niedziela, 11 maja 2014

" Kto pierwszy powie "kocham" przegrywa "

Przed wami rozdział 10 ;]



Kto pierwszy powie "kocham" - przegrywa [10]

Wszyscy raptownie wstali, przez co narobili takiego huku, że mogliby zbudzić cały Slytherin. Harry, który spał z krzywą twarzą (wybaczcie, ale nawyk mi pozostał), zepchnął ją z łóżka. Mimo to, dziewczyna wstała w miarę prosto. Nawet się nie zachwiała. Przez cały czas zastanawiam się, jak ktoś taki jak Harry, chodzi z taką dziewczyną jak Pansy? Przecież ma nazwisko Potter, a to do czegoś zobowiązuję, prawda? Jego ojciec, naczelny Huncwot i te pe. A matka? W zasadzie to nie wiem, kim była, ale teraz jest najlepszą uzdrowicielką w Mungu, czy coś takiego. Zresztą, co mnie to w ogóle obchodzi? Facet po prostu ma coś z głową!

Ja tam bym mopsa zepchnął i zaczął się śmiać na głos, a nie przepraszać przez cały czas. W głowie się nie mieści. Jakoś chyba nigdy nie będę miał z nią dobrych kontaktów. I wcale mi na tym nie zależy. To, że od czasu do czasu można z nią pogadać, to nie znaczy, że jesteśmy znajomymi, ona tylko chodzi z przyjacielem. I to koniec, kropka. Ot, cała historia.

- Co się stało? – spytał Diabeł i przetarł sobie oczy. – Mój łeb… - dodał już nieco ciszej i złapał się za głowę.

- Sen – odparłem jeszcze ciszej, a Miona przytuliła się do mnie.

Wiesz, masz może gdzieś jakiś eliksir na kaca?

Pokiwałem w jej kierunku głową i poszedłem do łazienki. W końcu przyjmą to lepiej na trzeźwo, chociaż…

Każdy pociągnął sporego łyka z butelki i od razu zaczął lepiej myśleć. Wiem to po sobie.

- No, to o co chodzi? – powtórzył Potter i rozłożył się wygodnie na moim łóżku. A co mi tam, najwyżej wyzwą mnie od najgorszych i będę miał spokój.

- Muszę się wam do czegoś przyznać – zacząłem koślawo, jednak prawdziwie. Hermiona ścisnęła mnie za rękę, dodając otuchy. Ginny chyba to przyuważyła, bo zmarszczyła brwi.

- Herm, jesteś w ciąży! – krzyknęła po chwili zastanowienia. Jednak ja szybko zaprzeczyłem. To był mój błąd, bo nie zauważyłem miny mojej ukochanej, ale to chyba nic ważnego.

- Nie, oczywiście, że nie. Po prostu od dwóch miesięcy w snach nawiedza mnie szakal, który powierzył mi pewną misję…

I tak zacząłem opowiadanie swojej beznadziejnej historii. Odblokowałem wszystkie swoje myśli, specjalnie dla mojej Miony. Chyba to przyuważyła, bo po chwili poczułem, że czyta moje myśli. Po paru chwilach wiedziała już wszystko. Wiedziała, co staram się opowiedzieć. Przycisnąłem ją do siebie, jedna ta odepchnęła się ode mnie, poszła do Ginny i przytuliła się. Chyba gorzej być nie może? Wiewióra nie zrozumiała jeszcze dlaczego jej przyjaciółka się tak zachowała, na razie. Ciekawe czy reszta tak samo zareaguje na tą historię? Miejmy nadzieję, że nie.

Kiedy tylko dobrnąłem do końca spojrzałem po wszystkich. Każda mina wyglądała tak samo, czyli była pełna wszystkich uczuć. Od zdenerwowania, po… No właśnie, po co?

- Wesołych świąt. – Usłyszałem cichy głos Ginny. Tak, ta zawsze wie, co powiedzieć. Jednak wszyscy ją zignorowali. Wpatrywali się we mnie.

- Ty kretynie! – wybuchnął Blaise. – Może opowiedz nam wszystkie swoje tajemnice, tak od razu, teraz wszystko przyjmę spokojnie! Poza tym wcześniej mówiłeś, że już wszystko mi powiedziałeś – krzyczał. Pierwszy raz słyszałem, aby podniósł głos. Zresztą chyba nie tylko ja. - Pieprzony dupku, co ty zrobiłeś – dodał już spokojnie i padł na łóżko. Przez chwilę bałem się, że zemdlał, jednak kiedy zaczął walić się w głowę o ramę łóżka, odsapnąłem.

- Przepraszam, przepraszam, przepraszam i przepraszam. – Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Jednak najbardziej zależało mi chyba na Herm. Co ta miłość robi z człowiekiem. Westchnąłem w myślach.

- Jeszcze jedno „przepraszam" i chcę zgrzewkę kremowego piwa– powiedział Harry z uśmiechem, a Ginny go tylko poparła. Mopsica, także mi wybaczyła. Od razu poczułem się lepiej. Mimo to, dwie najbliższe mi osoby dalej się na mnie gniewały.

- Diabeł? Stary, żyjesz? – spytałem w dość komiczny sposób, kiedy zauważyłem, że ręka kumpla zastygła w bezruchu.

Wstał, powoli podszedł do mnie i po prostu trzasnął mnie książką w łeb. Ała, to bolało! Potem po raz drugi i trzeci.

- Zgoda – uśmiechnął się lubieżnie w moją stronę i klepnął w plecy. To, to ja rozumiem. Odwzajemniłem uśmiech i przywaliłem mu w plecy, aż syknął. Jednak uśmiech nie zniknął mu z twarzy.

Pokazałem mu w kierunku drzwi, od razu zrozumiał aluzję. Złapał swoją dziewczynę za rękę i wyszli. Za ich przykładem podążyła reszta.

Po praz pierwszy dokładnie przyjrzałem się Herm. Płakała, to było pewne. Całe ciało się jej trzęsło. Nigdy więcej się przez nikogo nie rozpłacze. No chyba, że ze szczęścia. Serce zaczęło mnie boleć.

- Kochanie – szepnąłem jej przy uchu. Zignorowała mnie. – Skarbie – zacząłem ponownie. Jestem Malfoy, nie poddam się. – Ja cię naprawdę przepraszam. Wtedy cię nie cierpiałem, zresztą pewnie z wzajemnością, to dlatego się zgodziłem. Gdybym wiedział jaka jesteś wspaniała, nigdy bym na to nie przystał. Wolałbym zginąć… - przerwałem na chwilę, kiedy usłyszałem, że jej płacz robi się coraz głośniejszy. Chyba powiedziałem coś nie tak, ale co?

Usiadła. Wyglądała okropnie. Po jej policzkach spływały gorzkie łzy. Miała zapuchnięte oczy i czerwone policzki. Odgarnąłem jej grzywkę za ucho, a ona umilkła.

- Czy ty nie rozumiesz? – pisnęła. – Ja się nie boję o siebie, tylko o ciebie! Kocham cię! A ty wpakowałeś się temu kojotowi… - warknęła i spojrzała na mnie zdenerwowana. Co jak co, ale tego się nie spodziewałem.

Przytuliłem ją do siebie jak najmocniej umiałem. No nie, zaraz się poryczę! Super, Malfoy się wzruszył. Oczy mi zwilgotniały. Powstrzymaj łzy, powstrzymaj łzy. Włożyłem głowę w jej włosy, co, na szczęście, je zatrzymało.

- Kocham cię – powiedziałem i z pożądaniem i miłością, pocałowałem ją. Mimo, że miała mokre policzki, nadal pachniała poziomką i wanilią. Merlinie! Ciebie też kocham! Kocham jak wariat!

I dałem jej mój drugi prezent. Tym razem była to srebrna bransoletka, która, moim zdaniem, wyśmienicie pasowała do tego łańcuszka. zobacz Tak, teraz to był chyba najbardziej odpowiedni moment.

Najlepsze jest to, że przez ową sytuację jeszcze bardziej się ze sobą zżyliśmy. I to wszystko dzięki szakalowi. Plan już gotowy, teraz wystarczy tylko czekać. Poza tym mam po drodze wiele uroczystości. Czternasty luty – walentynki; dwudziesty luty – urodziny Herm. Fakt, bardzo dużo się ich znalazło. Uśmiech godny Huncwota, chyba Harry mnie nim zaraził.

OOOOO

Śnieg już dawno stopniał. Zaczął się drugi miesiąc w nowym roku. Każdą wolną chwilę spędzałem, albo z Mioną, albo z resztą. Nie było dnia, w którym bym się nudził.

Na dodatek mam wspaniały pomysł na walentynki. Muszę jeszcze wszystko obgadać z Harrym i Blaisem, ale wiem, że będą jak najbardziej za. Ma się ten dar przekonania.

Myślałem nad tym, aby zabrać ją do swojego domu. W końcu rodzice muszą poznać moją wybrankę. Coś mi się wydaję, że szybko ją zaakceptują. Najgorsze jest jednak to, iż Miona jest mugolaczką. A przecież starzy sami mi wbijali do głowy „brudna krew" i tym podobnym. No cóż… Mimo wszystko wiem, że jest tą jedyną i kocham ją nad życie. Mogą mnie nawet wydziedziczyć, a ja z nią będę! Tak, postanowione.

Ciekaw jestem jak rodzice zareagują na mnie, bo zmieniłem się. Cholernie się zmieniłem, ale nie wiem, czy na lepsze, czy na gorsze. W każdym bądź razie czuję się tak jakoś inaczej. Czuję się spełniony. Nie do końca wiem, co to znaczy, ale w końcu człowiek uczy się przez całe życie. Moje włosy dotąd przylizane, roztrzepałem. Każdy włos sterczał teraz w inną stronę. Powiem szczerzę, że tak mi się bardziej podoba. Nie wiem, co ma jedno do drugiego, ale po prostu musiałem to napisać!

- Stary, no chodź już! – krzyknął Czarny. W końcu dzisiaj zaczynają się ferie. Wszyscy zostajemy w Hogwarcie, bo nie mamy po co jechać do domów. Nasz plan i w ogóle, teraz to się liczy najbardziej. – Zaraz zaczynamy!

Tak, to dzisiaj, nareszcie! Ostatni mecz. Ślizgoni kontra Gryfoni. Jestem strasznie ciekawy, kto wygra.

Szybko pobiegłem do przebierali węży, bo jako kapitan miałem ich wszystkich podburzyć do walki. Co każdy mecz tak robiliśmy, jednak tym razem, szczerze mówiąc, ostateczny wynik mam głęboko w dupie. I tak myślę, że to właśnie Czarny złapie znicza, ponieważ jest najlepszy. Chociaż gdyby tak… nie, nie to jest zły pomysł!

- Witamy na ostatnim meczu tego roku. Dzisiaj gra Slytherin oraz Gryffindor! – z głośników rozległ się głos Robbie'ego Wilsona, Krukona z szóstego roku. Po całym tłumie rozeszły się gwizdy, krzyki i co tam jeszcze. – Kapitanowie obu drużyn wkraczają na boisko i podają sobie ręce.

Uśmiechnąłem się do Czarnego i przybiliśmy sobie piątkę. Na co z trybun doszło nas westchnienie naszych fanek. Zaśmialiśmy się i wsiedliśmy na miotły.

Jak ja to kocham. Kiedy tylko oderwiesz się nogami od ziemi, czujesz się wolny. Żadna troska nad tobą nie góruję. Na dodatek czułem zapach trawy. Byłem w dalekim świecie. Od czasu do czasu dochodził do mnie głos komentatora, jednak szybko go olewałem i ponownie zatracałem się w marzeniach. Wiem, że nie tak gra się mecz, ale co poradzić. Zakochałem się!

Rozejrzałem się po trybunach, poszukując wzrokiem tylko jednej dziewczyny. Mojej dziewczyny.

Usłyszałem cichy szmer. Tuż przy moim uchu latał znicz. No cóż… Mam dwa wyjścia, albo go złapię i będę bohaterem, albo złapie go Harry. A co mi tam.

Zostawiłem znicz i podleciałem do Herm. Zsiadłem z miotły i wpiłem się w jej usta.

- Tego jeszcze świat nie widział – krzyknął Wilson. – Kapitan drużyny Ślizgonów w trakcie meczu całuje się ze swoją dziewczyną! A tak między nami, Hermiono, masz śliczne nogi! Ten to ma szczęście.

Po boisku przeszła salwa śmiechu. Nie przerywając pocałunku, pokazałem mu środkowy palec.

- Panie Malfoy! – krzyknęła McGonagall. – Proszę wrócić do gry! Inaczej dostaniesz szlaban!

Westchnąłem. I tak mam za dużo zmartwień, a do tego jeszcze szlaban. Oderwałem się od mojej Granger i zasalutowałem. Wsiadłem na miotłę i odleciałem. Od tej pory cały stadion zaczął się drzeć i wymachiwać rękoma. Ze śmiechu oczywiście.

Potter do mnie podleciał i walnął mnie w plecy. O mało co nie spadłem z miotły.

- Dzięki – powiedział po chwili. Spojrzałem na jego wyciągniętą, w moim kierunku, dłoń. Tak, Gryffindor zwyciężył!

- Potter złapał znicz, wygrali Gryfoni!

Czas na bibę!

*Ferie w Hogwarcie trwają od 1 lutego do 20 lutego

2 komentarze: