poniedziałek, 5 maja 2014

" Kto pierwszy powie "kocham" przegrywa "


Z racji tego ,że to opowiadanie a nie miniaturka podziele je na kilka części i bd dodawała codziennie ,aby podsycić waszą ciekawość ;p

Autor: Ewe25

Dop oryginału: http://www.fanfiction.net/s/6405878/16/Kto_pierwszy_powie_kocham_przegrywa

Drama/Romance - Draco M. & Hermione G.

O miłości, która nie zawsze idzie w parze z rozumem...


----------------------------------------------------------------


Kto pierwszy powie "kocham" - przegrywa [1]

Na początku tejże opowieści przenieśmy się w odległy świat zwany potocznie snami. Za chwilę powinniśmy dotrzeć do pięknego budynku, wkoło otoczonego lasami, roślinami, czyli innymi słowy dżunglą. Pamiętajcie, że wstęp tam mają tylko nieliczni, vipy. My nimi jesteśmy, więc dostaliśmy specjalny zegarek z klepsydrą. Wystarczy ją dobrze ustawić i już się znajdziemy w hotelu „Śpij dobrze".

Kiedy już tam dotarliśmy, zobaczyliśmy ściany pokryte pleśnią i brudem, poczuliśmy smród wydobywający się z miliarda korytarzy. Dlaczego? Proste. Nikt tam dawno nie zaglądał. Dawno? Nigdy. Jesteśmy tymi wyjątkowymi, tymi pierwszymi.

Okej, dość tego zwodzenia. Wchodzimy na sześćset siedemdziesiąte szóste piętro. Nogi będą bolały, ale trudno. Trzeba od czegoś zacząć.

Nareszcie. Ile można wchodzić po schodach? Szkoda, że nie było windy. A może jednak była? Już teraz jest to zbyteczne. W tym momencie wystarczy tylko znaleźć drzwi z numerem… Zaraz jaki to był numer? Zaraz powiem, tylko zobaczę na karteczce. Numer drzwi, pokoju czy jak kto woli, to tysiąc trzysta dziewięćdziesiąt dwa. Duży nie sądzicie? Wystarczy tylko go znaleźć i będzie wyśmienicie.

Po paru godzinach wyszukiwania tego durnego pomieszczenia, znaleźliśmy go na prawo od schodów. Tak, jesteśmy okropni.

Wchodzimy? Na pewno tego chcecie? Skoro tak. Łapiemy za klamkę i słyszymy jak skrzypią drzwi. Stawiamy krok do przodu. Wracamy. Wycieramy buty w wycieraczkę z napisem „Witaj w moich snach – Draco Lucjusz Malfoy." Teraz już możemy wejść z pewnością, że dobrze trafiliśmy.

Znaleźliśmy się w ogrodzie przed jakimś ogromnym, białym domem. Wokół rosła bujna trawa i wszelka inna – akurat według mnie – niepotrzebna zieleń. I oprócz tego, po posiadłości państwa Malfoyów, przechadzała się piękna parka dorodnych pawi.

Przenieśmy się teraz za dom, gdzie siedzą na kocach ludzie z szerokim i uśmiechami na twarzy. Jest tam dziewczyna w brązowych lokach na głowie i tego samego koloru oczach, obok której klęczy jej przyjaciółka Ginny wraz ze swoim mężem Blaise'em. Na pierwszy rzut oka widać miłość bijącą od obojga. Gdyby się tak przyjrzeć można by stwierdzić, iż pani Zabini zostanie niedługo matką. Jest w ciąży.

Hermiona rozmawiała z przyjaciółką szeptem, a Blaise leżał na kocu, spał. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Ktoś, najprawdopodobniej mąż Hermiony, otworzył je szybko. Do ogrodu dołączyła dwójka ludzi. Także para. Przyjaciele. Harry i Pansy Potterowie.

Wszyscy zajęli się rozmową. Jednak nadal brakowało męża pani domu.

Chwilę potem do brązowowłosej przybiega mały chłopiec. Jest bardzo podobny do swojego ojca. Jedyną rzeczą, która go od niego różni to oczy. Brązowe, po mamie. Reszta należy do rodziciela. Tata i syn mają nawet podobne brzmienie głosu. Nie licząc tego, iż dziecko jest dopiero w wieku dwóch lat.

Kiedy dziecko przytuliło się do mamusi, do ogrodu dołączył i tata. Podszedł do rodziny. Poczochrał synka po włoskach i pocałował przelotnie mamę. Chłopiec jednak szybko odszedł spowrotem do piaskownicy, dalej chcąc wykonywać swoją ulubioną czynność - stawianie zamków z piasku.

- Kochanie, ale ten malec rośnie. Jeszcze pamiętam jak był malutki i nic nie robił tylko nam przeszkadzał – rzekł ojciec z błyskiem w oku.

- No wiesz – oburzyła się kobieta. – Wcale nie przeszkadzał! Poza tym to ty nigdy nie miałeś wyczucia! - dodała ze śmiechem.

- Ale teraz mam – powiedział mąż i zaczął zachłannie całować miłość swego życia. Gdy słychać było już jęki ze strony przyjaciół, oderwali się od siebie i z wielkim uśmiechem na twarzy dołączyli do rozmowy.

Mężczyźni jak zwykle debatowali o Quidditchu, a panie – co było bardzo dziwne - o dzieciach.

- Skarbie, muszę ci coś powiedzieć - zaczęła ponownie, lecz tym razem niepewnie Hermiona. - Jestem… będziesz…

- Co? - zapytał mężczyzna, nie bardzo wiedząc, o co chodzi jego ukochanej.

- Nasza rodzina powiększy się o kolejne maleństwo – powiedziała popędliwie pani domu.

- Kolejny Malfoy w rodzinie! - wykrzyknął uradowany, łapiąc żonę na ręce, po czym zaczął nią kręcić kółka.

Draco i Hermiona Malfoyowie byli w tym momencie najszczęśliwszymi ludźmi na świecie.

Nawet nie minęła minuta, a zerwałem się z łóżka i - o dziwo - na mojej pięknej twarzy widniał szeroki uśmiech. Dobrze pamiętałem swój sen, nie chciałem go zapomnieć.

Od bardzo dawna śni mi się brązowowłosa piękność. Piękność? Czy ja to powiedziałem. Fu... Szczerze powiedziawszy na początku uważałem to za koszmar, lecz z czasem koszmar przerodził się w najcudowniejszą rzecz na świecie. Pokochałem te sny, choć nie zawsze były takie same. Czasem pojawiały się też koszmary, np. byłem świadkiem jej i swojej śmierci, po tym zawsze budziłem się oblany potem i nie mogłem doprowadzić siebie do porządku. Aż się wzdrygnąłem. Brr...

Przetarłem oczy.

Ciekawe, która godzina?, pomyślałem - tak, wiem, że to dziwne, ale trzeba się przyzwyczajać - i zerknąłem na zegarek obok łóżka. Wskazówki wskazywały godzinę zerową. Co za zbieg okoliczności, a dzisiaj jest już trzydziesty pierwszy października. Dzień Duchów.

Wnet poczułem, że coś lub ktoś się do mnie przytula. Odwróciłem głowę i krzyknąłem, budząc przy tym osobę leżącą na moim nagim torsie.

- Draco… - powiedziała sennym głosem dziewczyna. Mopsica? Co ona tu robi?

- Parkinson! – krzyknąłem rozjuszony. Czy ja się z nią przespałem? Ohyda. - Co ty tu robisz? – powtórzyłem. Odpierdolisz się w końcu ode mnie!


JUTRO KOLEJNY ROZDZIAŁ ;) 

1 komentarz: