wtorek, 11 sierpnia 2015

"The future starts today, not tomorrow"


Opowiadanie,które zawsze chciałam przeczytać i śniło mi się po nocach :P
Od początku mojej przygody z Dramione chciałam przeczytać takie opowiadanie i oto jest :D

http://dramione-dzis-jutro-na-zawsze.blogspot.com/

Tytuł: "The future starts today, not tomorrow"
Autor: Lupus Lumos
Czasy: Hogwart/Voldemort żyje
Status: AKTUALNE

Fragment Opowiadania :

"...-Miałem nadzieję, że ci się spodoba, ale to nie wszystko –posłał jej lekki uśmiech i obserwował kobiece ruchy. Hermiona odłożyła sukienkę na bok siadając z powrotem na rogu łóżka, wsadziła nogi pomiędzy klęczącego Notta. Z torby wyjęła małe pudełko, a otwierając wieczko zaniemówiła. W środku na białej poduszeczce leżał najpiękniejszy pierścień jaki kiedykolwiek widziała. Czarny onyks błyszczał na środku. Po bokach srebrne wzory tworzyły resztę sygnetu. Kiedy przybliżyła go do twarzy jej usta lekko się otworzyły. To co na początku brała za dziwne runy, okazały się tworzyć zarys wilka.
-Podoba Ci się? – uniosła oczy i zobaczyła jego zdenerwowaną minę. Pokiwała szybko głową otwierając i zamykając buzię –Daj założę Ci go.
Delikatnie odebrał podarunek dziewczynie, biorąc jej malutką dłoń, nasunął onyks na środkowy palec.
-Mój boże, Hermiona! – przerażeni hogwartczycy podskoczyli i odsunęli się od siebie. W drzwiach pokoju dziewczyny stała jej matka, patrząc to na córkę, na chłopaka i pierścień na palcu – Co.. Co to ma znaczyć?
-Mamo, to nie tak jak myślisz – zaczęła powoli tłumaczyć, ale kobieta przerwała jej.
-Tak? To niby co to oznacza? Kochanie jesteś w ciąży? – krzyknęła rodzicielka, sprawiając że babcia wraz z większością dorosłych weszli na górę.
-Skarbie, co się dzieję?
-Nasza córka się zaręczyła! – Robert uniósł wysoko brwi i popatrzył na swoją księżniczkę.
-MAMO!
-Ona musi być w ciąży!
-Hermiono..
-Zabezpieczaliście się?
-Kim ty w ogóle jesteś?
-Nie jestem w ciąży!
-PRZESTAŃCIE! – babcia ich uciszyła, a potem z dobrotliwym uśmiechem weszła do pokoju wnuczki. Usiadła na łóżku, spoglądając na wszystkich zebranych oraz uspakajając ich jednym spojrzeniem –Hermiono, wytłumaczysz nam zaistniałą sytuację?
-Tak, babciu, dziękuję – westchnęła, sięgając ślepo za siebie by chwycić dłoń przyjaciela -Po pierwsze NIE jestem w ciąży, po drugie to nie były oświadczyny!
-Doprawdy? – Jennifer zmarszczyła brwi.
-Tak, ciociu – wywróciła oczami, unosząc rękę by pokazać sygnet -Właśnie dostałam prezent na święta, a wy już dostajecie jakiś schiz!
-Przepraszam, jeśli mogę coś powiedzieć – Ślizgon po raz pierwszy zabrał głos, mierząc rodzinę Hermiony rozbawionym wzrokiem.
-Oczywiście, kaczorku, mów mów – babcia Mary posłała mu pokrzepiający uśmiech.
-Przepraszam, jeśli państwa przeraziłem – skłonił głowę w kierunku jej rodziców -Ale to nie były oświadczyny. Ja i Hermiona przyjaźnimy się i traktuję ją.. jak małą siostrzyczkę. Może źle to wyglądało dla postronnego obserwatora, ale ja podarowałem Mionie pierścień. Ona jest .. – zerknął z ciepłem na gryfonkę, która z uwagą przyglądała się prezentowi –Jest ważna w moim życiu, można powiedzieć, że na prowadziła mnie na dobrą ścieżkę i jestem jej za to wdzięczny. Jeszcze raz przepraszam za to nie porozumienie.
.*.*.*.
Po raz kolejny Gryfonka przekonała się o jego wyjątkowości. Jedną wypowiedzią przekonał jej nadopiekuńczych rodziców o swoim czystych zamiarach. Godzinę później siedziała przy stole i śmiała się z min Teodora, obserwującego telewizor. Babcia Mary zaprosiła „uroczego kaczorka” na obiad i podwieczorek i po krótkich namowach, zgodził się. Zaczynali grać w monopol wraz z dzieciakami, którzy zafascynowani kolegą kuzynki nie opuszczali ich na krok.
-Macie, dzieciaczki. Babcia zrobiła ciasteczka – ciotka Helen postawiła talerz łakoci obok nich –James, Nick, Ruby pomożecie robić kakao?
-Nareszcie – prychnęła Hermiona, gdy zostali sami –No to opowiadaj, jak ślizgoni?
-Nie wiem, nie miałem kiedy się z nimi spotkać – Teo wsunął do ust słodkość, zerkając z ukosa na przyjaciółkę –Czy to te nieziemskie, sławne i wspaniałe ciasteczka z Pokoju Życzeń?
-Tak, to te same tylko oryginalne – przyznała, ciesząc się chwilą wytchnienia. Przy Teodorze wszystko było lepsze, łatwiejsze oraz zrozumiałe –Czyli nie widziałeś się z nimi?
-Może i widziałem, ale nie mieliśmy okazji by porozmawiać samotnie – ciemne tęczówki błysnęły –Wigilię tradycyjnie spędzała moja rodzina z Malfoyami, Greegrass’ami oraz paroma innymi rodami arystokracji, ale to raczej sztywny teatrzyk niż prawdziwie, mile spędzony wieczór…"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz