Nie jest to typowe Dramione dlatego przyciągnęło mnie swoją oryginalnością :3
Pojawiają się tam watki Katie Bell,Lee Jordana,Angeliny Johnson,Olivera Wood,Georga Wesley'a,Alicji Spinnet,Theodora Nott i wielu innych osób co bardzo,ale to bardzo mi się podoba zawsze byłam ciekawa jakby potoczyły się losy innych Czarodziei po wojnie :)
Jeżeli też chcesz się tego dowiedzieć to ,to opowiadanie jest specjalnie dla Ciebie !!! :*
http://dramionetrans.blogspot.com
Tytuł: "The cost of Victory"
Autor: Lexie Song
Czasy: Po wojnie
Status: ZAKOŃCZONE
Fragment Opowiadania :
"... Draco zniknął.
Na początku nie była tego pewna. Nie widziała go w Wielkiej Sali podczas obiadu i wydawało jej się to dziwne, ale, podobnie jak ona, Draco nie zawsze przychodził na posiłki. Dopiero po tym, jak spędziła całe dwie godziny eliksirów czekając na niego, zaczęła się martwić. Najpierw poszła do Skrzydła Szpitalnego.
- Hermiona. – powiedziała Pani Pomfrey, uśmiechając się do niej ciepło. Nie zapomniała tego, jak Hermiona pomagała jej po Bitwie – Czy coś się stało, kochanie?
- Nic mi nie jest. – odpowiedziała, przeczesując wzrokiem pomieszczenie – Czy przypadkiem nie widziała Pani Draco?
- Draco Malfoya? – zapytała Pani Pomfrey – Nie, oczywiście, że nie.
Hermiona nie zatrzymała się by przemyśleć te słowa, ale poczuła lodowaty strach kiedy odwracała się i wychodziła z pomieszczenia. Jeśli coś stałoby się Draco, nikt by nie zareagował. Jeśli coś stało się Draco… Nie chciała o tym myśleć. To było głupie, nielogiczne. Mógł po prostu zrezygnować z dzisiejszych zajęć… Ale Draco nigdy nie opuszczał zajęć. Chciał by jego świadectwo było nieskazitelne, bo jego przeszłość była wystarczająco szarawa. Jeśli coś się stało Draco…
Mnie to obchodzi, pomyślała. Mnie to interesuje.
Potem poszła do Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Już wcześniej wiedziała gdzie jest, ale - oczywiście – nigdy nie była w środku. Tylko tydzień temu, zapytała Draco o niego.
- Jaki jest?
- Zimny. – powiedział – I piękny.
- Potrzeba hasła by tam wejść?
- Tak. – powiedział – Salazar Slytherin i Godrick Gryffindor myśleli podobnie, przynajmniej na początku. – spojrzał jej w oczy i uśmiechnął się – Chcesz znać obecne hasło?
- Powiedziałbyś mi? – zapytała zdziwiona.
- Czemu nie? Przecież i tak zdradziłem mój dom już Ilion razy, tylko dlatego, że spędzam z tobą cza. Poza tym, wiem, że nigdy byś go nie użyła.
- Wężousty. – powiedziała w stronę ściany przed nią.
Ta powoli zniknęła i Hermiona przeszła przez otwór. Pokój Wspólny był dokładnie taki, jak go opisał Draco. Był ogromny, z drogimi meblami w czarniawych i zielonych odcieniach z dodatkami srebra. I był lodowaty. Hermiona zadrżała.
Nigdy nie była zwolenniczką uprzedzeń, ale nawet ona musiała przyznać, że od każdego Ślizgona biło czymś strasznym. Żadne z nich nie wydawało się wesołe z jej obecności. Nie było ich wielu i niemal każdy z nich zamarł kiedy weszła do pomieszczenia. Trochę spodziewała się, że któryś z nich wyciągnie w jej stronę różdżkę. Pansy Parkinson obserwowała ją z kąta Pokoju. Zabini, który opierał się o ścianę, czytając, nie podniósł nawet wzroku kiedy weszła. Theo ją obserwował, ale jego twarz była nie do odczytania i niezbyt pocieszająca. Kilku drugoklasistą się gapiło, po czym wstało i opuściło pomieszczenie. Cisza wisiała w powietrzu jeszcze przez moment.
- Co ty tu robisz? – wreszcie zapytała Pansy z wrogością w głosie.
Theo niemal niewidocznie odwrócił się w jej stronę. Zabini zamknął książkę i zaczął słuchać. Oni, zdała sobie sprawę z niemałym zaskoczeniem, szykowali się do obrony. Poza byciem perfekcyjną, Hermiona nie miała pojęcia, jaki autorytet ma tu ta mała, ograniczona Pansy. Zwłaszcza nad dużo wyższymi i dużo bardziej inteligentnymi lokatorami. Cokolwiek to było, było silne. To nie tak, że się jej bali, lubili ją lub byli na skinienie jej palca tak jak Crabbe i Goyle dla Draco. To było bardziej jakby ona zasłużyła na tą uwagę, w przeciwieństwie do Hermiony.
Popełniła błąd przychodząc tutaj. Widząc pogardę w oczach Pansy, zdała sobie z tego sprawę. Nikt jej tu nie chciał. Nawet ten, kto w pewnym sensie ją tu zaprosił, dając jej hasło, nie byłby zadowolony gdyby o tym wiedział.
Udało jej się zebrać trochę śliny w nagle suchym gardle i postanowiła wreszcie się odezwać.
- Theo…
Szybko przeniósł na nią wzrok na dźwięk swojego imienia. Jego oczy mówiły wystarczająco, ale zmusiła się by kontynuować.
- Szukam Draco.
- Nie ma go tu. – powiedział krótko Zabini.
- Tyle zauważyłam. – rzuciła – Gdzie on jest? Jest w swoim dormitorium?
- To nie twój interes.
- Nie ma go tam. – powiedziała Pansy, patrząc prosto na nią – Nie widziałam go cały dzień. Nie wiem gdzie jest.
Hermiona zauważyła zmartwienie w jej oczach i zaczęła się zastanawiać czy może mają ze sobą więcej wspólnego, niż kiedyś sądziła.
- Dziękuję. – powiedziała. Potem dodała to, co każdy myślał – Powinnam już iść.
Pansy kiwnęła głową, a Zabini wrócił do swojej książki. Dostrzegła tytuł zanim zagiął tekturową okładkę:Cierpliwość Drozda. Powieść?
Potem sprawdziła Pokój Życzeń. Bez sukcesu. Był pusty. Pokój automatycznie wypełnił się obrazami Draco, kiedy zdał sobie sprawę, że to jego szuka. Pomimo wszystko, wyszła z uśmiechem. Potem zajrzała do biblioteki, pobiegła na boisko do Quidditcha i z powrotem. Dopiero wtedy pozwoliła dobie ześlizgnąć się po ścianie na podłogę, wyczerpana. I właśnie w tym momencie przypomniała sobie o Mapie Huncwotów. Nie używała jej często. To był nawyk Harry’ego. Ale przegrzebała swoją torbę, po drodze wyrzucając kilka kałamarzy, i wyciągnęła Mapę.
- Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego. – wyszeptała, dotykając różdżką Mapy.
Nie było łatwo, z tuzinami kropek na każdym z pięter. Przeleciała wzrokiem po Wieży Gryffindoru i większości sal lekcyjnych, wiedząc, że Draco ma teraz przerwę, tak jak ona. Ole nadal było zbyt wiele imion. Chwilę jej zajęło znalezienie tego, którego szukała. Draco Malfoy.
Znalazła go w toalecie Marty, wymiotując w konwulsjach. Łzy płynęły po jego twarzy. Jego źrenice były tak rozszerzone, że ledwie widziała szary krąg wokół okropnej, bezdennej czerni.
- Och, Draco… - powiedziała, opadając na kolana obok niego – Co się stało?
- Czwartoklasista. – rzucił Draco pomiędzy torsjami – Mały skurwiel zaszedł mnie od tyłu.
Hermiona wyciągnęła swoją różdżkę.
- Finite Incantatem.
Ku jej zaskoczeniu, Draco zaśmiał się dziwnie i pokręcił głową.
- Nie działa. Już próbowałem… Nie pomyślałaś o tym?
- Dlaczego nie poszedłeś do Skrzydła Szpitalnego?
- Pani Pomfrey… nie znosi mnie. – rzucił. Jego ramiona trzęsły się niekontrolowanie – Nie chciałem… się narzucać. To… przejdzie.
Przypomniała sobie słowa pielęgniarki: Nie. Oczywiście, że nie.
- Och, Draco… - znów powiedziała – Zależy mi na tobie, wiesz o tym. Mnie interesuje, co się z tobą stanie.
Znów pokręcił głowę i wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale potem się pochylił i znów zwymiotował. Odgarnęła jego przydługie włosy z jego twarzy i trzymała go w ramionach po wszystkim. W pewnym momencie zastanawiała się, czy Pansy kiedykolwiek musiała to robić.
- Czasami zastanawiam się czy jesteś aniołem. – mruknął kiedy bawiła się jego włosami – Zesłanym na ziemię by ocalić moją duszę.
Zaśmiała się delikatnie.
- Zastanawiam się, co to było za zaklęcie. Według mnie, bredzisz.
- Tak. – powiedział – Chyba powinienem się zamknąć. – ale tego nie zrobił – Dlaczego w ogóle ze mną rozmawiasz? Jakie masz prawo mówić takie rzeczy… że mi wybaczasz? Dlaczego, Hermiono? Dlaczego… - machnął rękami na siebie – to? Jeśli…
- Przysięgam, jeśli znów zaczniesz się nad sobą użalać, zwiążę ci język. Dosłownie. – ostrzegła go – Już powiedziałam ci tuzin razy. Może po prostu jestem człowiekiem, Draco...."