze spuszczonymi głowami do Wielkiej Sali. Uczniowie oczom nie wierząc przecierali je lub tez się nawzajem szczypali. Gryfoni ze śmiechu tarzali się po podłodze.Nawet sam dyrektor wprost płakał ze śmiechu.

Sukienki biało-różowe.Typowy strój małych uczennic baletu. z fikuśną spódniczką i bodami. 

-Ale laski.- dało się słyszeć głosy z sali.

-Nie wierze, że to zrobili.- powiedział Harry.- Chyba nie uwierzyli że ta klątwa ich zabije?

Widząc,ze Vivian wprost dusi się ze śmiechu krzyknął na całe gardło.

-Malfoy fajne balerinki.

-Pokaż jakąś figurę. Zatańcz dal nas.- zażądał tłum.

Sportowcy jedli w milczeniu. Perspektywa spędzenia dnia w takich strojach przerażała ich..." 

"Bo życie to największa zagadka"

Na tym blogu znajdują sie 4 opowiadania :
"Dwie Sprzeczności"
"Zagadka Przyszłości"
"Two-halves"
"Who I am"

Do tego 4 opowiadania kilkuodcinkowe tzw. miniaturki ;]
Jeżeli zaczniecie czytać "Dwie sprzeczności" to się nie zrażajcie na samym początku ;) bo każde następne opowiadanie jest lepsze ;)


http://zagadka-zycia.blogspot.com/


Tytuł: "Bo życie to największa zagadka"
Autor:  Karola
Czasy: I - Hogwart/ostatni rok nauki II,III,IV - dorosłe życie
Status: I-III ZAKOŃCZONE IV- NIEDOKOŃCZONE


Fragment opowiadania:
"...Minęła dobra chwila zanim Diabeł otrząsnął się z szoku, który przeżył.
- Żartujecie sobie ze mnie?
- Przykro mi stary, ale nie. Hermiona… Pozwolisz, że będę zwracał się do ciebie po imieniu? – tym razem to ona doznała szoku. Nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała.
- Dobrze, ale nie tyczy się to sali sądowej. – jej głos nie był zbyt pewny, co nie uszło uwadze blondyna.
- Jak dobrze wiesz, ja jestem Draco, a to Zabini, jeżeli wolisz Diabeł. – jakby nie opanowanie, którego nauczyła się przez wszystkie lata swojej pracy, zapewne teraz wyglądałaby tak samo jak Zabini przed kilkoma minutami. – Wracając do tematu. Diable okazuje się, że Hermiona jest najlepszym adwokatem w magicznym świecie.
- Nie przesadzajmy.
- No to Gr… Hermiono zszokowałaś mnie. Nie tylko swoimi osiągnięciami, to było zresztą łatwe do przewidzenia, że zajdziesz daleko. A tym jak bardzo się zmieniłaś. – zaśmiała się cicho.
- Czas leci Blaise i wszystko się zmienia. Jak powiedział kiedyś Heraklit Panta rhei kai ouden menei.
- „Wszystko płynie”, ale reszty nie znam.
- „Wszystko płynie” to tylko najbardziej znana część aforyzmu Heraklita. A to jest jego całość: Wszystko płynie i nic nie pozostaje takie samo. Wybaczcie, taka moja mała przypadłość po mugolskich studiach prawniczych.
- Skończyłaś mugolskie studia? – Draco popatrzył na nią z ciekawością. I co było dla niej dziwne w jego oczach nie doszukała się niechęci.
- Inaczej nie mogłabym prowadzić mugolskich spraw. – w międzyczasie zamówili dania. Które po 20 minutach podano. Dlatego teraz przed nią znajdował się talerz sałatki ze szpinakiem, krewetkami i sosem winegret.
- Zostaniesz powołany na światka Diable. Ale najpierw musisz opowiedzieć mi o tym, co wiesz. – chłopak się zamyślił.
- Astoria trafiła do mnie na prośbę Draco. Chciał… - kolejne 15 minut zajęło mu opowiadanie o dniu, kiedy odkrył, że żona jego najlepszego przyjaciela oszukuje go w temacie ojcostwa. Kolejne 10 minut Hermiona zadawała mu pytania skrzętnie notując wszystko w notesie. Kiedy skończyli przypomniała sobie coś niezwiązanego ze sprawą..."

czwartek, 17 października 2013

Miesiąc ;]


Dzisiaj mija miesiąc odkąd założyłam tego bloga ;)

Mam ponad 1000 wejśc to dla mnie naprawdę wielki zaszczyt i sukces ;)
Bardzo dziękuję tym , którzy tutaj zaglądają ;)


środa, 16 października 2013

"...dom woskowych słów,które topi czas..."

Bardzo długi blog , ponieważ ma 80 rozdziałów ;]
Jak ktoś lubi takie długie opowiadania to polecam .

http://draco-hermiona.blog.onet.pl/

Tytuł: "...dom woskowych słów,które topi czas..."
Autor: Ice
Czasy: 6 rok nauki
Status: ZAKOŃCZONE

Fragment opowiadania:

"...Malfoy, ty…! Nie będę tu na ciebie czekała całą wieczność. Jeżeli myślisz, że znów mi wykręcisz ten numer, to grubo się mylisz! - wrzeszczałam, ale za każdym razem nie uzyskiwałam odpowiedzi.

- Imbecyl! – warknęłam.

Zaczynałam się poważnie denerwować, a zarazem bać tą ciszą i mrokiem, który panował wokół mnie.

- Zamknij się wreszcie, Granger – usłyszałam głos dochodzący z góry. Tak więc uniosłam podbródek i wzrokiem przenikałam przez gęste korony drzew. I co spostrzegłam? Mniej więcej 15 metrów nade mną, na jednej z gałęzi w najlepsze siedział sobie poszukiwany (czyt. Malfoy), który próbował mi coś przekazać.

- Cicho bądź - w końcu go rozszyfrowałam.

- Jak to mam być cicho?! – zbulwersowałam się. – Nie było cię. I co ja mam sobie wtedy myśleć? Być może spoczywasz w żołądku jakiegoś pajęczaka, albo nie! Raczej zostałeś ukąszony przez wilkołaka i jesteś w trakcie przemiany! – wydarłam się.

- Apropo wilkołaków. Właśnie próbowałem po raz drugi uratować ci życie. Więc plisss z łaski swojej przestań nawijać jak jakaś opętana, bo to już staje się nudne -powiedział sarkastycznie.

- Ty gno…ju. JAK TO URATOWAĆ?!

- Czyżbym wyczuwał w twoim głosie… – przerwał – Nutę zgrozy?

- Nie. To powiesz mi, co robisz na drzewie?

- Powiedzmy, że przed czymś uciekałem – odrzekł.

- Aha. Bardzo wyczerpująca odpowiedź – zadrwiłam.

- Ejejej szalamo czy ty, aby ze mnie nie kpisz? – spytał, na co ja prychnęłam.

- Malfoy, czy ty jesteś, aż tak głupi? Jasne, że z ciebie kpię! – zaśmiałam się głośno.

- PRZESTAŃ MÓWIĆ – warknął na mnie, a ja momentalnie ucichłam.

- Twoje obliczenia były nieprawidłowe – odezwałam się po chwili.

- Jak to?

- Wydaję mi się, że jesteśmy od siebie oddaleni o 15 metrów – zauważyłam.

- Rzeczywiście… – zamyślił się. – Hej, Granger powiedz mi co jest między tobą, a Zabinim? – zmienił temat.

- A co cię to? – zapytałam, jakby to było oczywiste.

- No wiesz…Powiedz – drażnił się ze mną.

- A spadaj na drzewo… Eee zapomniałam, że już się na nim znajdujesz – zachichotałam.

- Coś widzę, że jesteś w humorze – westchnąl sztucznie. – Szkoda, bo już za chwilę nie będzie cię na tym świecie - zaśmiał się szyderczo, a ja miałam zamiar go udusić.

- Zoba… – zaczęłam, ale nie dokończyłam, bo byłam zbyt przerażona odgłosami jakiegoś zwierzęcia, które czaiło się tuż za pobliskimi krzakami.

Od razu pędem ruszyłam przed siebie, lecz usłyszałam jeszcze wrzask blondyna.

- Idiotko, nie biegnij! Zaklęcie! – przypomniał, a ja na samą myśl o wcześniejszym upadku wzdrygnęłam się. Po cichu liczyłam metry, które nas dzieliły.

- To co mam robić? Biegać w kółko?! – odkrzyknęłam, okrążając pień, lecz Malfoy nie odpowiedział.

- Tylko, żeby nie…- i jednak moje przeczucia spełniły się. Po raz trzeci usłyszałam świst i w oddali zobaczyłam jak Ślizgon szybuje w moją stronę. Odruchowo schyliłam się i…uniknęłam kolejnego upadku, ale Malfoy na pewno nie. Podeszłam do niego, ale ku mojemu zdziwieniu nie poruszał się, więc o co chodzi? I wtedy zdałam sobie sprawę, że koło jego głowy znajduje się jakaś dziwna ciemna maź jakby… krew?

- No nie, tylko nie to! Proszę! – jęknęłam i zaczęłam szarpać za szatę chłopaka. Ale nawet nie drgnął. Wyglądało na to, że uderzył się w głowę i stracił przytomność, ale czemu to właśnie takie rzeczy mnie spotykają?

I jak ja go teraz przeniosę?

10 minut musialam się zastanawiać nad zaklęciem, któtego mogłabym użyć, aż w końcu onieśmielona własną głupotą wycelowałam różdżkę w Malfoya i wypowiedziałam formułę zaklęcia.

- Wingardium – Leviosa!..."

One shot

Bardzo świetna miniaturka.

Bloga nie czytałam bo nie jest prowadzony od 1,5 miesiąca.

http://dramione-zakazana-historia.blogspot.com/2013/08/one-shot.html

Tytuł: "One shot"
Autor: ~hope~ 
Czasy: Po wojnie
Status: ZAKOŃCZONE

Fragment opowiadania:

"...Hermiona miała już tego dosyć. Droga do ołtarza dłużyła jej się niemiłosiernie, a widok uśmiechniętego Rona ściskał jej serce. Wiedziała jednak, że postępuje słusznie. Wolała skłamać, niż go stracić. Tak jak straciła Dracona…
Myśl o jej zmarłym ukochanym kompletnie ją dobiła. Tak bardzo chciała, by to on znajdował się na miejscu Ronalda. Jednak to niemożliwe.
 Na ustach panny młodej pojawił się wymuszony uśmiech, w który wszyscy uwierzyli. Nikt nie zauważył, że łzy napływające do jej oczu nie były oznaką szczęścia, tylko bólu i tęsknoty. Tylko ON by to wiedział, ON by to zobaczył. I pewnie widzi, patrząc na nią z góry. Czy uśmiecha się, mówiąc, że tak będzie najlepiej? A może chce, by powiedziała prawdę? Nigdy nie uzyska odpowiedzi na te pytania. Nigdy nie spojrzy w jego szarobłękitne tęczówki, które tak skrzętnie strzegły jego duszy. I już nigdy nie zobaczy, jak w tych pięknych oczach pojawiają się miłość i zaufanie, gdyż to właśnie ona znalazła klucz bramy jego serca..."

wtorek, 15 października 2013

Miniaturki - "Absurda" , "Alergico"

Tym razem dodam link z 2 miniaturkami.

podaje tylko miniturki bo opowiadania nie czytałam ;p

http://historia-hermiony.blogspot.fr/p/miniaturki.html

Tytuł: Miniaturki - "Absurda" , "Alergico"
Autor:  Aria Marin  
Czasy: dorosłe życie
Status: ZAKONCZONE

Fragment opowiadania:

"...Uwielbiała wplatać palce w jego miękkie włosy. Kochała sposób w jaki na nią patrzył. Przez ostatnie lata był najważniejszą osobą w jej życiu. Jej opoką. Jej szczęściem. Z łatwością mogła przywołać w głowie obrazy ich szczęśliwych chwil. Wspólne wyjazdy, wycieczki po górach, nocne kąpiele w morzu, tańczenie na ulicach Rio, obiady w kameralnych restauracjach czy chociażby wspólne oglądanie filmów w domowym zaciszu. I pomyśleć, że na początku się wzbraniał przed braniem udziału w mugolskich rozrywkach. Tak samo jak ona wzbraniała się przed wsiadaniem z nim na miotłę. Zdusiła śmiech, kiedy przypomniało jej się jak podczas jednego z koleżeńskich meczy Draco wciągnął ją na swoją miotłę, by razem złapali znicza. Koleżeńskie mecze. Widać mężczyźni w każdym wieku, lubią uprawiać grupowe sporty. A może po prostu nigdy nie dorastają..."


"Dramione-The magic world"

Następny blog tej samej autorki ;]


http://dramione-the-magic-world.blogspot.com

Tytuł: "Dramione-The magic world"
Autor: Oli Fajna
Czasy: 6 rok nauki/Voldek żyje
Status: ZAKOŃCZONE


Fragment opowiadania:

"...-Malfoy... czy ty coś brałeś...?
-Nie Granger po prostu mam zły humor...
-I dlatego że masz zły humor, stoisz pod moim domem w wigilie, do tego w samej koszuli... nie jest ci przypadkiem zimno, Malfoy?- spytała unosząc wysoko brwi. Była zszokowana zachowaniem ślizgona.
-Nie wiedziałem że to twój dom... w ogóle to gdzie ja jestem?
-Brałeś coś Malfoy.-stwierdziła Hermiona- wejdźmy do mnie, zanim tu zamarzniesz.
-Nie Hermiono. Nie wejdę do twojego domu.-powiedział blondyn stanowczym głosem. Sam nie wiedział czemu użył jej imienia.
-Czy ty powiedziałeś do mnie...? Nie ważne. Jesteś naćpany. Chodź.-powiedziała dziewczyna ciągnąc go za rękę w stronę najbliższych drzwi jednego z domków.
-Nie! Granger nie jestem naćpany... Puść mnie!- na nic zdały się jego krzyki. Hermiona wciągnęła go już do przytulnego wnętrza swojego domu.
-Słuchaj Malfoy... nienawidzę cię ale na chwilę o tym zapomnijmy. Widzę że coś ci się stało. Doceń to że nie pytam i przez chwilę nie udawaj złego gościa...
-Granger ja nie udaję złego gościa... ja jestem złym gościem, i bynajmniej nie stanę się dobry tylko dlatego że tak ci się zachciało...-mówiąc to obdarzył ją swoim paskudnym uśmieszkiem. Chciał się na kimś wyżyć. Zaczął powoli zbliżać się do dziewczyny. Tak... przestraszenie Granger na pewno poprawi mu humor.-zapraszanie mnie do swojego domu nie było dobrym pomysłem...
-Malfoy, za pięć minut będzie tu mój ojciec... daj spokój- mówiła Hermiona powoli cofając się w stronę ściany.
-Jakież to prymitywne... straszysz mnie tatusiem? On nie może mi nic zrobić!-mówiąc to złapał dziewczynę za ramiona i przycisnął do ściany. Spojrzał w jej głębokie, czekoladowe oczy. Nie było w nich strachu. Dlaczego?
-Masz rację Malfoy. On nie, ale ja tak.-spuściła wzrok na dół. Blondyn podążył za jej spojrzeniem. Dziewczyna przyciskała do jego piersi koniec różdżki.
-Wytłumaczę ci coś Malfoy-ich spojrzenia znowu się spotkały-nie lubię cię, ale mam dobry humor i nawet ty nie jesteś w stanie go popsuć. Są święta. Nie jestem głupia. Gdybyś mógł, spędzałbyś je w domu.
Ogrzej się, zjedz z nami kolację a potem, jeśli nie będziesz chciał zostać, wracaj tam skąd przyszedłeś.-widząc zmianę w oczach blondyna dziewczyna opuściła różdżkę- chcę ci pomóc,Malfoy-szepnęła.
-Dlaczego?-spytał. W jego głosie nie dało się wyczuć żadnych emocji. Stał dalej przyciskając ją do ściany.
Nie wiedział co ma robić. Nie miał dokąd iść ale czy święta u szlamy Granger to dobry pomysł? W ogóle jakim cudem on się tu znalazł? Jego podświadomość wybrała to miejsce? Nie... przecież on nie miał pojęcia gdzie dziewczyna mieszka. Jakim więc cudem...? Przeznaczenie? Nie... Draco Malfoy nie wierzył w takie rzeczy. Poza tym jego i tej szlamy nic nie łączy. Szlamy...? Nie może już jej tak nazywać. Przynajmniej nie teraz kiedy stoi pod jej dachem... Ma swój honor.
-Ponieważ ty też mi pomogłeś kiedy byłam w potrzebie... chcę ci się jakoś odwdzięczyć...
-No dobra... chcesz mi się odwdzięczyć? Pozwól mi tu mieszkać. Przez całe ferie.-powiedział to desperackim tonem bez chwili namysłu. Nie miał przecież wyjścia.
-Ale Malfoy... ja nie mogę... moi rodzice...-odparła zaskoczona dziewczyna. Nie to miała na myśli.
-Uratowałem ci życie, Granger. Jeśli to dla mnie zrobisz nie będziesz mi już nic winna. Obiecuję.- opuścił ręce z jej ramion, jednak dalej nie spuszczał z niej wzroku. Chciałby się przełamała.
-Sam przed chwilą powiedziałeś, że zapraszanie cię do domu to zły pomysł.
-A ty że chcesz mi pomóc.
-Chce ale...szybko zmieniasz zdanie, wiesz?-Hermiona za wszelką cenę próbowała się wywinąć.
-Granger-przerwał jej wpół zdania- musisz to zrobić...-spojrzał na nią błagalnie-przysięgam, że będę miły.
-Ty nie umiesz być miły, Mal...-nie dokończyła bo drzwi przy których stali, nagle się otworzyły. Natychmiast od siebie odskoczyli, bo odległość, która ich dzieliła mogła wydać się podejrzana dla państwa Granger, którzy stali w progu.
-Yyy mamo, tato... to jest yyy...-Hermiona wpadła w panikę. Jak tu teraz wytłumaczyć wizytę tego niezwykłego gościa? Jak wytłumaczyć że zostaje na dwa tygodnie? Na szczęście jej gość okazał się dobrym dyplomatą.
-Witam jestem Draco Malfoy.-mówiąc to uścisnął dłonie obojga rodziców Hermiony. Czyniąc to uśmiechnął się do nich szczerze. Dziewczyna momentalnie zakrztusiła się śliną. Pierwszy raz widziała by ślizgon tak się do kogoś szczerzył. Był to prawdziwy, promienny uśmiech.-Jestem zaszczycony móc spędzić z państwem całe te ferie.
-Słucham? -po raz pierwszy odezwała się mama gryffonki-całe ferie?
-Jak to, Hermiona nic państwu nie mówiła? Zaprosiła mnie już dawno temu...W takim razie... chyba mi nie wypada... nie chcę się narzucać... skoro nic państwo nie wiedzieli...-mówił to tak smutnym tonem, że nawet twardemu panu Granger zmiękło serce.
-Nie! Zostań... Hermiona rzeczywiście coś mówiła... tak, oczywiście, że mówiła. Bardzo miło będzie spędzić z tobą te dwa tygodnie-powiedziała pani Granger-przyjaciele naszej córki są naszymi przyjaciółmi.
Hermiona prychnęła. Jak jej rodzice mogli nabrać się na żałosne sztuczki Malfoya?! W sumie... chyba nie były takie żałosne skoro się na nie nabrali.
-Nie naprawdę, nie mógłbym... nie chcę sprawiać kłopotu...
-To żaden kłopot chłopcze, chodź pomożesz przygotować nam kolację-oznajmił pan Granger. Wziął swoją żonę pod rękę, po czym wyszedł z pokoju zostawiając Dracona ze swoją córką.
Blondyn uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na dziewczynę.
-Widzisz, Granger to żaden kłopot-następnie udał się do kuchni za ojcem Hermiony.
 -Nienawidzę cię Malfoy...-westchnęła głęboko, po czym za resztą udała się pomagać w przygotowaniach do wigilii..."


"Dramione-Coś prawdziwego"

Kolejny blog Oli Fajna ;]

Autorka jak widac ma mnóstwo pomysłów bo ma na swoim koncie 4 ukończone blogi i 1 aktualny ;)

http://dramione-something-real.blogspot.com

Tytuł: "Dramione-Coś prawdziwego"
Autor: Oli Fajna
Czasy: pięć miesięcy po wojnie/ostatni rok nauki
Status: ZAKOŃCZONE


Fragment opowiadania:

"...-Ostatnio coś często się na mnie rzucasz, Granger...-usłyszała nas sobą pewien wyjątkowo niepożądany, znienawidzony głos. Jęknęła cicho, po czym uniosła dumnie głowę, patrząc prosto w stalowoszare oczy Dracona Malfoya. Jego wypowiedź była tak absurdalna, że nie do końca wiedziała co mu odpowiedzieć. Mierzyła go groźnym spojrzeniem, patrząc na jego ironiczny, złośliwy uśmieszek. Najchętniej zmyłaby go mu z twarzy mocnym uderzeniem pięścią. Niestety musiała się powstrzymać, przypominając sobie, że została prefektem naczelnym i coś takiego byłoby po protu niedopuszczalne. Zamierzała wyminąć go bez słowa, jednak przejście okazało się za wąskie. Jeśli chciała przejść, musiała poprosić o to Ślizgona.
-Suń się, Malfoy-wycedziła przez zęby.
-Doprawdy nie wiem za co ten ton...-zaczął, przybierając przemądrzały ton.
-Zamknij się i mnie przepuść-warknęła coraz bardziej się denerwując. Chłopak jedynie przewrócił oczami, nie mając w planie jakichkolwiek ruchów. Długo myślał nad tym jak powinien się zachowywać. Popełnił wiele błędów i nieraz ją skrzywdził, jednak nie widział powodów dla których miałby przestać być złośliwym. Uwielbiał denerwować Gryfonów, szczególnie słabszych i mniejszych,a stojąca przed nim dziewczyna idealnie się do tego nadawała. Zmierzwił dłonią swoje i tak poczochrane włosy, posyłając jej jeden z Ślizgońskich uśmieszków. O nie! Tego było za wiele! Nie będzie zachowywał się w stosunku do niej w tak arogancki i bezczelny sposób! Hermiona posłała mu mordercze spojrzenie, mocno pchając w klatkę piersiową.
-O nie Granger...! Ja się tu do ciebie uśmiecham, a ty już przechodzisz do rękoczynów?!-spytał, starając się przybrać jak najbardziej poważny ton. Zmroził ją spojrzeniem, po czym ustąpił jej przejścia.
-Powiedzmy, że dziś ci odpuszczę... i tak jeszcze nieraz się spotkamy. Będziemy mieli ku temu okazję...-powiedział tajemniczo.
-Co przez to rozumiesz?-spytała wyraźnie zaintrygowana. Nie zwracała już uwagi, że może przejść.
 -Jak to? Wszystko wiedząca Granger o niczym nie wie?!-zaśmiał się ironicznie. -W tym roku Ślizgoni mają z Gryfonami wszyyystkie lekcje-posłał jej uroczy uśmiech, odsłaniając cały rząd śnieżnobiałych zębów..."

poniedziałek, 14 października 2013

"Ślady przeszłości"

Ta dziewczyna ma naprawdę niezłe pomysły .

Przeczytałam jej 3 blogi.
Od jakiegoś czasu prowadzi 4 .
Oczywiście podam linki do nich ;]

http://czarodziejskie-dramione.blogspot.com

Tytuł: "Ślady przeszłości"
Autor:  Oli Fajna
Czasy: Dorosłe życie
Status: ZAKOŃCZONE

Fragment opowiadania:

"...Draco Malfoy siedział w jej pokoju cały dzień. Musiał obmyślić plan znalezienia swojej rodziny. Właśnie tym byli dla niego Ray i Hermiona. O takie rzeczy trzeba walczyć. Do samego końca.
-Jak by ją namierzyć?-warknął do siebie przeczesując palcami swoje platynowe włosy. -To nic takiego. Wyobrażę sobie, że jestem mordercą psychopatą i mam na jej punkcie paranoje... Teraz wystarczy włamać się do ministerstwa, obejrzeć wszystkie archiwa teleportacji, sieci fiuu, świstoklików i magicznych lotów. Do tego wszystkie hotele. Na caaałym świecie, bo przecież nie wiem gdzie jej szukać-powiedział z ironią. Mimo to, w jego głosie dało się wyczuć frustracje. Był załamany i nie miał pojęcia jak odnaleźć kobietę. Pierwsze co, powinien spotkać się z Potterem i byłą Weasleyową. Byli jego ostatnią nadzieją. Bez dłuższego zastanowienia teleportował się pod dom Wybrańca. W ogrodzie jak zwykle biegały jego "ukochane" bachory. Bez zbędnych ceremonii otworzył sobie furtkę i wszedł na posesje Złotego Chłopca. Nie zważając na zdumione miny jego dzieci zapukał do drzwi, które po chwili otworzyły się i stanęła w nich drobna, ruda kobieta.
-Cześć-warknął wpychając się do środka.
-Po co tu przyszedłeś?-spytała bez zbędnych uprzejmości.
-Wiesz gdzie ona jest?-spytał, starając się na opanowany ton.
-Nie wiem-odpowiedziała szybko, zbyt szybko.
-Wiesz-stwierdził podchodząc bliżej Ginny. -Powiedz mi gdzie ona jest...
-Naprawdę nie wiem. Zostawiła mi tylko list. Wyjaśniła kilka nic nieznaczących spraw. Tak jakby formalności. Pożegnała się i powiedziała, że nie wróci.
-Przeze mnie-raczej stwierdził niż spytał. W jego oczach panował nigdy wcześniej spotykany strach. Twarz wyrażała ból, smutek, którego teraz po prostu nie krył. Nikt nie był wstanie mu pomóc. Zdany na siebie i desperackie próby odnalezienia kobiety. Uśmiechnął się blado, po czym odwrócił się i zamierzał wyjść.
-Ray jest twoim synem?-spytała, bo ta myśl nie dawała jej spokoju.
-No własnie-powiedział z frustracją, po czym wyszedł "nie umyślnie" trzaskając drzwiami. Tuż za progiem teleportował się, myśląc tylko o jednym.
 Odnajdzie ją. Choćby miało mu to zająć całe życie..."


"Ukochana Polityka"

Bardzo lubię to opowiadanie .

Niedawno je przeczytalam i szczerze powiedziawszy bardzo mnie wciągnęło.
Jest troszkę pokręcone ,ale świetne ;]

http://www.fanfiction.net/s/6778532/1/Ukochana-polityka

Tytuł: "Ukochana polityka"
Autor: donnieDonnie
Czasy: dorosłe życie
Status: ZAKOŃCZONE

Fragment opowiadania:

"...Skopiował mój ruch i oblał mnie szampanem. Dokładnie w tej samej chwili do środka wkroczyła madame Chevalier, obładowana tacą z deserem. Obrzuciła krótkim spojrzeniem nasze zmierzwione włosy oraz mokre twarze i rozpromieniła się na całym obliczu.
— L'amour — powiedziała z czułym westchnieniem, stawiając tacę na stoliku. — Takie zakochane gołąbki jak wy należy zostawić sam na sam — dodała szeptem, przez który jej francuski akcent stawał się jeszcze wyraźniejszy. Wyszła, nucąc pod nosem La Vie en rose.*
To przebrało miarkę. Oboje wybuchnęliśmy dzikim śmiechem. Zaniosłam się nim tak mocno, że przez resztę popołudnia cierpiałam na zakwasy w bokach. Nie mogłam sobie przypomnieć, kiedy ostatnio dopadł mnie tak intensywny atak wesołości.
— Powinniśmy… Powinniśmy zaczekać, aż… Na Merlina, Granger, jakiż to widok prezentujesz moim oczom — wychichotał Malfoy. — Do twarzy ci z szampanem. Nawet tym, który cię zmoczył.
Nie mogłam zapanować nad napadem śmiechu. Wyglądał przezabawnie. Jego zwykle wystylizowana do perfekcji fryzura opadała smętnymi kosmykami na czoło, uszy i ramiona okryte marynarką z Savile Row**, a policzki lśniły od szampana i, sądząc po niepohamowanym chichocie, również od łez rozbawienia. Jeśli sama wyglądałam choć w połowie tak mokro jak on… To było absurdalne. Tylko Francuzka mogła zinterpretować wzajemne oblewanie się szampanem jako rodzaj gry wstępnej.
— Proszę — wydusił, zaczynając ocierać mi twarz serwetką. — Osuszymy się zaklęciem, gdy już stąd wyjdziemy. A teraz zamknij oczy — polecił. Dotykał mnie tak łagodnie, jakbym była dzieckiem. Ledwo czułam muśnięcie lnu na swoich powiekach, policzkach i podbródku, za który schwycił mnie i potrząsnął lekko po zakończeniu operacji. — Mała bestia — wymruczał pod moim adresem, po czym zabrał się za pobieżne wycieranie własnej twarzy. — Co jest? Mam coś na nosie? — spytał, czując na sobie mój wzrok.
Potrząsnęłam głową.
— Nic takiego, Malfoy. Chodźmy już. — Zaczęłam wstawać.
— Granger — powstrzymał mnie, łapiąc za nadgarstek. — Dogadaliśmy się co do Jenkinsa, prawda?
Wyrwałam dłoń i podniosłam się z miejsca.
— Tak, ty nic niewarty draniu, dogadaliśmy się. I zmyj lepiej z twarzy ten uśmieszek, zanim się rozmyślę..."

niedziela, 13 października 2013

"Przypadek z Piórem"

  

http://www.magiczne.pl/index.php?showtopic=28&mode=linearplus

Tytuł: "Przypadek z piórem"
Autor: Aeth
Czasy: Hogwart
Status: ZAKOŃCZONE

Fragment opowiadania:

"Hermiona Granger rzadko się spieszyła. Zawsze wszystko miała na czas, wszystkie zadania robiąc przed terminem, nie spóźniając się na lekcje ani na spotkania prefektów. Była po prostu perfekcyjnie zorganizowana, co czasami wprawiało Harry'ego i Rona, szczególnie Rona, w stan powszechnie znany jako biała gorączka. Ale teraz było inaczej. Przemierzała długie korytarze Hogwartu szybkim krokiem, zmierzając do pustej sali od transmutacji, łapczywie łapiąc oddech za każdym krokiem. Przyśpieszyła lekko, gdy zobaczyła drzwi do klasy i w chwilę później znalazła się w środku. McGonagall akurat nie było, ale Hermiona wcale się tym nie przejęła. Nie zatrzymując się podeszła do biurka, przy którym zawsze siedziała. Z każdym krokiem narastało w niej przerażenie i ciarki przeszły jej po plecach gdy stanęła, oszołomiona, przed biurkiem. 
Było puste. 
'Och, nie,' pomyślała. 'Zgubiłam moje pióro...'

sobota, 12 października 2013

"Publiczne okazywanie uczuć"

http://forum.mirriel.net/viewtopic.php?f=2&t=11526

Tytuł:"Publiczne okazywanie uczuć"
Tytuł oryginału: Public Display of Affection
Autorka: Erythros
Tłumaczenie: Falka
Beta: TygrysiaLilia
Rating: PG -13







Fragment opowiadania:

"
Lunch.

Draco patrzył, jak wchodziła do Wielkiej Sali.

Wewnętrznie wzdrygnął się z irytacji. Lub zazdrości. Na jedno wychodzi. 

Jak zawsze Hermiona była ze swoimi chłopcami. Dwoma pieprzonymi głupkami, których nazywała „najlepszymi przyjaciółmi”. I żeby przypadkiem nie zirytował się zbyt lekko – Potter i Weasley szli, trzymając ją w objęciach. A ona z właściwą sobie naiwnością nie miała nic przeciwko temu. 

Ale Draco miał coś przeciwko. Całkiem sporo, jeśli czepiać się szczegółów. 
Ileż razy musiał patrzeć, jak ci troje albo przytulali, albo łaskotali się nawzajem? Ile razy widział, jak Potter albo Weasley trzymał ją za rękę lub szeptał jej do ucha? Niezliczoną ilość. I co gorsza, ona nigdy nie miała nic przeciwko temu. Przeciwnie – śmiała się z nimi, rozmawiała, mierzwiła ich włosy. Co najgorsze – słodki Merlinie! – dawała im buziaki w policzki. 

To jedno wystarczyło, by potęgować nienawiść Draco do dwóch Gryfonów. Okej, zdawał sobie sprawę, że byli cholernymi przyjaciółmi, w końcu byli niemal jak syjamskie trojaczki od jedenastego roku życia, ale bez przesady! To po prostu było przegięcie. 

Do czasu gdy cudowne Trio dotarło do stołu Gryfonów, Draco zdążył stracić cały apetyt. Jedyne co był w stanie zrobić, to spoglądać na nich z pogardą (oczywiście pomijając pewną bujnowłosą dziewczynę).

Musiał się z nią zobaczyć po lunchu. "


"Zycie to jedna wielka niewiadoma"

Kolejny blog,który bardzo lubię ;]

Hermiona ma niezwykłą moc i należy do bractwa Białego Kruka ;)

http://dramion-zycietowielkaniewiadoma.blogspot.com/

Tytuł: "Zycie to jedna wielka niewiadoma"
Autor: DraMion
Czasy: Ostatni rok nauki/Voldemort żyje
Status: AKTUALNE

Fragment opowiadania:

"...- Słuchaj uważnie, bo mam zamiar ci to powiedzieć tylko raz Davis. Jak dla mnie jesteś nikim. Zwykłą bezczelną dziewuchą zadzierającą nosa, uważającą się za nie wiadomo kogo. Więc radzę ci grzecznie odpierdol się, zwłaszcza dzisiaj. Zrozumiałaś?
Dziewczyna na moje słowa chciała mnie uderzyć, co jej nie wyszło, bo w porę się odsunęłam. Wkurzona za to zachowanie dziewczyny, wyciągnęłam swoją zapasową różdżkę, celując nią prosto w jej klatkę piersiową.
- Jakiej części mojej wypowiedzi nie zrozumiałaś? - Zapytałam.
- Za kogo ty się uważasz? - Odezwała się Astoria Greengrass.
Jeszcze jedna…
Całkowicie ignorując młodą arystokratkę, zwróciłam się do Davis.
- Zapytam ostatni raz, czego ty chcesz?
Dziewczyna zwęziła oczy, sycząc w moją stronę:
- Chcę, abyś się w końcu wyniosła! Chcę, abyś odczepiła się od Malfoya i Zabiniego! Odkąd się pojawiłaś w ogóle na nas nie zwracają uwagi! Draco, kiedy wrócił do szkoły z przerwy świątecznej, cały czas kręci się ze Snape, próbując dowiedzieć się gdzie byłaś. Masz go zostawić! On należy do nas!
W odpowiedzi wybuchnęłam śmiechem. Zdenerwowana blondynka nie wytrzymała i rzuciła zaklęciem w moją stronę. W mgnieniu oka przestałam się śmiać, odbijając urok. Ta zaś nie poddając się rzuciła kolejne. Rozpoczął się istny pojedynek na zaklęcia.
- Furnunculus!
- Protego!
- Densaugeo!
- Impedimenta!
- Drętwota!
- Rictusempra!
- Sectumsempra!
- Expelliarmus!
- Crucio!
- Expulso! Expelliarmus!
Dziewczynie wypadł magiczny patyk z ręki. Zdezorientowana, rozejrzała się po koleżankach, te jak na zawołanie ustawiły się za nią, z wyciągniętymi różdżkami, skierowanymi w moją stronę. Podniosłam wysoko głowę, posyłając im znudzone spojrzenie.
- Wiesz Davon, wcale się nie różnisz od swojej rodziny. Jesteś tak samo stuknięta jak oni. Zresztą te twoje koleżanki… -machnęłam lekceważąco różdżką w ich kierunku - są takie same.
- Jak śmiesz nas obrażać! Spójrz na siebie. Jesteś szlamą, ale jakimś sposobem dostałaś się do naszego domu i myślisz, że wszystko ci wolno? - Odezwała się Parkinson, swoim mopsowatym głosem. - Lepiej uważaj na to co mówisz, bo możemy cię teraz uszkodzić, albo nawet zabić.
Pokręciłam głową z politowaniem.
- Jak tam chcecie, mi jest to obojętne. - Wzruszyłam ramionami. - Wtedy cała wasza banda wyląduje w Azkabanie. I wiecie co? Zrobicie przysługę światu, bo nikt nie będzie musiał już się z wami męczyć.
- Jak śmiesz! Crucio!
- Ignis ardentis!*
Parkinson i ja wypowiedziałyśmy formuły zaklęć w tym samym czasie. Z tym, że ja uniknęłam niewybaczalnego zaklęcia, a ona zwijała się na podłodze z bólu, krzycząc w niebogłosy. Patrząc na cierpienie wymalowane na twarzy dziewczyny, nic nie czułam, zero wyrzutów sumienia, zero emocji.
- Eripio.* - Zaraz po wypowiedzeniu formułki odwracającej zaklęcie, Pansy zemdlała. - Myślę, że powinnyście zając się swoją koleżanką, która teraz potrzebuje porządnej dawki energii.
Powiedziawszy to, odwróciłam się na pięcie, zmierzając do swojego dormitorium. Ponownie zostałam zatrzymana przez Greengrass.
- Granger, jeszcze nie skoczyłyśmy… - niedane jej jednak było dokończyć, bo nie wytrzymałam.
- Słuchaj ty głupia idiotko! Nie było mnie przez pierdolone kilkanaście dni. Musiałam uganiać się po lesie za pieprzonym wilkiem, znosić ból, jakiego ty sobie nawet nie wyobrażasz! Jestem wściekła, obolała i mam już was wszystkich kurwa dość! Jeśli będziesz chciała możemy dokończyć to innym razem, ale teraz moja cierpliwość się wykończyła, więc spierdalaj!..."

piątek, 11 października 2013

"Szukajcie a znajdziecie"

Kolejne świetne opowiadanie ,które nieźle mną wstrząsneło.

W trakcie czytania domysliłam sie prawdy, którą miała odkryć Hermiona.
W tym opowiadaniu Harry i Draco mają niezwykłą moc co jest bardzo fascynujące.
Zapewne jeszcze nie raz wróce do tego opowiadania ;]
Na tym blogu znajdują sie również 3 miniaturki ;)

http://szukajcie-a-znajdziecie.blogspot.com/

Tytuł: "Szukajcie a znajdziecie"
Autor: PortElizabeth / Annalice 
Czasy: dorosłe życie
Status: ZAKOŃCZONE

Fragment opowiadania:

"... Hermiona miała wrażenie, że odkryła zupełnie nowego człowieka. I choć dalej miał wiele cech, które pamiętała ze szkoły, to teraz one nabrały dla niej zupełnie nowego wymiaru. I gdyby zapytał, to najpewniej powiedziałaby mu, że je kocha. Ale byli przyjaciółmi, więc kochać go mogła tylko jak przyjaciela. Bynajmniej nie zmieniło tego jak silnie na nią działał, ale ponieważ nie był już zakazanym owocem łatwiej sobie z tym radziła.

Wracali z paryskiej kwiaciarni kiedy Hermiona zapytała go:
- Czyżbyś był romantykiem, Malfoy?
- A wyglądam?
- Nie. Wyglądasz na łamacza kobiecych serc.
- A wyglądam na gentelmena?
- Zależy od tego w co jesteś ubrany, teraz na pewno nie. Teraz na jeszcze większego playboya.
- Widzę, że doskonale mnie znasz - zauważył.
- Jestem kobietą.
- A ja arystokratą.
  Tym sposobem nie dowiedziała się czy jest romantykiem czy nie. Jednak serce podpowiadało jej, że na pewno wie jak być romantycznym..."

"Sny zwycięzców"

Blog założony niedawno są narazie tylko dwa rozdziały , ale za to jakie!

Bardzo zabawne i wciągające !
Gorąco polecam ;]

http://dramione-sny-zwyciezcow.blogspot.com/

Tytuł: "Sny zwycięzców"
Autor: maura spell 
Czasy: Dorosłe życie
Status: AKTUALNE

Fragment opowiadania:

"...-Posucha jak na Saharze – narzekała Ginny, wpatrując się w swoje karminowe paznokcie.
-To napij się wody – poradziła jej dobrodusznie Lavender, a Hermiona ledwo zdusiła parsknięcie śmiechem.
-W seksie Lav! Posucha w seksie. Jak pragnę zdrowia, dwa tygodnie bez porządnego rż...
-Hamuj się trochę Gin, ludzie podsłuchują – upomniała ją Hermiona.
-To jak słuchają, to niech się zlitują i załatwią mi porządnego ogiera... Od razu uprzedzam Lav, że nie chodzi tu o jazdę konną.
-Ty chyba cierpisz na jakąś chorobę, Hermiona jak to się nazywa...? - zapytała Lavender.
-Nimfomania – odpowiedziała rozbawiona.
-Jeśli ta cała nimfrania oznacza, że wkrótce pozna kogoś, kto będzie wiedział jak mnie zadowolić, to mogę sobie na nią cierpieć! - oznajmiła Ginny.
-Chyba właśnie ktoś taki się zbliża – Hermiona dostrzegła Zabiniego i ku jej niezadowoleniu – Malfoy'a, którzy zmierzali w ich stronę – Lavender nerwowo poprawiła bluzkę i przeczesała palcami swoje ładne loki, a Ginny rozpięła kilka guziczków swojego czerwonego sweterka, tak by wyeksponować swoje atuty.
-Witam piękne panie! - zawołał entuzjastycznie Zabini.
-Cześć przystojniaku – przywitała się Ruda, oblizując swe pełne usta.
-Hej – bąknęła nieśmiało Lavender, uciekając wzrokiem w bok.
-Dobrze cie widzieć Zabini, szkoda tylko, że znów z nadbagażem – Hermiona z pełną pogardą popatrzyła na Malfoy'a.
-Wybacz Miona, ale on jest niezbędny, bez niego mógłbym mieć nieudaną podróż – zażartował Blaise.
-Ja za to miałabym o wiele bardziej udaną.
-Ty Granger? A gdzie ty byś mogła pojechać? Na zjazd Stowarzyszenia Moli Książkowych, czy na spotkanie Wiedźm Bez Gustu? – Draco uśmiechnął się złośliwie.
-No proszę Malfoy, ale elokwencja. Sekretarka napisała ci te dowcipy, czy może walnąłeś się gdzieś w głowę i to chwilowy przebłysk inteligencji? - warknęła.
-Ja przynajmniej mam sekretarkę, a podobno ty w tym swoim szpitalu, masz gabinet ulokowany w starej rupieciarni.
-Dwa do jednego dla Malfoy'a – zaśmiała się Ginny, nie zwracając uwagi na wściekłą minę koleżanki.
-Taa... a kto z Was powie mi czemu, jak Malfoy staje przed murem to ten się rozpada? - zapytała Hermiona uśmiechając się wrednie.
-Bo rzuca na niego zaklęcie? - zapytała cicho Lav.
-Nie. Bo mądrzejszy, głupszemu ustępuje! - zaśmiała się Hermiona – Wszyscy poza Draconem parsknęli chichotem, a Malfoy zaczerwienił się po sam czubek swoich blond kłaków.
-Zabawne Granger, prawie tak zabawne jak twoja fryzura. To teraz kto powie mi jak Granger schudła cztery kilogramy w jeden dzień?
Zapadła cisza, a wszyscy popatrzyli na Malfoy'a wyczekująco, oczywiście poza Hermioną, która ani na chwilę nie rezygnowała z czystej pogardy w swoim spojrzeniu.
-Wystarczyło, że ogoliła nogi! - Draco roześmiał się najgłośniej z własnego dowcipu.
-Ty chamie! - wrzasnęła na niego Herm, zaciskając nerwowo pięści.
 -Ooo Granger, widzę mugolskie geny dają o sobie znać, jeszcze chwila i znów doskoczysz do mnie z łapami? - Draco bezwiednie potarł swój nos, który wciąż doskonale pamiętał silny cios byłej Gryfonki..."

czwartek, 10 października 2013

Przyłapani


Autor: monalo4

Do oryginału: http://miniaturkihp18.blox.pl/html

ZAPRASZAM DO CZYTANIA

MINIATURKA + 18


HG/DM "Przyłapani"

Hermiona leżała na łóżku i czytała notatki z transmutacji na następny dzień. Korzystała w pełni z faktu, że jako Prefekt Naczelna miała swój własny pokój i rozkoszowała się zapachem egzotycznego kadzidełka, który niewiele osób lubiło czy nawet było w stanie tolerować.
Gdy litery zaczęły już rozpływać jej się przed oczami, odłożyła plik papierów i wsunęła się pod kołdrę. Wiedziała, że czeka ją wczesna pobudka, więc zgasiła światło i wtuliła się w poduszkę. Coś jednak natrętnie nie pozwalało jej zasnąć. Dopiero po kilku minutach zorientowała się, że to narastające w jej ciele napięcie, którego źródłem musiało być minione popołudnie.
Dzień był bardzo ciepły i większość uczniów czas wolny spędzała na dziedzińcu i nad brzegiem jeziora. Harry i Ron dzień wcześniej otrzymali od Filcha szlaban, więc dziewczyna samotnie spacerowała po terenie szkoły.
W pewnym momencie oddaliła się znacznie od wędrujących grupek i doszła do rosnących nad wodą drzew. Nie zdążyła zza nich wyjść, gdy usłyszała głośny plusk, a po nim miarowe i znacznie cichsze odgłosy.
Wiedziona wrodzoną ciekawością, wychyliła lekko głowę zza pnia i oniemiała: nie więcej niż piętnaście metrów od niej, zanurzony po pas w wodzie, stał Draco Malfoy, który zdążył właśnie przepłynąć kawałek jeziora i teraz odpoczywał, ocierając twarz z wody.
Hermiona bała się nawet głośniej odetchnąć, więc tylko stała i w milczeniu podziwiała sylwetkę chłopaka. Był wysoki, szczupły i zdecydowanie wysportowany, a spływające po nim strumienie wody czyniły go jeszcze bardziej pociągającym. Jeszcze bardziej, bo dziewczyna już od jakiegoś czasu uważała go za jednego z najprzystojniejszych chłopaków w szkole - jeśli nie miał pierwszego miejsca.
Podglądała go tak jeszcze przez jakiś czas, obserwując, jak płynnie przecina taflę wody, po czym wychodzi na brzeg i wyciera się przyniesionym ze szkoły ręcznikiem. To ją otrzeźwiło. Najciszej jak tylko się dało, wycofała się i odeszła w stronę szkoły.
Teraz leżała w łóżku, a jej ciało na samą myśl o prawie całkowicie roznegliżowanym chłopaku poruszyło się, wysyłając do mózgu sygnały o odczuwanej przyjemności. Dłońmi zaczęła masować pobudzone już piersi, które rozpaczliwie wręcz pragnęły jej dotyku, a uda coraz bardziej rozchylały się, jakby prosząc ją o poświęcenie również im należytej uwagi.
Koszulka już znajdowała się pod samą jej szyją, więc niewiele myśląc po prostu zsunęła spodnie i odrzuciła je na podłogę, wyobrażając sobie, że jest z nim w łóżku i to jego dzieło. Jej dłonie zaczęły wędrować po całym ciele, schodząc coraz bardziej w dół i zmierzając w stronę rozpalonego trójkącika między udami. Przez chwilę pieściła je, aż w końcu doprowadziła palce do strategicznego punktu.
W momencie, gdy jeden z nich musnął nabrzmiałą już łechtaczkę, z jej ust wydobyło się ciche jęknięcie.
- Draco...
- Słucham...? – usłyszała chrapliwą odpowiedź, której nigdy w życiu by się nie spodziewała.
Poderwała się do siadu, zapominając całkowicie o tym, że nie ma na sobie prawie nic, i wpatrując się w miejsce, z którego dobiegał głos.
Malfoy stał w progu, kontemplując z niedowierzaniem scenę, która rozgrywała się na jego oczach. Wygląd jego ciała wskazywał na to, że nie tylko umysł zareagował na jej słowa. Zrobił trzy kroki, podchodząc bliżej do łóżka, a Hermiona dopiero wtedy otrząsnęła się z szoku i złapała za brzeg kołdry, przykrywając nią podbrzusze i naciągając koszulkę na piersi.
- Co Ty tu robisz?
- Myślę, że to samo co Ty wcześniej - podglądam Cię – odpowiedział w dalszym ciągu drżącym głosem i podszedł jeszcze bliżej.
Hermiona zamarła. Nie spodziewała się, że zauważył ją nad jeziorem, a już na pewno nie tego, że przyjdzie z tego powodu do jej pokoju, na dodatek w takim momencie.
- Czy Ślizgonów nie obowiązuje coś tak przyziemnego jak pukanie do drzwi...? – zapytała czując, jak całe podniecenie odchodzi w niepamięć, zastąpione złością.
- Pukałem. Dwa razy – odpowiedział, patrząc na nią wymownie. – Najwyraźniej byłaś zbyt zajęta, żeby zwrócić na to uwagę. Miałem już odejść, bo pomyślałem że śpisz, ale wtedy usłyszałem Twój jęk i przestraszyłem się, że stało się coś złego. Wtedy wszedłem i zobaczyłem Ciebie, jak...
Jego oczy ponownie zapłonęły. Zrobił kolejne dwa kroki i miał ją już prawie na wyciągnięcie ręki.
- A po co właściwie szanowny pan Malfoy fatygował się do mojego skromnego pokoju...? – rzuciła pierwsze pytanie, jakie przyszło jej na myśl, żeby tylko zyskać na czasie i jak najdłużej utrzymać go w bezpiecznej odległości od siebie.
- Żeby Ci powiedzieć, że to nieładnie tak kogoś podglądać.
- Ach tak...? I dalej chcesz to powiedzieć?
- Oczywiście. Według moich zasad podglądanie jest niemoralne. Powinno się odważnie wyjść z ukrycia i dołączyć do podglądanej osoby.
Mówiąc to, pokonał powoli odległość, która dzieliła go od jej łóżka i usiadł na jego brzegu. Hermiona odsunęła się od niego jak najdalej, ale nie zauważyła, że usiadł na brzegu kołdry, i tym samym ściągnęła ją z siebie, odsłaniając przed nim swe wdzięki.
Chłopak wciągnął powietrze z nieukrywanym podziwem w oczach. Od kilku miesięcy obserwował ją na zajęciach i korytarzach, ale nawet nie przypuszczał, że jest aż tak zgrabna. Miała delikatnie opaloną skórę, ciało bez zbędnych kilogramów i średniej wielkości piersi - dokładnie takie, jakie lubił. Wyciągnął rękę i musnął palcami jej brzuch. Usilnie starał się nie spojrzeć niżej - nie ufał sobie aż tak bardzo, a jego pragnienie nie malało.
- Co robisz? – wyszeptała, podnosząc na niego niepewny wzrok, ale bojąc się odezwać głośniej - ona też nie miała pewności, czy zdoła utrzymać głos w ryzach.
- Zastanawiam się, czy gdybym chciał Cię pocałować, to wytrzymałbym bez rzucenia się na Ciebie, czy może jednak nie...
Spojrzał na nią tak, że nie miała wątpliwości, że nie kłamie. I to chyba to spojrzenie sprawiło, że wbrew postanowieniu przysunęła się do niego.
- Mam nadzieję, że wiesz, co robisz – powiedział cicho, obserwując jej nogi i wędrując wzrokiem coraz wyżej. Nie zdążył jednak dojść nawet do połowy ud, gdy zobaczył, że podnosi się z łóżka i prawie siada na jego kolanach.
- Nie - to ja mam nadzieję, że wiesz, na co się piszesz, siedząc tu nadal – odpowiedziała, patrząc mu głęboko w oczy i nachylając się nad nim coraz niżej.
Draco nie wiedział co ma ze sobą począć. Bał się, że to wszystko to zwykła prowokacja z jej strony, i gdy tylko odważy się dotknąć ją choćby czubkiem palca, dziewczyna narobi hałasu, co z pewnością ściągnie na niego kłopoty.
Hermiona patrzyła na chłopaka z jawnym podnieceniem. Widziała jednak, że on sam nie pali się zbytnio do przejęcia jakiejkolwiek inicjatywy i przestraszyła się, że może właśnie robi z siebie koszmarną idiotkę. W końcu to Malfoy, Ślizgon, w życiu nie poszedłby do łóżka z żadną Gryfonką, na dodatek mugolskiego pochodzenia... Z tą myślą szybko wstała z łóżka i niemalże pobiegła do łazienki, z hukiem zamykając za sobą drzwi.
Blondyn jeszcze przez kilka sekund wpatrywał się w miejsce, w którym dopiero co przed nim siedziała. W końcu zdecydował, że pójdzie za nią i wyjaśni całą tą niemożliwie wręcz dziwną sytuacją. Z obawy, że się rozmyśli, od razu podszedł do drewnianych drzwi i zapukał. Ponownie nie usłyszał żadnej odpowiedzi, ale i tym razem nie powstrzymało go to przed wejściem do środka.
Hermiona siedziała na brzegu wanny wpatrując się w podłogę. Zauważył, że miała już na sobie bieliznę, za co był jej szczerze wdzięczny, bo inaczej znów nie byłby w stanie logicznie myśleć.
- Jeszcze tu jesteś...? Myślałam, że już dawno wyszedłeś, żeby ponabijać się ze mnie z kolegami. No wiesz - ''Głupia szlama zabawia się ze sobą wyobrażając sobie, że robi to ze mną, to obrzydliwe i żałosne'' – usłyszał z jej ust.
- Wcale nie uważam, że to żałosne – odpowiedział, zanim zdążył się powstrzymać.
Podszedł bliżej i usiadł na podłodze obok jej nóg.
- Dlaczego wyszłaś? Przez chwilę myślałem, że może...
- Że co? Że oddam Ci się tak po prostu, a później będę wysłuchiwać na korytarzach, jaką to jestem dziwką...? Niedoczekanie Twoje...
- Rozumiem, że nie chcesz, żeby Cię pochopnie oceniano, jednocześnie oceniając mnie...? Bardzo po Gryfońsku. Gratuluję Granger, jesteś wręcz idealną ikoną swojego domu. A zawsze myślałem, że jesteś ponad tym.
Wstał wzburzony i odwrócił się w stronę drzwi. Nie zdążył jednak poruszyć się nawet o pół metra, kiedy poczuł, że łapie go za łokieć i obraca go przodem do siebie.
- Właśnie dlatego wyszłam. Bo zawsze traktowałeś mnie jak kogoś niewartego nawet spojrzenia, w najlepszym przypadku jak powietrze. Co miałam pomyśleć czując, że mam ochotę zbliżyć się do Ciebie, a nawet pocałować Cię...? Już prawie to zrobiłam, ale w tym momencie zobaczyłam w myślach, jak zaczynasz się ze mnie śmiać, i to okazało się silniejsze niż pożądanie.
Chłopak czuł się tak, jakby dostał w twarz. Nigdy nawet nie przypuszczał, że dziewczyna może tak przywiązywać tak wielką wagę do jego zachowania. Owszem, był wredny i niemiły, ale traktował tak wszystkich bez wyjątku, nawet nielicznych przyjaciół. Spojrzał na nią i dopiero teraz zobaczył, jak wiele musiało ją kosztować to, co właśnie powiedziała: siedziała przed nim, wpatrując się w swoje dłonie złożone na udach, które wyraźnie drżały. Przykucnął przed nią i delikatnie ujął jej dłoń.
- Przepraszam. Za to, że kiedykolwiek Cię skrzywdziłem. Taki po prostu jestem, wobec wszystkich. Ale najbardziej za to, że w tym momencie jest Ci przykro, w końcu nie tak chciałaś raczej spędzić ten wieczór... – wiedział, że jego wypowiedź była trochę nieskładna, ale nie przejmował się tym.
Podniosła na niego wzrok. Mimo złego nastroju, jego słowa przypomniały jej sytuację sprzed kilku minut, przywracając tym samym znajome ciepło w podbrzuszu.
- Więc twierdzisz, że nie zamierzasz być wobec mnie złośliwym po wyjściu stąd...?
- Tego nie powiedziałem – spojrzał na nią przekornie. – Ale w tym momencie jest to ostatnia rzecz, o jakiej mógłbym pomyśleć.
- Ciekawe, jaka jest pierwsza...
W odpowiedzi Draco podciągnął ją do pozycji stojącej, po czym łagodnie położył jej na policzku dłoń i dotknął wargami jej ust. Nie chciał zrobić tego zbyt gwałtownie, żeby jest nie przestraszyć i dać jej możliwość odwrotu, ale nie było to łatwe z uwagi na gorączkę, która ponownie gościła w jego ciele. Na szczęście dziewczyna znów była w tym samym stanie co wcześniej i już po chwili dała mu do zrozumienia, że nie musi się hamować.
W tej sytuacji zawładnął całkowicie jej ustami. Jego język zaczął błądzić po jej wargach, by po chwili wsunąć się do środka, wypuszczając jednocześnie jej głośne westchnienie. Jego dłonie błądziły po jej pośladkach gładząc je i lekko ugniatając. W końcu wziął ją na ręce i wyniósł z łazienki.
W pokoju chłopak usiadł na brzegu łóżka, przyciągając ją gwałtownie do siebie. Wsunęła palce w jego złociste włosy i zaczęła go całować jeszcze namiętniej. W tym momencie nie obchodziło jej już to, co może się stać później - chciała tego i zamierzała osiągnąć swój cel. Jakby wyczuwając, o czym myśli, Draco odsunął się od niej nieznacznie.
- Jak to niby miałem Cię nazwać po wszystkim…? – zapytał, nie do końca pewny, czy będzie wiedzieć czym mówi, i najważniejsze - czy znowu jej nie zrani.
- O co Ci chodzi? Nagle zmieniłeś zdanie?
A jednak… Malfoy ledwie zdążył złapać ją ze ręce i przytrzymać przy sobie, zanim wstała. W dalszym ciągu jednak próbowała mu się wyrwać, więc podniósł ją, rzucił bez skrępowania na łóżko i przycisnął do niego swoim ciałem. Postanowił podejść ją z drugiej strony.
- Nie mógłbym Cię tak nazwać, nigdy w życiu. A wiesz dlaczego? – zapytał, przysuwając usta do jej szyi i drażniąc ją każdym oddechem. – Bo jesteś zbyt grzeczna na takie określenia. Nie umiałabyś się zachować tak, aby na nie zasłużyć…
Wyraźnie poczuł, że jej ciało zesztywniało. Czyżby chciała przyjąć wyzwanie…?
- Ciekawe, co skłoniło Cię do takiego stwierdzenia, Malfoy…
W ułamku sekundy przewróciła ich tak, że teraz to ona siedziała na jego biodrach - wszystko to stało się tak szybko, że nie zdążył nawet mrugnąć. Dziewczyna w tym czasie powtórzyła jego gest i pochyliła się nad jego szyją.
- Pamiętaj Malfoy, nadmierna pewność siebie niejednego już zgubiła…
To mówiąc, Hermiona przeciągnęła językiem wzdłuż jego gardła, po czym dmuchnęła na nie chłodnym powietrzem. Przez jego ciało przeszedł potężny dreszcz, który tylko zachęcił ją do dalszych pieszczot. Polizała jego skórę jeszcze kilka razy, po czym szybkim ruchem chwyciła jej kawałek między zęby. Syknął, ale ból, który poczuł, nie był nieprzyjemny, wręcz przeciwnie.
Jednym machnięciem różdżki pozbawiła go ubrań, drugim wyczarowała miękki sznur, którym przywiązała jego nadgarstki do ramy łóżka. Chłopak patrzył na nią jak zahipnotyzowany - w najśmielszych fantazjach nie spodziewał się tego po jednej z najbardziej niewinnych i nieprzystępnych dziewczyn w tej szkole.
Za chwilę zrobiła jednak coś, co podniosło jego ciśnienie do maksimum - złapała jego naprężoną już całkowicie męskość i szybkim ruchem wsunęła sobie w usta. Pieściła go tak sprawnie, że zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem te wszystkie narzekania, jakie słyszał na temat jej rzekomej oziębłości, nie były zakamuflowanymi skargami typu „cholera, miałem ją raz i mnie spławiła”, które miały odstraszać potencjalnych następców uskarżających się osobników.
Był już tak podniecony, że jego penis po kilku sekundach zaczął wyczuwalnie pulsować informując, że zbliża się do końca. Wtedy przejechała językiem po całej jego długości i podniosła się z łóżka, zostawiając chłopaka w stanie skrajnego podniecenia i bez możliwości zaspokojenia go. Wolnym krokiem weszła do łazienki i zamknęła za sobą drzwi. Słyszała zza nich jego nawoływanie, ale zareagowała na nie tylko złośliwym uśmieszkiem. Mówisz i masz Malfoy…
Stanęła przed lustrem, smakując jego nazwisko jeszcze przez chwilę, aż w końcu zdecydowała się doprowadzić swój plan do końca. Kolejnym ruchem różdżki zamieniła swoja koszulkę i bawełniane majtki w kuszącą bieliznę. Miała teraz na sobie czarno-zielony stanik unoszący jej piersi, i stringi w identycznych barwach. Związała włosy w koński ogon, żeby nie przeszkadzały jej w niczym i przejrzała się w lustrze. Wyglądała zdecydowanie lepiej, niż kiedykolwiek w życiu, ale mimo to nie czuła się zbyt pewnie. No trudno, powiedziało się A, trzeba powiedzieć i B…
Otworzyła drzwi i wyszła z pomieszczenia. Blondyn leżał na łóżku tak, jak przed chwilą, ale na jej widok wykonał gwałtowny ruch, jakby chciał usiąść, zapominając zupełnie o tym, że ma ograniczoną swobodę ruchów. W efekcie nie wiedziała, czy jego jęk był reakcją ciała na rwący ból w nadgarstkach, czy na jej wygląd.
Stanęła nad nim wiele obiecującym uśmiechem i wzrokiem, który rozpalił go do czerwoności. Oblizała powoli wargi i z pewnego rodzaju dumą patrzyła na to, jak jego oczy śledzą uważnie każdy ruch jej języka. Pochyliła się niżej i musnęła nim jego wargi. Chciał ją pocałować, ale nie pozwoliła mu na to, przesuwając usta coraz niżej. Raz po raz drażniła jego szyję, przenosząc się po chwili na klatkę piersiową, później na uda i tak na zmianę, za każdym razem omijając jednak najbardziej wrażliwą w tym momencie część jego ciała.
W końcu podniosła się, wywołując tym jego kolejny protest. Postawiła krzesło na środku pokoju tak, że mógł je widzieć bez zbytniego przemęczania karku, i usiadła na nim. Zaczęła błądzić dłońmi po swoim ciele, masując znów pragnące dotyku sutki, pieszcząc szyję, a po pewnym czasie docierając tez między uda. Draco w tym czasie wodził wzrokiem po całym jej ciele i modlił się wręcz o to, żeby jakimś cudem krepujące go więzy zniknęły.
Cud jednak nie nastąpił i Hermiona kontynuowała swoje tortury. W tym momencie rozsunęła nogi, ukazując chłopakowi swoją kobiecość prawie jak na tacy - przesłaniał ją tylko cieniutki pasek koronki. Wsunęła dłoń pod bieliznę i zaczęła pieścić swoje mokre wargi sromowe, patrząc mu przy tym prosto w oczy. Nie do końca rozumiała to uczucie, ale od jakiegoś czasu czuła się dobrze w swojej roli. Bawiło ją to, że on tak na nią reaguje, a z drugiej strony diabelnie podniecało, czego efekty mogła właśnie poczuć.
Nagle zrobiła coś, o co nigdy wcześniej by siebie nie podejrzewała: podniosła dłoń do góry i przejechała wilgotnym palcem po ustach. Jednocześnie jęknęła, a palce jej drugiej dłoni niezauważalnie pstryknęły, uwalniając tym samym unieruchomionego Dracona.
Gdy tylko zorientował się, że nic nie trzyma go już przy łóżku, zerwał się z niego jak oparzony i podszedł do dziewczyny. Po drodze zdążył tylko zastanowić się nad tym, co zrobić, gdy już się przy niej znajdzie, ale targające nim emocje nie pozwoliły na nic innego, jak tylko na odrobinę egoizmu.
Tym samym podszedł do niej i płynnym ruchem wsunął w jej rozchylone usta swojego penisa. Od razu zaczęła go energicznie ssać i dzięki temu już po chwili doznał upragnionego orgazmu, zalewając jej usta i piersi strumieniem nasienia.
Gdy już doszedł do siebie, spojrzał na nią i jęknął ponownie. Nigdy wcześniej nie wyobrażał sobie, że jakakolwiek dziewczyna może wyglądać tak seksownie w bieliźnie, a na dodatek przyozdobiona spermą. Nie trwało to jednak długo, bo już po chwili zebrała ją palcem i zlizała z niego, patrząc mu dalej w twarz.
Tego nie mógł już dłużej wytrzymać. Podniósł ją i znów rzucił na łóżko, unieruchamiając ją również za pomocą sznura, ale w innej pozycji: klęczała pochylona w stronę zagłówka. Przez chwilę zastanawiał się jeszcze nad uciszeniem jej na jakiś czas, ale doszedł do wniosku, że nie będzie pozbawiał i siebie przyjemności słuchania jej rozkosznych jęków i poprzestał tylko na zasłonięciu jej oczu aksamitną opaską.
Zaprotestowała, nie spodziewając się takiego obrotu wydarzeń, ale szybko doprowadził ją do porządku, wymierzając jej nagim pośladkom lekkiego klapsa. Pisnęła cicho, ale nie odezwała się już ani słowem, kręcąc tylko biodrami w niemej prośbie o choćby najlżejszy dotyk.
Draco był nadal tak rozpalony, że najchętniej wziąłby ją natychmiast, tak jak stoi, ale chciał, żeby poznała choć trochę to swoiste cierpienie, którym tak chętnie go obdarzyła. Wyciągnął przed siebie rękę i przeciągnął palcami wzdłuż jej błyszczącej od soków szparki. Rozchyliła uda, mając nadzieję, że pójdzie choćby o krok dalej, ale on miał jedynie ochotę złośliwie się roześmiać. Dobrze jej tak…
Rozpiął sprawnie jej stanik, odpiął ramiączka i odrzucił go na bok. Delikatnie całował i trącał językiem miejsca, w których materiał pozostawił po sobie nawet najmniejszy ślad obecności, chłodząc jednocześnie jej skórę wyczarowaną w oka mgnieniu kostką lodu, i ponownie ogrzewając je językiem. Hermiona próbowała uciec przed chłodem jak tylko mogła, ale za każdym razem atakował jej skórę z jednakowym zacięciem.
W końcu przeniósł się w dół, na uwolnione przed chwilą piersi. Mimo jej pozycji, nie straciły swego kształtu, a sutki znacznie powiększyły się pod wpływem jego zabiegów. Przez chwilę podziwiał je z uznaniem godnym konesera, a następnie trącił jeden z nich lodowata bryłką, wywołując kolejny pisk dziewczyny. I znów powtórzył całą operację: mroził jej drżącą skórę kawałkiem lodu, zaraz jednak rozgrzewając ją pocałunkami.
Gdy w jego dłoni została już tylko niewielka część wyczarowanej kostki, przyszedł mu do głowy iście szatański plan. Przesunął skrawkiem wzdłuż jej pleców, zostawiając na nich wilgotną linię, a kiedy dotarł między jej uda, odsunął pasek materiału i bez zastanowienia wsunął lód w jej rozpalone wnętrze. Jej plecy wygięły się w łuk, a on tylko złapał ją za biodra i wbił się w nią, przepychając mroźny odłamek jeszcze głębiej i jednocześnie kojąc chłód ciepłem swego ciała.
Dreszcz nieziemskiej rozkoszy wstrząsnął jej ciałem i opadła na poduszkę oddychając spazmatycznie. Spodziewała się, że z nim nie będzie tak, jak z kilkoma innymi wcześniej, ale nie przypuszczała nawet, że aż tak pogrąży swoich poprzedników.
Po chwili poczuła, że może się swobodnie poruszać, więc przewróciła się na plecy. Draco wylądował tuż przy niej i zanim zdążyła się odezwać, wpił się w jej wyschnięte od jęków wargi. Całował ją czule i namiętnie, przedłużając tym samym przeżywaną przez nią przyjemność.
- Jesteś okrutny… – wydyszała, gdy wreszcie się od siebie odkleili.
- Ja? Ja?!! Ty pierwsza przywiązałaś mnie do łóżka i doprowadziłaś do szału.
- Ale to nie ja maltretowałam Twoje ciało kawałkiem lodu.
- Nie podobało Ci się…? – zapytał z błyskiem w oku.
- Tego nie powiedziałam – odpowiedziała, przeciągając się łagodnie w jego ramionach i przyciągając tym samym jego wzrok na swoje piersi.
- Jesteś cudowna – usłyszała po chwili i spojrzała na niego, by się upewnić, że to nie omamy słuchowe.
- Jasne, pewnie mówisz to każdej.
W odpowiedzi wymamrotał niepewnie coś, czego Hermiona nie dosłyszała.
- Możesz powtórzyć…?
- Teraz to Ty będziesz nabijać się ze mnie…?
- Nie, po prostu nie dosłyszałam. Powtórz proszę…
- Powiedziałem, że nie mówię tego każdej – wziął jeszcze jeden oddech i spojrzał jej w oczy. – Byłaś pierwsza.
Patrzyła na niego z niedowierzaniem.
- Ty? Taki kochaś i nigdy nie powiedziałeś tego żadnej dziewczynie…?
- Hermiono…
Zamarła na dźwięk swojego imienia w jego ustach. Patrzył na nią tak, jakby wybitnie chciał jej coś przekazać, ale nie wiedział w jaki sposób. Zaczęła myśleć nad znaczeniem jego spojrzenia, i wtedy…
- Czy Ty chcesz mi powiedzieć…? – jej oczy zrobiły się jeszcze większe. – Nie, to niemożliwe…
- Co jest niemożliwe? Że jako facet nie rzucam się na wszystko, co ma długie włosy i piersi? Masz rację, to trochę dziwne. Ale mimo ogólnie patologicznej rodziny, zostałem wychowany tak, aby szanować kobiety bardziej, niż może się to wydawać.
Dracon zamilkł z dość nieprzyjemnym wyrazem twarzy. Nie spodziewał się, że po takim wyznaniu potraktuje go w ten sposób.
- Draco…
Teraz to on, mimo nieprzyjemnego nastroju, rozkoszował się w duchu tym, co powiedziała. Choć musiał przyznać, że wymawiała jego nazwisko w tak podniecający sposób… Przestał o tym myśleć, gdy tylko poczuł kolejne drgnięcie w okolicach podbrzusza.
- Nie złość się na mnie… Ja naprawdę się z Ciebie nie naśmiewam, po prostu próbuję przetrawić fakt, że Ty, Draco Malfoy, chyba największy podrywacz i - niezaprzeczalnie - najprzystojniejszy chłopak w całej szkole, właśnie wybrałeś mnie na swoją pierwszą dziewczynę. Rozdziewiczyłam Dracona Malfoya. I tak, to już miało być zabawne – spojrzała na niego i roześmiała się lekko.
Chłopak szybkim ruchem znów znalazł się nad nią.
- Powtórz to jeszcze raz, a zaraz to ja Cię rozdziewiczę… – wymruczał jej prosto w usta, po czym wpił się w nie niemalże boleśnie.
- Ale ja… – zaczęła, gdy tylko jej to umożliwił, ale przerwała natychmiast pod wpływem jego spojrzenia. – Nie zrobisz tego, to będzie bolało.
- To zależy tylko od nas… – odpowiedział i zaczął znów całować jej szyję, tym razem o wiele subtelniej i już bez takiego napięcia.
Poczuła, jak jej ciało ponownie zaczyna na niego reagować. Nie było to trudne, zwłaszcza w momentach, kiedy bezwstydnie się o nią ocierał. Najbardziej drażnił ją pasek koronki między udami, którego żadne z nich jeszcze się nie pozbyło.
Chłopak w tym czasie przeniósł się niżej. Wiedział, że od tego dnia jej nagie ciało będzie go prześladować w każdej sekundzie życia. Nie miał zamiaru narzekać – w końcu chyba żaden siedemnastolatek nie mógłby opanować się od wspominania tak rozkosznych jęków i kuszących ruchów ciała, zwłaszcza dziewczyny, która mu się podoba.
Gdy minął pępek, zatrzymał się na chwilę. Nie był pewien, czy za chwilę nie zostanie gwałtownie odepchnięty - w końcu nie każda dziewczyna musiała lubić tego typu pieszczoty. Póki co postanowił jednak spróbować i na nowo podjął wędrówkę.
Jego usta powoli zaczęły całować każdy skrawek jej ud, przybliżając się i oddalając od jej łona. Hermiona miała ochotę złapać go za głowę i nachalnie ją tam przyciągnąć, ale powstrzymała się od tego wiedząc, że w tym przypadku cierpliwość zostanie jej wynagrodzona.
Rozchylił jej nogi i przeciągnął opuszkiem palca po jej ociekających sokami wargach. Westchnęła głośno i gwałtownie uniosła w górę pośladki, żeby ułatwić mu dostęp. Skorzystał z tego i trącił ją tam językiem. Była gorąca i smakowała cudownie, ale na razie nie chciał doprowadzać jej do szczytu – miał inne plany.
Muskał językiem wewnętrzną stronę jej ud, co jakiś czas tylko zajmując się jej wrażliwym punktem, który tak bardzo domagał się jego uwagi. Hermiona wiła się na łóżku, próbując naprowadzić go na właściwe miejsce, ale nie udało jej się to ani razu. W końcu wpił się w jej łechtaczkę i zaczął ją intensywnie ssać – dziewczyna krzyknęła i zaczęła drżeć, a on odsunął się od niej dosłownie w ostatniej chwili.
Popatrzyła na niego zabójczym wręcz wzrokiem, a on uśmiechnął się tylko złośliwie i podniósł się, układając się już po chwili na niej. Rozsunął jej uda i przez chwilę drażnił jej wejście główką swojego penisa, po czym szybkim ruchem wsunął się do środka.
Wypchnęła biodra, aby wpuścić go głębiej, a on przycisnął ją jeszcze mocniej. Zaczął poruszać się powolnymi ruchami, za każdym razem uderzając w jej podbrzusze swoim, ale nie widział, żeby sprawiało jej to ból. Z jej ust co chwilę wydobywały się cichsze i głośniejsze westchnienia, które podsycały tylko wzajemne pożądanie między nimi.
Wreszcie, kiedy już myślała, że ta rozkosz nigdy się nie skończy, przyspieszył i zaczął wbijać się w nią z większą energią. Przyciągnęła go do siebie i pocałowała, a ich języki splotły się namiętnie i zaczęły pieścić się między ich wargami. Draco poczuł tylko, jak jej wnętrze zaciska się wokół niego w rytmicznych spazmach i sam doszedł z jękiem zachwytu na ustach. Leżał na niej jeszcze przez chwilę, aż wreszcie zsunął się na materac, aby odzyskać oddech.
- Jeszcze nigdy… – zaczęła Hermiona, ale zabrakło jej tchu. – Jeszcze nigdy nie robiłam tego w ten sposób, wiesz?
- W ten, to znaczy w jaki? – blondyn podniósł się na łokciu i spojrzał na nią z zaciekawieniem.
- Taki… czuły? Z uczuciem. Zazwyczaj było to tylko wzajemne zaspokajanie pożądania, czasem przeplatane z jakimiś miłymi słówkami, ale nic więcej. Nawet mój pierwszy raz okazał się jedną wielka pomyłką - facet zwiał, bo myślał, że jestem puszczalską. A ja po prostu spełniłam kilka jego zachcianek. Czy to od razu musi oznaczać, że jest się niewiadomo jak doświadczoną?
W jej głosie pobrzmiewała nutka żalu, więc chłopak przytulił ją mocno.
- Zadziwiające. Większość szkoły ma Cię raczej za niepozorną i w żaden sposób niezdolną do wybryków - w każdym znaczeniu tego słowa. Jestem więc pierwszym, który bez narzekania docenił Twoje starania czy umiejętności…?
- Zdecydowanie. I bardzo mi to odpowiada – wymruczała, zaglądając mu w oczy z jawną namiętnością.
- Panno Granger, czy pani próbuje mnie uwieść…? – przycisnął ją niespodziewanie, ale łagodnie do poduszki.
- A czy byłby pan na to podatny na uwodzenie, panie Malfoy…?
Jego oczy otworzyły się szerzej na samo brzmienie jej głosu. Wpił się w jej wargi i nie odkleił od nich przez kilkanaście najbliższych sekund.
- Myślę, że możemy o tym podyskutować… – odpowiedział i ponownie zajął się jej ustami.