Szampanskiego Sylwestra Oraz Szczęśliwego 2014 roku ! ;]
Oby był 1000 razy lepszy niż upływający 2013 rok.
Zyczę wam również kochani niekończacej sie weny,zaskakujących pomysłów i wielu długich rozdzialów oraz spełnienia najskrytszych marzeń;*
I obym w przyszłym roku opublikowałą moje ramione ;p które pisze do szuflady ;p
wtorek, 31 grudnia 2013
poniedziałek, 30 grudnia 2013
"Nowa historia Draco i Hermiony"
Bardzo spodobał mi sie pomysl autorki.
Opisuje ona wszystko od I roku nauki panny Granger.
Świetnie wykreowała jej postać ;]
Mam nadzieje,że autorka nie obrazi się za to,ze skopiowałam fragment jej opowiadania ,ale był mi potrzebny ;p
http://nowe-dramione.blogspot.com/
Tytuł: "Nowa historia Draco i Hermiony"
Autor: Cave Inimicum
Czasy: od pierwszego roku nauki w Hogwarcie
Status: AKTUALNE
Fragment opowiadania:
Opisuje ona wszystko od I roku nauki panny Granger.
Świetnie wykreowała jej postać ;]
Mam nadzieje,że autorka nie obrazi się za to,ze skopiowałam fragment jej opowiadania ,ale był mi potrzebny ;p
http://nowe-dramione.blogspot.com/
Tytuł: "Nowa historia Draco i Hermiony"
Autor: Cave Inimicum
Czasy: od pierwszego roku nauki w Hogwarcie
Status: AKTUALNE
Fragment opowiadania:
niedziela, 29 grudnia 2013
"Tyle czasu minęło , a ja wciąż Cię kocham"
Fajny blog chociaż tematyka dobrze znana.
Hermiona majaca dziecko z Draconem,ale i tak podoba mi się ;]
http://dramione-wciaz-cie-kocham.blogspot.com/
Tytuł: "Tyle czasu minęło , a ja wciąż Cię kocham"
Autor: Dev onne
Czasy: dorosłe życie
Status: AKTUALNE
Fragment opowiadania :
" Dzień Wigilii Bożego Narodzenia powitał wszystkich delikatnymi promieniami słońca, odbijającymi się od ośnieżonych ulic i dachów budynków. Hermiona wraz z Andrew pojawiła się w Dolinie Godryka już o ósmej rano, wprawiając Harry’ego w niemałe osłupienie. Mężczyzna otworzył drzwi, rozśmieszając Andrew swoimi potarganymi włosami, okularami przekrzywionymi na nosie w prawą stronę i niedbale zawiązanym szlafrokiem, odsłaniającym jego szkarłatne bokserki w złote znicze.
-Mamo, pats! Wujek ‘Aly ma znice na majtkach! –zaśmiał się na tyle głośno, by spłoszyć kruki z pobliskiego drzewa. Policzki Harry’ego przybrały prawie taki sam odcień, jaki posiadała jego bielizna.
-Wchodźcie, bo zamarzniecie. –wyszeptał zmieszany.
Gdy weszli Hermiona poklepała go po ramieniu.
-Już dawno nie widziałam cię tak zmieszanego. –starała się ukryć uśmiech, który powoli wkradał się na jej ustach.
-Mały nicpoń. –zmrużył oczy i posłał Andrew rozbawione spojrzenie. –Idę po Ginny. Rozgośćcie się.
Dziesięć minut później jedli naleśniki, a Ginny przez kilka minut nie mogła przestać się śmiać, usłyszawszy, jak mały czteroletni chłopczyk wprawił dwudziesto dwu letniego mężczyznę w zażenowanie najwyższego stopnia.
Do godziny piętnastej Hermiona, ku uciesze Ginny, przygotowywała wraz z przyjaciółką potrawy wigilijne."
Hermiona majaca dziecko z Draconem,ale i tak podoba mi się ;]
http://dramione-wciaz-cie-kocham.blogspot.com/
Tytuł: "Tyle czasu minęło , a ja wciąż Cię kocham"
Autor: Dev onne
Czasy: dorosłe życie
Status: AKTUALNE
Fragment opowiadania :
" Dzień Wigilii Bożego Narodzenia powitał wszystkich delikatnymi promieniami słońca, odbijającymi się od ośnieżonych ulic i dachów budynków. Hermiona wraz z Andrew pojawiła się w Dolinie Godryka już o ósmej rano, wprawiając Harry’ego w niemałe osłupienie. Mężczyzna otworzył drzwi, rozśmieszając Andrew swoimi potarganymi włosami, okularami przekrzywionymi na nosie w prawą stronę i niedbale zawiązanym szlafrokiem, odsłaniającym jego szkarłatne bokserki w złote znicze.
-Mamo, pats! Wujek ‘Aly ma znice na majtkach! –zaśmiał się na tyle głośno, by spłoszyć kruki z pobliskiego drzewa. Policzki Harry’ego przybrały prawie taki sam odcień, jaki posiadała jego bielizna.
-Wchodźcie, bo zamarzniecie. –wyszeptał zmieszany.
Gdy weszli Hermiona poklepała go po ramieniu.
-Już dawno nie widziałam cię tak zmieszanego. –starała się ukryć uśmiech, który powoli wkradał się na jej ustach.
-Mały nicpoń. –zmrużył oczy i posłał Andrew rozbawione spojrzenie. –Idę po Ginny. Rozgośćcie się.
Dziesięć minut później jedli naleśniki, a Ginny przez kilka minut nie mogła przestać się śmiać, usłyszawszy, jak mały czteroletni chłopczyk wprawił dwudziesto dwu letniego mężczyznę w zażenowanie najwyższego stopnia.
Do godziny piętnastej Hermiona, ku uciesze Ginny, przygotowywała wraz z przyjaciółką potrawy wigilijne."
sobota, 28 grudnia 2013
piątek, 27 grudnia 2013
"Ocaleni przez siebie"
Dzisiaj przeczytałam dotychczasowe rozdziały tego opowiadania i bardzo mi się ono spodobało ;)
http://hermionadracoocaleni.blogspot.com
Tytuł: "Ocaleni przez siebie"
Autor: Nadya Craus
Czasy: Voldek zyje i wygrał wojnę
Status: AKTUALNE
Fragment opowiadania:
"Z sypialni nie dochodziły żadne odgłosy. Cisza. Zupełna cisza. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie to, że w pomieszczeniu zawsze było słychać nieprzerwany kaszel pani Malfoy. Weszłam do pokoju zaraz za moim porywaczem, który od razu rzucił się do łóżka matki.
-Cholera! – zaklął głośno, po czym sprawdził matce tętno.
I ja szybko podeszłam do łóżka. Spoczywająca na nim kobieta leżała całkowicie nieruchomo. Miała zamknięte oczy i ręce położone wzdłuż ciała. Nie przypominała osoby śpiącej – raczej taką, która jest już jedną nogą na ,,tamtej” stronie.
-Oddycha? – zapytałam drżącym głosem.
-Słabo. – odpowiedział panicznie, próbując obudzić matkę.
-Zdarzało jej się to już kiedyś? – teraz ja ,,wkroczyłam do akcji”, odkładając fiolkę z eliksirem na stojącą koło posłania etażerkę.
-Tak, ale wtedy byłem na misji i wiem tylko o całej sytuacji. Wtedy była tu jeszcze ta cała Miriam. – odparł, robiąc się coraz bardziej bledszym.
-Odsuń się- nakazałam. Chłopak niechętnie mnie posłuchał, chociaż nadal stał blisko łóżka, obserwując swoją matkę.
-Podaj mi eliksir, szybko! – nakazałam, wyciągając do niego rękę. Odchyliłam głowę nieruchomej kobiety do przodu i wlałam jej do gardła połowę zawartości leczniczego medykamentu.
-Rzuć rennervate! Ja nie mam różdżki! – niemal krzyknęłam, chcąc go pospieszyć. Jego matka mogła właśnie przeżywać swoje ostatnie sekundy, każda chwila była więc ważna. Nieważne, czy była śmierciożerczynią, czy nie- życie to życie i należy je ratować.
-Rennervate! – słowa zaklęcia były ślizgon wypowiedział wyraźnie, choć z lekkim spięciem.
W jednej chwili pani Malfoy zaczęła kaszleć i się krztusić, a wtedy ja podałam jej resztę eliksiru. Ze zniecierpliwieniem czekałam, aż zadziała. Nie chciałam go używać w takim już momencie, ale wiedziałam, że była to wyższa konieczność.
-Draco? – dało się usłyszeć cichy szept z ust kobiety – Synu, jesteś tu? – spytała, już głośniej.
-Jestem. – odpowiedział jasnowłosy , po czym przysiadł na krańcu łoża i zlustrował matkę wzrokiem.
-Draco, co mi podałeś? – zapytała chrypiąc lekko. Chłopak zacisnął pięść.
-Ja nic ci nie podawałem. To Granger. – przyznał, gniewnie na mnie spoglądając. Z ruchu jego ust mogłam odczytać przekleństwo skierowane w moim kierunku. Żołądek podjechał mi do gardła. O co mu chodziło? Przecież kobieta odzyskała przytomność!
- Czy coś się boli? – spytał, przenosząc wzrok z powrotem na chorą rodzicielkę. Widać było po nim, że się denerwuje.
-Boli? – uśmiechnęła się – Chyba pierwszy raz od długiego czasu nic mnie nie boli. – stwierdziła, po czym spojrzała na mnie i uśmiechnęła się, jakby… Dziękowała? Ten widok niemal zwalił mnie z nóg. Teraz i jej syn ponownie na mnie spojrzał, tym razem ze zdziwieniem oraz czymś na kształt ulgi.
-Synku, czy mógłbyś zostawić nas same?- ponownie zapytała blond włosa kobieta, wywołując u niego szok. Bez słowa wyszedł z pokoju, ale byłam niemalże pewna, że pod drzwiami nasłuchuje, co dzieje się w pomieszczeniu."
wtorek, 24 grudnia 2013
WESOŁYCH ŚWIĄT !
Tradycyjnie, jak co roku,
Sypią się życzenia wokół,
Większość życzy świąt obfitych
I prezentów znakomitych.
A ja życzę, moi mili,
Byście święta te spędzili
Tak, jak każdy sobie marzy.
Może cicho bez hałasu,
Idąc na spacer do lasu,
Może w gronie swoich bliskich,
Jedząc karpia z jednej miski,
Może gdzieś tam w ciepłym kraju
Czując się jak Adam w raju,
Może lepiąc gdzieś bałwana,
Jeśli śniegiem ziemia zasypana.
A moim kochanym pisarką życze dużo weny,weny,weny i jeszcze raz weny oraz cierpliwości i zdrówka ;**
poniedziałek, 16 grudnia 2013
"Dramione- i Ty zatrać sie w tym magicznym świecie..."
Tego Bloga bardzo uwielbiam,ponieważ autorka dodaje opowiadania Kitiara uth Matar , które uwielbiam ! *-*
http://swiat-wedlug-mnie-dramione.blogspot.com/
Tytuł: "Dramione- i Ty zatrać sie w tym magicznym świecie..."
Autor: Dramione ;3
Czas: Różnie .Hogwart/po wojnie/ za życia Voldka
Status: ZAKOŃCZONE
Fragment opowiadania:
"Poniedziałek rano –Obrona Przed Czarną Magią
Zadanie autorstwa Dracona Malfoya:
Lilien Snape bezczelnie zdjęła szatę , ukazując wszystkim króciutką, zieloną bluzeczkę i bardzo niskie, czarne lateksowe biodrówki. Włosy miała upięte wysoko, więc jak na dłoni widoczny był jej tatuaż w dole pleców. Jej chluba!
Miała mocny, niemal wyzywający makijaż i bezczelnie żuła gumę.
Męska część uczniów z Ronaldem Weasleyem na czele, omal nie dostała ślinotoku .
Na zimne słowa nauczycielki: „załóż szatę, Snape”, dziewczyna zadeklarowała ze spokojem, że jest lesbijką i krzyknęła, rzucając się przy okazji nauczycielce na szyję:
- Kocham cię, Arabell!!!
Draco myślał, że skona z tłumionej wesołości.
Lilien wylądowała na dywaniku u Dyrektora, który jedynie dał jej łagodną naganę i odjął 15 punktów Slytherinowi. W końcu on też kiedyś był młody.
Za to stary ją objechał ostro przed obiadem, chociaż to jej za bardzo nie dotknęło.
Poniedziałek po południu - Eliksiry
Zadanie autorstwa Lilien Snape:
Hermiona Granger doprowadziła rozmyślnie do widowiskowego wybuchu kociołka
A wrzeszczącemu na nią, wściekłemu Snape’owi odpowiedziała grzecznie bez zająknięcia i mrugnięcia okiem:
- Nic się nie stało. Po prostu znowu myślałam o seksie, sir – czym zdobyła sobie gorącą aprobatę Lilien i Dracona, a Harry musiał włożyć sobie do buzi pieść, żeby nie zabić śmiechem wszystkich w promieniu pięciu mil.
Hermiona dostała szlaban u Filcha i strąciła aż 20 punktów, ale widok miny Snape’a, kiedy wybuchł jej kociołek i później – kiedy mu chłodno odpowiadała na pytanie, był tego wart.
Malfoy podszedł do niej po zajęciach i stwierdził z szerokim uśmiechem:
- Widzisz, Granger? Jak chcesz to potrafisz. To było bomba!..."
http://swiat-wedlug-mnie-dramione.blogspot.com/
Tytuł: "Dramione- i Ty zatrać sie w tym magicznym świecie..."
Autor: Dramione ;3
Czas: Różnie .Hogwart/po wojnie/ za życia Voldka
Status: ZAKOŃCZONE
Fragment opowiadania:
"Poniedziałek rano –Obrona Przed Czarną Magią
Zadanie autorstwa Dracona Malfoya:
Lilien Snape bezczelnie zdjęła szatę , ukazując wszystkim króciutką, zieloną bluzeczkę i bardzo niskie, czarne lateksowe biodrówki. Włosy miała upięte wysoko, więc jak na dłoni widoczny był jej tatuaż w dole pleców. Jej chluba!
Miała mocny, niemal wyzywający makijaż i bezczelnie żuła gumę.
Męska część uczniów z Ronaldem Weasleyem na czele, omal nie dostała ślinotoku .
Na zimne słowa nauczycielki: „załóż szatę, Snape”, dziewczyna zadeklarowała ze spokojem, że jest lesbijką i krzyknęła, rzucając się przy okazji nauczycielce na szyję:
- Kocham cię, Arabell!!!
Draco myślał, że skona z tłumionej wesołości.
Lilien wylądowała na dywaniku u Dyrektora, który jedynie dał jej łagodną naganę i odjął 15 punktów Slytherinowi. W końcu on też kiedyś był młody.
Za to stary ją objechał ostro przed obiadem, chociaż to jej za bardzo nie dotknęło.
Poniedziałek po południu - Eliksiry
Zadanie autorstwa Lilien Snape:
Hermiona Granger doprowadziła rozmyślnie do widowiskowego wybuchu kociołka
A wrzeszczącemu na nią, wściekłemu Snape’owi odpowiedziała grzecznie bez zająknięcia i mrugnięcia okiem:
- Nic się nie stało. Po prostu znowu myślałam o seksie, sir – czym zdobyła sobie gorącą aprobatę Lilien i Dracona, a Harry musiał włożyć sobie do buzi pieść, żeby nie zabić śmiechem wszystkich w promieniu pięciu mil.
Hermiona dostała szlaban u Filcha i strąciła aż 20 punktów, ale widok miny Snape’a, kiedy wybuchł jej kociołek i później – kiedy mu chłodno odpowiadała na pytanie, był tego wart.
Malfoy podszedł do niej po zajęciach i stwierdził z szerokim uśmiechem:
- Widzisz, Granger? Jak chcesz to potrafisz. To było bomba!..."
"Dramione - Miłość przez głupotę"
To opowiadanie bardzo lubię ;)
Taka zadziorna Ginny ;]
Jej bójka z Astorią <3
I tyle tajemnic ;)
http://dramione-milosc-przez-glupote.blogspot.com/
Tytuł: "Dramione - Miłość przez głupotę"
Autor: alokin999
Czasy: Hogwart/po wojnie
Status: AKTUALNE
Fragment Opowiadania:
" -Granger!
-Malfoy, siedzę obok. Słyszę cię doskonale- powiedziała znudzona.
Już od kilkunastu minut słyszy bez przerwy tylko "Granger". To zaczyna ją nudzić.
-Chyba jednak nie, skoro nie potrafisz mi odpowiedzieć na proste pytanie!- Zaczynał tracić powoli cierpliwość.
-Jeszcze go nie zadałeś- przypomniała mu. O tak, doskonale się bawiła. Niech teraz on trochę się podenerwuje.
-Bo mnie nie słuchasz!- warknął.
-Jak to nie? Dalej, czekam na to pytanie, odkąd- tu spojrzała na zegar wiszący na ścianie- dwadzieścia minut temu powiedziałeś ,,Granger, do cholery!".
-Co ty kombinujesz?- spytał, przewiercając ją spojrzeniem.
-Mogę zadać dokładnie to samo pytanie, ale tobie. Co ty kombinujesz, Malfoy?- Ona również odwróciła się w jego stronę i mierzyła spojrzeniem.
-Ja nic.
-Ściemniasz- podsumowała.
-Skąd taki pomysł? O ile wiem, nie opanowałaś leglimencji- zironizował
-Kobieca intuicja- sarknęła.
-Tylko gdzie ta kobieta- powiedział, a na jego twarz wkradł się wredny uśmiech.
Hermiona zrobiła oburzoną minę i z całej siły kopnęła go w piszczel.
Draco skrzywił się. Już drugi raz jego kostka ucierpiała przez jego za długi język.
-Teraz to sobie możesz pomarzyć o jakiejkolwiek odpowiedzi, ty fretko jedna.
-Ty... Gryfonko jedna!
-Czy to u was najgorsze określenie?- spytała sarkastycznie.
-Grabisz sobie Granger, grabisz- odpowiedział Smok, rozmasowując obolałe miejsce.
-Jesteś pewien?
Nim jednak Draco zdążył cokolwiek odpowiedzieć do ich ławki podszedł profesor Flitwick.
-Skoro macie tyle wspólnych tematów, to obgadacie je na dzisiejszym szlabanie.
Hermiona spiorunowała arystokratę wzrokiem i bezgłośnie powiedziała ,,Zapłacisz za to", a potem wyszła z klasy, z resztą uczniów, ponieważ zadzwonił dzwonek..."
Taka zadziorna Ginny ;]
Jej bójka z Astorią <3
I tyle tajemnic ;)
http://dramione-milosc-przez-glupote.blogspot.com/
Tytuł: "Dramione - Miłość przez głupotę"
Autor: alokin999
Czasy: Hogwart/po wojnie
Status: AKTUALNE
Fragment Opowiadania:
" -Granger!
-Malfoy, siedzę obok. Słyszę cię doskonale- powiedziała znudzona.
Już od kilkunastu minut słyszy bez przerwy tylko "Granger". To zaczyna ją nudzić.
-Chyba jednak nie, skoro nie potrafisz mi odpowiedzieć na proste pytanie!- Zaczynał tracić powoli cierpliwość.
-Jeszcze go nie zadałeś- przypomniała mu. O tak, doskonale się bawiła. Niech teraz on trochę się podenerwuje.
-Bo mnie nie słuchasz!- warknął.
-Jak to nie? Dalej, czekam na to pytanie, odkąd- tu spojrzała na zegar wiszący na ścianie- dwadzieścia minut temu powiedziałeś ,,Granger, do cholery!".
-Co ty kombinujesz?- spytał, przewiercając ją spojrzeniem.
-Mogę zadać dokładnie to samo pytanie, ale tobie. Co ty kombinujesz, Malfoy?- Ona również odwróciła się w jego stronę i mierzyła spojrzeniem.
-Ja nic.
-Ściemniasz- podsumowała.
-Skąd taki pomysł? O ile wiem, nie opanowałaś leglimencji- zironizował
-Kobieca intuicja- sarknęła.
-Tylko gdzie ta kobieta- powiedział, a na jego twarz wkradł się wredny uśmiech.
Hermiona zrobiła oburzoną minę i z całej siły kopnęła go w piszczel.
Draco skrzywił się. Już drugi raz jego kostka ucierpiała przez jego za długi język.
-Teraz to sobie możesz pomarzyć o jakiejkolwiek odpowiedzi, ty fretko jedna.
-Ty... Gryfonko jedna!
-Czy to u was najgorsze określenie?- spytała sarkastycznie.
-Grabisz sobie Granger, grabisz- odpowiedział Smok, rozmasowując obolałe miejsce.
-Jesteś pewien?
Nim jednak Draco zdążył cokolwiek odpowiedzieć do ich ławki podszedł profesor Flitwick.
-Skoro macie tyle wspólnych tematów, to obgadacie je na dzisiejszym szlabanie.
Hermiona spiorunowała arystokratę wzrokiem i bezgłośnie powiedziała ,,Zapłacisz za to", a potem wyszła z klasy, z resztą uczniów, ponieważ zadzwonił dzwonek..."
środa, 11 grudnia 2013
poniedziałek, 2 grudnia 2013
"If tomorrow never comes,will.She know how much I loved Her"
Na tym blogu spodobały mi sie 3 miniaturki ;)
http://if-tomorrow-never-comes-dramione.blogspot.com/p/one-shoty.html
Tytuł: "If tomorrow never comes,will.She know how much I loved Her"
Autor: Evie P
Czasy: dorosłe życie
Status: ZAKOŃCZONE
Fragment opowiadania:
"... Z uśmiechem na twarzy pakowała książkę jakieś sześciolatce. Kochała swoją pracę. Jak mogłaby nie kochać? Przecież od zawsze wiadomo, że Hermiona Granger wręcz uwielbia książki. Dlatego też praca w księgarni była dla niej wymarzona.
Spojrzała na zegarek i stwierdziła, że za chwilę ma pojawić się Ginny. Tyle co o tym pomyślała, a w progu księgarni stanęła ruda kobieta ze sporo już zaokrąglonym brzuchem.
Hermiona uśmiechnęła się chwyciła za torebkę krzyknęła do kierowniczki, że wychodzi po czym wraz z rudą opuściły miejsce pracy panny Granger.
Te pięć miesięcy minęły tak szybko. Minęło pięć miesięcy odkąd wyjechała z Anglii, a sześć miesięcy odkąd Draco ją porzucił. Tak. Porzucił. Inaczej nie umie sobie tego wytłumaczyć. Nie nazywa tego rozstaniem bo rozstają się dwie osoby bo tego chcą, a ona nie chciała.
To On chciał. To On ją porzucił.
Usiadły z Ginny w swojej ulubionej cukierni zamówiły po ciastku i gorącej czekoladzie. Gdy dostał zamówienie ruda podsunęła Hermione białą kopertę, na której było napisane jej imię i nazwisko. Otworzyła kopertę i wyciągnęła również białą kartkę, na której widniał czarne napisy.
Ronald Billius Weasley oraz Lavender Marianne Brown
mają zaszczyt zaprosić Hermionę Jean Granger
na zaślubiny, które odbędą się dnia 25 sierpnia tego roku
o godzinie 15:00.
Z uśmiechem schowała kartkę z powrotem do koperty po czym spojrzała na Ginny i od razu uśmiech zszedł jej z twarzy gdy zobaczyła minę rudej.
-Czy Ron...
-Tak Hermiono. Zaprosił go. Ostatnio stali się o ironio przyjaciółmi. Czujesz? Ron i Draco? Przyjaciółmi. Hermiono?
-Nie wiem czy chcę tam być Ginny.
-Oczywiście, że chcesz! Pokażemy mu co stracił! Ta cała Greenggras nawet do pięt Ci nie dorasta!
I jeszcze tego samego dnia obie kobiety poszły szukać sukienek na ślub Ronalda Weasleya.
Obudził ją przeraźliwy krzyk Ginny.
Podniosła się gwałtownie na łóżku, a gdy usłyszała kolejny krzyk przyjaciółki to wyskoczyła z łóżka i pokoju jak z procy i po kilku sekundach była przy rudej. Gdy ją tylko zobaczyła wiedziała co się dzieje więc bez zastanowienia chwyciła przygotowaną już od dłuższego czasu torbę złapała Ginny za rękę i już po chwili byli we Francuskim szpitalu magicznym..."
http://if-tomorrow-never-comes-dramione.blogspot.com/p/one-shoty.html
Tytuł: "If tomorrow never comes,will.She know how much I loved Her"
Autor: Evie P
Czasy: dorosłe życie
Status: ZAKOŃCZONE
Fragment opowiadania:
"... Z uśmiechem na twarzy pakowała książkę jakieś sześciolatce. Kochała swoją pracę. Jak mogłaby nie kochać? Przecież od zawsze wiadomo, że Hermiona Granger wręcz uwielbia książki. Dlatego też praca w księgarni była dla niej wymarzona.
Spojrzała na zegarek i stwierdziła, że za chwilę ma pojawić się Ginny. Tyle co o tym pomyślała, a w progu księgarni stanęła ruda kobieta ze sporo już zaokrąglonym brzuchem.
Hermiona uśmiechnęła się chwyciła za torebkę krzyknęła do kierowniczki, że wychodzi po czym wraz z rudą opuściły miejsce pracy panny Granger.
Te pięć miesięcy minęły tak szybko. Minęło pięć miesięcy odkąd wyjechała z Anglii, a sześć miesięcy odkąd Draco ją porzucił. Tak. Porzucił. Inaczej nie umie sobie tego wytłumaczyć. Nie nazywa tego rozstaniem bo rozstają się dwie osoby bo tego chcą, a ona nie chciała.
To On chciał. To On ją porzucił.
Usiadły z Ginny w swojej ulubionej cukierni zamówiły po ciastku i gorącej czekoladzie. Gdy dostał zamówienie ruda podsunęła Hermione białą kopertę, na której było napisane jej imię i nazwisko. Otworzyła kopertę i wyciągnęła również białą kartkę, na której widniał czarne napisy.
Ronald Billius Weasley oraz Lavender Marianne Brown
mają zaszczyt zaprosić Hermionę Jean Granger
na zaślubiny, które odbędą się dnia 25 sierpnia tego roku
o godzinie 15:00.
Z uśmiechem schowała kartkę z powrotem do koperty po czym spojrzała na Ginny i od razu uśmiech zszedł jej z twarzy gdy zobaczyła minę rudej.
-Czy Ron...
-Tak Hermiono. Zaprosił go. Ostatnio stali się o ironio przyjaciółmi. Czujesz? Ron i Draco? Przyjaciółmi. Hermiono?
-Nie wiem czy chcę tam być Ginny.
-Oczywiście, że chcesz! Pokażemy mu co stracił! Ta cała Greenggras nawet do pięt Ci nie dorasta!
I jeszcze tego samego dnia obie kobiety poszły szukać sukienek na ślub Ronalda Weasleya.
Obudził ją przeraźliwy krzyk Ginny.
Podniosła się gwałtownie na łóżku, a gdy usłyszała kolejny krzyk przyjaciółki to wyskoczyła z łóżka i pokoju jak z procy i po kilku sekundach była przy rudej. Gdy ją tylko zobaczyła wiedziała co się dzieje więc bez zastanowienia chwyciła przygotowaną już od dłuższego czasu torbę złapała Ginny za rękę i już po chwili byli we Francuskim szpitalu magicznym..."
"Miłość... wszystko znosi,wszystkiemu wierzy,we wszystkim pokłada nadzieję."
Tego bloga niedawno zaczęłam czytać i powiem , że dziewczyny mają niezłe pomysły ;)
http://dramione-invisible-love.blogspot.com
Tytuł: "Miłość... wszystko znosi,wszystkiemu wierzy,we wszystkim pokłada nadzieję."
Autor: Lúthien, Pyskata
Czasy: Hogwart/ostatni rok nauki
Status: AKTUALNE
Fragment opowiadania:
"...-Stary, zostaw już tą whisky w spokoju, bo nie trafisz do dormitorium -uśmiechnął się Blaise widząc, jak Draco pochłania chyba szóstą szklankę Ognistej.
-To mnie zaniesiesz -spojrzał na przyjaciela dopijając resztę bursztynowego napoju.
-Taa, jak zwykle, ja tu mam być twoją opiekunką jak ty znowu zalejesz banie prawie do nieprzytomności -żalił się Zabini.
-Jest powód mój drogi przyjacielu -uśmiechnął się Smok.
-Ty nawet bez powodu, potrafisz spić się w trupa -stwierdził Zabini.
-No już nie dramatyzuj, ty też powinieneś się napić.
-Pić to będziemy na imprezie-skomentował.
-Też -nalał whisky do szklanki Diabła.
-Dobra, dawaj, w końcu należy nam się za tą cudowną zemstę -wziął szklankę z napojem od przyjaciela.
-Zdrowie najprzystojniejszych, najbardziej przebiegłych, pomysłowych i przede wszystkim sprytnych Ślizgonów -wygłosił Draco.
-Oj przestań bo się zarumienię -machnął jedną ręką Blaise, na co obaj się roześmiali.
-Zdrowie! -stuknęli się szklankami, a po chwili ich gardła rozgrzewała Ognista."
"Miłość niesie ze sobą wielkie szczęście, o wiele większe od bólu,który przynosi tęsknota"
Długo mnie nie było wiem i przepraszam .;]
Za to w nagrodę mam 3 blogi ,Które wam polęcę oto pierwszy ;]
Na tym blogu znajduję sie 7 miniaturek .
http://together-until-the-death.blog.onet.pl
Tytuł: "Miłość niesie ze sobą wielkie szczęście, o wiele większe od bólu,który przynosi tęsknota"
Autor: ~Folle
Czasy: Po szkole
Status: ZAKOŃCZONE
Fragment Opowiadania :
"- Draconie Lucjuszu Malfoy. W tej chwili masz na mniespojrzeć- powiedziała uroczystym tonem. Jednak on tego nie zrobił. Nadal cośpisał. Hermiona wyjęła różdżkę i jednym płynny ruchem zrzuciła wszystko co byłona biurku. Blondyn podniósł swoją głowę. Spojrzał na nią srebrnoszarymioczami.- Teraz lepiej- mruknęła
- Czego chcesz?- zapytał.
- Może szacunku? Albonie. Jako twoja żona, chcę wiedzieć co ty sobie do jasnej cholery wyobrażasz?!Kazałeś jakiemuś durniowi mnie śledzić bo umówiłam się z facetem. Nie jestemtwoją własnością, abyś dyrygował moim życiem- dziwnym trafem złota obrączkazaczęła ciążyć na jej palcu. Zignorowała to.
- I tu się mylisz. Jestem twoim mężem i wymagam wierności.-odsunął fotel i powoli wstał.- Nie życzę sobie, byś spotykała się z innymi. Itak już na wiele ci pozwoliłem. Własne mieszkanie. Własna skrytka w banku. Niebędę wymieniał dalej. A teraz pozwól wrócić do mojej pracy, bo stwierdzam tematza zamknięty.
- Nie. Nie jest zamknięty. Wyszłam za ciebie tylko dlaratowania interesów. Zrobiłam to, o co mnie prosił mój przyjaciel. Tylkopapierek nas łączy. Będę robiła to co mi się podoba. Spotykała z kim zechcę.Masz się w to nie wtrącać i odwołaj tego goryla. Zapamiętaj to co teraz powiem.Nasze małżeństwo jest tylko formalnością. Formalnością, którą w każdej chwilimożna zerwać. Jednak nie zrobię tego, ponieważ liczy się dla mnie dobrointeresów. Jeżeli zobaczę kogoś za sobą, to uwierz mi własna matka ci niepomoże.- to powiedziawszy Hermiona Malfoy wyszła, trzaskając drzwiami.
Jej mąż, Draco, nieznacznie się uśmiechnął i posprzątał,machnięciem różdżki, cały gabinet.
- Jeszcze zobaczymy Hermiono. Jeszcze zobaczymy.- mruknął iwrócił do przerwanej pracy."
Za to w nagrodę mam 3 blogi ,Które wam polęcę oto pierwszy ;]
Na tym blogu znajduję sie 7 miniaturek .
http://together-until-the-death.blog.onet.pl
Tytuł: "Miłość niesie ze sobą wielkie szczęście, o wiele większe od bólu,który przynosi tęsknota"
Autor: ~Folle
Czasy: Po szkole
Status: ZAKOŃCZONE
Fragment Opowiadania :
"- Draconie Lucjuszu Malfoy. W tej chwili masz na mniespojrzeć- powiedziała uroczystym tonem. Jednak on tego nie zrobił. Nadal cośpisał. Hermiona wyjęła różdżkę i jednym płynny ruchem zrzuciła wszystko co byłona biurku. Blondyn podniósł swoją głowę. Spojrzał na nią srebrnoszarymioczami.- Teraz lepiej- mruknęła
- Czego chcesz?- zapytał.
- Może szacunku? Albonie. Jako twoja żona, chcę wiedzieć co ty sobie do jasnej cholery wyobrażasz?!Kazałeś jakiemuś durniowi mnie śledzić bo umówiłam się z facetem. Nie jestemtwoją własnością, abyś dyrygował moim życiem- dziwnym trafem złota obrączkazaczęła ciążyć na jej palcu. Zignorowała to.
- I tu się mylisz. Jestem twoim mężem i wymagam wierności.-odsunął fotel i powoli wstał.- Nie życzę sobie, byś spotykała się z innymi. Itak już na wiele ci pozwoliłem. Własne mieszkanie. Własna skrytka w banku. Niebędę wymieniał dalej. A teraz pozwól wrócić do mojej pracy, bo stwierdzam tematza zamknięty.
- Nie. Nie jest zamknięty. Wyszłam za ciebie tylko dlaratowania interesów. Zrobiłam to, o co mnie prosił mój przyjaciel. Tylkopapierek nas łączy. Będę robiła to co mi się podoba. Spotykała z kim zechcę.Masz się w to nie wtrącać i odwołaj tego goryla. Zapamiętaj to co teraz powiem.Nasze małżeństwo jest tylko formalnością. Formalnością, którą w każdej chwilimożna zerwać. Jednak nie zrobię tego, ponieważ liczy się dla mnie dobrointeresów. Jeżeli zobaczę kogoś za sobą, to uwierz mi własna matka ci niepomoże.- to powiedziawszy Hermiona Malfoy wyszła, trzaskając drzwiami.
Jej mąż, Draco, nieznacznie się uśmiechnął i posprzątał,machnięciem różdżki, cały gabinet.
- Jeszcze zobaczymy Hermiono. Jeszcze zobaczymy.- mruknął iwrócił do przerwanej pracy."
niedziela, 24 listopada 2013
Beta i Grafik !
Szukam Bety i osoby , która zrobi dla mnie szablon !
Czy jest ktos chętny udzielić mi pomocy??
Byłabym bardzo wdzieczna ;]
poniedziałek, 18 listopada 2013
"Musisz odnależć nadzieje i nieważne,że nazwą Ciebie głupcem..."
Bardzo fajne opowiadanie .
Naprawde ciekawe.
W życiu Hermiony jest 3 ważnych mężczyzn ;]
http://draco-love-hermione-blaise.blog.onet.pl
Tytuł: "Musisz odnależć nadzieje i nieważne,że nazwą Ciebie głupcem..."
Autor: Lucky
Czasy: Hogwart/Voldek żyje/po szkole
Status: ZAKOŃCZONE
Fragment opowiadania:
"...Hermiona była osobą spokojną, ale kiedy jej synek płakał miała ochotę jak najszybciej uciec gdzieś w siną dal lub pozbyć się go. Może i było to bezlitosne, ale nie znosiła, gdy Syriusz „rozkosznie” ryczał. Robił to niemal codziennie, co doprowadzało ją do okropnej frustracji. Nie znała się na dzieciach, taka była okrutna prawda. Zwykle chodziła z problemami do Zabiniego, który przenigdy nie trzymał noworodka w rękach, a mimo to, radził sobie doskonale. To wystarczało na jakiś czas. W późniejszych dniach było trochę gorzej.
Jak zawsze, gdy chłopczyk rozpłakał się na dobre, młoda matka biegiem udała się do bruneta i wcisnęła w jego silne dłonie bobasa. Ten skrzywił się nieznacznie. Kochał go, ale nie był w stanie powstrzymać jego głośnego łkania. Spojrzał pobłażliwie na najukochańszą kobietę swojego życia i pogładził ją po bladym policzku. Prawdą było, że odkąd pozbyła się balastu w postaci brzucha i urodził się ten nieznośny chłopiec, nie miała czasu jeść i spać. Koszmarnie zmarniała.
Powoli uspokajał dziecko, kołysząc je w ramionach. Ciemnowłosa z ulgą przyglądała się sytuacji. Była wdzięczna przyjacielowi, że znosił każdą jej zachciankę. Nie wiedziała, co by zrobiła gdyby go nie było.
- Przepraszam za kłopot, Blaise.- Przeprosiła, a w jej oczach widać było żal. Żal do samej siebie.
Jemu też jest ciężko.
Nie wiedziałam, że będzie tak trudno. Przez pierwsze dni w ogóle nie sprawiał problemów.
To jeszcze osesek! Czego się spodziewałaś?
Na pewno nie tego.
Nie narzekaj już tak. Mogło być gorzej.
- Nie ma sprawy, mała. Przecież wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć.- Uśmiechnął się szeroko i zmierzwił włosy, przyglądając się wcześniakowi.
- Jestem Ci za wszystko ogromnie wdzięczna.- Upewniała go.
- Wiem. Przestań już i chodź tu.- Dopilnował żeby zbliżyła się do niego i przytulił czule do siebie. Jedną ręką gładził jej plecy, a w drugiej trzymał maleństwo, które spokojnie spało. Złożył nieśmiały pocałunek na czole przyjaciółki i oddał dziecko.
Obok nich przeszedł blondyn, a widząc pierworodnego syna uśmiechnął się delikatnie. Chłopiec nie miał zamiaru spać dłużej, rozpłakał się czując zapach rodziciela. Widział jak nieporadnie działa Hermiona i Diabeł. Nie mógł się powstrzymać, więc podszedł do nich i bez słowa zabrał im niemowlaka, który na widok ojca przestał wylewać morze łez. Zapiszczał radośnie i pomachał małymi piąstkami.
- Synu, nie sprawiaj więcej kłopotów.- Szepnął, a bobas poruszył się niespokojnie, choć na jego twarzy widniał niewinny uśmiech. Mężczyzna zbliżył usta do czoła dziecka i niemalże z troską musnął jego wrażliwą skórę. Podał drobną istotę ciemnowłosemu, skinął głową i odszedł.
- To chyba powód tych ciągłych lamentów.
- Draco?- Zdziwiła się na słowa młodego aurora.
- Chce do taty.- Stwierdził Blaise.
Naprawde ciekawe.
W życiu Hermiony jest 3 ważnych mężczyzn ;]
http://draco-love-hermione-blaise.blog.onet.pl
Tytuł: "Musisz odnależć nadzieje i nieważne,że nazwą Ciebie głupcem..."
Autor: Lucky
Czasy: Hogwart/Voldek żyje/po szkole
Status: ZAKOŃCZONE
Fragment opowiadania:
"...Hermiona była osobą spokojną, ale kiedy jej synek płakał miała ochotę jak najszybciej uciec gdzieś w siną dal lub pozbyć się go. Może i było to bezlitosne, ale nie znosiła, gdy Syriusz „rozkosznie” ryczał. Robił to niemal codziennie, co doprowadzało ją do okropnej frustracji. Nie znała się na dzieciach, taka była okrutna prawda. Zwykle chodziła z problemami do Zabiniego, który przenigdy nie trzymał noworodka w rękach, a mimo to, radził sobie doskonale. To wystarczało na jakiś czas. W późniejszych dniach było trochę gorzej.
Jak zawsze, gdy chłopczyk rozpłakał się na dobre, młoda matka biegiem udała się do bruneta i wcisnęła w jego silne dłonie bobasa. Ten skrzywił się nieznacznie. Kochał go, ale nie był w stanie powstrzymać jego głośnego łkania. Spojrzał pobłażliwie na najukochańszą kobietę swojego życia i pogładził ją po bladym policzku. Prawdą było, że odkąd pozbyła się balastu w postaci brzucha i urodził się ten nieznośny chłopiec, nie miała czasu jeść i spać. Koszmarnie zmarniała.
Powoli uspokajał dziecko, kołysząc je w ramionach. Ciemnowłosa z ulgą przyglądała się sytuacji. Była wdzięczna przyjacielowi, że znosił każdą jej zachciankę. Nie wiedziała, co by zrobiła gdyby go nie było.
- Przepraszam za kłopot, Blaise.- Przeprosiła, a w jej oczach widać było żal. Żal do samej siebie.
Jemu też jest ciężko.
Nie wiedziałam, że będzie tak trudno. Przez pierwsze dni w ogóle nie sprawiał problemów.
To jeszcze osesek! Czego się spodziewałaś?
Na pewno nie tego.
Nie narzekaj już tak. Mogło być gorzej.
- Nie ma sprawy, mała. Przecież wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć.- Uśmiechnął się szeroko i zmierzwił włosy, przyglądając się wcześniakowi.
- Jestem Ci za wszystko ogromnie wdzięczna.- Upewniała go.
- Wiem. Przestań już i chodź tu.- Dopilnował żeby zbliżyła się do niego i przytulił czule do siebie. Jedną ręką gładził jej plecy, a w drugiej trzymał maleństwo, które spokojnie spało. Złożył nieśmiały pocałunek na czole przyjaciółki i oddał dziecko.
Obok nich przeszedł blondyn, a widząc pierworodnego syna uśmiechnął się delikatnie. Chłopiec nie miał zamiaru spać dłużej, rozpłakał się czując zapach rodziciela. Widział jak nieporadnie działa Hermiona i Diabeł. Nie mógł się powstrzymać, więc podszedł do nich i bez słowa zabrał im niemowlaka, który na widok ojca przestał wylewać morze łez. Zapiszczał radośnie i pomachał małymi piąstkami.
- Synu, nie sprawiaj więcej kłopotów.- Szepnął, a bobas poruszył się niespokojnie, choć na jego twarzy widniał niewinny uśmiech. Mężczyzna zbliżył usta do czoła dziecka i niemalże z troską musnął jego wrażliwą skórę. Podał drobną istotę ciemnowłosemu, skinął głową i odszedł.
- To chyba powód tych ciągłych lamentów.
- Draco?- Zdziwiła się na słowa młodego aurora.
- Chce do taty.- Stwierdził Blaise.
niedziela, 17 listopada 2013
2 miesiące ;]
Jestem z wami już dwa miesiące i bardzo sie cieszę,że mnie odwiedzacie.
Wiem,że ostatnio nie miałam czasu na dodawanie nowych postów,ale jak mówiłam był mały wypadek u mnie w domu.
Postaram sie dodawać notki regularnie ;)
I biorę sie za czytanie kolejnych blogów ;p
"Odktyć na nowo sens miłości..."
Pomimo,że ma tylko 12 rozdziałów jest bardzo ciekwaym i pomysłowym opowiadankiem ;)
http://dramione-sztuka-malzenstwa.blogspot.com/
Tytuł: "Odktyć na nowo sens miłości..."
Autor: Madeline
Czasy: Dorosłe życie
Status: ZAKOŃCZONE
Fragment opowiadania:
"...Prędko pożegnała się z mamą, co niestety okazało się trudne, biorąc pod uwagę fakt, że Rose zaczęła się martwić o stan Dracona. Hermiona prędko musiała wytłumaczyć, że wszystko z nim w porządku, że ma jedną sprawę do załatwienia. Matka brązowowłosej odpuściła, ale z wielką niechęcią. Hermiona szybko złapała taksówkę, po czym truchtem pognała na komisariat zobaczyć, co dzieje się z mężem.
Zobaczyła go, siedzącego na drewnianym krześle Była zła? Nie. Prędzej zdziwiona.
-Pani Hermiona Malfoy? – Ale to dziwnie brzmi! Mimo dwóch lat małżeństwa brązowowłosa nie potrafiła się przyzwyczaić do tej godności.
-Tak, o co chodzi?
-Ktoś zainterweniował, ponieważ pani mąż wszczął bójkę. –Nawet pisk Hermiony: „coo?” nie przerwał jego wyjaśnień. –Możemy go puścić, musimy tylko sprawdzić, czy jego wyjaśnienia okażą się prawdziwe. Czy zna pani tego człowieka? –wskazał ręką na siedzącego po drugiej stronie pomieszczenia ciemnego blondyna, który utkwił wzrok w Hermionę.
-Ernie? – Podniosła brwi ze zdumienia. – Tak, znam. Niech pan nie mówi, że m ó j m ą ż pobił się właśnie z tym oto panem.
-Niestety, ale tak.
-Jak to się zakończy? –westchnęła Hermiona.
-Doszliśmy do porozumienia obu stron. Zakończy się mandatem, jak na razie, i surową naganą. Bójki na środku ulicy są niedozwolone.
-A wiadomo, o co chodzi? – Chciała dopytać się Hermiona, podejrzewając, że Draco powie jej niewiele.-Dlaczego się pobili?
-Pan… Ernie MacMillan podobno był dość niemiły w stosunku do pana Dracona. Panu Malfoyowi, jakby to ująć, puściły nerwy.
-A nie pomyśleliście, że działał w obronie własnej? Znam mojego męża, muchy by nie skrzywdził, więc nie wierzę, by to on pierwszy zaczął.
-My nie myślimy! –palnął – To znaczy, myślimy, ale zeznania pomogły nam ułożyć serię wydarzeń. –Policjant oblał się czerwonym rumieńcem.
-No, dobrze. To wszystko? -Powiedziała do policjanta, ale jej oczy intensywnie wpatrywały się w Erniego.
-Tak, ale proszę uważać. Druga wizyta tutaj może być o wiele nieprzyjemniejsza.
Bez słowa pożegnania skierowała się do męża.
-Czy ty jesteś niepełnosprawny umysłowo? – warknęła, po czym zamknęła na chwilę oczy i głęboko westchnęła. – W domu porozmawiamy. –Wyszła, czując się jak nie żona, ale matka, która wyprowadza nieletniego syna z komisariatu, który przesadził z alkoholem..."
http://dramione-sztuka-malzenstwa.blogspot.com/
Tytuł: "Odktyć na nowo sens miłości..."
Autor: Madeline
Czasy: Dorosłe życie
Status: ZAKOŃCZONE
Fragment opowiadania:
"...Prędko pożegnała się z mamą, co niestety okazało się trudne, biorąc pod uwagę fakt, że Rose zaczęła się martwić o stan Dracona. Hermiona prędko musiała wytłumaczyć, że wszystko z nim w porządku, że ma jedną sprawę do załatwienia. Matka brązowowłosej odpuściła, ale z wielką niechęcią. Hermiona szybko złapała taksówkę, po czym truchtem pognała na komisariat zobaczyć, co dzieje się z mężem.
Zobaczyła go, siedzącego na drewnianym krześle Była zła? Nie. Prędzej zdziwiona.
-Pani Hermiona Malfoy? – Ale to dziwnie brzmi! Mimo dwóch lat małżeństwa brązowowłosa nie potrafiła się przyzwyczaić do tej godności.
-Tak, o co chodzi?
-Ktoś zainterweniował, ponieważ pani mąż wszczął bójkę. –Nawet pisk Hermiony: „coo?” nie przerwał jego wyjaśnień. –Możemy go puścić, musimy tylko sprawdzić, czy jego wyjaśnienia okażą się prawdziwe. Czy zna pani tego człowieka? –wskazał ręką na siedzącego po drugiej stronie pomieszczenia ciemnego blondyna, który utkwił wzrok w Hermionę.
-Ernie? – Podniosła brwi ze zdumienia. – Tak, znam. Niech pan nie mówi, że m ó j m ą ż pobił się właśnie z tym oto panem.
-Niestety, ale tak.
-Jak to się zakończy? –westchnęła Hermiona.
-Doszliśmy do porozumienia obu stron. Zakończy się mandatem, jak na razie, i surową naganą. Bójki na środku ulicy są niedozwolone.
-A wiadomo, o co chodzi? – Chciała dopytać się Hermiona, podejrzewając, że Draco powie jej niewiele.-Dlaczego się pobili?
-Pan… Ernie MacMillan podobno był dość niemiły w stosunku do pana Dracona. Panu Malfoyowi, jakby to ująć, puściły nerwy.
-A nie pomyśleliście, że działał w obronie własnej? Znam mojego męża, muchy by nie skrzywdził, więc nie wierzę, by to on pierwszy zaczął.
-My nie myślimy! –palnął – To znaczy, myślimy, ale zeznania pomogły nam ułożyć serię wydarzeń. –Policjant oblał się czerwonym rumieńcem.
-No, dobrze. To wszystko? -Powiedziała do policjanta, ale jej oczy intensywnie wpatrywały się w Erniego.
-Tak, ale proszę uważać. Druga wizyta tutaj może być o wiele nieprzyjemniejsza.
Bez słowa pożegnania skierowała się do męża.
-Czy ty jesteś niepełnosprawny umysłowo? – warknęła, po czym zamknęła na chwilę oczy i głęboko westchnęła. – W domu porozmawiamy. –Wyszła, czując się jak nie żona, ale matka, która wyprowadza nieletniego syna z komisariatu, który przesadził z alkoholem..."
"Stłuczone lustro ideałów... jego kawałki ranią"
Bardzo fajny blog,który wczoraj przeczytałam .
Znajdują się na nim 3 opowiadania:
- "Ból Duszy"
- " Stłuczone lustro"
- " Zamknięta księga słów"
http://nadzieje-nie-umieraja.blog.onet.pl/
Tytuł: "Stłuczone lustro ideałów... jego kawałki ranią"
Autor: ~Debby
Czasy: Hogwart/po wojnie/dorosłe życie
Status: ZAKOŃCZONE
Fragment opowiadania:
"...Słone łzy skapywały do malutkiej umywalki. Były ocierane raz za razem, ale czasem nie dość szybko.
Jak mogła pozwolić sobie na chwilę słabości? I to po raz drugi? Nie wiedziała. Jak zwykle. !
Hermiona chwyciła kostkę mydła u rzuciła nią w lustro.
Popełniła błąd.
Odłamki szkła rozprysły się na wszystkie strony, raniąc ją.
- Koniec z tym! ! – krzyknęła i zakrwawiona wyszła z toalety.
Wpadła na swojego szefa.
- Po co tu czekasz? Nie masz nic do roboty? – warknęła.
- Coś ty zrobiła? Widzisz jak wyglądasz? – dotknął jej twarzy. Poczuła jak po jego ciele przeszedł dreszcz….podniecenia?
- Wspomnienia wróciły? – szepnęła i zamknęła oczy rozkoszując się jego dotykiem.
Nie odpowiedział. Ale ona miała rację, nie musiała pytać. Nigdy nie zapomniał tych dwóch miesięcy…Pocałował ją pod wpływem chwili.
Nie opierała się.
Jakaś część jej duszy pragnęła tego spotkania się ust.
Ich języki złączyły się w jedność.
- Draco. – Głos, którego nie znali. A przynajmniej O N A nie znała. Malfoy oderwał się od brunetki i popatrzył się na swoją żonę, która miała łzy w oczach.
- Wiedziałam, że mnie zdradzasz, ale nie miałam pojęcia, że ze szlamą. – Nie płakała, nie krzyczała. Mówiła spokojnie. – Jednak jestem w stanie ci wybaczyć, ale pod warunkiem, że już nigdy tego nie zrobisz.
Pozostała dwójka patrzyła się na kobietę bez słowa z przerażeniem w oczach. Malfoy’owi drgały kąciki ust – starał się nie uśmiechnąć.
- Przepraszam, zostawię was samych. Odbiorę plan pracy u Clair.
Szef lekko skinął głową nie patrząc się na kobietę, którą dopiero co całował. Odeszła, a on na to pozwolił. Po raz kolejny.
Chrzanić małżeństwo. Chrzanić panią Malfoy.
- Czego tu chcesz Pansy? Nie wystarczyło, że wywaliłaś mnie na noc z MOJEGO domu i nie dałaś mi zjeść MOJEGO posiłku za MOJE pieniądze? – warknął. – A teraz przychodzisz do mojego biura i gadasz coś o drugiej szansy….
Pansy milczała i patrzyła się w oczy ukochanego. Mimo że jej marzenie o zostaniu panią w Dworku Malfoy’ów, ziściło się, wiedziała, że jej mąż jej nie kocha i nigdy nie pokocha….Oddał własne serce komuś innemu.
- Przestań Draco. – podniosła głos. – Rozumiem, że Hermiona Granger była kiedyś częścią twojego zasranego życia, ale to ja powinnam być centrum istnienia twojego serca. Gówno mnie obchodzi co O N A dla ciebie znaczy, więc albo przestaniesz mnie zdradzać i zaczniesz szanować, albo wystąpię o rozwód, a ty zostaniesz bez niczego – tylko z pieniędzmi. Zastanów się….."
Znajdują się na nim 3 opowiadania:
- "Ból Duszy"
- " Stłuczone lustro"
- " Zamknięta księga słów"
http://nadzieje-nie-umieraja.blog.onet.pl/
Tytuł: "Stłuczone lustro ideałów... jego kawałki ranią"
Autor: ~Debby
Czasy: Hogwart/po wojnie/dorosłe życie
Status: ZAKOŃCZONE
Fragment opowiadania:
"...Słone łzy skapywały do malutkiej umywalki. Były ocierane raz za razem, ale czasem nie dość szybko.
Jak mogła pozwolić sobie na chwilę słabości? I to po raz drugi? Nie wiedziała. Jak zwykle. !
Hermiona chwyciła kostkę mydła u rzuciła nią w lustro.
Popełniła błąd.
Odłamki szkła rozprysły się na wszystkie strony, raniąc ją.
- Koniec z tym! ! – krzyknęła i zakrwawiona wyszła z toalety.
Wpadła na swojego szefa.
- Po co tu czekasz? Nie masz nic do roboty? – warknęła.
- Coś ty zrobiła? Widzisz jak wyglądasz? – dotknął jej twarzy. Poczuła jak po jego ciele przeszedł dreszcz….podniecenia?
- Wspomnienia wróciły? – szepnęła i zamknęła oczy rozkoszując się jego dotykiem.
Nie odpowiedział. Ale ona miała rację, nie musiała pytać. Nigdy nie zapomniał tych dwóch miesięcy…Pocałował ją pod wpływem chwili.
Nie opierała się.
Jakaś część jej duszy pragnęła tego spotkania się ust.
Ich języki złączyły się w jedność.
- Draco. – Głos, którego nie znali. A przynajmniej O N A nie znała. Malfoy oderwał się od brunetki i popatrzył się na swoją żonę, która miała łzy w oczach.
- Wiedziałam, że mnie zdradzasz, ale nie miałam pojęcia, że ze szlamą. – Nie płakała, nie krzyczała. Mówiła spokojnie. – Jednak jestem w stanie ci wybaczyć, ale pod warunkiem, że już nigdy tego nie zrobisz.
Pozostała dwójka patrzyła się na kobietę bez słowa z przerażeniem w oczach. Malfoy’owi drgały kąciki ust – starał się nie uśmiechnąć.
- Przepraszam, zostawię was samych. Odbiorę plan pracy u Clair.
Szef lekko skinął głową nie patrząc się na kobietę, którą dopiero co całował. Odeszła, a on na to pozwolił. Po raz kolejny.
Chrzanić małżeństwo. Chrzanić panią Malfoy.
- Czego tu chcesz Pansy? Nie wystarczyło, że wywaliłaś mnie na noc z MOJEGO domu i nie dałaś mi zjeść MOJEGO posiłku za MOJE pieniądze? – warknął. – A teraz przychodzisz do mojego biura i gadasz coś o drugiej szansy….
Pansy milczała i patrzyła się w oczy ukochanego. Mimo że jej marzenie o zostaniu panią w Dworku Malfoy’ów, ziściło się, wiedziała, że jej mąż jej nie kocha i nigdy nie pokocha….Oddał własne serce komuś innemu.
- Przestań Draco. – podniosła głos. – Rozumiem, że Hermiona Granger była kiedyś częścią twojego zasranego życia, ale to ja powinnam być centrum istnienia twojego serca. Gówno mnie obchodzi co O N A dla ciebie znaczy, więc albo przestaniesz mnie zdradzać i zaczniesz szanować, albo wystąpię o rozwód, a ty zostaniesz bez niczego – tylko z pieniędzmi. Zastanów się….."
piątek, 15 listopada 2013
"Szlama i Arystokrata"
Przepraszam ,że mnie długo nie było,ale to przez ten wypadek,który sie wydarzył u mnie w domu;/
Mega zajebiaszczy blog.
Dzisiaj skończyłam go czytać.
Wszystko pokazane jest z perspektywy Draconka ;p
SCENY +18
http://szlama-i-arystokrata.blog.onet.pl/
Tytuł: "Szlama i Arystokrata"
Autor: Dracon(ek)
Czasy: Hogwart/6 i 7 rok nauki/po szkole
Status: ZAKOŃCZONE
Fragment Opowiadania:
"...Siedziałem otępiały na fotelu, wgapiając się w tyłeczek Granger, nie dopuszczając do siebie żadnej myśli, oprócz : „ Jestem. Naprawdę. Chory!” .
- Malfoy… MALFOY!- ryknęła mi do ucha Gryfonka, a ja jak oparzony, podskoczyłem na dwa metry.
Serce waliło mi jak młotem…
- Hę?! – odpowiedziałem, rozcierając sobie ucho, tępo próbując zatrzymać tysiące decybeli wciąż wdzierających mi się przez bębenek do mózgu… Rozbolała mnie głowa.
- Właśnie mówiłam… mówiliśmy o zaklęciu Tarczy… Ale TY jesteś już tak dobry, że nie musisz słuchać, nie?
Och Granger… oczywiście, że jestem dobry… ale akurat nie w zaklęciach obronnych…
Brązowooka kontynuowała przemowę, teraz na temat nagrody głównej tego całego GWP…
- Wycieczka do Grecji…- usłyszałem jęk rozkoszy z ust Dziewczynki z Innego Domu.
Grecja… cholera, a co ja wiem o Grecji?! Jakby nie mogli dać jakichś Włoch, czy czegoś tam…
Później Granger zarządziła ćwiczenia praktyczne… Parka natychmiast odnalazła się pośród półek z księgami, gotowa do wspólnej pracy… mnie nieuchronnie trafiła się Granger… Chyba musiałem być wciąż nieźle ogłuszony, bo jednym machnięciem różdżki mnie rozbroiła, łapiąc triumfalnie moją różdżkę w powietrzu i zerkając ukradkiem w stronę dwóch pozostałych osób… Na jej twarzy dostrzegłem niebezpieczny uśmieszek
- Malfoy, czy dyrektor wie, że używasz własnych zaklęć z domieszką Niewybaczalnych?
Nie odpowiedziałem.
Teraz to ona miała pewną przewagę (ale nie dużą), bo była uzbrojona, a pamięć o zdarzeniu sprzed kilku dni musiała dać się jej we znaki.
- Zapytałam cię o coś, Malfoy…
Perfidnie zderzyła moje plecy z twardością ściany… a raczej jedynego kawałka bez regału z książkami…
Ręce miałem lekko uniesione, nogi zaś złączone… Pomyślałem, że to nawet świetna zabawa, ale jeżeli chodzi o łóżko… Tak, w zasadzie… Nie wiem, ile tak wisiałem… Minutę… godzinę… Parka zdążyła się ulotnić… Zostałem sam, skazany na pastwę Granger… i jej rozbuchanej wyobraźni… Coś ciepłego musnęło mój policzek, a później boleśnie rozcięło mi skórę…
- GRANGER, IDIOTKO! JAK ZOSTANIE MI BLIZNA, TO POŻAŁUJESZ…!!!
Zaśmiała się w taki sposób, że włosy na karku stanęły mi dęba… Zaczynało mnie to nudzić i zarazem przerażać…
- Nie bój się, O-Wielki-Panie-Najwspanialszy… Gdybyś uważał… Nie, źle! GDYBYŚ NIE WPATRYWAŁ SIĘ TAK W MOJE POŚLADKI to byś wiedział, że to zaklęcie nie pozostawia żadnych śladów widzialnych…
- Możesz mnie puścić…? – zapytałem, ale z góry wiedziałem, że było to pytanie retoryczne…
Granger udała, że się zastanawia… Co za denerwująca szlama!
- Nie…
- No to chociaż… – zacząłem, ale nie potrafiłem skończyć… Wpatrywałem się w nią tylko stalowymi oczyma… Ciągle nie mogę zrozumieć, dlaczego ona tak bardzo się zmieniła…
Cała, nie tylko fizycznie… chociaż to najbardziej mnie rajcowało. Lubię się obracać w towarzystwie pięknych dziewczyn, a Gryfonka otwierała listę DZIEWCZYN DO ZDOBYCIA… To nieprawdopodobne, ale tak było… Chciałem, by była moja… Chciałem budzić się każdego ranka i czuć jej zapach, wtulać się w jej włosy… Zwariowałem na całego…
- Malfoy… – wrzasnął ktoś z kąta.
Powiodłem wzrokiem za źródłem hałasu i zobaczyłem Lynn. Kelly stanęła obok Granger i wyciągnęła swoją różdżkę. Jej uśmiech nie warunkował szybkiego rozwiązania sprawy…
- No i kogo mu tu mamy? Wielki pan Zdechnijcie-Szlamy Malfoy… Witam w świecie Kelly Lynn…
Poczułem smagnięcie ciepła na drugim policzku, ale zaraz przeszył mnie impuls bólu, który choć był dość wyczuwalny, zignorowałem. Z prawego policzka poleciała mi ciurkiem krew… Podniosłem jedną brew w akcie zdziwienia…
One również nie przewidywały, że to na mnie nie podziała…
Granger opuściła różdżkę, co sprawiło, że zwaliłem się jak długi na posadzkę… Dotknąłem rozcięcia na twarzy dwoma palcami… Mocno krwawiłem, ale to nie liczyło się najbardziej.
- Cholera, Kelly, chyba przesadziłyśmy…- szepnęła Granger, lekko przerażona i zielona na twarzy…
- Ja się dopiero rozkręcam… – mruknęła jej na to blondyna… Postanowiłem zakończyć całą sprawę z honorem… czyli po malfoyowsku…
Przyjąłem swój uśmieszek numer 6, tak właśnie ten, pełen pogardy i ociekający drwiną… Stanąłem na nogi i uniosłem głowę…
Żadna Lynn nie będzie mną pomiatać…
- To miała być ta twoja zemsta??? Coś kiczowato wyszło…
- Nie martw się, panie Moja-I-Tylko-Moja-Reputacja… Ja jeszcze nie skończyłam… Drętwota!
Zrobiłem szybki unik (nie ma to jak refleks szukającego) a zaklęcie odbiło się rykoszetem od ściany, robiąc niespotykany rumor. Czerwony promień ugodził Granger…
Padła jak kłoda na podłogę, ale Lynn zdawała się nie przejmować tym, że uszkodziła przyjaciółkę… Chwilowy brak koncentracji blondynki ciężko jej zaszkodził… Wykonałem iście tygrysi skok i dorwałem się do mojej różdżki, porzuconej przez Granger. Szybko rzuciłem na siebie zaklęcie kameleona i zająłem pozycję między regałem a fotelem…
- Malfoy… gnido… nie chowaj się! Tchórz cię obleciał?- usłyszałem wysokie alty jej śmiechu…
Po cichu zakradłem się nieco bliżej… Zamajaczyła przede mną jej figura… Co z tego, że miała cięty język, skoro była przerażona jak zraniona łania… Gwałtownie się obracała, nasłuchując najmniejszego dźwięku… Wypatrując najmniejszego ruchu… Bała się… Była sama… zupełnie sama.
„ Przydała by się Granger, co? No niestety… oszołomiłaś ją…!” pomyślałem i wyciągnąłem różdżkę przed siebie… Podszedłem kilka kroków… Lynn stała teraz plecami do mnie…
Wbiłem koniuszek różdżki w jej łopatkę… Zachowywała się, jakby ktoś ja spetryfikował…
- Lynn… ze mną nie wygrasz, skarbie…- szepnąłem jej do ucha, tak, że zadrżała na całym ciele. Uwielbiam, po prostu uwielbiam być górą!
- Malfoy… proszę, nie rób mi krzywdy…
Chciałem ją zdzielić czymś naprawdę genialnym… tak, żeby zapamiętała to do końca swojego marnego życia…
- Nie zrobię… A teraz mykaj stąd… Lynn, póki jestem dobry…
Szybko podążyła do wyjścia, ale wzrok zatrzymał się na nieruchomej dziewczynie leżącej bezwładnie na podłodze… Kilka chwiejnych kroków w stronę przyjaciółki…
- DO CHOLERY! SPIEPRZAJ STĄD!!!- ryknąłem.
Lynn zaniosła się płaczem, wystrzeliła jak z procy i już jej nie było… Zrzuciłem kamuflaż… Podszedłem do obezwładnionej Gryfonki i zajrzałem jej w oczy… Były takie zimne, bez wyrazu… zawieszone gdzieś w przestrzeni… tak łaknące światła…"
Mega zajebiaszczy blog.
Dzisiaj skończyłam go czytać.
Wszystko pokazane jest z perspektywy Draconka ;p
SCENY +18
http://szlama-i-arystokrata.blog.onet.pl/
Tytuł: "Szlama i Arystokrata"
Autor: Dracon(ek)
Czasy: Hogwart/6 i 7 rok nauki/po szkole
Status: ZAKOŃCZONE
Fragment Opowiadania:
"...Siedziałem otępiały na fotelu, wgapiając się w tyłeczek Granger, nie dopuszczając do siebie żadnej myśli, oprócz : „ Jestem. Naprawdę. Chory!” .
- Malfoy… MALFOY!- ryknęła mi do ucha Gryfonka, a ja jak oparzony, podskoczyłem na dwa metry.
Serce waliło mi jak młotem…
- Hę?! – odpowiedziałem, rozcierając sobie ucho, tępo próbując zatrzymać tysiące decybeli wciąż wdzierających mi się przez bębenek do mózgu… Rozbolała mnie głowa.
- Właśnie mówiłam… mówiliśmy o zaklęciu Tarczy… Ale TY jesteś już tak dobry, że nie musisz słuchać, nie?
Och Granger… oczywiście, że jestem dobry… ale akurat nie w zaklęciach obronnych…
Brązowooka kontynuowała przemowę, teraz na temat nagrody głównej tego całego GWP…
- Wycieczka do Grecji…- usłyszałem jęk rozkoszy z ust Dziewczynki z Innego Domu.
Grecja… cholera, a co ja wiem o Grecji?! Jakby nie mogli dać jakichś Włoch, czy czegoś tam…
Później Granger zarządziła ćwiczenia praktyczne… Parka natychmiast odnalazła się pośród półek z księgami, gotowa do wspólnej pracy… mnie nieuchronnie trafiła się Granger… Chyba musiałem być wciąż nieźle ogłuszony, bo jednym machnięciem różdżki mnie rozbroiła, łapiąc triumfalnie moją różdżkę w powietrzu i zerkając ukradkiem w stronę dwóch pozostałych osób… Na jej twarzy dostrzegłem niebezpieczny uśmieszek
- Malfoy, czy dyrektor wie, że używasz własnych zaklęć z domieszką Niewybaczalnych?
Nie odpowiedziałem.
Teraz to ona miała pewną przewagę (ale nie dużą), bo była uzbrojona, a pamięć o zdarzeniu sprzed kilku dni musiała dać się jej we znaki.
- Zapytałam cię o coś, Malfoy…
Perfidnie zderzyła moje plecy z twardością ściany… a raczej jedynego kawałka bez regału z książkami…
Ręce miałem lekko uniesione, nogi zaś złączone… Pomyślałem, że to nawet świetna zabawa, ale jeżeli chodzi o łóżko… Tak, w zasadzie… Nie wiem, ile tak wisiałem… Minutę… godzinę… Parka zdążyła się ulotnić… Zostałem sam, skazany na pastwę Granger… i jej rozbuchanej wyobraźni… Coś ciepłego musnęło mój policzek, a później boleśnie rozcięło mi skórę…
- GRANGER, IDIOTKO! JAK ZOSTANIE MI BLIZNA, TO POŻAŁUJESZ…!!!
Zaśmiała się w taki sposób, że włosy na karku stanęły mi dęba… Zaczynało mnie to nudzić i zarazem przerażać…
- Nie bój się, O-Wielki-Panie-Najwspanialszy… Gdybyś uważał… Nie, źle! GDYBYŚ NIE WPATRYWAŁ SIĘ TAK W MOJE POŚLADKI to byś wiedział, że to zaklęcie nie pozostawia żadnych śladów widzialnych…
- Możesz mnie puścić…? – zapytałem, ale z góry wiedziałem, że było to pytanie retoryczne…
Granger udała, że się zastanawia… Co za denerwująca szlama!
- Nie…
- No to chociaż… – zacząłem, ale nie potrafiłem skończyć… Wpatrywałem się w nią tylko stalowymi oczyma… Ciągle nie mogę zrozumieć, dlaczego ona tak bardzo się zmieniła…
Cała, nie tylko fizycznie… chociaż to najbardziej mnie rajcowało. Lubię się obracać w towarzystwie pięknych dziewczyn, a Gryfonka otwierała listę DZIEWCZYN DO ZDOBYCIA… To nieprawdopodobne, ale tak było… Chciałem, by była moja… Chciałem budzić się każdego ranka i czuć jej zapach, wtulać się w jej włosy… Zwariowałem na całego…
- Malfoy… – wrzasnął ktoś z kąta.
Powiodłem wzrokiem za źródłem hałasu i zobaczyłem Lynn. Kelly stanęła obok Granger i wyciągnęła swoją różdżkę. Jej uśmiech nie warunkował szybkiego rozwiązania sprawy…
- No i kogo mu tu mamy? Wielki pan Zdechnijcie-Szlamy Malfoy… Witam w świecie Kelly Lynn…
Poczułem smagnięcie ciepła na drugim policzku, ale zaraz przeszył mnie impuls bólu, który choć był dość wyczuwalny, zignorowałem. Z prawego policzka poleciała mi ciurkiem krew… Podniosłem jedną brew w akcie zdziwienia…
One również nie przewidywały, że to na mnie nie podziała…
Granger opuściła różdżkę, co sprawiło, że zwaliłem się jak długi na posadzkę… Dotknąłem rozcięcia na twarzy dwoma palcami… Mocno krwawiłem, ale to nie liczyło się najbardziej.
- Cholera, Kelly, chyba przesadziłyśmy…- szepnęła Granger, lekko przerażona i zielona na twarzy…
- Ja się dopiero rozkręcam… – mruknęła jej na to blondyna… Postanowiłem zakończyć całą sprawę z honorem… czyli po malfoyowsku…
Przyjąłem swój uśmieszek numer 6, tak właśnie ten, pełen pogardy i ociekający drwiną… Stanąłem na nogi i uniosłem głowę…
Żadna Lynn nie będzie mną pomiatać…
- To miała być ta twoja zemsta??? Coś kiczowato wyszło…
- Nie martw się, panie Moja-I-Tylko-Moja-Reputacja… Ja jeszcze nie skończyłam… Drętwota!
Zrobiłem szybki unik (nie ma to jak refleks szukającego) a zaklęcie odbiło się rykoszetem od ściany, robiąc niespotykany rumor. Czerwony promień ugodził Granger…
Padła jak kłoda na podłogę, ale Lynn zdawała się nie przejmować tym, że uszkodziła przyjaciółkę… Chwilowy brak koncentracji blondynki ciężko jej zaszkodził… Wykonałem iście tygrysi skok i dorwałem się do mojej różdżki, porzuconej przez Granger. Szybko rzuciłem na siebie zaklęcie kameleona i zająłem pozycję między regałem a fotelem…
- Malfoy… gnido… nie chowaj się! Tchórz cię obleciał?- usłyszałem wysokie alty jej śmiechu…
Po cichu zakradłem się nieco bliżej… Zamajaczyła przede mną jej figura… Co z tego, że miała cięty język, skoro była przerażona jak zraniona łania… Gwałtownie się obracała, nasłuchując najmniejszego dźwięku… Wypatrując najmniejszego ruchu… Bała się… Była sama… zupełnie sama.
„ Przydała by się Granger, co? No niestety… oszołomiłaś ją…!” pomyślałem i wyciągnąłem różdżkę przed siebie… Podszedłem kilka kroków… Lynn stała teraz plecami do mnie…
Wbiłem koniuszek różdżki w jej łopatkę… Zachowywała się, jakby ktoś ja spetryfikował…
- Lynn… ze mną nie wygrasz, skarbie…- szepnąłem jej do ucha, tak, że zadrżała na całym ciele. Uwielbiam, po prostu uwielbiam być górą!
- Malfoy… proszę, nie rób mi krzywdy…
Chciałem ją zdzielić czymś naprawdę genialnym… tak, żeby zapamiętała to do końca swojego marnego życia…
- Nie zrobię… A teraz mykaj stąd… Lynn, póki jestem dobry…
Szybko podążyła do wyjścia, ale wzrok zatrzymał się na nieruchomej dziewczynie leżącej bezwładnie na podłodze… Kilka chwiejnych kroków w stronę przyjaciółki…
- DO CHOLERY! SPIEPRZAJ STĄD!!!- ryknąłem.
Lynn zaniosła się płaczem, wystrzeliła jak z procy i już jej nie było… Zrzuciłem kamuflaż… Podszedłem do obezwładnionej Gryfonki i zajrzałem jej w oczy… Były takie zimne, bez wyrazu… zawieszone gdzieś w przestrzeni… tak łaknące światła…"
piątek, 8 listopada 2013
piątek, 1 listopada 2013
"Miłość podobno jest wokół nas..."
Kolejny godny uwagi blog.Bardzo zaskoczylo mnie zakończenie ;p
Blog przeczytalam wczoraj ;) dosyć przyjemnie się go czyta .
http://dracon-and-hermione.blog.onet.pl/
Tytuł: "Miłość podobno jest wokół nas..."
Autor: Jeanne
Czasy: Hogwart/Voldemort żyje
Status ZAKONCZONE
"...- Co się dzieje?! – krzyknął Harry, kiedy weszłam wściekła do Pokoju Wspólnego. Ta wściekłość była chyba wymalowana na mojej twarzy, ponieważ Ron przestał się uśmiechać.
- Ten… parszywy szczur będzie miał dormitorium obok mnie! – krzyknęłam.
- Malfoy’a przenoszą do Gryfindoru?! – wrzasnął Ron, a wiele osób spojrzało w naszą stronę.
- Nie, Ron! Nie bądź głupi! Mamy mieć prywatne dormitoria dla Prefektów Naczelnych!
- Ale przecież…. To zostało zniesione, dawno temu…. – zauważyła Ginny.
- Snape stwierdził, że dla nas może zrobić… wyjątek. Cholera! – ci, którzy odwrócili się w naszą stronę, wrócili do przerwanych czynności.
- Nie martw się, będzie dobrze. – pocieszyła mnie Gin.
- Jakoś tego nie widzę. – mruknęłam i ruszyłam w stronę dormitorium. Potrzebowałam ciszy, spokoju… Po co? By cierpieć w samotności. Cierpiałam. Zastanawiałam się dzisiaj rano co jeszcze może się wydarzyć. Lista Wspólnych Rzeczy lub Zajęć z Idiotą powiększyła się :
wspólne patrole, bez Zabini’ego. (czytaj dodatkowe dwie godziny męki z glizdą)
zmiana planu siódmego roku Gryfonów tak, by mieć więcej lekcji ze Ślizgonami
Dormitoria obok siebie (czytaj, prawie wspólne dormitoria)
Pytam się, po raz kolejny dzisiejszego dnia, co jeszcze?! Co mnie jeszcze może spotkać?!
By pokazać całemu światu jak bardzo jestem wściekła, trzasnęłam drzwiami od pokoju i rzuciłam się na łóżko. Czułam się bezsilna, zakłopotana.
Jeszcze tylko tydzień wolności. Jeszcze tylko sześć dni w tym dormitorium. Potem będzie dormitorium gdzieś w zamku, a za ścianą Malfoy.
Co ja takiego zrobiłam, że za te grzechy musiałam odpłacać w ten sposób?!..."
Blog przeczytalam wczoraj ;) dosyć przyjemnie się go czyta .
http://dracon-and-hermione.blog.onet.pl/
Tytuł: "Miłość podobno jest wokół nas..."
Autor: Jeanne
Czasy: Hogwart/Voldemort żyje
Status ZAKONCZONE
"...- Co się dzieje?! – krzyknął Harry, kiedy weszłam wściekła do Pokoju Wspólnego. Ta wściekłość była chyba wymalowana na mojej twarzy, ponieważ Ron przestał się uśmiechać.
- Ten… parszywy szczur będzie miał dormitorium obok mnie! – krzyknęłam.
- Malfoy’a przenoszą do Gryfindoru?! – wrzasnął Ron, a wiele osób spojrzało w naszą stronę.
- Nie, Ron! Nie bądź głupi! Mamy mieć prywatne dormitoria dla Prefektów Naczelnych!
- Ale przecież…. To zostało zniesione, dawno temu…. – zauważyła Ginny.
- Snape stwierdził, że dla nas może zrobić… wyjątek. Cholera! – ci, którzy odwrócili się w naszą stronę, wrócili do przerwanych czynności.
- Nie martw się, będzie dobrze. – pocieszyła mnie Gin.
- Jakoś tego nie widzę. – mruknęłam i ruszyłam w stronę dormitorium. Potrzebowałam ciszy, spokoju… Po co? By cierpieć w samotności. Cierpiałam. Zastanawiałam się dzisiaj rano co jeszcze może się wydarzyć. Lista Wspólnych Rzeczy lub Zajęć z Idiotą powiększyła się :
wspólne patrole, bez Zabini’ego. (czytaj dodatkowe dwie godziny męki z glizdą)
zmiana planu siódmego roku Gryfonów tak, by mieć więcej lekcji ze Ślizgonami
Dormitoria obok siebie (czytaj, prawie wspólne dormitoria)
Pytam się, po raz kolejny dzisiejszego dnia, co jeszcze?! Co mnie jeszcze może spotkać?!
By pokazać całemu światu jak bardzo jestem wściekła, trzasnęłam drzwiami od pokoju i rzuciłam się na łóżko. Czułam się bezsilna, zakłopotana.
Jeszcze tylko tydzień wolności. Jeszcze tylko sześć dni w tym dormitorium. Potem będzie dormitorium gdzieś w zamku, a za ścianą Malfoy.
Co ja takiego zrobiłam, że za te grzechy musiałam odpłacać w ten sposób?!..."
"Zgaszę Twą pewność siebie... jednym spojrzeniem"
Na tym blogu znajdują sie naprawdę świetne 2 opowiadanka.Krotkie bo po 15 rozdzialów,ale opłaca się je przeczytac.
Dzisiaj akurat zakończyłam ta jakże milą i lekką lekture ;]
1. "Z rozsądku"
2. "Kobieciarz"
http://hermiona-dracon.blog.onet.pl/
Tytuł: "Zgaszę Twą pewność siebie... jednym spojrzeniem"
Autor: Czarna Lilia
Czasy: I-Hogwart/Voldek zyje II-Hogwart/po wojnie
Status: ZAKONCZONE
Fragment opowiadania:
"...- Draco!- Dobiegły go głosy radosnych kolegów, którzy w maratonowym tempie zrównali się z nim, jakby nie zauważając jego spojrzenia numer sześć, czyli rozjuszony Bruce Lee ze spłuczką w tyłku (Oczywiście nazwa ta pochodzi od Zabiniego, który miał wenę.- Przyp.aut.)
- Czego?- Warknął, nie siląc się nawet na miły ton. Chociaż nie, on nigdy nie był miły.
- Nic nie gadałeś, że twoja babka będzie nas uczyć! Ale jaja…- Rozradowany Nott klasnął w dłonie.
- Zaiste.- Przytaknął Blaise.- Będzie ubaw w tym roku….A już się bałem, że będziemy musieli wziąć sprawy w swoje ręce…
- Twoja babka wymiata, Malfoy!- Ryknął ktoś na końcu korytarza.- Szalała jak za przeproszeniem moja…
Krótki i zwinny oszałamiacz pomknął w stronę jegomościa, który się zatoczył i zniknął z ich pola widzenia.
- No… Pokojowej Nagrody Nobla to ty raczej nie dostaniesz…- Mruknął Zabini, podrzucając w ręku czerwone jabłko.- Ale trzeba przyznać, staruszka nieźle daje do pieca…
- Skończ już!- Syknął Draco, popychając jakiegoś pierwszaka.
- Ktoś tu sobie dzisiaj nie dogodził, co? Parszywy humorek, Dracusiu?- Za gaworzył Nott.- Ale spójrz! Oto i dama twojego serca! Piękna, zwinna jak puma… Jak zawsze.- Oznajmił sarkastycznie, widząc Pansy biegnącą w stronę Dracona. Prezentowała się nieźle w porównaniu z przedszkolakami. Ale to nie przedszkole, pomyślał Draco, choć widząc ją można pomyśleć, że blisko…
- Dracuuuuuuś!- Uwiesiła się mu na szyi, składając na policzku siarczystego całusa.- Stęskniłam się za tobą, wiesz? Co robisz wieczorkiem?
Dracuuuuuuś bezceremonialnie strząsnął swoją lubą z ramienia i ruszył dalej jak gdyby nigdy nic. Co jakiś czas dobiegały go szepty, a nawet śmiałe krzyki o treści:”Czy twoja b-b-babka zostaje do środy? Zaśpiewaj nam tą balladę o stłuczonym kociołku, prosimy, Dracusiu!”
- A trzeba było ją zamknąć w domu starców!- Wycedził, trzaskając drzwiami do swojego dormitorium.
Rzucił torbę w kąt i przemierzył pokój szybkim krokiem, aby w spokoju spocząć na wielkim łóżku z baldachimem. Wziął kilka wdechów i sięgnął po papeterię leżącą na skraju szafki nocnej oraz pióro. Odgarniając kosmyk włosów za ucho zamoczył pióro w atramencie i zaczął pisać.
Droga Matko!
Po pierwszej lekcji Obrony Przed Czarną Magią mam wątpliwości co do zdrowia psychicznego Twojego i szanownej babci.
Jakim prawem, pytam się, sprowadziłaś tu tą biedną i schorowaną osobę, podczas gdy powinna reperować resztki ciała
na jakiejś wyspie, koniecznie bezludnej? Mam nadzieję, że ta sytuacja to pomyłka i twój ukochany syn nie będzie musiał
cierpieć upokorzeń przez kolejne tygodnie, ba, miesiące! Pomyśl o i tak już zszarganej przez ojca reputacji rodziny Malfoy’ów!
I na koniec tego krótkiego (Ponieważ ból i upokorzenie mną targające nie pozwalają mi pisać) listu pytam się, kto był na tyle
niezrównoważony lub zepsuty do szpiku kości by sądzić, że się UCIESZĘ?!
Pozdrawiam i liczę, że jeszcze dziś zawiniecie babkę w dywan i wywieziecie najlepiej do Kenii!!!!!!!!!
Twój Draco..."
Dzisiaj akurat zakończyłam ta jakże milą i lekką lekture ;]
1. "Z rozsądku"
2. "Kobieciarz"
http://hermiona-dracon.blog.onet.pl/
Tytuł: "Zgaszę Twą pewność siebie... jednym spojrzeniem"
Autor: Czarna Lilia
Czasy: I-Hogwart/Voldek zyje II-Hogwart/po wojnie
Status: ZAKONCZONE
Fragment opowiadania:
"...- Draco!- Dobiegły go głosy radosnych kolegów, którzy w maratonowym tempie zrównali się z nim, jakby nie zauważając jego spojrzenia numer sześć, czyli rozjuszony Bruce Lee ze spłuczką w tyłku (Oczywiście nazwa ta pochodzi od Zabiniego, który miał wenę.- Przyp.aut.)
- Czego?- Warknął, nie siląc się nawet na miły ton. Chociaż nie, on nigdy nie był miły.
- Nic nie gadałeś, że twoja babka będzie nas uczyć! Ale jaja…- Rozradowany Nott klasnął w dłonie.
- Zaiste.- Przytaknął Blaise.- Będzie ubaw w tym roku….A już się bałem, że będziemy musieli wziąć sprawy w swoje ręce…
- Twoja babka wymiata, Malfoy!- Ryknął ktoś na końcu korytarza.- Szalała jak za przeproszeniem moja…
Krótki i zwinny oszałamiacz pomknął w stronę jegomościa, który się zatoczył i zniknął z ich pola widzenia.
- No… Pokojowej Nagrody Nobla to ty raczej nie dostaniesz…- Mruknął Zabini, podrzucając w ręku czerwone jabłko.- Ale trzeba przyznać, staruszka nieźle daje do pieca…
- Skończ już!- Syknął Draco, popychając jakiegoś pierwszaka.
- Ktoś tu sobie dzisiaj nie dogodził, co? Parszywy humorek, Dracusiu?- Za gaworzył Nott.- Ale spójrz! Oto i dama twojego serca! Piękna, zwinna jak puma… Jak zawsze.- Oznajmił sarkastycznie, widząc Pansy biegnącą w stronę Dracona. Prezentowała się nieźle w porównaniu z przedszkolakami. Ale to nie przedszkole, pomyślał Draco, choć widząc ją można pomyśleć, że blisko…
- Dracuuuuuuś!- Uwiesiła się mu na szyi, składając na policzku siarczystego całusa.- Stęskniłam się za tobą, wiesz? Co robisz wieczorkiem?
Dracuuuuuuś bezceremonialnie strząsnął swoją lubą z ramienia i ruszył dalej jak gdyby nigdy nic. Co jakiś czas dobiegały go szepty, a nawet śmiałe krzyki o treści:”Czy twoja b-b-babka zostaje do środy? Zaśpiewaj nam tą balladę o stłuczonym kociołku, prosimy, Dracusiu!”
- A trzeba było ją zamknąć w domu starców!- Wycedził, trzaskając drzwiami do swojego dormitorium.
Rzucił torbę w kąt i przemierzył pokój szybkim krokiem, aby w spokoju spocząć na wielkim łóżku z baldachimem. Wziął kilka wdechów i sięgnął po papeterię leżącą na skraju szafki nocnej oraz pióro. Odgarniając kosmyk włosów za ucho zamoczył pióro w atramencie i zaczął pisać.
Droga Matko!
Po pierwszej lekcji Obrony Przed Czarną Magią mam wątpliwości co do zdrowia psychicznego Twojego i szanownej babci.
Jakim prawem, pytam się, sprowadziłaś tu tą biedną i schorowaną osobę, podczas gdy powinna reperować resztki ciała
na jakiejś wyspie, koniecznie bezludnej? Mam nadzieję, że ta sytuacja to pomyłka i twój ukochany syn nie będzie musiał
cierpieć upokorzeń przez kolejne tygodnie, ba, miesiące! Pomyśl o i tak już zszarganej przez ojca reputacji rodziny Malfoy’ów!
I na koniec tego krótkiego (Ponieważ ból i upokorzenie mną targające nie pozwalają mi pisać) listu pytam się, kto był na tyle
niezrównoważony lub zepsuty do szpiku kości by sądzić, że się UCIESZĘ?!
Pozdrawiam i liczę, że jeszcze dziś zawiniecie babkę w dywan i wywieziecie najlepiej do Kenii!!!!!!!!!
Twój Draco..."
"Milość-jedno słowo,niby nic ,nieznaczne jak ostrze noża,sprawia,że czlowiek jest na krawedzi"
Długo nie dodawałam postów ,ale nie miałam czasu.Wybaczcie ;]
Kolejny superowy blog.
Mroczny i niekiedy brutalny,ale bardzo fajnie i szybko sie go czyta.
http://amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com/
Tytuł: "Milość-jedno słowo,niby nic ,nieznaczne jak ostrze noża,sprawia,że czlowiek jest na krawedzi"
Autor: La Tua Cantante
Czasy: Dorosle życie
Status: ZAKOŃCZONE
Fragment opowiadania:
"- Witaj Granger. Na śniadanie wolisz jajecznicę czy tosty? Nie, że masz jakiś wybór, ale jeśli chcesz by ta piękna patelnia przetrwała więcej niż 10 minut to wybierz tosty. – Uśmiech błąkał się na jego ustach, gdy wypowiadał te słowa. Wiedziałam, że nie chce mnie dodatkowo stresować, starał się, żeby mój dobry humor utrzymywał się jak najdłużej.
- No cóż. Lubię tą patelnię, więc tosty mogą być. Ale pod warunkiem, że będą z dżemem brzoskwiniowym.. To ja może zrobię kawę?
- Uprzedziłem cię. Twoje latte jest gotowe i czeka na to, byś je wypiła. – Nagle Dracona opuścił dobry humor. Wiedziałam, że mimo wszystko musimy pamiętać o tym, co się dzisiaj rozegra. W jego oczach można było zobaczyć walkę, jaką sam ze sobą prowadził. Z jednej strony chciałbym była odprężona, zrelaksowana, z drugiej zaś bał się, że moje dzisiejsze zachowanie może być punktem zwrotnym, że pod koniec dnia znów będę tą apatyczną Hermioną z wyłączonymi emocjami. Bał się ponownie zobaczyć w moich oczach pustkę.
- Draco. Draco. Hej, Malfoy. Wróć na Ziemię. Co jest? Tylko mi nie mów, że nic, bo widzę.
- Chyba za dobrze mnie znasz, Granger. Po prostu nie do końca rozumiem twój dzisiejszy entuzjazm. W końcu bądź, co bądź za niecałe półtorej godziny staniesz na sali sądowej pod ostrzałem pytań o najbardziej intymne momenty twojego związku. Zobaczysz tam swojego oprawcę.. A ty.. Jesteś roześmiana, zadowolona. Nie wiem jak mam to odbierać. W dodatku wyglądasz tak.. Pięknie, promiennie. Jesteś inną Granger. Wyglądasz inaczej niż przez ostatnie kilka miesięcy.
- Troszczysz się o mnie. Dziękuję. Tak w zasadzie to w ogóle ci nie podzi… - naszą rozmowę przerwało pukanie do drzwi. Draco spojrzał na mnie z uwagą.
- Dokończymy później. Pójdę otworzyć. – Po chwili do naszego salonu weszła czterdziestopięcioletni mężczyzna o szarych oczach i dłuższych miedzianych włosach lekko przyprószonych siwizną. Ubrany był w elegancki szyty na miarę garnitur, a w ręku trzymał skórzaną teczkę. Był to Greyson Miller, mój adwokat.
- Dzień dobry pani Weasley, panie Malfoy. – Na to przywitanie odpowiedział tylko Draco, ja ograniczyłam się do skinięcia głową. Podświadomie czułam, że coś się stało i jak się później okazało moje przeczucia okazały się słuszne..."
Kolejny superowy blog.
Mroczny i niekiedy brutalny,ale bardzo fajnie i szybko sie go czyta.
http://amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com/
Tytuł: "Milość-jedno słowo,niby nic ,nieznaczne jak ostrze noża,sprawia,że czlowiek jest na krawedzi"
Autor: La Tua Cantante
Czasy: Dorosle życie
Status: ZAKOŃCZONE
Fragment opowiadania:
"- Witaj Granger. Na śniadanie wolisz jajecznicę czy tosty? Nie, że masz jakiś wybór, ale jeśli chcesz by ta piękna patelnia przetrwała więcej niż 10 minut to wybierz tosty. – Uśmiech błąkał się na jego ustach, gdy wypowiadał te słowa. Wiedziałam, że nie chce mnie dodatkowo stresować, starał się, żeby mój dobry humor utrzymywał się jak najdłużej.
- No cóż. Lubię tą patelnię, więc tosty mogą być. Ale pod warunkiem, że będą z dżemem brzoskwiniowym.. To ja może zrobię kawę?
- Uprzedziłem cię. Twoje latte jest gotowe i czeka na to, byś je wypiła. – Nagle Dracona opuścił dobry humor. Wiedziałam, że mimo wszystko musimy pamiętać o tym, co się dzisiaj rozegra. W jego oczach można było zobaczyć walkę, jaką sam ze sobą prowadził. Z jednej strony chciałbym była odprężona, zrelaksowana, z drugiej zaś bał się, że moje dzisiejsze zachowanie może być punktem zwrotnym, że pod koniec dnia znów będę tą apatyczną Hermioną z wyłączonymi emocjami. Bał się ponownie zobaczyć w moich oczach pustkę.
- Draco. Draco. Hej, Malfoy. Wróć na Ziemię. Co jest? Tylko mi nie mów, że nic, bo widzę.
- Chyba za dobrze mnie znasz, Granger. Po prostu nie do końca rozumiem twój dzisiejszy entuzjazm. W końcu bądź, co bądź za niecałe półtorej godziny staniesz na sali sądowej pod ostrzałem pytań o najbardziej intymne momenty twojego związku. Zobaczysz tam swojego oprawcę.. A ty.. Jesteś roześmiana, zadowolona. Nie wiem jak mam to odbierać. W dodatku wyglądasz tak.. Pięknie, promiennie. Jesteś inną Granger. Wyglądasz inaczej niż przez ostatnie kilka miesięcy.
- Troszczysz się o mnie. Dziękuję. Tak w zasadzie to w ogóle ci nie podzi… - naszą rozmowę przerwało pukanie do drzwi. Draco spojrzał na mnie z uwagą.
- Dokończymy później. Pójdę otworzyć. – Po chwili do naszego salonu weszła czterdziestopięcioletni mężczyzna o szarych oczach i dłuższych miedzianych włosach lekko przyprószonych siwizną. Ubrany był w elegancki szyty na miarę garnitur, a w ręku trzymał skórzaną teczkę. Był to Greyson Miller, mój adwokat.
- Dzień dobry pani Weasley, panie Malfoy. – Na to przywitanie odpowiedział tylko Draco, ja ograniczyłam się do skinięcia głową. Podświadomie czułam, że coś się stało i jak się później okazało moje przeczucia okazały się słuszne..."
wtorek, 29 października 2013
Tom Felton
Świetny blog o cudownym aktorze Tomie Feltonie. ;]
Na tym blogu znajduje się konkurs.
Mozna wygrać fajne nagrody ;)
wystarczy zapoznac sie z regulaminem .
Dla Fanów Toma ;]
Wszystkich zainteresowanych zapraszam :
http://polish-support.blogspot.com/
Na tym blogu znajduje się konkurs.
Mozna wygrać fajne nagrody ;)
wystarczy zapoznac sie z regulaminem .
Dla Fanów Toma ;]
Wszystkich zainteresowanych zapraszam :
http://polish-support.blogspot.com/
poniedziałek, 28 października 2013
"Draco i Hermiona - Walcząc o szczęście"
Kolejny świetny bo czwarty blog tej samej genialnej autorki , której wena jest jak niekończąca sie opowiesć ;)
http://friends-hogwart-story.blogspot.com/
Tytuł: "Draco i Hermiona - Walcząc o szczęście"
Autor: Oli Fajna
Czasy: Po wojnie/Ostatni rok nauki/Hogwart
Status: ZAKONCZONE
Fragment opowiadania:
"...-Blasie Zabini!-Hermiona była już wyraźnie pijana i ledwo trzymała się na nogach. -Blaisie Zabini zabieraj łapy! Nie dobieraj się do mnie przy wszystkich!
Biedny brunet podtrzymywał ją przed upadkiem niezbyt zadowolony z tego, że Gryfonka wydziera się na cały głos. Nie był wstanie odpędzić od siebie ciekawskich spojrzeń nowo przybyłych uczniów. Stał przy wejściu do zamku szarpiąc się z dziewczyną, która co jakiś czas wykrzykiwała jednoznaczne teksty.
-Wybacz Granger. Gdybym wiedział, że upijasz się dwoma szklankami whisky...
Pewnie obejmował ją w talii, prowadząc ją w stronę Wielkiej Sali. Uczniowie wytykali ich palcami i szeptali między sobą.
-Jeszcze mi za to zapłacisz...-mruknął, szukając wzrokiem któregoś z jej przyjaciół.
-Blaise?-usłyszał za plecami tak dobrze mu znany głos. Odwrócił się, przybierając na twarz jeden z najszerszych uśmiechów.
-Draco ty draniu! Co tu robisz?!
Blondyn już chciał coś odpowiedzieć, kiedy jego wzrok zatrzymał się na obejmowanej przez przyjaciela dziewczynie.
-Czy ty upiłeś Granger?-spytał wyraźnie zszokowany.
-No bo ja... no ten... to nie tak miało być...
-Stary ona cię zabije-stwierdził blondyn ze zdziwieniem obserwując nieobecną, nucącą coś pod nosem Hermionę. Poczuł jak coś pęka w jego sercu. Dopiero teraz zorientował się, że ta dziewczyna nie ma z nim nic wspólnego. Zawdzięczał jej wszystko, a ona nie była tego w najmniejszym stopniu świadoma. Cóż... sam wybrał tą drogę... Sam usunął jej pamięć.
-Co wy jej do cholery zrobiliście?!-usłyszeli za sobą wściekły głos. Momentalnie się odwrócili z przerażeniem stwierdzając, że stoi przed nimi wyprowadzona z równowagi Ginny Weasley.
-Właśnie ją zwracam-powiedział Blaise, popychając Hermionę w stronę rudowłosej. -Miłego dnia!-pomachał jej, po czym wybiegł z Wielkiej Sali ciągnąc za sobą jasnowłosego przyjaciela..."
niedziela, 27 października 2013
American Talk 1 i 2
Bardzo fajne i śmieszne filmiki z aktorami z HP ;]
Bardzo goraco POLECAM !!!
BOO-YAH!
Justin Bieber is the Man xD
Bardzo goraco POLECAM !!!
BOO-YAH!
Justin Bieber is the Man xD
Część I
Część II
"...ci których najtrudniej kochać , najbardziej potrzebują naszej miłości"
Świetny blogasek,którego niedawno przeczytałam.
Gorąco polecam! ;]
http://draco-and-hermiona-zakazana-milosc.blog.onet.pl/
Tytuł: "...ci których najtrudniej kochać , najbardziej potrzebują naszej miłości"
Autor: Motylek194
Czasy: Hogwart/Voldemort żyje
Status: ZAKOŃCZONE
Fragment opowiadania:
"...Ginny zajrzała na widownię
- Jest chyba cała szkoła!- zawołała uradowana
- Jeśli im autorka zagroziła, że ich pozabija to się nie dziwię.- mruknął Ron poprawiając pelerynę
- Nie! To ludzie spragnieni prawdziwej sztuki!
- Jak na moje to oni przyszli, bo im się zwyczajnie nudziło.- powiedział Draco, który nadszedł- Weasley, czemu mnie zrobiłaś b i e d n y m rycerzem?- spytał dając nacisk na słowo
- Chciałeś główną rolę? A co, chciałeś być księżniczką?- spytała Ginny z uśmiechem
- Biedny jest Weasley. Gdyby pisało, że król nie miał knuta na koncie to by się zgadzało.
Ron wściekły pod rudą brodą omal nie strącił korony ze swojej głowy.
- Wiesz Weasley, że ci pasuje ta szczota na podbródku? Mógłbyś zostawić.- kontynuował Draco
- A tobie bardzo pasuje ta metalowa skorupa, Malfoy!- krzyknął Ron
- Ech, Weasley…- blondyn westchnął- To jest ZBROJA. Takie coś do ochrony, na które na pewno cię nie stać.
Ron wyjął różdżkę, ale zanim zdążył wypowiedzieć zaklęcie usłyszał:
- EJ!
Do sali weszła Eliza ubrana w prostą, brązową sukienkę po kostki, na niej miała biały fartuch, a na głowie chustkę.
- Żadnych kłótni tuż przed występem.- wycedziła
- Niezły strój.- przyznał Draco- Kogo właściwie grasz?
- Służkę księżniczki.- odpowiedziała Eliza
- I się na to zgodziłaś? To nie w twoim stylu.- zdziwił się blondyn
- Nie tak źle. O, Chris.- do środka wszedł uśmiechnięty od ucha do ucha szatyn w stroju zwykłego mieszczana- Gdzie byłeś?
- Pomagałem Potterowi się ubrać.- Chris zachichotał- No, pokaż się!- zawołał w stronę drzwi
Po chwili ciszy do sali wszedł Harry.
Wszyscy na jego widok zmieszali się.
Miał na sobie długą, zieloną suknię, a na głowię perukę z czarnych loków, na której widniała korona. Widać było, że był zażenowany.
Draco na ten widok zasłonił usta dłońmi. Po chwili spod nich słychać było parsknięcie i blondyn zaczął się niepochamowanie śmiać.
- Morda w kubeł, Malfoy.- warknął Harry cały czerwony na twarzy- Ginny, jesteś pewna że nie mogę grać m ę s k i e j roli?
- Harry, Harry, Harry.- westchnęła ruda takim tonem, że chłopakowi przypomniał się Lockhart- Nie czytałeś scenariusza? Jestes idealny do roli królowej.
- Bardzo ci pasuje, Potter.- wydusił Draco ocierając łzy rozbawienia.
Po chwili ciszy Ron zapytał:
- Gdzie jest Eliza?
Wszyscy rozejrzeli się. Po szatynce ani śladu..."
Gorąco polecam! ;]
http://draco-and-hermiona-zakazana-milosc.blog.onet.pl/
Tytuł: "...ci których najtrudniej kochać , najbardziej potrzebują naszej miłości"
Autor: Motylek194
Czasy: Hogwart/Voldemort żyje
Status: ZAKOŃCZONE
Fragment opowiadania:
"...Ginny zajrzała na widownię
- Jest chyba cała szkoła!- zawołała uradowana
- Jeśli im autorka zagroziła, że ich pozabija to się nie dziwię.- mruknął Ron poprawiając pelerynę
- Nie! To ludzie spragnieni prawdziwej sztuki!
- Jak na moje to oni przyszli, bo im się zwyczajnie nudziło.- powiedział Draco, który nadszedł- Weasley, czemu mnie zrobiłaś b i e d n y m rycerzem?- spytał dając nacisk na słowo
- Chciałeś główną rolę? A co, chciałeś być księżniczką?- spytała Ginny z uśmiechem
- Biedny jest Weasley. Gdyby pisało, że król nie miał knuta na koncie to by się zgadzało.
Ron wściekły pod rudą brodą omal nie strącił korony ze swojej głowy.
- Wiesz Weasley, że ci pasuje ta szczota na podbródku? Mógłbyś zostawić.- kontynuował Draco
- A tobie bardzo pasuje ta metalowa skorupa, Malfoy!- krzyknął Ron
- Ech, Weasley…- blondyn westchnął- To jest ZBROJA. Takie coś do ochrony, na które na pewno cię nie stać.
Ron wyjął różdżkę, ale zanim zdążył wypowiedzieć zaklęcie usłyszał:
- EJ!
Do sali weszła Eliza ubrana w prostą, brązową sukienkę po kostki, na niej miała biały fartuch, a na głowie chustkę.
- Żadnych kłótni tuż przed występem.- wycedziła
- Niezły strój.- przyznał Draco- Kogo właściwie grasz?
- Służkę księżniczki.- odpowiedziała Eliza
- I się na to zgodziłaś? To nie w twoim stylu.- zdziwił się blondyn
- Nie tak źle. O, Chris.- do środka wszedł uśmiechnięty od ucha do ucha szatyn w stroju zwykłego mieszczana- Gdzie byłeś?
- Pomagałem Potterowi się ubrać.- Chris zachichotał- No, pokaż się!- zawołał w stronę drzwi
Po chwili ciszy do sali wszedł Harry.
Wszyscy na jego widok zmieszali się.
Miał na sobie długą, zieloną suknię, a na głowię perukę z czarnych loków, na której widniała korona. Widać było, że był zażenowany.
Draco na ten widok zasłonił usta dłońmi. Po chwili spod nich słychać było parsknięcie i blondyn zaczął się niepochamowanie śmiać.
- Morda w kubeł, Malfoy.- warknął Harry cały czerwony na twarzy- Ginny, jesteś pewna że nie mogę grać m ę s k i e j roli?
- Harry, Harry, Harry.- westchnęła ruda takim tonem, że chłopakowi przypomniał się Lockhart- Nie czytałeś scenariusza? Jestes idealny do roli królowej.
- Bardzo ci pasuje, Potter.- wydusił Draco ocierając łzy rozbawienia.
Po chwili ciszy Ron zapytał:
- Gdzie jest Eliza?
Wszyscy rozejrzeli się. Po szatynce ani śladu..."
poniedziałek, 21 października 2013
"Vice versa"
Swietne opowiadanie w którym główni bohaterowie zamieniają sie ciałami ;))
Kolejne z moich ulubionych bo świetnych autorek , które napisały np. "Ostatni bastion".
Mają niezwykłą wyobraźnie ;]
http://forum.mirriel.net/viewtopic.php?f=2&t=3375
Tytuł: "Vice versa"
Autor: Kitiara uth Matar i Sonka
Czasy: Hogwart/dom Hermiony/dom Malfoya
Status: ZAKOŃCZONE
Fragment opowiadania:
"...- Ty wstrętna szlamo!
- Ty porąbany arystokrato z przerostem ambicji nad możliwościami!
- Uważaj, bo pokażę ci , gdzie twoje miejsce i nie będę przy tym miły!
- Jak rzucę w ciebie odpowiednią klątwą, matole, to już nic, nigdy, żadnej kobiecie nie pokażesz!
Harry roześmiał się i potoczył wzrokiem po rozbawionym tłumie uczniów, obserwujących z chorą fascynacją Parę Stulecia. Takiego przydomku bowiem doczekali się, ku swojemu wielkiemu niezadowoleniu, Draco Malfoy i Hermiona Granger, którzy dawali teraz pokaz - a raczej, jeden z tysięcy pokazów - standardowej kłótni małżeństwa z wieloletnim stażem.
- Ty masz się za kobietę, Granger? – zadrwił Ślizgon ze złośliwym uśmiechem.
- Ja jestem kobietą, za to na pewno ty nie jesteś mężczyzną, Malfoy! Zbyt często to podkreślasz! – zgrabnie zripostowała zniewagę Gryfonka.
- Nie prowokuj mnie, Granger, bo pożałujesz, że się urodziłaś! – Malfoy zaczynał tracić dobry humor.
- Na pewno tego nie pożałuję i na pewno nigdy nie pożałuję tego, że urodziłam się w mugolskiej rodzinie, chociaż ty mi próbujesz z tego powodu zatruć życie!
- Pewnie! Wiesz co? Takim szlamom jak ty to dobrze! Nie dziwię ci się, że nie chciałabyś urodzić się w rodzinie z tradycjami, takiej jak moja – mądrzył się potomek wielkiego Lucjusza. – Takie pochodzenie zobowiązuje i niesie ze sobą wiele odpowiedzialnych zajęć!
- Na pewno! A pierwszym z tych zajęć jest wybór modnej szaty i zaczesanie włosów na żel. Och, jakże fascynujące i zajmujące zadania życiowe, Malfoy!
Ron i Harry zaśmiewali się z tych słów do rozpuku i patrzyli z satysfakcją na bardzo głupią minę Malfoya. Ale fizjonomia Dracona bardzo szybko przestała być zabawna, a zaczęła wyrażać wściekłość.
- Wyprowadzasz mnie z równowag, Granger! Myślisz, że życie w rodzinie z pochodzeniem, tradycjami i na poziomie ta taka zwykła bezmózgowa wegetacja, jak życie szlamy, albo mugola?! Tobie jest łatwo, chociażby dlatego, że jesteś dziewczyną. Z tego powodu masz nawet lepsze oceny ode mnie! Pobłażają ci ze względu na pochodzenie i płeć, a ode mnie wymaga się więcej!
Hermiona prychnęła jak znieważona kocica.
- Tu cię boli, wielki Draconie - Patrzcie - Na - Mój - Rodowód - Malfoyu – powiedziała całkiem spokojnie. – Nie dorównujesz jakiejś durnej twoim zdaniem dziewczynie z mugolskiego domu, więc się na niej wyżywasz, bo masz kompleksy. Żałosne! Myślisz, że mugole są tępi, nie myślą i wegetują? Myślisz, że moje życie polega na nic nie robieniu? W takim razie jesteś głupszy niż sklątki tylnowybuchowe Hagrida, albo gumochłony!
- Nie obrażaj mnie, durna szlamo! Jesteś głupią, szlamowatą suką, która nie potrafi okazywać szacunku lepszym od siebie ! – wściekał się Draco.
Ron zamierzał właśnie rzucić się na Malfoya za jego obelżywe słowa wobec przyjaciółki, ale Harry go przytrzymał.
- Daj spokój - syknął rudzielcowi do ucha. – Ona sobie z nim doskonale poradzi.
Oczywiście miał rację.
- Dosyć tego! Zero kultury i szacunku do kobiet, co z ciebie za arystokrata?! – Hermiona była naprawdę wściekła i rzuciła w Draco Malfoya, nieznaną nikomu z obecnych, klątwą, która spowodowała, że chłopakowi wyrosły ośle uszy.
- Malfoy, zabawny z ciebie osiołek, całkiem sympatyczny – zadrwiła z uznaniem przyglądając się swemu dziełu, ale nie trwało to długo, bo za chwilę złapała się za twarz na której pojawiły się okazałe, sumiaste wąsy.
Uczniowie chichotali rozbawieni i zadowoleni z darmowego przedstawienia.
- Do twarzy ci z zarostem, Hermiono – Harry nie mógł powstrzymać się od takiego komentarza. Przyzwyczaił się już do kłótni Malfoya i swojej przyjaciółki i osobiście uważał, że Hermiona za często dopuszczała do takich sytuacji. Stała się ostatnio wybuchowa i nie potrafiła zmilczeć żadnego obraźliwego tekstu rzucanego przez blondwłosego arystokratę, a on radośnie ją podpuszczał i wyprowadzał z równowagi.
- No nie! Ośle uszy! Buhahaha! – rechotał Ron trzymając się za brzuch.
- Accio, różdżki! – rozległ się zniecierpliwiony głos jak najbardziej dorosłego czarodzieja.
Albus Dumbledore wyłonił się jak spod ziemi..."
Kolejne z moich ulubionych bo świetnych autorek , które napisały np. "Ostatni bastion".
Mają niezwykłą wyobraźnie ;]
http://forum.mirriel.net/viewtopic.php?f=2&t=3375
Tytuł: "Vice versa"
Autor: Kitiara uth Matar i Sonka
Czasy: Hogwart/dom Hermiony/dom Malfoya
Status: ZAKOŃCZONE
Fragment opowiadania:
"...- Ty wstrętna szlamo!
- Ty porąbany arystokrato z przerostem ambicji nad możliwościami!
- Uważaj, bo pokażę ci , gdzie twoje miejsce i nie będę przy tym miły!
- Jak rzucę w ciebie odpowiednią klątwą, matole, to już nic, nigdy, żadnej kobiecie nie pokażesz!
Harry roześmiał się i potoczył wzrokiem po rozbawionym tłumie uczniów, obserwujących z chorą fascynacją Parę Stulecia. Takiego przydomku bowiem doczekali się, ku swojemu wielkiemu niezadowoleniu, Draco Malfoy i Hermiona Granger, którzy dawali teraz pokaz - a raczej, jeden z tysięcy pokazów - standardowej kłótni małżeństwa z wieloletnim stażem.
- Ty masz się za kobietę, Granger? – zadrwił Ślizgon ze złośliwym uśmiechem.
- Ja jestem kobietą, za to na pewno ty nie jesteś mężczyzną, Malfoy! Zbyt często to podkreślasz! – zgrabnie zripostowała zniewagę Gryfonka.
- Nie prowokuj mnie, Granger, bo pożałujesz, że się urodziłaś! – Malfoy zaczynał tracić dobry humor.
- Na pewno tego nie pożałuję i na pewno nigdy nie pożałuję tego, że urodziłam się w mugolskiej rodzinie, chociaż ty mi próbujesz z tego powodu zatruć życie!
- Pewnie! Wiesz co? Takim szlamom jak ty to dobrze! Nie dziwię ci się, że nie chciałabyś urodzić się w rodzinie z tradycjami, takiej jak moja – mądrzył się potomek wielkiego Lucjusza. – Takie pochodzenie zobowiązuje i niesie ze sobą wiele odpowiedzialnych zajęć!
- Na pewno! A pierwszym z tych zajęć jest wybór modnej szaty i zaczesanie włosów na żel. Och, jakże fascynujące i zajmujące zadania życiowe, Malfoy!
Ron i Harry zaśmiewali się z tych słów do rozpuku i patrzyli z satysfakcją na bardzo głupią minę Malfoya. Ale fizjonomia Dracona bardzo szybko przestała być zabawna, a zaczęła wyrażać wściekłość.
- Wyprowadzasz mnie z równowag, Granger! Myślisz, że życie w rodzinie z pochodzeniem, tradycjami i na poziomie ta taka zwykła bezmózgowa wegetacja, jak życie szlamy, albo mugola?! Tobie jest łatwo, chociażby dlatego, że jesteś dziewczyną. Z tego powodu masz nawet lepsze oceny ode mnie! Pobłażają ci ze względu na pochodzenie i płeć, a ode mnie wymaga się więcej!
Hermiona prychnęła jak znieważona kocica.
- Tu cię boli, wielki Draconie - Patrzcie - Na - Mój - Rodowód - Malfoyu – powiedziała całkiem spokojnie. – Nie dorównujesz jakiejś durnej twoim zdaniem dziewczynie z mugolskiego domu, więc się na niej wyżywasz, bo masz kompleksy. Żałosne! Myślisz, że mugole są tępi, nie myślą i wegetują? Myślisz, że moje życie polega na nic nie robieniu? W takim razie jesteś głupszy niż sklątki tylnowybuchowe Hagrida, albo gumochłony!
- Nie obrażaj mnie, durna szlamo! Jesteś głupią, szlamowatą suką, która nie potrafi okazywać szacunku lepszym od siebie ! – wściekał się Draco.
Ron zamierzał właśnie rzucić się na Malfoya za jego obelżywe słowa wobec przyjaciółki, ale Harry go przytrzymał.
- Daj spokój - syknął rudzielcowi do ucha. – Ona sobie z nim doskonale poradzi.
Oczywiście miał rację.
- Dosyć tego! Zero kultury i szacunku do kobiet, co z ciebie za arystokrata?! – Hermiona była naprawdę wściekła i rzuciła w Draco Malfoya, nieznaną nikomu z obecnych, klątwą, która spowodowała, że chłopakowi wyrosły ośle uszy.
- Malfoy, zabawny z ciebie osiołek, całkiem sympatyczny – zadrwiła z uznaniem przyglądając się swemu dziełu, ale nie trwało to długo, bo za chwilę złapała się za twarz na której pojawiły się okazałe, sumiaste wąsy.
Uczniowie chichotali rozbawieni i zadowoleni z darmowego przedstawienia.
- Do twarzy ci z zarostem, Hermiono – Harry nie mógł powstrzymać się od takiego komentarza. Przyzwyczaił się już do kłótni Malfoya i swojej przyjaciółki i osobiście uważał, że Hermiona za często dopuszczała do takich sytuacji. Stała się ostatnio wybuchowa i nie potrafiła zmilczeć żadnego obraźliwego tekstu rzucanego przez blondwłosego arystokratę, a on radośnie ją podpuszczał i wyprowadzał z równowagi.
- No nie! Ośle uszy! Buhahaha! – rechotał Ron trzymając się za brzuch.
- Accio, różdżki! – rozległ się zniecierpliwiony głos jak najbardziej dorosłego czarodzieja.
Albus Dumbledore wyłonił się jak spod ziemi..."
Subskrybuj:
Posty (Atom)