czwartek, 25 lutego 2016

"Why does love always feel like a battlefield?"

W końcu jakaś notka ;)
Polecam wam to opowiadanie przeczytałam dawno temu,ale warto :)

http://embroiledlove-dramione.blogspot.com/ 

Tytuł: "Why does love always feel like a battlefield?"
Autor: Moon Seer
Czasy:  Hogwart
Status: ZAKOŃCZONE


Fragment Opowiadania:

"...
- Mogę prosić? - Malfoy zapytał, skinąwszy głową przed Hermioną rozmawiającą o czymś z Luną. Rzuciła mu pytające  spojrzenie, ale ten szybko wykorzystując zamieszanie i tłok na sali pociągnął ją delikatnie za sobą. - Chciałbym cię komuś przedstawić. - Oznajmił tajemniczo.
- Nie... Chyba nie mówisz o... - Rzuciła z przerażaniem, gdy zobaczyła biało-czarne, rozpuszczone włosy Narcyzy, w których kierunku zmierzali.
- Dokładnie tak, Granger. 
Stanął metr za matką, z uśmiechem wpatrując się w Hermionę. Była piękna i w odsłonie absolwenckiej togi i nikt nie miał prawa temu zaprzeczyć.
Ciesząc się, że nikt nie zwróci teraz na to z jaką małą odległością stoją od siebie, czy w jakim towarzystwie obraca się Gryfonka, przedstawił ją swej rodzicielce.
- Mamo, to jest Hermiona Granger, na pewno ją kojarzysz...
- Granger? - Urwała Narcyza, jakby się przesłyszała, przeszywając dziewczynę ostrym wzrokiem.
Draco nie takiej odpowiedzi się spodziewał i także stracił pewność siebie.
- Mamo... 
Narcyza podniosła ręką by go uciszyć, a jej następnym ruchem było delikatne wyprowadzenie prawej dłoni w kierunku przestraszonej dziewczyny.
- Oczywiście, że kojarzę, kto by nie kojarzył. Cieszę się, że mogłam poznać cię osobiście, Hermiono. - Rzekła z wyszukaną gracją, lekko uśmiechając się. 
Nagle rozwarła szeroko oczy.
- To ty powiedziałaś mi tu dzień dobry! Diametralnie się zmieniłaś od ostatniego czasu kiedy się widziałyśmy... - Urwała, przypominając sobie, że to było na wojnie, a to nie jest czas i miejsce na takie wspomnienia.
    Jedno było pewne: według niej, ostatnią osobą, którą mógł pokochać jej syn, była Hermiona Granger. 
Oficjalnie status krwi nie miał żadnego znaczenia, jednak Draconowi zostało wpojone co innego i nie sądziła, że ktokolwiek mógłby to z niego wyplenić. Takie rzeczy wynosi się z domu i ciągnie się do grobu, jednak ta Gryfonka pokazała mu, że płyn w jej żyłach nie przeszkadza w darzeniu kogoś uczuciem. 
Nigdy nie sądziła, że jej synową mogłaby zostać mugolaczka, pomimo tego, iż od dziecka nie dbała o krew.
Nie miała także powodów, by od razu traktować ją jak członkinię rodziny; przyczyniła się do osadzenia jej męża w Azkabanie, co równało się z częściowo zrujnowaną reputacją, jednakże gdy teraz widziała kojące szczęście w oczach swego syna, na sercu robiło jej się ciepło. Miała dług wdzięczności wobec Hermiony, która zrobiła Dracona całkiem inną osobą niż jego zapuszczony ojciec. Lepszą o niebo.
Nie mogła powiedzieć, że lubi sympatię syna, jednak wiedziała, że zdoła poznać ją bliżej i uczynić ją sobie bliższą.
Początek zaczął się idealnie; nie skreśliła rodu Malfoy'ów pomimo tego, jak ją traktował przez całe jej szkolne życie. To była bardzo godna postawa, którą nie wszyscy potrafią przybrać.
- I serce mi się raduję, kiedy widzę, jak Draco się uśmiecha. - Dodała po chwili, gładząc syna po platynowej fryzurze. - Mógłbyś coś w końcu zrobić z tymi włosami, gdybyś tylko mi pozwolił...
- Chodź, Granger. - Rzucił błagalnie w stronę rozchichotanej już Hermiony, która posłusznie odeszła.
Potem ze smutkiem rozeszli się, gdy sala zaczęła wypełniać się nauczycielami, a tłum rozrzedzać."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz